To już dziś. Dziś oświadczymy wszystkim, że pragniemy się pobrać i że Louis kupił dla nas piękny i wielki dom za miastem. Jestem ciekawa jak reszta zareaguje. Mogę się domyślać, że Ve będzie mnie przeklinać do końca życia, za to że nic wcześniej jej nie powiedziałam. Nie wiem jak z resztą, ale mam tylko nadzieję, iż będą się cieszyć razem z nami.
Od rana razem z Louisem, jego mamą oraz siostrami przygotowujemy różne smakołyki, miejsce do tańczenia oraz do swobodnej rozmowy. Taras, o którym mówił mi Louis jest naprawdę ogromny. Wchodzi się do niego po schodkach, które o dziwo znajdują się w salonie. Nigdy ich nie zauważyłam, jakoś nie specjalnie rzucały się w oczy.
Po prawej stronie, zaraz od wejścia, stoi długi stół z chyba z dwudziestoma miejscami do siedzenia.
Po lewej znajduje się miejsce z grillem, a naprzeciwko od wejścia mieści się duży basen, z przejrzystą jak niebo w lecie, wodą. Idealne miejsce na spędzanie ciepłych, letnich nocy z dobrą książką i kakaem.
Wszędzie gdzie tylko znajduje się kawałek wolnego miejsca stoją kwiaty. Nie są one tego samego typu, każdy jest inny i to dodaje temu miejscu uroku.
Za basenem jest kawałek, dość spory kawałek do tańczenia. Obok stoi ogromna wieża stereo. Widać, że Louis urządzając to miejsce pomyślał o wszystkim.
Naprawdę to wszystko tworzy niesamowity klimat, aż nie chce się stąd wychodzić.
Popatrzyłam na nasze dzieło, jakim był stół zapełniony przekąskami. Zdecydowałyśmy się na małe kanapeczki z różnymi, smacznymi sosami i warzywami, do tego dodałyśmy jeszcze krakersy z dodatkami i kilka sałatek. Dodatkowo napoje i miseczki z orzeszkami, paluszkami i chipsami. Byłam z nas dumna, że w tak krótkim czasie udało nam się to wszystko przygotować.
Na szczęście nie zostałam z tym sama, bo pomagały mi mama Louisa i Lottie. Reszta dziewczynek pojechała z Louisem do sklepu po rzeczy potrzebne do grilla. Stwierdziliśmy wspólnie, że tak będzie najlepiej i przynajmniej nie będzie przy tym za dużo roboty.
Nie wszyscy, których zaprosiliśmy potwierdzili przyjście. Na pewno pojawią się Liam z Ve, Harry z Ash, Zayn z Perrie. Niall ma przyjść sam. Powiedział, że nie przyprowadzi swojej wybranki serca, ponieważ nie chce się z nią dzielić jedzeniem, ale tak naprawdę wiem że blondyn jeszcze takowej nie poznał. Na niego też kiedyś przyjdzie pora, pomyślałam sobie wtedy.
Co do cioci i Rona, to nie dali mi znać czy przyjdą czy nie. Chciałabym aby przyszli, ale wiem że ciocia może nie czuć się dobrze i nici z wyjścia z domu. Ale jeszcze żyję nadzieją iż przybędą.
- Gdzie ten Louis się podziewa? - pani Jay zapytała samą siebie spoglądając na zegarek. Siedziałyśmy właśnie przy stole na tarasie pijąc przepyszną herbatę owocową.
- Już powinien być. - odpowiedziałam upijając łyk z kubka. Pierścionek, który niedawno dostałam od Louisa, a raczej od jego mamy, pięknie przyozdabiał mój palec.
Cieszyłam się, że w końcu dobrze się dogaduję z jego rodziną, bo jak wiemy początek naszej znajomości nie był owocujący i od tamtej pory myślałam, że już nigdy się nie dogadamy ale teraz jest całkiem inaczej. Pomagamy sobie, gdy przyjdzie taka potrzeba, rozmawiamy gdy mamy problem. Cieszę się, że ich mam i że przede wszystkim mam Louisa.
