Przez moją głowę przelatywały różne myśli, gdy usta chłopaka poruszały się w zgodnym tempie z moimi.
Dziwnie było kogoś całować. Dziwnie było być całowanym.
Jeszcze kilka dni temu zapewne uciekałabym przed nim, gdzie pieprz rośnie, a teraz? Stoję w swojej kuchni i całuję kolesia, którego w ogóle nie znam.
A w dodatku przypominam jego byłą i zmarłą dziewczynę. To się nie mieści w głowie!
- Przestań. Co ty robisz? - odepchnęłam go od siebie pytając z wyrzutem w głosie.
- Dlaczego to zrobiłeś? Myślisz, że możesz mnie tak całować gdy tylko tego zapragniesz? - zapytałam obchodząc go i zmierzając w stronę korytarza, gdzie otworzyłam drzwi na oścież dając chłopakowi do zrozumienia, żeby sobie już poszedł.
- Em, ja naprawdę.
- Nie. Mów. Tak. Do. Mnie. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. - Wyjdź. - spuściłam głowę i ruchem ręki nakazałam chłopakowi wyjść.
- Przepraszam. - wyszeptał tylko i tyle było po nim.
Jak on śmiał mnie w ogóle całować? Na dużo sobie pozwolił.
Kręcąc głową zamknęłam drzwi na wszystkie spusty i wyłączając po drodze telewizor udałam się do sypialni.
Położyłam się na łóżku i leżałam na plecach patrząc w sufit. Analizowałam po kolei moje spotkania z chłopakiem, dopóki za oknem nie zrobiło się jasno, a z nieba zaczął padać deszcz.
Po pierwsze spotkaliśmy się w parku, gdy jego olbrzymi pies na mnie wpadł. Wtedy wydawał mi się taki czuły i troskliwy. Widziałam, że zamartwiał się tym co jego pupil nawyczyniał. Pamiętam dokładnie to wydarzenie i ile szkód zwierzak narobił. Uśmiechnęłam się na tę myśl, ale za chwilę przeszłam do kolejnego naszego spotkania. W kawiarni, gdzie obsługiwałam i jego i szanownych koleżków.
Chłopak miał tupet, aby tak do mnie wtedy mówić. Jednak miał rację mówiąc, że towarzystwo ma na ciebie ogromny wpływ. Myślę, że chciał się popisać przed swoimi kumplami. Ale w sumie zastanawia mnie jedno. Mi powiedział, że zrobił to aby pokazać że nie jest cieniasem i że potrafi zagadać do dziewczyny, a wtedy w kawiarni wydawał się całkiem inny. Zmieniony, chamski, nieprzyjemny, okrutny. To się naprawdę nie mieści w głowie, jak jeden człowiek może zmienić się w kilka godzin i może mieć kilka twarzy.
Potem było prześladowanie mnie na każdym kroku, aż czułam jego ciepły oddech na swojej szyi każdego dnia. Dziwne i przerażające jednocześnie uczucie.
Może on faktycznie widzi we mnie swoją zmarłą dziewczynę? I dlatego tak za mną chodzi, bo chce mi zapewnić bezpieczeństwo? Ale tu mi się nasuwa pytanie: dlaczego? Dlaczego akurat ja? Dlaczego nie znalazł sobie innej chudej brunetki przypominającej Emily? Tylko mnie? Może gdybym zobaczyła zdjęcie tej dziewczyny to może bym uwierzyła, że faktycznie jestem do niej ciut podobna. Ale teraz w to nie wierzę.
Mogłam zapytać się go kiedy jego dziewczyna zmarła. Ale z resztą po co mi to? Mnie to naprawdę nie interesuje, a jedyne o czym marzę to aby chłopak dał mi spokój i się ode mnie odczepił bo i bez niego mam już mnóstwo kłopotów na głowie. A na pierwszym miejscu stoi moja ciotka. I tu się znowu nasuwa pytanie: Czego ona ode mnie chce? Pieniędzy, to rzecz jasna, tylko na co? Albo dla kogo? Nie ma opcji, abym pożyczała, albo dała jej jakąkolwiek sumę. Nie! Za to co ona mi robiła, gdy mieszkałam u niej? Nawet gdyby była umierająca nie pomogę jej. To się w głowie nie mieści co taka okrutna osoba zrobiła mnie - przestraszonemu i zagubionemu dziecku. Normalny i zdrowy na umyśle człowiek zaopiekowałby się takim kimś, a nie bił i nie pomógł w potrzebie.
