- Kto to był? - zapytał Eric, gdy usiedliśmy z powrotem na kanapie w salonie.
- Już ci mówiłam, jakaś pomyłka. - odpowiedziałam. Wiem, że nie powinnam tak mówić przy Louisie, ale chciałam aby poczuł to samo co ja poczułam gdy on mnie odrzucił, gdy zostawił mnie samą sobie.
Przecież ja mu nic nie zrobiłam i nie rozumiem jego zachowania. Po co tutaj dziś przyszedł? Dlaczego on zawsze musi pojawić się w najmniej odpowiednim momencie mojego życia? Dlaczego nie może dać mi świętego spokoju? Dlaczego jest tak uparty i się ode mnie nie odczepi?
- Nie chce mi się w to wierzyć Em. Widziałem jak on na ciebie patrzył. - zauważył Eric, a ja gwałtownie odwróciłam głowę w jego stronę i marszcząc brwi przypatrywałam się mu zirytowana.
- Niby jak? - zapytałam.
- Jakbyście mieli kiedyś coś wspólnego ze sobą. - wyjaśnił.
- Posłuchaj - zaczęłam - Może kiedyś coś nas łączyło, ale teraz on nic dla mnie nie znaczy. Liczysz się ty, to ty teraz jesteś dla mnie ważny i to ty jesteś na pierwszym miejscu, jasne? - zapytałam.
Kiwnął tylko głową wyszczerzając swoje śnieżnobiałe zęby. Uwielbiam jak Eric się uśmiecha, wygląda wtedy ja taka mała słodka małpka.
- Chodźmy spać. - oznajmiłam wstając z kanapy i łapiąc chłopaka za rękę. Zgasiłam światło i udaliśmy się do sypialni.
***
Wstałam rano i byłam dziwnie obolała, głównie bolało mnie serce.
Przypomniałam sobie niespodziewana wizytę Louisa. Naprawdę nie spodziewałam się, że go zobaczę. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Akurat zjawił się teraz, gdy poukładałam sobie życie na nowo, jestem szczęśliwa z chłopakiem który mnie nie okłamuje, który jest ze mną szczery. A ja czuję się przy nim wyjątkowa i co najważniejsze - kochana.
Spojrzałam na miejsce obok mnie na łóżku, ale tam nikogo nie było. Wstałam więc i przeszłam do kuchni.
Tam też nikogo nie było.
- Eric? - zapytałam, ale odpowiedziała mi cisza.
- Eric, gdzie jesteś? - ponowiłam, ale nadal cisza. Coś było nie tak, gdzie do cholery jest ten chłopak?
Przeszukałam każde pomieszczenie w moim mieszkaniu, ale nie znalazłam go. Wyparował?
I wtedy zobaczyłam białą kartkę leżącą na środku stolika w salonie. Szybko podeszłam do niej i otworzyłam ją, a to co było tam napisane wstrząsnęło mną.
Nie wiem kim jest ten cały Louis, którego imię mówiłaś przez sen, ale mam nadzieję że mi to wyjaśnisz.
Musiałem wyjść wcześniej - ważne sprawy biznesowe. Spotkamy się wieczorem u Ciebie.
Całuję, E.
O Boże, ja naprawdę mówiłam jego imię przez sen?
- Cholera no! - rzuciłam kartkę na stolik wkurzona na siebie, a przede wszystkim na Louisa, za to że nie może się ode mnie odczepić i już nawet w snach mnie nawiedza.
***
Po południu w pracy nie było dużego ruchu. Tylko kilku klientów przewijało się przez kawiarnie, gdzie zazwyczaj mieliśmy dużo pracy i nie mogliśmy we trojkę dać rady.
Tak, we trójkę. Tom wrócił, a Emily zwolniła się twierdząc że nie spełnia się w tej pracy i musi ją zmienić. Gdy dowiedzieliśmy się o tym odetchnęliśmy z ulgą. Tak naprawdę ja nie miałam nic do dziewczyny, nawet jej imię mi już nie przeszkadzało, tylko widziałam jak sobie nie bardzo radzi z ekspresem do kawy, czy innymi rzeczami związanymi z pracą w kawiarni.
Przez praktycznie cały poranek, aż do południa nie miałam jak porozmawiać z Ve. Do tego czasu klientów było naprawdę sporo, a my nie mogliśmy się wyrobić z pracą.
Na szczęście teraz jest ich tylko garstka i w końcu możemy usiąść za ladą, i niby pod pretekstem czyszczenia szklanek, swobodnie rozmawiać. Nawet Tom do nas dołączył. Lekki uśmiech malował się na jego ustach, co by oznaczało że chłopak jest naprawdę w świetnej kondycji psychicznej, a jego serce pomału się goi.
- Rozmawiałaś z Louisem? - zapytała Ve prosto z mostu. Ona zawsze była szczera i nigdy nie owijała w bawełnę. Jeśli coś ją męczyło, po prostu wyrzucała to z siebie, jakby nie chciała tego trzymać w sobie.
- Tak. - odpowiedziałam upijając łyk wody mineralnej ze szklanki.
- I co? - wtrącił się Tom. Popatrzyłam na niego ze zmarszczonymi brwiami, a on tylko wzruszył ramionami i czekał razem Ve na moją odpowiedź.
- Przyszedł wczoraj wieczorem do mnie. - zaczęłam przypominając sobie jego nagłe najście. - Zdziwiłam się, że to on bo naprawdę nie spodziewałam się go zobaczyć. Myślałam, że już na zawsze zostanie w Ameryce z tą swoją nową dziewczyną i będzie z nią szczęśliwy. Ale nawet nie wiecie jakie było moje zaskoczenia, gdy go ujrzałam. Taki chudziutki, blady, a do tego całkiem nie podobny do siebie. - kontynuowałam. Louis w ogóle nie było podobny do starego siebie. Mój Loui wpadłby do mieszkania bez pukania, podbiegł do mnie, złapał za biodra i uniósł wysoko, a później pocałował gorąco w usta.Ale to było dziwne, bo on zachowywał się inaczej. Jakby coś złego działo się w jego życiu i właśnie wczoraj chciał mi o tym powiedzieć.
- I co było dalej? - dopytywał Tom. Nie zauważyłam, kiedy się zamyśliłam i że oni oboje patrzą na mnie, czekając na moją odpowiedź.
- Błagał mnie o przebaczenie, chciał porozmawiać. Właściwie to nie wiem o czym, bo przecież nie mamy o czym rozmawiać, ale on się upierał abym dała mu chociaż pięć minut. - Ve nagle posmutniała. Wcześniej słuchała mnie z zainteresowaniem, a teraz jej oczy były nieco smutne.