- Chyba przyjechali. - zauważyła Lottie podnosząc głowę znad ekranu swojego telefonu i unosząc palec wskazujący w górę. Przez cały czas, gdy odpoczywałyśmy po ciężkiej pracy, dziewczyna nie odłożyła urządzenia choćby na sekundę. Domyślałam się, że pisała z Matty'm. Nie poznałam go jeszcze, ale Louis raz go widział. Zaprosił go na dzisiaj, więc mam nadzieję bliżej gościa poznać. Myślę, że będzie tak samo fajną osobą jaką jest Lottie.
-Mamuś, mamuś popatrz co nam Louis kupił. - jedna z bliźniaczek wbiegła na taras z ogromną czekoladą w ręce.To samo druga, a na końcu Fizzy.
- Louis no. Nie zjedzą teraz kolacji. - jęknęła pani Jay, gdy tylko Louis pojawił się u szczytu schodów.
- Należało się im. Doradziły mi co mam kupić i jak postępować z kobietami. - wyjaśnił Louis mrugając do swoich sióstr. Stanął za moim krzesłem i oparł się łokciami na oparciu.
Popatrzyłam w górę, dostrzegłam że przygląda mi się z tym samym błyskiem w oczach, wtedy gdy po raz pierwszy go spotkałam.
Odwzajemniłam uśmiech. Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej i cmoknął mnie w usta.
Smakowały miętą, po postu idealnie.
- Jak postępować z kobietami? - zapytałam wprost w jego usta, gdy się odsunął.
Kiwnął tyko głową.
- Zobaczysz wieczorem. - oznajmił mrugając do mnie kokieteryjnie.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, nie mogąc uwierzyć w jego słowa. Ten chłopak wcale nie przypominał mojego Louisa, ale szczerze to podobało mi się to.
- O której przychodzą goście? - zapytała pani Jay wstając od stołu.
Louis popatrzył na zegarek zawieszony na jego nadgarstku i odpowiedział.
- Za godzinę. - również wstałam. Chciałam umyć kubki w kuchni na dole, ale gdy zaczęłam je zbierać ze stołu chuda ręka mnie powstrzymała. Podążyłam wzrokiem za ich właścicielem i dostrzegłam błękitne oczy pani Jay.
- Emma idziesz ze mną. - oznajmiła biorąc ode mnie naczynia i wciskając je Louisowi. - A ty się tym zajmij. - rozkazała, a następnie chwytając mnie za rękę pociągnęła mnie na dół.
- Mam coś dla ciebie. Mam nadzieję, że się spodoba. - powiedziała, gdy zamknęła drzwi od sypialni. Położyła jakieś duże pudło na łóżku i ruchem podbródka pokazała że mam je otworzyć. Podeszłam niepewnie i trzęsącymi się rękoma uchyliłam wieko. Moim oczom ukazała się śliczna, biała sukienka koktajlowa. Wyjęłam ją z pudełka i wyciągnęłam na szerokość swoich ramion i oczu. Była piękna, cała biała, a materiał na ramionach był obszyty koronką.
- Jest piękna, dziękuję. - powiedziałam ze łzami w oczach odkładając ją ostrożnie na łóżku i podchodząc do pani Jay. Przytuliłam się do niej bardzo mocno. Ona objęła mnie swoimi ramionami i także przytuliła. Czułam się tak jakbym właśnie tuliła się do własnej mamy. Bardzo mi jej brakowało,a ostatnimi czasy naprawdę bardzo.
- Nie masz za co dziękować skarbie. Jesteś z moim jedynym synem i sprawiasz że się uśmiecha i jest przy tobie szczęśliwy. To ja powinnam tobie dziękować za to co dla nas robisz. Bo robisz naprawdę dużo. Gdyby nie ty. - wskazała na mnie, gdy odsunęłam się od niej. - Wspaniała dziewczyno już prawdopodobnie nigdy nie zobaczyłabym mojego syna. - rozpłakała się mówiąc ostatnie słowa. Zrobiło mi się jej szkoda. Może i nasze stosunki na początku nie były idealne, ale teraz widzę że ta kobieta ma dobre i serce i chce dla swoich dzieci to co najlepsze.
Wiem, że na początku mnie nie znała i mogła sobie pomyśleć że spotykam się z Louisem tylko dla jego pieniędzy, a nie dlatego że coś do niego czuje. Ale to już jej wybaczyłam. Nie znała mnie na początku, teraz poznała mnie nieco bliżej i już wie że jestem normalna i nie zależy mi na pieniądzach Louisa, a na nim samym.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że naprawdę ślicznie razem wyglądacie. To jak on na ciebie patrzy, widać że naprawdę cię kocha. - zauważyła, a ja zaczerwieniłam się. Dziwnie było usłyszeć takie słowa od matki własnego narzeczonego. ale z drugiej natomiast strony miłe to było, bo widać że kobieta zauważa takie rzeczy i się z nich cieszy.