Ale im dłużej o tym myślę stwierdzam, że coś musiało się stać skoro kobieta chce się ze mną skontaktować. Dobrze, że tylko nie wie gdzie mieszkam, bo wtedy to już bym w ogóle nie miała życia i zamiast jednej nachodzącej mnie osoby, miałabym dwie.
Odsunęłam od siebie te ponure myśli i próbowałam zasnąć. Ale za każdym zamknięciem powiek pojawiał mi się obraz Louisa. Płaczącego i roześmianego Louisa na przemian. Dlaczego człowieku nie chcesz wyjść z mojej głowy? Może on faktycznie chce mnie chronić przed złem całego świata, a ja nie daje mu na to szans? No cóż nie ukrywam, ale tak właśnie jest. No bo kto normalny daje się chronić człowiekowi, którego w ogóle nie zna? Na pewno nie jestem to ja. Byłabym głupia i naiwna, gdybym dała mu się ochraniać. Choć może gdybyśmy byli kimś więcej dla siebie to może?
Boże Emma! O czym ty myślisz? Upomniałam siebie w duchu. Nie możesz być z tym kolesiem. Na samą myśl o nim masz dreszcze!
Co prawda to prawda. Sama myśl o nim mnie przeraża, a nie jest to przyjemne. Ale za to gdy mnie całował, to czułam się jakbym była w siódmym niebie. A jego usta były takie miękkie i delikatne.
STOP!
Nie mogę myśleć o nim w ten sposób.
Nie, gdy się go boję.
Nie, gdy go nie znam.
Nie, gdy mnie przeraża.
Ale podoba mi się i to bardzo. Przyznałam to sama przed sobą, ale wątpię abym ja jemu się podobała.
W końcu przypominam mu jego byłą i zmarłą dziewczynę, więc on widzi we mnie ją - Emily, a nie mnie - Emmę.
Spróbuj zasnąć, spróbuj mówiłam sobie w myślach, ale nie mogłam. Za dużo mam ostatnio na głowie aby spokojnie zasnąć. A nawet gdyby usnęła w płytki sen, to zaraz się obudzę. Jutro, a właściwie dzisiaj, bo dochodzi już trzecia, będę wyglądać okropnie. Ale co mi tam. Zawsze wyglądam okropnie, więc mi to różnicy nie robi, czy się wyśpię, czy nie.
Sama nie wiem ile tak leżałam na łóżku. Może kilka minut, a może kilka godzin. Nie wiem, straciłam rachubę czasu.
Ale gdy za oknem pojawiło się jasne światło, wiedziałam że już ranek. A do tego krople deszczu uderzały o szybę. Super, pomyślałam. Będę musiała wyjść wcześniej i zasuwać na przystanek metra, bo w taką pogodę nie widzę siebie jadącą na rowerze.
Zegarek wskazywał w pół do piątej. Super, normalnie super. Nie spałam całą noc, a teraz jeszcze czeka mnie poranna zmiana razem z Ve, która jest dobra w wyłapywaniu mojego nastroju, a ja nie potrafię ukryć swoich uczuć przed nią. Ten dzień zapowiada się naprawdę świetnie.
Godzinę później siedziałam już w kuchni, umyta uczesana i ładnie pomalowana. Chciałam jakoś makijażem zamaskować nieprzespaną noc i chyba mi się to udało. Choć kosztowało mnie to kupę roboty, ale wiem że warto było.
Dopijałam resztkę kawy i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do swojej torebki. Muszę pamiętać, aby przy wychodzeniu z mieszkania zabrać parasolkę, bo nie chcę zmoknąć.
