wtorek, 29 lipca 2014

ROZDZIAŁ 7.

Oczy chłopaka skanowały moje ciało. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że stoję przed nim prawie naga. Moją twarz oblał krwisty rumieniec, a na ustach bruneta zagościł nieśmiały uśmiech.
To ja powinnam się wstydzić za swoje ubranie, a nie on!
- Co... co ty tu robisz? - zapytałam przesuwając się w lewo i stając za drzwiami, które sprawnie zakrywały moje ciało.
- Nie przyszłaś do parku, więc ja przyszedłem do ciebie. - wyjaśnił, a ja zamarłam. Jak to nie przyszłam? Przecież byłam tam. - Musimy pogadać pamiętasz? - zapytał unosząc w górę swoje brwi, zapewne widząc moją zdziwioną minę.
- Tak, tak. - odpowiedziałam automatycznie, a w głowie miałam obraz Liama mówiącego mi że Louis nie przyjdzie. Czyżby Liam nie chciał abym spotkała się z brunetem? A może on ma coś przeciwko temu? Albo...
- Wpuścisz mnie, czy będziemy tak gadać w progu? - zapytał gestykulując ręką w stronę mojego mieszkania. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że przecież stoimy w progu mojego mieszkania i ... rozmawiamy?
- Tak, tak proszę. - otwarłam szerzej drzwi, aby wpuścić chłopaka do środka. W ogóle nie pomyślałam, że wpuszczam do środka nieznajomego mi człowieka, ale byłam tak rozproszona myślami o Liamie i jego głupiej intrydze, że w ogóle mi to do głowy nie przyszło.
- Przepraszam na chwilę. - oznajmiłam i czym prędzej uciekłam do sypialni, aby zarzucić na siebie jakieś dłuższe, znacznie dłuższe ubrania. W odpowiedzi usłyszałam tylko głośny śmiech chłopaka, ale zignorowałam go.
W sypialni ubrałam na siebie czarne, dresowe spodnie i białą, luźną koszulkę. Włosy spięłam w kucyka i nabierając w płuca jak najwięcej powietrza ruszyłam do salonu.
Louis siedział na kanapie i patrzył w telewizor. Wyglądał całkiem inaczej niż zazwyczaj udawało mi się go zobaczyć. Wydawał się bardziej rozluźniony i spokojniejszy. Nie biła od niego wrogość do mojej osoby, ani złość skierowana na mnie.
W czarnej koszulce i czarnych obcisłych spodniach prezentował się w miarę dobrze. Z resztą on zawsze prezentuje się nieźle, ale tym razem mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Teraz, gdy siedzi on w moim mieszkaniu, na mojej kanapie i w dodatku uśmiecha się do mnie.
- Szkoda, że się przebrałaś. - powiedział. - Poprzedni strój wyglądał na tobie znacznie lepiej. - dodał mrugając do mnie jednym okiem. Wciągnęłam głośno powietrze słysząc jego zuchwały komentarz.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam siadając naprzeciwko niego na fotelu i ignorując jego kąśliwe uwagi dotyczące mojego stroju. Co jak co, ale mógłby sobie darować te komentarze. Naprawdę są one nie na miejscu.
- Przepraszam, po prostu myślałem, że rozładuję trochę napiętą atmosferę. - wyjaśnił, ale ja i tak wiedziałam że robi to tylko dlatego iż chce się albo podlizać albo robi to specjalnie.
- To się lekko pomyliłeś. Powtarzam czego ode mnie chcesz? - zapytała ponownie zakładając nogę na nogę i ruszając nią w górę i w dół.
Wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił, z wesołej do nieco napiętej.
- Przyszedłem do ciebie, bo ty nie chciałaś przyjść do mnie. - wyjaśnił opierając łokcie na swoich kolanach i nachylając się nieco w moja stronę.
- Jak nie przyszłam? Ty nie przyszedłeś do parku. Czekałam na ciebie. - odpowiedziałam opuszczając z głośnym trzaskiem nogę na podłogę. Trochę zabolało, ale ukryłam to dobrze pod surowym wyrazem twarzy.
- Co takiego? - zapytał z wyrzutem. - Nie było cię. - dodał.