- Ve, co jest? - zapytałam kładąc dłoń na jej kolanie.
- Jest mi smutno. I zastanawiam się dlaczego nie dałaś mu szansy na wyjaśnienie tej całej sytuacji. - wyjaśniła, a ja zamarłam.
- Myślałam, że jesteś po mojej stronie. I rozumiesz dlaczego tak postępuje. Ale widzę, że zmieniłaś nagle zdanie co do tej sprawy i jesteś po stronie Louisa. Co, Liam cię już przekabacił? - zeskoczyłam ze stołka wkurzona. Nie mogłam już dłużej na nią patrzeć. Moja własna siostra i najlepsza przyjaciółka zarazem stoi po stronie wroga. Nie, to się w głowie nie mieści.
- Emma, ja tylko myślę że powinnaś dać mu szansę na wyjaśnienie. Może on to zrobił dla twojego dobra? Może pomyślał, że tak będzie lepiej?
- Ale co będzie lepiej? Co będzie dobre dla mojego dobra? Zostawienie mnie, dla innej dziewczyny mieszkającej tysiące kilometrów stąd? Ve myślałam, że rozumiesz moją sytuację i moje postanowienie, ale widzę że się myliłam. A Liam całkiem zawładnął twoją głową i umysłem. - powiedziałam i zniknęłam na zapleczu. Zamknęłam się w łazience i wyciągając telefon usiadłam na zamkniętej toalecie. Wybrałam numer Erica i zadzwoniłam. Musiałam usłyszeć jego głos, może wtedy mi się poprawi.
- Gabinet pana Ramona, w czym mogę pomóc? - usłyszałam w słuchawce głos młodej dziewczyny.
- Eee czy jest może gdzieś Eric? Potrzebuję pilnie z nim porozmawiać. - wyjaśniłam drapiąc się po głowie.
- Obecnie jest na spotkaniu. Przekazać coś? - zapytała, a ja wyobrażałam sobie jak trzyma długopis ku górze i czeka na moją odpowiedź.
- Proszę tylko przekazać, że dzwoniła Emma. - powiedziałam w końcu, a dziewczyna wydała z siebie dziwny dźwięk jakby kaszlnięcie połączone z głębokim wdechem.
- Emma Ross? Proszę poczekać panna Ross. - panno Ross? Pierwszy raz słyszę, aby ktoś się do mnie tak zwracał.
- Em? - głos Erica rozbrzmiał w słuchawce telefonu, a na moich ustach automatycznie pojawił się ogromny uśmiech i kamień spadł mi z serca, że w końcu mogę go usłyszeć.
- Przepraszam, że dzwonię bo pewnie jesteś zajęty, ale musiałam usłyszeć twój głos. - wyjaśniłam.
- Coś się stało? - zapytał zaniepokojonym tonem.
- Nie, nie wszytko dobrze tylko musiałam cię usłyszeć nawet przez telefon. - zaśmiałam się z własnej głupoty, bo zdawałam sobie sprawę jak to idiotyczni brzmi. - Przepraszam. - dodałam smutnym głosem.
- Nie przepraszaj. Przez cały poranek o tobie myślałem i wiesz co? Tak mi się lepiej pracowało. - zaśmiałam się z jego słów wyobrażając sobie jak się teraz słodko uśmiecha.
- Znalazłam twój liścik na stole. Przepraszam za to, obiecuję że wszystko ci wyjaśnię wieczorem, dobrze? - Usłyszałam jak Eric tylko głośno westchnął i wyobraziłam sobie jak przeciera zamknięte oczy palcami.
- Jeśli nie chcesz nie musisz. Ja cię do niczego nie zmuszam.
- Nie, muszę co o tym powiedzieć, bo chcę być z tobą w pełni szczera i nie mam zamiaru na początku naszej znajomości cię okłamywać. - powiedziałam szczerze.
- Dobrze, skoro tego właśnie pragniesz.
- Tak, tego właśnie chcę. I mam nadzieję, że wtedy mnie zrozumiesz i będziesz mógł mi jakoś z tym pomóc. A teraz wracaj do pracy, bo pewnie ci przeszkodziłam. Od twojej sekretarki wiem, że byłeś na spotkaniu.
- Ty nigdy mi nie przeszkadzasz. Do zobaczenia wieczorem skarbie. - powiedział, po czym się rozłączył. Czy ja dobrze usłyszałam, że on nazwał mnie skarbem? Aż mi się ciepło na sercu zrobiło.
- Emma? Jesteś tutaj? - głos Ve wyrwał mnie z zamyślenia, w którym jeszcze przed chwilą byłam.
- Nie. - odpowiedziałam wychodząc z kabiny.
- Przestań mnie wkurzać i pogadaj ze mną jak siostra z siostrą.
- Co to znaczy jak siostra z siostrą? - zapytałam zakładając ręce na klace piersiowej i stukając jedną nogą o podłogę.
- Szczerze. - wyjaśniła, a ja parsknęłam śmiechem.
- Szczerze? Czy ty się słyszysz Ve? Robisz coś za moimi plecami, stoisz po stornie Louisa zamiast po mojej. Tak nie robią siostry i przyjaciółki. - zaznaczyłam.
- Wiem i przepraszam cię za to. Ale Louis cię naprawdę kocha, powiedział to Liamowi wczoraj. I ja wiem, że ty tez nadal go kochasz Em. - powiedziała chwytając mnie za ramiona. Popatrzyłam w jej oczy, przepełnione smutkiem.
- Nie, nie kocham go już Ve. On dla mnie już nie istnieje, wymazałam go z mojego życia i serca, więc dajcie mi spokój z tym chłopakiem,dobrze? wyrwałam się z jej uścisku i podeszłam do umywali Oparłam się rękoma o jej blat i spuszczając głowę głęboko westchnęłam.
- Pamiętasz jaka byłaś szczęśliwa spotykając się z nim? Sama mówiłaś, że w końcu znalazłaś kogoś przy kim czujesz się bezpieczna, kogoś komu na tobie zależy, kogoś z kim będziesz mogła spędzić resztę swojego życia. A teraz nagle on już nie istnieje? Nie kochasz go? Nic dla ciebie nie znaczy? - Ve nie dawała za wygraną. Uniosłam głowę w górę i patrzyłam na jej odbicie w lusterku. Stała dokładnie za mną z miną mówiącą, że ma rację. Poniekąd miała rację i pamiętam jak sama tak mówiłam o nim, ale teraz gdy straciłam całkowicie zaufanie do niego to nie mogę ot tak po prostu o tym zapomnieć i wrócić do niego i być z nim dalej. Byłabym chyba nienormalna tak właśnie postępując.