Rozejrzałam się jeszcze po mieszkaniu i stojąc w salonie i szukając książki na półce, którą mogłabym poczytać w trakcie jazdy metrem mój wzrok natknął się na czarny i mały przedmiot leżący na kanapie. Niepewnie podeszłam w tamtą stronę i stanęłam jak wryta.
To telefon.
Ale nie mój. Czyli jeśli nie mój to...
Musiał mu wczoraj wypaść z kieszeni, gdy był u mnie.
Boże, mam telefon Tajemniczego! Teraz mogę przejrzeć jego zawartość. Czyli los jest po mojej stronie, mogę się dowiedzieć czegoś o nim. Ale boję się, że znajdę tam coś co będzie się tyczyło mnie, albo co gorsza jego dziewczyny.
Może powinnam to zignorować i oddać mu telefon przy najbliższej okazji? Bo wiadomo, że prędzej czy później znowu mnie nawiedzi.
Albo wiem co zrobię!
Schodząc po schodach, układałam plan w głowie.
- Dzień dobry. - przywitałam się z Ve w naszym kantorku, gdy tylko weszłam do środka.
- Cześć Em. Jak tam wieczór? - zapytała, podnosząc głowę znad czasopisma, która aktualnie czytała.
- Eee... - zająknęłam się przypominając sobie wczorajszy obfity w wydarzenia wieczór: niespodziewana wizyta Louisa, jego opowieść o zmarłej dziewczynie, płacz, kłótnia, krzyki, pocałunek. - Dobrze. - odpowiedziałam uśmiechając się niewinnie. Ve chyba załapała haczyk, bo nie zorientowała się że ją właśnie okłamałam. Ale to dla jej dobra, nie chciałam jej mówić o tym co obecnie się u mnie dzieje, chcę oszczędzić jej zmartwień.
- A twój? - zapytałam przyjaciółkę odwieszając na wieszak przemoczoną kurtkę.
- Do bani. - odpowiedziała przewracając oczami.
- Co? Dlaczego? - zapytałam zaciekawiona siadając naprzeciwko niej i zmieniając przemoczone trampki, na obuwie do pracy.
- Rodzinna kolacja. - znowu przewrócenie oczami. No tak Ve miała pełną rodzinę, z którą może jeść kolacje codziennie. A ja? Siedzę sama w mieszkaniu i jem odgrzewane resztki z obiadu.
- Przepraszam, nie pomyślałam o tobie. - powiedziała łapiąc mnie za rękę i posyłając współczujące spojrzenie.
- Wiesz co? - zapytała, gdy między nami panowała cisza. Podniosłam głowę i ruchem podbródka kazałam jej mówić. - Mam pomysł. Może przyszłabyś do nas kiedyś na kolację? I może została na noc? - zaproponowała, a mnie ta propozycja wydawała się naprawdę świetna.
- Pewnie. - odpowiedziałam z entuzjazmem. Spędzenie trochę czasu z rodziną Ve, to coś o czym marzyłam przez ostatnie kilka dni. Spędzić spokojny wieczór w czyimś towarzystwie, a nie leżąc na kanapie i oglądać powtórki starych seriali. Lub wyobrażać sobie mojego prześladowce, który co prawda mi się podoba, bo przecież przyznałam to sama przed sobą. Ale z drugiej strony mnie ogromnie przeraża. A jeszcze sprawa z tym telefonem. Niestety próbowałam go odblokować, ale jest zablokowany i potrzeba wpisać kod.
- Em? Słyszałaś co do ciebie mówię? - głos Ve wyrwał mnie z zamyślenia nad całą tą dziwną sprawą z Tajemniczym.
- Eee przepraszam, co mówiłaś? - próbowałam się skupić na tym co przyjaciółka miała mi do przekazania, ale jednym uchem mi to wleciało, a drugim wyleciało. Zdążyłam tylko zapamiętać niektóre informacje. Jutro. Po pracy. Kolacja u niej w domu.