- Czekałam na ciebie, twój przyjaciel Liam może to potwierdzić. Przyszedł tam i powiedział mi, że ty nie przyjdziesz. - wyjaśniłam wstając z fotela i zdenerwowana przeszłam do przylegającej do salonu kuchni. Oparłam się rękoma o blat kuchenny i głośno westchnęłam. Po chwili obok mnie pojawił się brunet, a na jego pięknej twarzy malowało się napięcie i złość. Mam tylko nadzieję, że nie jest zły na mnie.
- Co ci dokładnie powiedział? - zapytał cicho, jakby bał się mojej reakcji.
- Oznajmił mi, że powiedział tobie iż ja się ciebie boje i dlatego nie przyjdę. Ale tak naprawdę ja tam byłam i czekałam na ciebie.
- Co za skurwysyn. - powiedział, a ja cała się spięłam na jego ostre słowa.
- Nie mów tak o nim.
- Co? Nie znasz Liama, on potrafi tak wszystkich wkręcić, że potem nie wiadomo o co chodziło ani co mieliśmy robić. Nie raz zdarzyła się nam taka sytuacja. - chłopak wywrócił oczami, a ja pokręciłam głową.
- A tobie co powiedział? - zapytałam zaciekawiona. Nigdy w życiu bym nie przypuszczała, że taki miły i troskliwy Liam potrafi namieszać tak w życiu kilku osób.
- Że to ty nie przyjdziesz i że rozmawiał z tobą dziś po południu i poprosiłaś aby mi przekazał iż nie zjawisz się w umówionym miejscu. - wyjaśnił bacznie obserwując moją twarz. Nie podobało mi się to, ale cóż ja na to poradzę. Nic.
- To prawda, widzieliśmy się dziś. Przyszedł do kawiarni. - bąknęłam wyjaśniając po czym dodałam pytając samej siebie. - Dlaczego ja przyciągam do siebie samych psychopatów? - Ale i tak usłyszałam jak chłopak wciąga głośno powietrze.
- Psychopatów? Wiec za takiego mnie masz? - zapytał trzymając się za serce i udając jakby go to uraziło.
- No nie wiem. Tak mi się wydaje. To nie jest normalne, aby ktoś kogoś obserwował dniami i nocami i ciągle za nim łaził. - powiedziałam patrząc na niego i czekając na reakcję bruneta.
- Chciałem za to przeprosić. Po prostu przypominasz mi kogoś, kto był dla mnie bardzo ważny. - wyjaśnił. W końcu mi wyjaśnił o co w tym wszystkim chodzi.
- Był? - zapytałam. Poniósł na mnie wzrok i zamrugał kilkakrotnie. W słabym świetle żarówek znad blatu kuchennego mogłam dojrzeć w jego oczach smutek i żal.
- Była. - sprostował. - Moja dziewczyna. - oznajmił, a mi serce zamarło. Dziewczyna. Czyli Tajemniczy miał dziewczynę, która w dodatku przypominała mnie. Nie, to się nie dzieje naprawdę. Ja nadal śpię, prawda? Zaraz się obudzę, tak?
- Co się z nią stało? - zapytałam, ale za późno ugryzłam się w język i to pytanie wyleciało z moich ust.
- Zmarła. - wyjaśnił szeptem. - Właściwie to zginęła w wypadku samochodowym. Jakiś pijany kierowca w nią wjechał, gdy przechodziła przez pasy na drugą stronę ulicy. - gdy wypowiadał to zdanie jego głos powoli się łamał, aż w końcu po policzkach popłynęły łzy.
Po co ja o to pytałam? Mogłam się domyślić, że to czuły wrażliwy temat i nie czas na niego teraz.
- Nie płacz, proszę. - poprosiłam, ale na nic były moje słowa. Louis zakrył twarz dłońmi i płakał.
Ale mi się go szkoda zrobiło. Podeszłam więc bliżej i próbując go objąć rękami w pasie przysunęłam się bliżej bruneta. Ale chłopak był szybszy wtulił twarz w zagłębienie między moją szyją, a ramieniem i szlochał w białą bluzkę. Ja natomiast czule głaskałam go po plecach, chcąc dodać mu tym otuchy.