***
Godzinę później czekaliśmy z Louisem i jego rodziną na przyjście gości.
Tata chłopaka dołączył do nas, nie było go wcześniej bo załatwiał jakieś ważne sprawy i dopiero teraz mógł do nas dołączyć.
Louis, gdy mnie zobaczył gdy zeszłam wraz z jego mamą na dół aż zaniemówił. Nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Była to scena ja z filmów. Zawstydzona i zakochana w swoim chłopaku dziewczyna ubrana w piękną sukienkę wchodzi do sali pełnej ludzi. On zakochany i oszołomiony widokiem swojej ukochanej zapomina jak się mówi. Tak właśnie wyglądało gdy zeszłam na dół.
Po tym jak podeszłam do niego dostałam kilka pozytywnych komentarzy i komplementów na swój temat. Zauważyłam również, że i Louis się przebrał. Nie miał już na sobie krótkich spodni i luźnej koszulki, a dżinsowe spodnie i biała koszulę. Wyglądał jak normalny, młody chłopak, a nie jak dyrektor ogromnej firmy.
Gdy wszyscy wspólnie rozmawialiśmy na różne tematy nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Louis szybko pobiegł sprawdzić kto to przyszedł. Okazało się, że cała paczka przyjaciół chłopaka przyjechała.
Głośno się śmiejąc i wykrzykując jakieś pojedyncze słowa wpadli do mieszkania. Zaczęliśmy się z nimi witać. Oczywiście dziewczyny zachwycały się nad moją sukienką i pytały gdzie ją kupiłam. Ja natomiast wyjaśniłam, iż dostałam ją od pai Jay, a one przyznały że kobieta ma bardzo doby gust.
One też niczego sobie wyglądały. Ve miała krwisto czerwoną sukienkę nad kolano, która była tak obcisła że widać było jej żebra, do tego dobrała czarne szpilki i czerwoną szminkę. Wyglądała jak milion dolarów.
Perrie wyglądała cudownie w różowej, zwiewnej sukience na cienkich ramiączkach i zarzuconym na to białym sweterku oraz białym balerinkach.
Ashley przeszła samą siebie. Ścięła długie blond włosy, które teraz sięgały jej do ramion.
Ubrana w mała czarną prezentowała się naprawdę genialnie. Dziewczyna przeszła niezłą metamorfozę i jak widać po oczach Harry'ego, które ciągle skanowały jej ciało podobało się mu to.
- Dobra, jak już wszyscy się ze sobą obściskali. - Louis wskazał na Nialla, który przytulał się do bliźniaczek na przemian. - Zapraszam na górę, na ucztę. - dodał wskazując palcem na schody prowadzące na taras.
Wszyscy przepychając się ze sobą ruszyli na górę. Ja natomiast patrzyłam jeszcze przez chwilę na zamknięte drzwi mając nadzieję że jednak ciocia przybędzie. Ale chyba łudziłam się, wierząc iż dziś ja zobaczę.
- Em chodź. - Louis podszedł do mnie. Złapał mnie za ramię przysunął bliżej siebie.
- Ona nie przyjdzie. - powiedziałam smutno patrząc mu prosto w oczy.
- Może jednak przyjdzie. - wiem, że chciał mnie pocieszyć ale ni jak mu to wyszło.
Pokręciłam tylko głową nie wierząc w jego słowa. Może ciocia poczuła się źle i dlatego i chnie ma.
- Może powinnam zadzwonić? - zapytałam patrząc na niego z nadzieję, że może poprze ten pomysł.
- Jeśli chcesz? - nie wiem czy mi się zdawało, ale Louis przewrócił oczami.
- Dlaczego taki jesteś? Dlaczego mnie nie popierasz? - zapytałam strącając jego rękę z mojego ramienia.
- Popieram cię Em. Po prostu może twoja ciocia jest w drodze? Może stoi w korku? Nie musi być na czas, może się przecież trochę spóźnić. - wyjaśnił.