- Brzmi świetnie. odpowiedziałam, a Ve aż klasnęła w dłonie.
- Super, czeka cię noc pogaduszek i plotkowania. - powiedziała uradowana, a ja w myślach pomyślałam sobie, że wolałabym się wyspać w bezpiecznym miejscu. Uśmiechnęłam się tylko do niej i obie wstałyśmy i ruszyłyśmy do kawiarni, gdzie czekała na nas gromada zniecierpliwionych klientów. Ten dzień zapowiada się naprawdę świetnie.
Około godziny trzynastej, gdy największa fala klientów przeszła sztormem przez kawiarnię miałam chwilę wolnego czasu dla siebie, więc zrobiłam to co czasami robię, gdy kawiarnia jest praktycznie pusta. Nalewam sobie gorącej kawy do kubka, siadam w jednym z boksów w rogu kawiarni i zakładam na uszy słuchawki i czytam książkę.
Nie ma to jak dobra kawa, muzyka płynąca z odtwarzacza i świetny kryminał w ręku.
Czekały mnie jeszcze dwie godziny pracy i w końcu do domu, może wtedy się wyśpię i zapomnę o..
- Ej! - krzyknęłam, gdy ktoś wyrwał mi słuchawkę z ucha. Podniosłam głowę w górę i zobaczyłam te same niebieskie tęczówki, które jeszcze w nocy mnie prześladowały.
Dziwnie było kogoś całować. Dziwnie było być całowanym.
Jeszcze kilka dni temu zapewne uciekałabym przed nim, gdzie pieprz rośnie, a teraz? Stoję w swojej kuchni i całuję kolesia, którego w ogóle nie znam.
A w dodatku przypominam jego byłą i zmarłą dziewczynę. To się nie mieści w głowie!
- Przestań. Co ty robisz? - odepchnęłam go od siebie pytając z wyrzutem w głosie.
- Dlaczego to zrobiłeś? Myślisz, że możesz mnie tak całować gdy tylko tego zapragniesz? - zapytałam obchodząc go i zmierzając w stronę korytarza, gdzie otworzyłam drzwi na oścież dając chłopakowi do zrozumienia, żeby sobie już poszedł.
- Em, ja naprawdę.
- Nie. Mów. Tak. Do. Mnie. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. - Wyjdź. - spuściłam głowę i ruchem ręki nakazałam chłopakowi wyjść.
- Przepraszam. - wyszeptał tylko i tyle było po nim.
Jak on śmiał mnie w ogóle całować? Na dużo sobie pozwolił.
Kręcąc głową zamknęłam drzwi na wszystkie spusty i wyłączając po drodze telewizor udałam się do sypialni.
Położyłam się na łóżku i leżałam na plecach patrząc w sufit. Analizowałam po kolei moje spotkania z chłopakiem, dopóki za oknem nie zrobiło się jasno, a z nieba zaczął padać deszcz.
Po pierwsze spotkaliśmy się w parku, gdy jego olbrzymi pies na mnie wpadł. Wtedy wydawał mi się taki czuły i troskliwy. Widziałam, że zamartwiał się tym co jego pupil nawyczyniał. Pamiętam dokładnie to wydarzenie i ile szkód zwierzak narobił. Uśmiechnęłam się na tę myśl, ale za chwilę przeszłam do kolejnego naszego spotkania. W kawiarni, gdzie obsługiwałam i jego i szanownych koleżków.
Chłopak miał tupet, aby tak do mnie wtedy mówić. Jednak miał rację mówiąc, że towarzystwo ma na ciebie ogromny wpływ. Myślę, że chciał się popisać przed swoimi kumplami. Ale w sumie zastanawia mnie jedno. Mi powiedział, że zrobił to aby pokazać że nie jest cieniasem i że potrafi zagadać do dziewczyny, a wtedy w kawiarni wydawał się całkiem inny. Zmieniony, chamski, nieprzyjemny, okrutny. To się naprawdę nie mieści w głowie, jak jeden człowiek może zmienić się w kilka godzin i może mieć kilka twarzy.