- Zrozum Ve, że on mnie oszukał. Wyjechał do Ameryki do jakiejś dziewczyny. Zabawiał się z nią przez kilka tygodni, a potem nagle wrócił do Londynu i od razu z lotniska przyjechał do mnie. Dla mnie się to kupy nie trzyma. - odwróciłam się do niej twarzą.
- Gdybyś dała mu szansę na wyjaśnienie tego dlaczego wyjechał i dlaczego musiał cię okłamać wiedziałabyś, że to nie było takie proste dla niego.
- Tak, bo tylko on się liczy. A ja to już nie. Gdy czekałam na niego dniami i nocami, gdy liczyłam chociażby na jeden sms, czy telefon od niego, gdy szukałam jego twarzy na ulicach, gdy wspominałam nasze wspólne chwile leżąc sama w dużym łóżku, gdy chodziłam w jego ubraniach aby chociażby trochę być bliżej niego, tego nikt nie widział. Tylko teraz liczy się biedny Louis, który wrócił i który chce mnie odzyskać. Nie Ve! To już koniec, ja już jestem z kimś związana i na pewno tego nie przerwę bo Louis wrócił. Jak się z nim spotkasz możesz mu przekazać, żeby mnie już nie prześladował? Proszę cię. - poprosiłam ze łzami w oczach. To boli, to naprawdę strasznie boli, gdy przypominasz sobie dobre chwile a zaraz na ich miejsce wskakują te złe które wszystko zniszczyły.
- Przekaże mu to, ale wiem że Louis tak łatwo się nie podda wiedz że będzie o ciebie walczył Em, do upadłego bo tak postępują zakochani faceci. - podsumowała i wyszła z łazienki.
Nie spodziewałam się, że Ve będzie aż taka stanowcza i pewna swojego zdania. Widać, że broni Louisa i chce żebyśmy do siebie wrócili, ale ja już tego nie chcę.
Jeszcze dwa tygodnie temu pewnie dałabym mu szanse na wyjaśnienie wszystkiego, ale teraz nawet nie mam ochoty na niego patrzeć.
Po prostu nie dobrze mi się robi, gdy pomyślę ile przeszłam przez całe swoje życie, a on jeszcze mi do tego dokłada problemy ze sobą.
Jestem szczęśliwa z Erickiem i to on teraz jest dla mnie najważniejszy.
***
Myślałam, że Louis zrozumiał gdy powiedziałam mu żeby mnie zostawił, bo ja nie chcę mieć z nim już nic wspólnego. Ale gdy zobaczyłam, go stojącego przed kawiarnią, aż na chwilę przystanęłam.
Na początku mnie nie zauważył. Patrzył w bok, obserwował coś. Również odwróciłam wzrok w tamtą stronę i ujrzałam całującą się parę. Młodego chłopaka i młodą dziewczynę. On trzymał ją w swoich objęciach, ona objęła go za szyję i całowali się. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych, można by rzec że tak jak ja i Louis kiedyś. Ale dziś już tak nie jest. Chłopak wszystko spieprzył, a ja nie potrafię na niego patrzeć. Oczywiście nadal coś do niego czuję, ale jestem też zraniona nie potrafię komuś na nowo zaufać.
Udając, że szukam czegoś w torebce przeszłam obok niego. Dopiero po chwili mnie zauważył i podbiegł do mnie.
- Emma! - krzyknął, ale ja udawałam że wcale go nie słyszę.
- Emma zaczekaj. - znów ten sam ton, a ja dreptałam przed siebie udając że szukam w torebce słuchawek od telefonu.
Dopiero, gdy chłopak złapał mnie za ramię nakazując stanąć, a torebka wyślizgnęła mi się z ramienia i upadła na ziemię i jej zawartość wysypała się na zewnątrz wtedy przystanęłam.
- Coś ty zrobił ?- zapytałam z wyrzutem popychając go.
- Przepraszam, nie chciałem. - odpowiedział kucając obok mnie. Czułam na sobie jego wzrok, gdy zbierałam porozrzucane rzeczy.
- Zdradzić też nie chciałeś, a zrobiłeś. - odpysknęłam. - I nie patrz na mnie. - dodałam spuszczając głowę w dół koncentrując się na zbieraniu swoich rzeczy.
- Niby jak? - zapytał zainteresowany.
- Tak jak teraz, jakbyś coś do mnie jeszcze czuł. - wyjaśniłam wciąż na niego nie patrząc. Louis tylko wydał z siebie dziwny dźwięk, coś jak jęknięcie połączone z kaszlnięciem.
Gdy powkładałam już wszystkie rzeczy do torebki chłopak podał mi portfel. Nasze place na moment się dotknęły, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Nasze oczy się spotkały, a po chwili twarz Louisa zbliżała się powoli ku mojej.
W porę zorientowałam się co chłopak zamierza zrobić i odsunęłam się od niego.
- Dlaczego mnie śledzisz? - zapytałam z wyrzutem zamykając torebkę na zamek.
- Nie śledzę cię, po prostu przechodziłem obok. - wzruszył ramionami tłumacząc się.
- Coś nie chce mi się w to wierzyć. - postukałam się palcem wskazującym po brodzie.
- Kochasz go? - zapytał wytrącając mnie z równowagi.
- Co? - zaskoczenie musiało być widoczne na mojej twarzy, bo Louis patrzył na mnie zaciekawiony.
- Ja nie wiem czego ty nie zrozumiałeś ze zdania że nie chcę mieć już z tobą nic do czynienia, ale mógłbyś dać mi spokój? Proszę cię. - poprosiłam ruszając w stronę metra.
- Daj mi pięć minut na wyjaśnienie, błagam. - oczywiście Louis musiał pójść za mną, bo przecież nie mógł przepuścić okazji, aby się ode mnie odczepić.
- Nie mam już dla ciebie czasu Louis, zrozumiesz to czy nie? Daj mi żyć, jestem już z kimś związana i to z nim wiąże swoją przyszłość, a ty do niej na pewno nie należysz. - odpowiedziałam i przyspieszyłam kroku, ale Louis nie byłby Louisem, gdyby za mną nie polazł.
- Dlaczego taka jesteś?- zapytał, a ja stanęłam i powoli odwróciłam się do niego twarzą.
- Niby jaka? - zapytałam coraz to bardziej wkurzona.
- Nie dasz sobie wyjaśnić.
- Nie dam, bo naprawdę nie mam ochoty ani czasu na twoje głupie tłumaczenia. Mam cię gdzieś i twoje wywody również. Daj mi normalnie żyć. - odwróciłam się na piecie i próbowałam odejść, ale ręka chłopaka zatrzymała mnie w pół kroku.
- Emma daj mi pięć minut.