- Masz rację, chyba ja za bardzo panikuje. - uśmiechnęłam się lekko do niego. Chłopak tylko pocałował mnie w skroń i razem ruszyliśmy na taras.
Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach i zajadali się pysznymi kanapkami autorstwa mojego, pani Jay i Lottie.
Cieszyłam się widząc ich wszystkich zgromadzonych w jednym miejscu. Wszystkie najważniejsze osoby w moim życiu teraz znajdowały się tutaj, a ja mogłam się im spokojnie przyjrzeć.
Harry z Ash spijali sobie każde słowo z ust. Widać było, że się naprawdę kochają i chcą to pokazać reszcie świata.
Zayn z Perrie, oni zachowywali się jak stare dobre małżeństwo. Jeszcze im tylko dzieci brakuje.
Ve i Liam. Na ich temat mogłabym się dużo wypowiedzieć. Wyglądali razem świetnie. Ve w końcu znalazła tego jednego, jedynego.
Niall, jak to Niall zabawiał bliźniaczki wygłupiając się i podrzucając orzeszki w górę, które później lądowały w jego buzi. Wyglądało to przekomicznie.
Lottie z Mattem trzymali się pod stołem za ręce. On rozmawiał z chłopakami, ona patrzyła na niego z miłością. Cieszę się, że znalazła sobie kogoś.
Tata Louisa obserwował chłopaka uważnie, przyglądał się mu z każdej strony. Cóż obawiam się że Matty nie będzie miał za dobrze na samym początku, ale wiem że da radę. Wygląda na twardego typa, który nie da sobie niczego wmówić.
Pani Jay posłała mi buziaka, gdy popatrzyłam na nią. Była podobnie jak ja wycofana i przyglądała się wszystkiemu z boku.
Nagle głowy wszystkich skierowały się w stronę Louisa. Wstał on ze swojego miejsca i odchrząkując zaczął mówić.
- Drodzy moi, zebraliśmy się dzisiaj tutaj nie tylko aby spędzić dobrze czas w swoim towarzystwie. Spotkaliśmy się tutaj również, ponieważ razem z Emmą mamy wam coś do powiedzenia. - wskazał na mnie podając mi dłoń. Ujęłam ją i wstałam. Stanęłam obok niego, chłopak objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie. - Chcieliśmy powiedzieć, że ja i Emma... - nie dokończył, bo ktoś nam przerwał. Pobiegłam wzorkiem w stronę skąd pochodził ten osobnik i dostrzegłam ciocię wraz z Ronem i jakąś młodą blondynką u jego boku.
Ron podtrzymywał ciocię, która ledwo co oddychała. Pewnie przez niezliczoną ilość schodów prowadzących na taras tak bardzo się zmęczyła. Szybko pobiegłam do niej, a Louis za mną. Pomogliśmy jej usiąść na jednym z krzeseł. Uklęknęłam przed nią łapiąc ją za dłonie. Uśmiechnęła się do mnie, a ja miałam łzy w oczach. Pogłaskała mnie po policzku chcąc tym załagodzić to jak teraz wygląda i jak się czuje.
- Myślałam, że już nie przyjedziecie. - powiedziałam łamiącym się głosem. Słyszałam za sobą szepty i różne komentarze, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi.
- Bylibyśmy wcześniej, ale straszne korki. - ciocia uśmiechnęła się do mnie ściskając mocniej moje dłonie.
- Dobrze się już czujesz, prawda? - zapytałam. Pokiwała tylko głową, a gdy Louis podał jej szklankę wody podziękowała z wdzięcznością upijając spragniony łyk.
- Chyba wam w czymś przerwaliśmy. - zauważyła. Już całkiem zapomniałam co działo się przed ich przyjściem tutaj. - To coś ważnego? Widziałam jaki Louis miał poważny wyraz twarzy. - dodała patrząc na chłopaka, który rozmawiał akurat z Ronem i jak się domyślam z jego dziewczyną.
- To nic takiego. - machnęłam ręką.
- Jasne, jasne. - ciocia trąciła mnie w nos. - Widziałam, że to poważna sprawa. - dodała odwracając się do Louisa.
- Louis co chciałeś powiedzieć? - zapytała chłopka, który jak na komendę odwrócił się do nas i podszedł bliżej.