Potem było prześladowanie mnie na każdym kroku, aż czułam jego ciepły oddech na swojej szyi każdego dnia. Dziwne i przerażające jednocześnie uczucie.
Może on faktycznie widzi we mnie swoją zmarłą dziewczynę? I dlatego tak za mną chodzi, bo chce mi zapewnić bezpieczeństwo? Ale tu mi się nasuwa pytanie: dlaczego? Dlaczego akurat ja? Dlaczego nie znalazł sobie innej chudej brunetki przypominającej Emily? Tylko mnie? Może gdybym zobaczyła zdjęcie tej dziewczyny to może bym uwierzyła, że faktycznie jestem do niej ciut podobna. Ale teraz w to nie wierzę.
Mogłam zapytać się go kiedy jego dziewczyna zmarła. Ale z resztą po co mi to? Mnie to naprawdę nie interesuje, a jedyne o czym marzę to aby chłopak dał mi spokój i się ode mnie odczepił bo i bez niego mam już mnóstwo kłopotów na głowie. A na pierwszym miejscu stoi moja ciotka. I tu się znowu nasuwa pytanie: Czego ona ode mnie chce? Pieniędzy, to rzecz jasna, tylko na co? Albo dla kogo? Nie ma opcji, abym pożyczała, albo dała jej jakąkolwiek sumę. Nie! Za to co ona mi robiła, gdy mieszkałam u niej? Nawet gdyby była umierająca nie pomogę jej. To się w głowie nie mieści co taka okrutna osoba zrobiła mnie - przestraszonemu i zagubionemu dziecku. Normalny i zdrowy na umyśle człowiek zaopiekowałby się takim kimś, a nie bił i nie pomógł w potrzebie.
Ale im dłużej o tym myślę stwierdzam, że coś musiało się stać skoro kobieta chce się ze mną skontaktować. Dobrze, że tylko nie wie gdzie mieszkam, bo wtedy to już bym w ogóle nie miała życia i zamiast jednej nachodzącej mnie osoby, miałabym dwie.
Odsunęłam od siebie te ponure myśli i próbowałam zasnąć. Ale za każdym zamknięciem powiek pojawiał mi się obraz Louisa. Płaczącego i roześmianego Louisa na przemian. Dlaczego człowieku nie chcesz wyjść z mojej głowy? Może on faktycznie chce mnie chronić przed złem całego świata, a ja nie daje mu na to szans? No cóż nie ukrywam, ale tak właśnie jest. No bo kto normalny daje się chronić człowiekowi, którego w ogóle nie zna? Na pewno nie jestem to ja. Byłabym głupia i naiwna, gdybym dała mu się ochraniać. Choć może gdybyśmy byli kimś więcej dla siebie to może?
Boże Emma! O czym ty myślisz? Upomniałam siebie w duchu. Nie możesz być z tym kolesiem. Na samą myśl o nim masz dreszcze!
Co prawda to prawda. Sama myśl o nim mnie przeraża, a nie jest to przyjemne. Ale za to gdy mnie całował, to czułam się jakbym była w siódmym niebie. A jego usta były takie miękkie i delikatne.
STOP!
Nie mogę myśleć o nim w ten sposób.
Nie, gdy się go boję.
Nie, gdy go nie znam.
Nie, gdy mnie przeraża.
Ale podoba mi się i to bardzo. Przyznałam to sama przed sobą, ale wątpię abym ja jemu się podobała.
W końcu przypominam mu jego byłą i zmarłą dziewczynę, więc on widzi we mnie ją - Emily, a nie mnie - Emmę.
Spróbuj zasnąć, spróbuj mówiłam sobie w myślach, ale nie mogłam. Za dużo mam ostatnio na głowie aby spokojnie zasnąć. A nawet gdyby usnęła w płytki sen, to zaraz się obudzę. Jutro, a właściwie dzisiaj, bo dochodzi już trzecia, będę wyglądać okropnie. Ale co mi tam. Zawsze wyglądam okropnie, więc mi to różnicy nie robi, czy się wyśpię, czy nie.