- Spieprzaj. - strąciłam jego rękę ze swojego ramienia. - Kochałam cię, oddałabym życie za ciebie aby cię chronić, a ty po prostu mnie zostawiłeś, samą sobie i wyjechałeś sobie dokądś, a ja nawet nie mam pojecie gdzie byłeś i czy w ogóle wyjechałeś. Jesteś żałosny przyłażąc do mnie w tej chwili i prosząc o przebaczeni, którego rzecz jasna nie dostaniesz.
- A gdybym dał ci coś, co mogłoby całkiem zmienić twoje nastawienie do mnie? - zapytał. Zastanowiłam się chwilę nad jego słowami, ale doszłam do wniosku że nie chcę mieć nic związanego z nim, że nie mam ochoty nawet na niego patrzeć, myśleć o nim, ani mówić.
- Nie, i daj mi spokój. - biegiem ruszyłam w stronę metra. Obejrzałam się jeszcze za siebie i zobaczyłam jak Louis chodzi w kółko szarpiąc się za włosy i kopiąc opony samochodu. Widziałam, że przeżywał to tak samo jak i ja, ale ja na szczęście zrozumiałam że to już koniec i nic między nami nie będzie.
***
W domu, gdy byłam już sama ze swoimi myślami próbowałam się uspokoić. Nie było to łatwe, bo przez cały czas w mojej głowie siedział obraz załamanego Louisa stojącego na chodniku.
Nie chciałam tego wcześniej przyznać, ale naprawdę się zmienił. Schudł, jego twarz była jakaś smutna, a oczy wyblakłe i bez połysku jak to miał zazwyczaj.
Stara się mnie odzyskać, widzę to. Ale ja nie wiem czy nadal chcę z nim być. Tak, kocham go, mimo tego co mi zrobił. Tego uczucia nie da się ot tak wymazać, ono zawsze będzie we mnie siedzieć i raczej nigdy mnie opuści. Zawsze będę coś do niego czuła, bo to ona pierwszy zagnieździła się w moim sercu.
Jakie życie jest trudne. Trzeba podejmować trudne decyzje, liczyć się ze zdaniem innych oraz być normalnym człowiekiem.
A gdy wszystko jest dobrze, to później wszystko się pieprzy, bo nic nie trwa wiecznie.
I mój związek z Louisem również nie trwał wiecznie. Jedno kłamstwo i wszystko się posypało. A na kłamstwie szczęścia nie stworzysz.
Dzwonek do drzwi wyrwał mnie z zamyślenia. Wstałam z kanapy i podreptałam pod drzwi i nie patrząc nawet kto przyszedł, otworzyłam drzwi na oścież, ponieważ i tak domyślałam się że to Eric.
- Witam najpiękniejszą dziewczynę na świecie. - uśmiechnął się wchodząc do środka i całując mnie w policzek.
- Cześć. - odpowiedziałam smutno, a chłopak to wyczuł. Stanął naprzeciwko mnie i przypatrywał się mnie uważnie.
- Coś nie tak? - zapytał kładąc torby na blacie w kuchni.
Pokręciłam tylko głową i usiadłam na krześle.
- Widzę, że coś jest nie tak z tobą. - zauważył klękając przede mną.
- Jestem zmęczona i tyle. - uśmiechnęłam się głaszcząc chłopaka po policzku.
- Na pewno? - dopytywał. Kiwnęłam tylko głową zapewniając go, że to tylko przez ciężki dzień w pracy. Nie chciałam wspominać o Louisie i to że go dziś widziałam. Wiem, że obiecałam powiedzieć Erickowi o Louisie, ale nie jestem dziś w stanie. Marzę, aby wziąć długą kąpiel i po prostu się położyć. Może kiedyś nadejdzie taki dzień, że w końcu mu o nim opowiem i wtedy zakończę to co było kiedyś i w końcu zacznę żyć tym co jest tu i teraz.
- Może się położysz, a ja zrobię ci coś dobrego do jedzenia? - zapytał. On jest dla mnie za dobry.
- Tak i dziękuję. - wstałam z krzesła i całując chłopaka w policzek ruszyłam do łazienki.
Puściłam wodę pod prysznicem i stałam, a gorąca woda obmywała moje zmęczone ciało.
Zastanawiałam się dlaczego aż tak emocjonalnie zareagowałam na spotkanie z Louisem. Czyżbym coś do niego nadal czuła? Czyżbym nadal go kochała? To jest niemożliwe. Odcięłam się całkiem od niego więc nic mnie z nim już nie łączy.
- Emma, wszystko gotowe. - Eric zapukał w drzwi, a ja dziękowałam mu w duchu że to zrobił, bo gdybym dłużej myślała o Louisie pewnie owinięta samym ręcznikiem pobiegłabym do niego i chciała wrócić.
- Już wychodzę. - odkrzyknęłam zakręcając wodę. Wytarłam się, ubrałam w ekspresowym tempie i po chwili siedziałam obok bruneta na kanapie w salonie patrząc na ekran telewizora zajadałam się pysznymi kanapkami.
Gdy Eric objął mnie ramieniem w pasie i przyciągnął bliżej siebie nie czułam nic. Żadnej więzi między nami. Popatrzyłam na jego boczny profil i wydawało mi się, że patrzyłam na całkiem obcego mi człowieka. Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam, nie znałam jego rodziny, rodzeństwa, znajomych. Nic o nim nie wiedziałam.
Wyrwałam się z jego uścisku i poszłam do sypialni. Chłopak w ogóle nie zauważył mojej nieobecności obok siebie, cały czas się śmiał z jakichś głupot pokazywanych aktualnie w telewizji, a ja siedziałam samotnie na środku wielkiego łóżka w sypialni i przeglądałam stare zdjęcia Louisa w moim telefonie.
Jedna łezka spłynęła mi po policzku, ale szybko ją otarłam nie chcąc pokazać, że jestem słaba i cholernie za nim tęsknie.
Dałam mu jasno do zrozumienia, aby dał mi spokój i zostawił mnie, ale teraz wiem że nadal go kocham i chyba nigdy nie przestanę.
- Już ci mówiłam, jakaś pomyłka. - odpowiedziałam. Wiem, że nie powinnam tak mówić przy Louisie, ale chciałam aby poczuł to samo co ja poczułam gdy on mnie odrzucił, gdy zostawił mnie samą sobie.
Przecież ja mu nic nie zrobiłam i nie rozumiem jego zachowania. Po co tutaj dziś przyszedł? Dlaczego on zawsze musi pojawić się w najmniej odpowiednim momencie mojego życia? Dlaczego nie może dać mi świętego spokoju? Dlaczego jest tak uparty i się ode mnie nie odczepi?