- Chciałem ogłosić ważną sprawę. - wyjaśnił spoglądając na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- A możesz proszę powtórzyć? Bo chciałabym ją usłyszeć. - poprosiła ciocia, a Lou tylko kiwnął głową zgadzając się.
- Więc. - zaczął. - Emmo mogę cię prosić? - zapytał podając mi dłoń. Ujęłam ją i stanęłam obok niego. Objął mnie w pasie i kontynuował. - Więc nie owijając w bawełnę chcemy powiedzieć iż oświadczyłem się Emmie, a ona... - wskazał na mnie.
- Zgodziłam się. - powiedziałam z uśmiechem na ustach, po czym nagle rozległy się gromkie brawa i gwizdy. Przytuliłam się do Louisa, ciesząc się że wszyscy tak zareagowali.
Popatrzyłam na ciocię, która miała łzy w oczach. Uklęknęłam przy niej ponownie w tym samym miejscu co przed chwilą.
- Ciociu nie płacz. - również miałam w łzy w oczach.
- To ze szczęścia skarbie. Cieszę się, że tak sobie życie poukładałaś, że tak ci się powodzi. Że mimo tego jak ci było u mnie potrafiłaś wyjść z tego i znaleźć szczęście. - powiedziała dławiąc się swoimi łzami.
- Gratuluję i przepraszam za wszystko co ci robiłam. Kocham cię najmocniej na świecie Emmo, proszę pamiętaj o tym. - poprosiła, a ja kiwnęłam głową i przytuliłam się do niej.
Mimo tych wszystkich złych rzeczy jakie mnie spotkały przez nią, kochałam ją. To była moja jedyna rodzina zaraz po Ve.
Dostaliśmy gratulacje od wszystkich ludzi tutaj zgromadzonych. Widziałam, że cieszyli się z naszego szczęścia. Dziewczyny nie mogły napatrzeć się na mój pierścionek zaręczynowy. Mówiły, że jest piękny i bardzo do mnie pasuje.
W pewnym momencie zauważyłam jak ciocia rozmawia z rodzicami Louisa. Uśmiecha się, opowiada o czymś z energią. Już myślałam, że ich nie będzie, a tu proszę taka niespodzianka.
Poznałam nawet dziewczynę Rona. Piękna, wysoka blondynka o imieniu Sarah. Pasują do siebie i kochają się, to widać na kilometr.
Wieczorem, gdy już na zewnątrz zrobiło się ciemno rodzice i siostry Louisa zebrali się do domu. Louis zaoferował iż mogą zostać u nas i nie będzie z tym problemu. Odmówili twierdząc, że lepiej będzie jak wrócą do domu. Nie przekonywaliśmy ich więcej, skoro podjęli już taką decyzję.
Ciocia z Ronem i Sarą również pojechali za chwilę do domu. Ciocia źle się poczuła, poza tym chciała już dawno wracać do domu. Rozumiałam to.
Została tylko nasza dziewiątka. Niall zasnął na materacu przy basenie, Liam z Ve nie mogli się od siebie odkleić. Ostatecznie udali się do pokoju gościnnego, który dla nich przeznaczyliśmy.
Zayn, Perrie, Harry i Ash śmiali się z jakichś nieśmiesznych żartów Harry'ego, ale że byli pod wpływem procentów to im to mogę wybaczyć.
Louis stał przy barierce i sączył powoli piwo. Podeszłam do niego i opierając się łokciami o poręcz obserwowałam jak samochody poruszają się na ulicy.
- Szczęśliwa? - zapytał Louis po chwili ciszy. Popatrzyłam na niego. Wyglądał na zmęczonego. Górne guziki jego koszuli były odpięte.
- Jasne, a ty? - zapytałam opierając się bokiem o poręcz.
- Jeśli mam ciebie przy sobie to zawsze jestem szczęśliwy. - odpowiedział.
- Kocham cię. - szepnęłam.
- Kocham cię. - odpowiedział również szeptem.
Nigdy bym nie pomyślała, że moje życie tak się potoczy. Że będę mieć siostrę, że będę kochana przez tego wariata, że będę miała grupę przyjaciół przez których będę szanowana i lubiana. Że moja ciocia będzie potrafiła się do mnie normalnie odzywać. Że będę szczęśliwa.
Nie wiem jak i komu mam za to dziękować, ale wiem jedno że od teraz wszystko będzie już o wiele lepsze.