- Przepraszam, że tak się rozkleiłem, ale zawsze jak pomyślę o Emily tak reaguję. - wyjaśnił odsuwając się ode mnie i ocierając dłońmi mokre od łez policzki.
Emily. Już słyszałam gdzieś to imię. Tak! Jak Liam rozmawiał z nim przez telefon, wtedy na uczelni gdy specjalnie podsłuchiwałam.
To była jego dziewczyna. Widać było, że bardzo ją kochał i mu na niej zależało. No bo gdyby tak nie było, jestem pewna że chłopak nie zareagowałby aż tak emocjonalnie i nie rozpłakałby się na moich oczach.
- Nie przejmuj się, poniekąd rozumiem co czujesz. - odpowiedziałam, a oczy chłopaka podwoiły swoje rozmiary.
- Ty też przeżyłaś czyjąś śmierć? - zapytał zainteresowany, a jego głos był taki niewinny i lekko zachrypnięty od płaczu, w ogóle do niego nie podobny.
Kiwnęłam tylko głową, nie chciałam opowiadać mu o moich rodzicach bo to nie był przyjemny temat do rozmów i nie chciałam też mu się akurat z tego zwierzać.
- Napijesz się kakao? - zapytałam z nadzieją w głosie, że temat zmarłych osób jest zamknięty. Choć i tak chciałabym się dowiedzieć coś więcej o tej całej Emily, tylko jak tu znowu nawiązać do niej?
- Chętnie. - odpowiedział siadając na jednym z krzeseł przy małym stoliku w kuchni i obserwując moje ruchy.
- Była moją pierwszą dziewczyną. - zaczął, a ja stanęłam jak zamurowana. On mówi. On opowiada mi o Emily. Chyba zacznę wszytko zapisywać, aby potem móc to na spokojni przeanalizować.
- Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. - uśmiechnął się na tę myśl, a jego oczy zaszły mgłą. Dlaczego on mi to teraz mówi? Przecież ja nie jestem odpowiednią osobą, aby tego słuchać. Choć sprawa poniekąd dotyczy się mnie, więc słuchałam uważnie, aby wszystko dobrze zapamiętać.
Postawiłam przed nim kubek z gorącym kakaem i usiadłam naprzeciwko niego, po czym zamieniłam się w słuch.
- Nigdy nie wierzyłem w coś takiego jak miłość. Nie była ona dla mnie. Zawsze raniłem ludzi, nawet własnych rodziców. - popatrzył na mnie, a za chwilę wbił wzrok w okno znajdujące się na przeciwnej ścianie nas.
- Ale gdy ją pierwszy raz ujrzałem to już wtedy ją pokochałem. Była idealna, najpiękniejsza, inteligenta, a do tego poruszała się z taką gracja, że aż miło było na nią patrzeć. - westchnął i spuścił wzrok na swoje splecione ze sobą dłonie. Po chwili kontynuował.
- Nie wiedziałem jak mam do niej zagadać. Nie mogłem się poradzić kolegów, bo od razu by mnie wyśmiali. Dla nich dziewczyna oznaczała, tylko jedno. - popatrzył na mnie porozumiewawczym wzrokiem, a ja już wiedziałam co ma na myśli. Wykorzystywali je i tyle.
- Dlatego nie powiedziałem im nic. Widzieli, że dziwnie się zachowuje, ale ja nie puściłem pary z ust. Nie mogłem im nic powiedzieć, bo zapewne ośmieszyliby mnie przed całą szkołą. - powiedział. To super przyjaciele, pomyślałam.
- O czym myślisz? - zapytał, po chwili ciszy panującej między nami.
- O twoich kolegach. Dlaczego tacy byli, albo są?
- Nie wiem. Dlatego ja zawsze trzymam się na uboczu i nie robię tego co oni. - wyjaśnił upijając łyk napoju.
- Ale w kawiarni, gdy was obsługiwałam nie byłeś na uboczu, a wręcz przeciwnie. - powiedziałam mrużąc oczy. Chłopak przełknął głośno ślinę i popatrzył na mnie.
- Przepraszam za swoje zachowanie, sam nie wiem co we mnie wstąpiło. Chyba chciałem im pokazać, że też potrafię zagadać do dziewczyny. - wyjaśnił przejętym głosem. Nie poznaję tego chłopaka. Jest całkiem inny, gdy jesteśmy w bezpiecznym miejscu i możemy ze sobą normalnie pogadać niż wyzywać się czy bać siebie nawzajem.