- Nie chce mi się w to wierzyć Em. Widziałem jak on na ciebie patrzył. - zauważył Eric, a ja gwałtownie odwróciłam głowę w jego stronę i marszcząc brwi przypatrywałam się mu zirytowana.
- Niby jak? - zapytałam.
- Jakbyście mieli kiedyś coś wspólnego ze sobą. - wyjaśnił.
- Posłuchaj - zaczęłam - Może kiedyś coś nas łączyło, ale teraz on nic dla mnie nie znaczy. Liczysz się ty, to ty teraz jesteś dla mnie ważny i to ty jesteś na pierwszym miejscu, jasne? - zapytałam.
Kiwnął tylko głową wyszczerzając swoje śnieżnobiałe zęby. Uwielbiam jak Eric się uśmiecha, wygląda wtedy ja taka mała słodka małpka.
- Chodźmy spać. - oznajmiłam wstając z kanapy i łapiąc chłopaka za rękę. Zgasiłam światło i udaliśmy się do sypialni.
***
Wstałam rano i byłam dziwnie obolała, głównie bolało mnie serce.
Przypomniałam sobie niespodziewana wizytę Louisa. Naprawdę nie spodziewałam się, że go zobaczę. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Akurat zjawił się teraz, gdy poukładałam sobie życie na nowo, jestem szczęśliwa z chłopakiem który mnie nie okłamuje, który jest ze mną szczery. A ja czuję się przy nim wyjątkowa i co najważniejsze - kochana.
Spojrzałam na miejsce obok mnie na łóżku, ale tam nikogo nie było. Wstałam więc i przeszłam do kuchni.
Tam też nikogo nie było.
- Eric? - zapytałam, ale odpowiedziała mi cisza.
- Eric, gdzie jesteś? - ponowiłam, ale nadal cisza. Coś było nie tak, gdzie do cholery jest ten chłopak?
Przeszukałam każde pomieszczenie w moim mieszkaniu, ale nie znalazłam go. Wyparował?
I wtedy zobaczyłam białą kartkę leżącą na środku stolika w salonie. Szybko podeszłam do niej i otworzyłam ją, a to co było tam napisane wstrząsnęło mną.
Nie wiem kim jest ten cały Louis, którego imię mówiłaś przez sen, ale mam nadzieję że mi to wyjaśnisz.
Musiałem wyjść wcześniej - ważne sprawy biznesowe. Spotkamy się wieczorem u Ciebie.
Całuję, E.
O Boże, ja naprawdę mówiłam jego imię przez sen?
- Cholera no! - rzuciłam kartkę na stolik wkurzona na siebie, a przede wszystkim na Louisa, za to że nie może się ode mnie odczepić i już nawet w snach mnie nawiedza.
***
Po południu w pracy nie było dużego ruchu. Tylko kilku klientów przewijało się przez kawiarnie, gdzie zazwyczaj mieliśmy dużo pracy i nie mogliśmy we trojkę dać rady.
Tak, we trójkę. Tom wrócił, a Emily zwolniła się twierdząc że nie spełnia się w tej pracy i musi ją zmienić. Gdy dowiedzieliśmy się o tym odetchnęliśmy z ulgą. Tak naprawdę ja nie miałam nic do dziewczyny, nawet jej imię mi już nie przeszkadzało, tylko widziałam jak sobie nie bardzo radzi z ekspresem do kawy, czy innymi rzeczami związanymi z pracą w kawiarni.
Przez praktycznie cały poranek, aż do południa nie miałam jak porozmawiać z Ve. Do tego czasu klientów było naprawdę sporo, a my nie mogliśmy się wyrobić z pracą.
Na szczęście teraz jest ich tylko garstka i w końcu możemy usiąść za ladą, i niby pod pretekstem czyszczenia szklanek, swobodnie rozmawiać. Nawet Tom do nas dołączył. Lekki uśmiech malował się na jego ustach, co by oznaczało że chłopak jest naprawdę w świetnej kondycji psychicznej, a jego serce pomału się goi.
- Rozmawiałaś z Louisem? - zapytała Ve prosto z mostu. Ona zawsze była szczera i nigdy nie owijała w bawełnę. Jeśli coś ją męczyło, po prostu wyrzucała to z siebie, jakby nie chciała tego trzymać w sobie.
- Tak. - odpowiedziałam upijając łyk wody mineralnej ze szklanki.
- I co? - wtrącił się Tom. Popatrzyłam na niego ze zmarszczonymi brwiami, a on tylko wzruszył ramionami i czekał razem Ve na moją odpowiedź.
- Przyszedł wczoraj wieczorem do mnie. - zaczęłam przypominając sobie jego nagłe najście. - Zdziwiłam się, że to on bo naprawdę nie spodziewałam się go zobaczyć. Myślałam, że już na zawsze zostanie w Ameryce z tą swoją nową dziewczyną i będzie z nią szczęśliwy. Ale nawet nie wiecie jakie było moje zaskoczenia, gdy go ujrzałam. Taki chudziutki, blady, a do tego całkiem nie podobny do siebie. - kontynuowałam. Louis w ogóle nie było podobny do starego siebie. Mój Loui wpadłby do mieszkania bez pukania, podbiegł do mnie, złapał za biodra i uniósł wysoko, a później pocałował gorąco w usta.Ale to było dziwne, bo on zachowywał się inaczej. Jakby coś złego działo się w jego życiu i właśnie wczoraj chciał mi o tym powiedzieć.
- I co było dalej? - dopytywał Tom. Nie zauważyłam, kiedy się zamyśliłam i że oni oboje patrzą na mnie, czekając na moją odpowiedź.
- Błagał mnie o przebaczenie, chciał porozmawiać. Właściwie to nie wiem o czym, bo przecież nie mamy o czym rozmawiać, ale on się upierał abym dała mu chociaż pięć minut. - Ve nagle posmutniała. Wcześniej słuchała mnie z zainteresowaniem, a teraz jej oczy były nieco smutne.
- Ve, co jest? - zapytałam kładąc dłoń na jej kolanie.
- Jest mi smutno. I zastanawiam się dlaczego nie dałaś mu szansy na wyjaśnienie tej całej sytuacji. - wyjaśniła, a ja zamarłam.
- Myślałam, że jesteś po mojej stronie. I rozumiesz dlaczego tak postępuje. Ale widzę, że zmieniłaś nagle zdanie co do tej sprawy i jesteś po stronie Louisa. Co, Liam cię już przekabacił? - zeskoczyłam ze stołka wkurzona. Nie mogłam już dłużej na nią patrzeć. Moja własna siostra i najlepsza przyjaciółka zarazem stoi po stronie wroga. Nie, to się w głowie nie mieści.