I jak to kiedyś powiedział pewien pisarz Paulo Coelho:
Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie.
Tak więc ja podjęłam ryzyko, a czy ty to zrobiłeś?
Od rana razem z Louisem, jego mamą oraz siostrami przygotowujemy różne smakołyki, miejsce do tańczenia oraz do swobodnej rozmowy. Taras, o którym mówił mi Louis jest naprawdę ogromny. Wchodzi się do niego po schodkach, które o dziwo znajdują się w salonie. Nigdy ich nie zauważyłam, jakoś nie specjalnie rzucały się w oczy.
Po prawej stronie, zaraz od wejścia, stoi długi stół z chyba z dwudziestoma miejscami do siedzenia.
Po lewej znajduje się miejsce z grillem, a naprzeciwko od wejścia mieści się duży basen, z przejrzystą jak niebo w lecie, wodą. Idealne miejsce na spędzanie ciepłych, letnich nocy z dobrą książką i kakaem.
Wszędzie gdzie tylko znajduje się kawałek wolnego miejsca stoją kwiaty. Nie są one tego samego typu, każdy jest inny i to dodaje temu miejscu uroku.
Za basenem jest kawałek, dość spory kawałek do tańczenia. Obok stoi ogromna wieża stereo. Widać, że Louis urządzając to miejsce pomyślał o wszystkim.
Naprawdę to wszystko tworzy niesamowity klimat, aż nie chce się stąd wychodzić.
Popatrzyłam na nasze dzieło, jakim był stół zapełniony przekąskami. Zdecydowałyśmy się na małe kanapeczki z różnymi, smacznymi sosami i warzywami, do tego dodałyśmy jeszcze krakersy z dodatkami i kilka sałatek. Dodatkowo napoje i miseczki z orzeszkami, paluszkami i chipsami. Byłam z nas dumna, że w tak krótkim czasie udało nam się to wszystko przygotować.
Na szczęście nie zostałam z tym sama, bo pomagały mi mama Louisa i Lottie. Reszta dziewczynek pojechała z Louisem do sklepu po rzeczy potrzebne do grilla. Stwierdziliśmy wspólnie, że tak będzie najlepiej i przynajmniej nie będzie przy tym za dużo roboty.
Nie wszyscy, których zaprosiliśmy potwierdzili przyjście. Na pewno pojawią się Liam z Ve, Harry z Ash, Zayn z Perrie. Niall ma przyjść sam. Powiedział, że nie przyprowadzi swojej wybranki serca, ponieważ nie chce się z nią dzielić jedzeniem, ale tak naprawdę wiem że blondyn jeszcze takowej nie poznał. Na niego też kiedyś przyjdzie pora, pomyślałam sobie wtedy.
Co do cioci i Rona, to nie dali mi znać czy przyjdą czy nie. Chciałabym aby przyszli, ale wiem że ciocia może nie czuć się dobrze i nici z wyjścia z domu. Ale jeszcze żyję nadzieją iż przybędą.
- Gdzie ten Louis się podziewa? - pani Jay zapytała samą siebie spoglądając na zegarek. Siedziałyśmy właśnie przy stole na tarasie pijąc przepyszną herbatę owocową.
- Już powinien być. - odpowiedziałam upijając łyk z kubka. Pierścionek, który niedawno dostałam od Louisa, a raczej od jego mamy, pięknie przyozdabiał mój palec.
Cieszyłam się, że w końcu dobrze się dogaduję z jego rodziną, bo jak wiemy początek naszej znajomości nie był owocujący i od tamtej pory myślałam, że już nigdy się nie dogadamy ale teraz jest całkiem inaczej. Pomagamy sobie, gdy przyjdzie taka potrzeba, rozmawiamy gdy mamy problem. Cieszę się, że ich mam i że przede wszystkim mam Louisa.
- Chyba przyjechali. - zauważyła Lottie podnosząc głowę znad ekranu swojego telefonu i unosząc palec wskazujący w górę. Przez cały czas, gdy odpoczywałyśmy po ciężkiej pracy, dziewczyna nie odłożyła urządzenia choćby na sekundę. Domyślałam się, że pisała z Matty'm. Nie poznałam go jeszcze, ale Louis raz go widział. Zaprosił go na dzisiaj, więc mam nadzieję bliżej gościa poznać. Myślę, że będzie tak samo fajną osobą jaką jest Lottie.