- Nic nie szkodzi, po prostu zdziwiłam się bo gdy pierwszy raz się spotkaliśmy byłeś taki czuły i troskliwy, gdy Bob na mnie naskoczył. A kilka godzin później? Całkowicie inny. - wyjaśniłam gestykulując podczas wypowiadania tych słów.
- Jak to mówią, wpływ towarzystwa zmienia cię o 180 stopni. - westchnął wzruszając ramionami.
- W dodatku każdy z nich ma dziewczynę. Więc też chciałem im udowodnić, że nie boję się zagadać do dziewczyn. - powiedział zawstydzając się.
- A to oni nie wiedzieli, że masz dziewczynę? - zapytałam zaintrygowana jego słowami.
- Wiedzieli, ale po jej śmierci nie miałem nikogo. - wyjaśnił spuszczając wzrok na swoje palce. - Dopóki nie spotkałem przez przypadek ciebie. - dodał uśmiechając się pod nosem.
- Dobra, to rozumiem, ale dlaczego mnie potem śledziłeś i nachodziłeś praktycznie wszędzie? - zapytałam z lekkim wyrzutem w głosie.
- Nie wiem. Bardzo mi przypominasz Emily i nie mogłem przestać o tobie myśleć. Co chwila przed oczami miałem twój obraz i po prostu nie mogłem wyrzucić cię z mojej głowy, a ty nie chciałaś z niej wyjść. - wyjaśnił uśmiechając się do mnie lekko i ukazując swoje białe uzębienie.
- Opowiesz mi o niej jeszcze? - zapytałam z nadzieją w głosie. - Dlaczego sądzisz, że była do mnie podobna?
- Na pierwszy rzut oka jesteście jak siostry bliźniaczki. Kolor włosów, rysy twarzy, oczy. Och twoje oczy są identyczne jak Emily. Nie mogłem od nich oderwać wzroku, nawet teraz jak w nie patrzę, choć jest ciemno to widzę ją. - powiedział, a mi mina zrzedła. Czyli dlatego mnie śledził i nachodził, bo widział we mnie swoją byłą i zmarłą dziewczynę?
- Przepraszam, nie chciałem cię urazić. Po prostu bardzo mi ją przypominasz, a ja nie mogę się oprzeć. - wyjaśnił.
- Może czas najwyższy o niej zapomnieć, co? - zaproponowałam, ale Louis pokręcił głową.
- Nie potrafię. Na każdym kroku przypominam sobie o niej. Cokolwiek zrobię myślę o niej.
- Staraj się robić coś innego i nie wiem myśl o czymś innym .
- Nie potrafię! Właśnie ci to mówię, a ty tego nie rozumiesz! Nie przeżyłaś takiej tragedii jak ja, więc nie wiesz co ja czuję! - krzyknął i wstał z krzesła. Obserwowałam go jak zdenerwowany chodził po mojej kuchni i prawie że wyrywał sobie włosy z głowy.
- Mylisz się. Nie myśl sobie, że cały świat kręci się tylko wokół ciebie. Każdy człowiek ma jakieś problemy i każdy się z nimi boryka nie jesteś sam! - również krzyczałam wstając i stając naprzeciwko niego. Jak to fajnie jest móc krzyczeć.
Chłopak popatrzył na mnie z widocznym zainteresowaniem w oczach, jakby chciał zapytać co mam na myśli.
- Co? - zapytał odwracając się do mnie przodem i lustrując mnie od góry do dołu.
- To co słyszysz. - odpowiedziałam wściekle. Chłopak naprawdę myślał, że jest pępkiem świata i tylko on ma problemy.
Na początku, gdy zaczęliśmy rozmawiać myślałam, że wydaje się taki zagubiony i nie potrafi sobie poradzić ze śmiercią najbliższej mu osoby, a teraz? Pokazuje swoje drugie oblicze.
- Myślisz, że tylko ty żyjesz na świecie i przeżywasz śmierć najbliższych osób? Mylisz się! - wykrzyknęłam, a z moich oczu poleciał potok łez.