- Emma, ja tylko myślę że powinnaś dać mu szansę na wyjaśnienie. Może on to zrobił dla twojego dobra? Może pomyślał, że tak będzie lepiej?
- Ale co będzie lepiej? Co będzie dobre dla mojego dobra? Zostawienie mnie, dla innej dziewczyny mieszkającej tysiące kilometrów stąd? Ve myślałam, że rozumiesz moją sytuację i moje postanowienie, ale widzę że się myliłam. A Liam całkiem zawładnął twoją głową i umysłem. - powiedziałam i zniknęłam na zapleczu. Zamknęłam się w łazience i wyciągając telefon usiadłam na zamkniętej toalecie. Wybrałam numer Erica i zadzwoniłam. Musiałam usłyszeć jego głos, może wtedy mi się poprawi.
- Gabinet pana Ramona, w czym mogę pomóc? - usłyszałam w słuchawce głos młodej dziewczyny.
- Eee czy jest może gdzieś Eric? Potrzebuję pilnie z nim porozmawiać. - wyjaśniłam drapiąc się po głowie.
- Obecnie jest na spotkaniu. Przekazać coś? - zapytała, a ja wyobrażałam sobie jak trzyma długopis ku górze i czeka na moją odpowiedź.
- Proszę tylko przekazać, że dzwoniła Emma. - powiedziałam w końcu, a dziewczyna wydała z siebie dziwny dźwięk jakby kaszlnięcie połączone z głębokim wdechem.
- Emma Ross? Proszę poczekać panna Ross. - panno Ross? Pierwszy raz słyszę, aby ktoś się do mnie tak zwracał.
- Em? - głos Erica rozbrzmiał w słuchawce telefonu, a na moich ustach automatycznie pojawił się ogromny uśmiech i kamień spadł mi z serca, że w końcu mogę go usłyszeć.
- Przepraszam, że dzwonię bo pewnie jesteś zajęty, ale musiałam usłyszeć twój głos. - wyjaśniłam.
- Coś się stało? - zapytał zaniepokojonym tonem.
- Nie, nie wszytko dobrze tylko musiałam cię usłyszeć nawet przez telefon. - zaśmiałam się z własnej głupoty, bo zdawałam sobie sprawę jak to idiotyczni brzmi. - Przepraszam. - dodałam smutnym głosem.
- Nie przepraszaj. Przez cały poranek o tobie myślałem i wiesz co? Tak mi się lepiej pracowało. - zaśmiałam się z jego słów wyobrażając sobie jak się teraz słodko uśmiecha.
- Znalazłam twój liścik na stole. Przepraszam za to, obiecuję że wszystko ci wyjaśnię wieczorem, dobrze? - Usłyszałam jak Eric tylko głośno westchnął i wyobraziłam sobie jak przeciera zamknięte oczy palcami.
- Jeśli nie chcesz nie musisz. Ja cię do niczego nie zmuszam.
- Nie, muszę co o tym powiedzieć, bo chcę być z tobą w pełni szczera i nie mam zamiaru na początku naszej znajomości cię okłamywać. - powiedziałam szczerze.
- Dobrze, skoro tego właśnie pragniesz.
- Tak, tego właśnie chcę. I mam nadzieję, że wtedy mnie zrozumiesz i będziesz mógł mi jakoś z tym pomóc. A teraz wracaj do pracy, bo pewnie ci przeszkodziłam. Od twojej sekretarki wiem, że byłeś na spotkaniu.
- Ty nigdy mi nie przeszkadzasz. Do zobaczenia wieczorem skarbie. - powiedział, po czym się rozłączył. Czy ja dobrze usłyszałam, że on nazwał mnie skarbem? Aż mi się ciepło na sercu zrobiło.
- Emma? Jesteś tutaj? - głos Ve wyrwał mnie z zamyślenia, w którym jeszcze przed chwilą byłam.
- Nie. - odpowiedziałam wychodząc z kabiny.
- Przestań mnie wkurzać i pogadaj ze mną jak siostra z siostrą.
- Co to znaczy jak siostra z siostrą? - zapytałam zakładając ręce na klace piersiowej i stukając jedną nogą o podłogę.
- Szczerze. - wyjaśniła, a ja parsknęłam śmiechem.
- Szczerze? Czy ty się słyszysz Ve? Robisz coś za moimi plecami, stoisz po stornie Louisa zamiast po mojej. Tak nie robią siostry i przyjaciółki. - zaznaczyłam.
- Wiem i przepraszam cię za to. Ale Louis cię naprawdę kocha, powiedział to Liamowi wczoraj. I ja wiem, że ty tez nadal go kochasz Em. - powiedziała chwytając mnie za ramiona. Popatrzyłam w jej oczy, przepełnione smutkiem.
- Nie, nie kocham go już Ve. On dla mnie już nie istnieje, wymazałam go z mojego życia i serca, więc dajcie mi spokój z tym chłopakiem,dobrze? wyrwałam się z jej uścisku i podeszłam do umywali Oparłam się rękoma o jej blat i spuszczając głowę głęboko westchnęłam.
- Pamiętasz jaka byłaś szczęśliwa spotykając się z nim? Sama mówiłaś, że w końcu znalazłaś kogoś przy kim czujesz się bezpieczna, kogoś komu na tobie zależy, kogoś z kim będziesz mogła spędzić resztę swojego życia. A teraz nagle on już nie istnieje? Nie kochasz go? Nic dla ciebie nie znaczy? - Ve nie dawała za wygraną. Uniosłam głowę w górę i patrzyłam na jej odbicie w lusterku. Stała dokładnie za mną z miną mówiącą, że ma rację. Poniekąd miała rację i pamiętam jak sama tak mówiłam o nim, ale teraz gdy straciłam całkowicie zaufanie do niego to nie mogę ot tak po prostu o tym zapomnieć i wrócić do niego i być z nim dalej. Byłabym chyba nienormalna tak właśnie postępując.
- Zrozum Ve, że on mnie oszukał. Wyjechał do Ameryki do jakiejś dziewczyny. Zabawiał się z nią przez kilka tygodni, a potem nagle wrócił do Londynu i od razu z lotniska przyjechał do mnie. Dla mnie się to kupy nie trzyma. - odwróciłam się do niej twarzą.
- Gdybyś dała mu szansę na wyjaśnienie tego dlaczego wyjechał i dlaczego musiał cię okłamać wiedziałabyś, że to nie było takie proste dla niego.