Sama nie wiem ile tak leżałam na łóżku. Może kilka minut, a może kilka godzin. Nie wiem, straciłam rachubę czasu.
Ale gdy za oknem pojawiło się jasne światło, wiedziałam że już ranek. A do tego krople deszczu uderzały o szybę. Super, pomyślałam. Będę musiała wyjść wcześniej i zasuwać na przystanek metra, bo w taką pogodę nie widzę siebie jadącą na rowerze.
Zegarek wskazywał w pół do piątej. Super, normalnie super. Nie spałam całą noc, a teraz jeszcze czeka mnie poranna zmiana razem z Ve, która jest dobra w wyłapywaniu mojego nastroju, a ja nie potrafię ukryć swoich uczuć przed nią. Ten dzień zapowiada się naprawdę świetnie.
Godzinę później siedziałam już w kuchni, umyta uczesana i ładnie pomalowana. Chciałam jakoś makijażem zamaskować nieprzespaną noc i chyba mi się to udało. Choć kosztowało mnie to kupę roboty, ale wiem że warto było.
Dopijałam resztkę kawy i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do swojej torebki. Muszę pamiętać, aby przy wychodzeniu z mieszkania zabrać parasolkę, bo nie chcę zmoknąć.
Rozejrzałam się jeszcze po mieszkaniu i stojąc w salonie i szukając książki na półce, którą mogłabym poczytać w trakcie jazdy metrem mój wzrok natknął się na czarny i mały przedmiot leżący na kanapie. Niepewnie podeszłam w tamtą stronę i stanęłam jak wryta.
To telefon.
Ale nie mój. Czyli jeśli nie mój to...
Musiał mu wczoraj wypaść z kieszeni, gdy był u mnie.
Boże, mam telefon Tajemniczego! Teraz mogę przejrzeć jego zawartość. Czyli los jest po mojej stronie, mogę się dowiedzieć czegoś o nim. Ale boję się, że znajdę tam coś co będzie się tyczyło mnie, albo co gorsza jego dziewczyny.
Może powinnam to zignorować i oddać mu telefon przy najbliższej okazji? Bo wiadomo, że prędzej czy później znowu mnie nawiedzi.
Albo wiem co zrobię!
Schodząc po schodach, układałam plan w głowie.
- Dzień dobry. - przywitałam się z Ve w naszym kantorku, gdy tylko weszłam do środka.
- Cześć Em. Jak tam wieczór? - zapytała, podnosząc głowę znad czasopisma, która aktualnie czytała.
- Eee... - zająknęłam się przypominając sobie wczorajszy obfity w wydarzenia wieczór: niespodziewana wizyta Louisa, jego opowieść o zmarłej dziewczynie, płacz, kłótnia, krzyki, pocałunek. - Dobrze. - odpowiedziałam uśmiechając się niewinnie. Ve chyba załapała haczyk, bo nie zorientowała się że ją właśnie okłamałam. Ale to dla jej dobra, nie chciałam jej mówić o tym co obecnie się u mnie dzieje, chcę oszczędzić jej zmartwień.
- A twój? - zapytałam przyjaciółkę odwieszając na wieszak przemoczoną kurtkę.
- Do bani. - odpowiedziała przewracając oczami.
- Co? Dlaczego? - zapytałam zaciekawiona siadając naprzeciwko niej i zmieniając przemoczone trampki, na obuwie do pracy.
- Rodzinna kolacja. - znowu przewrócenie oczami. No tak Ve miała pełną rodzinę, z którą może jeść kolacje codziennie. A ja? Siedzę sama w mieszkaniu i jem odgrzewane resztki z obiadu.
- Przepraszam, nie pomyślałam o tobie. - powiedziała łapiąc mnie za rękę i posyłając współczujące spojrzenie.
- Wiesz co? - zapytała, gdy między nami panowała cisza. Podniosłam głowę i ruchem podbródka kazałam jej mówić. - Mam pomysł. Może przyszłabyś do nas kiedyś na kolację? I może została na noc? - zaproponowała, a mnie ta propozycja wydawała się naprawdę świetna.