- Emma, ja naprawdę... - zaczął iść w moją stronę, ale szybko zorientowałam się jakie są jego zamiary i szybko się odsunęłam.
- Nie. - szepnęłam tylko wycierając mokre od łez policzki. - Wyjdź z mojego mieszkania. - wyszeptałam na tyle głośno, aby chłopak zrozumiał.
- Przepraszam Em, ja nigdy nie...
- Nie mów do mnie Em. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. - A teraz wyjdź! - krzyknęłam. - Wynocha! - powtórzyłam, gdy nie wykonał żadnego ruchu.
- Idź stąd! - wykrzyknęłam jeszcze bardziej surowiej. Czy on nie rozumie dwóch prostych słów? Jest aż tak tępy?
- Przepraszam. - szepnął tylko.
- Przestań mnie przepraszać i idź sobie. - poprosiłam już łagodniejszym tonem. Miałam ochotę złapać go za te jego kłaki i wyrzucić go z mojego mieszkania, gdy tak stał naprzeciwko mnie i patrzył na mnie. Gdy ja rozpadałam się na drobne kawałeczki przy nim.
Wspomnienie rodziców nie było za dobrym pomysłem, na dzisiejszy wieczór. Ale cóż wystarczy, że przypomnę sobie ich twarze i płaczę, taka już jestem.
- Emma nie wiedziałem, że ty też coś takiego przeżyłaś Przepraszam nie chciałem naprawdę. - powiedział, a ja wiedziałam że to było szczere i płynące prosto z serca.
- Nic o  mnie nie wiesz. - wyszeptałam spuszczając głowę.
- Ale chciałbym się dowiedzieć. - odszepnął, a jego palec wskazujący dotknął mojego podbródka i uniósł go w górę.
Nasze oczy się spotkały i chwilę na siebie patrzyliśmy, a kilka sekund później usta chłopaka dotknęły moich.
I po raz drugi w ciągu tygodnia mnie pocałował. A ja cała się rozpłynęłam na jego boski i delikatny dotyk.

_________________________________________________________________________________
Hejo!!!
To znowu ja!
Przychodzę do Was z nowym rozdziałem.
Przyznam szczerze, że wena jest ze mną i cieszę się ogromnie z tego powodu :)
Macie Louisa, bardzo dużo Louisa. Tak jak chcieliście :)
Co myślicie o wyznaniu chłopaka? Spodziewaliście się takiej końcówki?
Piszcie co sądzicie i do następnego :)

4 komentarze:

  1. Jejku, naprawdę jest dużo Louisa, Louis jest wszędzie! :D
    Tak więc mi się rozdział podoba, bo jakże mogło być inaczej?
    Ej a może Emma i Emily były siostrami bliźniaczkami? Wiem już mi totalnie odbija. przepraszam, ale to przez jutrzejszy wyjazd na którym na pewno się wynudzę.
    Ale wracając do rozdziału, jak Lou zaczął opowiadać o swojej zmarłej dziewczynie to myślałam, że Em powie mu o rodzicach...
    I odnoście Liama to powiem że to jest niegrzeczny chłopiec! :(
    I na koniec pocałunek, szczerze to nie jestem zwolenniczką takich rzeczy już w początkowych rozdziałach, ale mogę przymknąć na to oko ;)
    Tak więc do następnego i duuuuuuuuużo weny!
    Rose x

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojooj. Jaki ten Lou sie uroczy zrobił <3
    Biedaczek troche jak płakał, ale usmiechnełam sie jak Em go przytuliła. Słodziaki <3 czekam na nexta z niecierpliwoscia ! Weny duzo zyczę Aniołku ! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow ¡¡!! Super rozdział :) :) życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdziwiłam się, że 'towarzystwo' naszego bohatera jest takie. A zwłaszcza Liam. Nwm co było jego celem, nwm czemu tak się zachowywał i pojęcia nie mam. Myślałam, że to będzie miły chłop, wszystko super, pomoże i doradzi, ochroni lub ostrzeże przed złym typem a tu taka niespodzianka. Co do Louisa, to w końcu go dużo i już jakieś okruchy informacji mamy. Zobaczymy co będzie dalej.
    Ola

    OdpowiedzUsuń