- Tak, bo tylko on się liczy. A ja to już nie. Gdy czekałam na niego dniami i nocami, gdy liczyłam chociażby na jeden sms, czy telefon od niego, gdy szukałam jego twarzy na ulicach, gdy wspominałam nasze wspólne chwile leżąc sama w dużym łóżku, gdy chodziłam w jego ubraniach aby chociażby trochę być bliżej niego, tego nikt nie widział. Tylko teraz liczy się biedny Louis, który wrócił i który chce mnie odzyskać. Nie Ve! To już koniec, ja już jestem z kimś związana i na pewno tego nie przerwę bo Louis wrócił. Jak się z nim spotkasz możesz mu przekazać, żeby mnie już nie prześladował? Proszę cię. - poprosiłam ze łzami w oczach. To boli, to naprawdę strasznie boli, gdy przypominasz sobie dobre chwile a zaraz na ich miejsce wskakują te złe które wszystko zniszczyły.
- Przekaże mu to, ale wiem że Louis tak łatwo się nie podda wiedz że będzie o ciebie walczył Em, do upadłego bo tak postępują zakochani faceci. - podsumowała i wyszła z łazienki.
Nie spodziewałam się, że Ve będzie aż taka stanowcza i pewna swojego zdania. Widać, że broni Louisa i chce żebyśmy do siebie wrócili, ale ja już tego nie chcę.
Jeszcze dwa tygodnie temu pewnie dałabym mu szanse na wyjaśnienie wszystkiego, ale teraz nawet nie mam ochoty na niego patrzeć.
Po prostu nie dobrze mi się robi, gdy pomyślę ile przeszłam przez całe swoje życie, a on jeszcze mi do tego dokłada problemy ze sobą.
Jestem szczęśliwa z Erickiem i to on teraz jest dla mnie najważniejszy.
***
Myślałam, że Louis zrozumiał gdy powiedziałam mu żeby mnie zostawił, bo ja nie chcę mieć z nim już nic wspólnego. Ale gdy zobaczyłam, go stojącego przed kawiarnią, aż na chwilę przystanęłam.
Na początku mnie nie zauważył. Patrzył w bok, obserwował coś. Również odwróciłam wzrok w tamtą stronę i ujrzałam całującą się parę. Młodego chłopaka i młodą dziewczynę. On trzymał ją w swoich objęciach, ona objęła go za szyję i całowali się. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych, można by rzec że tak jak ja i Louis kiedyś. Ale dziś już tak nie jest. Chłopak wszystko spieprzył, a ja nie potrafię na niego patrzeć. Oczywiście nadal coś do niego czuję, ale jestem też zraniona nie potrafię komuś na nowo zaufać.
Udając, że szukam czegoś w torebce przeszłam obok niego. Dopiero po chwili mnie zauważył i podbiegł do mnie.
- Emma! - krzyknął, ale ja udawałam że wcale go nie słyszę.
- Emma zaczekaj. - znów ten sam ton, a ja dreptałam przed siebie udając że szukam w torebce słuchawek od telefonu.
Dopiero, gdy chłopak złapał mnie za ramię nakazując stanąć, a torebka wyślizgnęła mi się z ramienia i upadła na ziemię i jej zawartość wysypała się na zewnątrz wtedy przystanęłam.
- Coś ty zrobił ?- zapytałam z wyrzutem popychając go.
- Przepraszam, nie chciałem. - odpowiedział kucając obok mnie. Czułam na sobie jego wzrok, gdy zbierałam porozrzucane rzeczy.
- Zdradzić też nie chciałeś, a zrobiłeś. - odpysknęłam. - I nie patrz na mnie. - dodałam spuszczając głowę w dół koncentrując się na zbieraniu swoich rzeczy.
- Niby jak? - zapytał zainteresowany.
- Tak jak teraz, jakbyś coś do mnie jeszcze czuł. - wyjaśniłam wciąż na niego nie patrząc. Louis tylko wydał z siebie dziwny dźwięk, coś jak jęknięcie połączone z kaszlnięciem.
Gdy powkładałam już wszystkie rzeczy do torebki chłopak podał mi portfel. Nasze place na moment się dotknęły, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Nasze oczy się spotkały, a po chwili twarz Louisa zbliżała się powoli ku mojej.
W porę zorientowałam się co chłopak zamierza zrobić i odsunęłam się od niego.
- Dlaczego mnie śledzisz? - zapytałam z wyrzutem zamykając torebkę na zamek.
- Nie śledzę cię, po prostu przechodziłem obok. - wzruszył ramionami tłumacząc się.
- Coś nie chce mi się w to wierzyć. - postukałam się palcem wskazującym po brodzie.
- Kochasz go? - zapytał wytrącając mnie z równowagi.
- Co? - zaskoczenie musiało być widoczne na mojej twarzy, bo Louis patrzył na mnie zaciekawiony.
- Ja nie wiem czego ty nie zrozumiałeś ze zdania że nie chcę mieć już z tobą nic do czynienia, ale mógłbyś dać mi spokój? Proszę cię. - poprosiłam ruszając w stronę metra.
- Daj mi pięć minut na wyjaśnienie, błagam. - oczywiście Louis musiał pójść za mną, bo przecież nie mógł przepuścić okazji, aby się ode mnie odczepić.
- Nie mam już dla ciebie czasu Louis, zrozumiesz to czy nie? Daj mi żyć, jestem już z kimś związana i to z nim wiąże swoją przyszłość, a ty do niej na pewno nie należysz. - odpowiedziałam i przyspieszyłam kroku, ale Louis nie byłby Louisem, gdyby za mną nie polazł.
- Dlaczego taka jesteś?- zapytał, a ja stanęłam i powoli odwróciłam się do niego twarzą.
- Niby jaka? - zapytałam coraz to bardziej wkurzona.
- Nie dasz sobie wyjaśnić.
- Nie dam, bo naprawdę nie mam ochoty ani czasu na twoje głupie tłumaczenia. Mam cię gdzieś i twoje wywody również. Daj mi normalnie żyć. - odwróciłam się na piecie i próbowałam odejść, ale ręka chłopaka zatrzymała mnie w pół kroku.
- Emma daj mi pięć minut.
- Spieprzaj. - strąciłam jego rękę ze swojego ramienia. - Kochałam cię, oddałabym życie za ciebie aby cię chronić, a ty po prostu mnie zostawiłeś, samą sobie i wyjechałeś sobie dokądś, a ja nawet nie mam pojecie gdzie byłeś i czy w ogóle wyjechałeś. Jesteś żałosny przyłażąc do mnie w tej chwili i prosząc o przebaczeni, którego rzecz jasna nie dostaniesz.
- A gdybym dał ci coś, co mogłoby całkiem zmienić twoje nastawienie do mnie? - zapytał. Zastanowiłam się chwilę nad jego słowami, ale doszłam do wniosku że nie chcę mieć nic związanego z nim, że nie mam ochoty nawet na niego patrzeć, myśleć o nim, ani mówić.