- Pewnie. - odpowiedziałam z entuzjazmem. Spędzenie trochę czasu z rodziną Ve, to coś o czym marzyłam przez ostatnie kilka dni. Spędzić spokojny wieczór w czyimś towarzystwie, a nie leżąc na kanapie i oglądać powtórki starych seriali. Lub wyobrażać sobie mojego prześladowce, który co prawda mi się podoba, bo przecież przyznałam to sama przed sobą. Ale z drugiej strony mnie ogromnie przeraża. A jeszcze sprawa z tym telefonem. Niestety próbowałam go odblokować, ale jest zablokowany i potrzeba wpisać kod.
- Em? Słyszałaś co do ciebie mówię? - głos Ve wyrwał mnie z zamyślenia nad całą tą dziwną sprawą z Tajemniczym.
- Eee przepraszam, co mówiłaś? - próbowałam się skupić na tym co przyjaciółka miała mi do przekazania, ale jednym uchem mi to wleciało, a drugim wyleciało. Zdążyłam tylko zapamiętać niektóre informacje. Jutro. Po pracy. Kolacja u niej w domu.
- Brzmi świetnie. odpowiedziałam, a Ve aż klasnęła w dłonie.
- Super, czeka cię noc pogaduszek i plotkowania. - powiedziała uradowana, a ja w myślach pomyślałam sobie, że wolałabym się wyspać w bezpiecznym miejscu. Uśmiechnęłam się tylko do niej i obie wstałyśmy i ruszyłyśmy do kawiarni, gdzie czekała na nas gromada zniecierpliwionych klientów. Ten dzień zapowiada się naprawdę świetnie.
Około godziny trzynastej, gdy największa fala klientów przeszła sztormem przez kawiarnię miałam chwilę wolnego czasu dla siebie, więc zrobiłam to co czasami robię, gdy kawiarnia jest praktycznie pusta. Nalewam sobie gorącej kawy do kubka, siadam w jednym z boksów w rogu kawiarni i zakładam na uszy słuchawki i czytam książkę.
Nie ma to jak dobra kawa, muzyka płynąca z odtwarzacza i świetny kryminał w ręku.
Czekały mnie jeszcze dwie godziny pracy i w końcu do domu, może wtedy się wyśpię i zapomnę o..
- Ej! - krzyknęłam, gdy ktoś wyrwał mi słuchawkę z ucha. Podniosłam głowę w górę i zobaczyłam te same niebieskie tęczówki, które jeszcze w nocy mnie prześladowały.
_________________________________________________________________________________
Cześć!!!
Przybywam do Was z nowym rozdziałem.
Znowu skończyłam w takim momencie, ale to po to aby Was zadręczyć buhahhaha
Nie no żartuję! hihihi
Chcę Was trochę potrzymać w niepewności :)
Ale mam dla Was małą niespodziankę.
A mianowicie dostałam dziś takiej weny, że zaczęłam pisać rozdział 9 i już jestem prawie przy końcu.
Więc!
Dodam go jutro, dobra?
Co Wy na to? Zgadzacie się?
Piszcie i komentujcie.
Dajcie mi motywację do działania!
To co, do jutra?
:)
Tak szybko rozdział :D Nie spodziewałam się tego :*
OdpowiedzUsuńPowiem tak na szybko że jest bardzo fajny, ale nie kończ w takich momentach, bo będzie z tobą źle! haha :*
Musze już kończyć, bo niestety spodziewam się burzy...
Rose x
Ta Niespodzianka to dla mnie bomba ! :3
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialun nie dzialo sie za duzo ale rownie milo sie czytalo :3 milo ze Em bedzie u Ve nocowac ! <3
Też Cię lubię za takie kończenie rozdziałów ha,ha,ha;nie mogę doczekać się następnego; Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajny, kocham takie niespodzianki ")
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńSpóźniona. Biorę się za nexta
OdpowiedzUsuńOla