-Mamuś, mamuś popatrz co nam Louis kupił. - jedna z bliźniaczek wbiegła na taras z ogromną czekoladą w ręce.To samo druga, a na końcu Fizzy.
- Louis no. Nie zjedzą teraz kolacji. - jęknęła pani Jay, gdy tylko Louis pojawił się u szczytu schodów.
- Należało się im. Doradziły mi co mam kupić i jak postępować z kobietami. - wyjaśnił Louis mrugając do swoich sióstr. Stanął za moim krzesłem i oparł się łokciami na oparciu.
Popatrzyłam w górę, dostrzegłam że przygląda mi się z tym samym błyskiem w oczach, wtedy gdy po raz pierwszy go spotkałam.
Odwzajemniłam uśmiech. Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej i cmoknął mnie w usta.
Smakowały miętą, po postu idealnie.
- Jak postępować z kobietami? - zapytałam wprost w jego usta, gdy się odsunął.
Kiwnął tyko głową.
- Zobaczysz wieczorem. - oznajmił mrugając do mnie kokieteryjnie.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, nie mogąc uwierzyć w jego słowa. Ten chłopak wcale nie przypominał mojego Louisa, ale szczerze to podobało mi się to.
- O której przychodzą goście? - zapytała pani Jay wstając od stołu.
Louis popatrzył na zegarek zawieszony na jego nadgarstku i odpowiedział.
- Za godzinę. - również wstałam. Chciałam umyć kubki w kuchni na dole, ale gdy zaczęłam je zbierać ze stołu chuda ręka mnie powstrzymała. Podążyłam wzrokiem za ich właścicielem i dostrzegłam błękitne oczy pani Jay.
- Emma idziesz ze mną. - oznajmiła biorąc ode mnie naczynia i wciskając je Louisowi. - A ty się tym zajmij. - rozkazała, a następnie chwytając mnie za rękę pociągnęła mnie na dół.
- Mam coś dla ciebie. Mam nadzieję, że się spodoba. - powiedziała, gdy zamknęła drzwi od sypialni. Położyła jakieś duże pudło na łóżku i ruchem podbródka pokazała że mam je otworzyć. Podeszłam niepewnie i trzęsącymi się rękoma uchyliłam wieko. Moim oczom ukazała się śliczna, biała sukienka koktajlowa. Wyjęłam ją z pudełka i wyciągnęłam na szerokość swoich ramion i oczu. Była piękna, cała biała, a materiał na ramionach był obszyty koronką.
- Jest piękna, dziękuję. - powiedziałam ze łzami w oczach odkładając ją ostrożnie na łóżku i podchodząc do pani Jay. Przytuliłam się do niej bardzo mocno. Ona objęła mnie swoimi ramionami i także przytuliła. Czułam się tak jakbym właśnie tuliła się do własnej mamy. Bardzo mi jej brakowało,a ostatnimi czasy naprawdę bardzo.
- Nie masz za co dziękować skarbie. Jesteś z moim jedynym synem i sprawiasz że się uśmiecha i jest przy tobie szczęśliwy. To ja powinnam tobie dziękować za to co dla nas robisz. Bo robisz naprawdę dużo. Gdyby nie ty. - wskazała na mnie, gdy odsunęłam się od niej. - Wspaniała dziewczyno już prawdopodobnie nigdy nie zobaczyłabym mojego syna. - rozpłakała się mówiąc ostatnie słowa. Zrobiło mi się jej szkoda. Może i nasze stosunki na początku nie były idealne, ale teraz widzę że ta kobieta ma dobre i serce i chce dla swoich dzieci to co najlepsze.
Wiem, że na początku mnie nie znała i mogła sobie pomyśleć że spotykam się z Louisem tylko dla jego pieniędzy, a nie dlatego że coś do niego czuje. Ale to już jej wybaczyłam. Nie znała mnie na początku, teraz poznała mnie nieco bliżej i już wie że jestem normalna i nie zależy mi na pieniądzach Louisa, a na nim samym.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że naprawdę ślicznie razem wyglądacie. To jak on na ciebie patrzy, widać że naprawdę cię kocha. - zauważyła, a ja zaczerwieniłam się. Dziwnie było usłyszeć takie słowa od matki własnego narzeczonego. ale z drugiej natomiast strony miłe to było, bo widać że kobieta zauważa takie rzeczy i się z nich cieszy.