- Nie, i daj mi spokój. - biegiem ruszyłam w stronę metra. Obejrzałam się jeszcze za siebie i zobaczyłam jak Louis chodzi w kółko szarpiąc się za włosy i kopiąc opony samochodu. Widziałam, że przeżywał to tak samo jak i ja, ale ja na szczęście zrozumiałam że to już koniec i nic między nami nie będzie.
***
W domu, gdy byłam już sama ze swoimi myślami próbowałam się uspokoić. Nie było to łatwe, bo przez cały czas w mojej głowie siedział obraz załamanego Louisa stojącego na chodniku.
Nie chciałam tego wcześniej przyznać, ale naprawdę się zmienił. Schudł, jego twarz była jakaś smutna, a oczy wyblakłe i bez połysku jak to miał zazwyczaj.
Stara się mnie odzyskać, widzę to. Ale ja nie wiem czy nadal chcę z nim być. Tak, kocham go, mimo tego co mi zrobił. Tego uczucia nie da się ot tak wymazać, ono zawsze będzie we mnie siedzieć i raczej nigdy mnie opuści. Zawsze będę coś do niego czuła, bo to ona pierwszy zagnieździła się w moim sercu.
Jakie życie jest trudne. Trzeba podejmować trudne decyzje, liczyć się ze zdaniem innych oraz być normalnym człowiekiem.
A gdy wszystko jest dobrze, to później wszystko się pieprzy, bo nic nie trwa wiecznie.
I mój związek z Louisem również nie trwał wiecznie. Jedno kłamstwo i wszystko się posypało. A na kłamstwie szczęścia nie stworzysz.
Dzwonek do drzwi wyrwał mnie z zamyślenia. Wstałam z kanapy i podreptałam pod drzwi i nie patrząc nawet kto przyszedł, otworzyłam drzwi na oścież, ponieważ i tak domyślałam się że to Eric.
- Witam najpiękniejszą dziewczynę na świecie. - uśmiechnął się wchodząc do środka i całując mnie w policzek.
- Cześć. - odpowiedziałam smutno, a chłopak to wyczuł. Stanął naprzeciwko mnie i przypatrywał się mnie uważnie.
- Coś nie tak? - zapytał kładąc torby na blacie w kuchni.
Pokręciłam tylko głową i usiadłam na krześle.
- Widzę, że coś jest nie tak z tobą. - zauważył klękając przede mną.
- Jestem zmęczona i tyle. - uśmiechnęłam się głaszcząc chłopaka po policzku.
- Na pewno? - dopytywał. Kiwnęłam tylko głową zapewniając go, że to tylko przez ciężki dzień w pracy. Nie chciałam wspominać o Louisie i to że go dziś widziałam. Wiem, że obiecałam powiedzieć Erickowi o Louisie, ale nie jestem dziś w stanie. Marzę, aby wziąć długą kąpiel i po prostu się położyć. Może kiedyś nadejdzie taki dzień, że w końcu mu o nim opowiem i wtedy zakończę to co było kiedyś i w końcu zacznę żyć tym co jest tu i teraz.
- Może się położysz, a ja zrobię ci coś dobrego do jedzenia? - zapytał. On jest dla mnie za dobry.
- Tak i dziękuję. - wstałam z krzesła i całując chłopaka w policzek ruszyłam do łazienki.
Puściłam wodę pod prysznicem i stałam, a gorąca woda obmywała moje zmęczone ciało.
Zastanawiałam się dlaczego aż tak emocjonalnie zareagowałam na spotkanie z Louisem. Czyżbym coś do niego nadal czuła? Czyżbym nadal go kochała? To jest niemożliwe. Odcięłam się całkiem od niego więc nic mnie z nim już nie łączy.
- Emma, wszystko gotowe. - Eric zapukał w drzwi, a ja dziękowałam mu w duchu że to zrobił, bo gdybym dłużej myślała o Louisie pewnie owinięta samym ręcznikiem pobiegłabym do niego i chciała wrócić.
- Już wychodzę. - odkrzyknęłam zakręcając wodę. Wytarłam się, ubrałam w ekspresowym tempie i po chwili siedziałam obok bruneta na kanapie w salonie patrząc na ekran telewizora zajadałam się pysznymi kanapkami.
Gdy Eric objął mnie ramieniem w pasie i przyciągnął bliżej siebie nie czułam nic. Żadnej więzi między nami. Popatrzyłam na jego boczny profil i wydawało mi się, że patrzyłam na całkiem obcego mi człowieka. Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam, nie znałam jego rodziny, rodzeństwa, znajomych. Nic o nim nie wiedziałam.
Wyrwałam się z jego uścisku i poszłam do sypialni. Chłopak w ogóle nie zauważył mojej nieobecności obok siebie, cały czas się śmiał z jakichś głupot pokazywanych aktualnie w telewizji, a ja siedziałam samotnie na środku wielkiego łóżka w sypialni i przeglądałam stare zdjęcia Louisa w moim telefonie.
Jedna łezka spłynęła mi po policzku, ale szybko ją otarłam nie chcąc pokazać, że jestem słaba i cholernie za nim tęsknie.
Dałam mu jasno do zrozumienia, aby dał mi spokój i zostawił mnie, ale teraz wiem że nadal go kocham i chyba nigdy nie przestanę.
__________________________________________________________________________
Ależ się porobiło. Aż boję się pomyśleć co będzie dalej :)
A Wy jak myślicie co zrobi Emma?
Jaką decyzję podejmie?
Być szczęśliwa z Louisem, czy być szczęśliwą z Erickiem?
Piszcie w komentarzach, chętnie poczytam :)
Mam nadzieję że wybierze Louis'a on to wszystko zrobił dla jej dobra
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze skontaktuje sie z Louisem i sie umówią żeby sobie wszystko wyjaśnić :)
OdpowiedzUsuńWybieram 'być szczęśliwa z Louisem " ! Do nastepnego ! :)
Opowiadanie jest o Emmie i o Louisie więc to jest oczywiste że wybierze Louisa :D fajny nowy nagłówek ;)
OdpowiedzUsuńSUPER rozdział :) :) ciekawe co będzie dalej ?! :) :)
OdpowiedzUsuńPS fajny nagłówek :)
Mam nadzieję, że wróci do Loui <3
OdpowiedzUsuńEmma musi dac Louisowi szanse na wyjasnienie wszystkiego, noooo! Takze Emma, spinaj sie i dzwon do osoby, ktora naprawdę kochasz.
OdpowiedzUsuńNo tak czy siak będzie szczęścliwa, ale no kurde Eric głąbie ogarnij swoją dziewczynę, bo inaczej wywieje ją do lepszego. A jestem pewna, że woli Lou. Never lose hope Loui :)
OdpowiedzUsuńOla