***
Godzinę później czekaliśmy z Louisem i jego rodziną na przyjście gości.
Tata chłopaka dołączył do nas, nie było go wcześniej bo załatwiał jakieś ważne sprawy i dopiero teraz mógł do nas dołączyć.
Louis, gdy mnie zobaczył gdy zeszłam wraz z jego mamą na dół aż zaniemówił. Nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Była to scena ja z filmów. Zawstydzona i zakochana w swoim chłopaku dziewczyna ubrana w piękną sukienkę wchodzi do sali pełnej ludzi. On zakochany i oszołomiony widokiem swojej ukochanej zapomina jak się mówi. Tak właśnie wyglądało gdy zeszłam na dół.
Po tym jak podeszłam do niego dostałam kilka pozytywnych komentarzy i komplementów na swój temat. Zauważyłam również, że i Louis się przebrał. Nie miał już na sobie krótkich spodni i luźnej koszulki, a dżinsowe spodnie i biała koszulę. Wyglądał jak normalny, młody chłopak, a nie jak dyrektor ogromnej firmy.
Gdy wszyscy wspólnie rozmawialiśmy na różne tematy nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Louis szybko pobiegł sprawdzić kto to przyszedł. Okazało się, że cała paczka przyjaciół chłopaka przyjechała.
Głośno się śmiejąc i wykrzykując jakieś pojedyncze słowa wpadli do mieszkania. Zaczęliśmy się z nimi witać. Oczywiście dziewczyny zachwycały się nad moją sukienką i pytały gdzie ją kupiłam. Ja natomiast wyjaśniłam, iż dostałam ją od pai Jay, a one przyznały że kobieta ma bardzo doby gust.
One też niczego sobie wyglądały. Ve miała krwisto czerwoną sukienkę nad kolano, która była tak obcisła że widać było jej żebra, do tego dobrała czarne szpilki i czerwoną szminkę. Wyglądała jak milion dolarów.
Perrie wyglądała cudownie w różowej, zwiewnej sukience na cienkich ramiączkach i zarzuconym na to białym sweterku oraz białym balerinkach.
Ashley przeszła samą siebie. Ścięła długie blond włosy, które teraz sięgały jej do ramion.
Ubrana w mała czarną prezentowała się naprawdę genialnie. Dziewczyna przeszła niezłą metamorfozę i jak widać po oczach Harry'ego, które ciągle skanowały jej ciało podobało się mu to.
- Dobra, jak już wszyscy się ze sobą obściskali. - Louis wskazał na Nialla, który przytulał się do bliźniaczek na przemian. - Zapraszam na górę, na ucztę. - dodał wskazując palcem na schody prowadzące na taras.
Wszyscy przepychając się ze sobą ruszyli na górę. Ja natomiast patrzyłam jeszcze przez chwilę na zamknięte drzwi mając nadzieję że jednak ciocia przybędzie. Ale chyba łudziłam się, wierząc iż dziś ja zobaczę.
- Em chodź. - Louis podszedł do mnie. Złapał mnie za ramię przysunął bliżej siebie.
- Ona nie przyjdzie. - powiedziałam smutno patrząc mu prosto w oczy.
- Może jednak przyjdzie. - wiem, że chciał mnie pocieszyć ale ni jak mu to wyszło.
Pokręciłam tylko głową nie wierząc w jego słowa. Może ciocia poczuła się źle i dlatego i chnie ma.
- Może powinnam zadzwonić? - zapytałam patrząc na niego z nadzieję, że może poprze ten pomysł.
- Jeśli chcesz? - nie wiem czy mi się zdawało, ale Louis przewrócił oczami.
- Dlaczego taki jesteś? Dlaczego mnie nie popierasz? - zapytałam strącając jego rękę z mojego ramienia.
- Popieram cię Em. Po prostu może twoja ciocia jest w drodze? Może stoi w korku? Nie musi być na czas, może się przecież trochę spóźnić. - wyjaśnił.
- Masz rację, chyba ja za bardzo panikuje. - uśmiechnęłam się lekko do niego. Chłopak tylko pocałował mnie w skroń i razem ruszyliśmy na taras.
Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach i zajadali się pysznymi kanapkami autorstwa mojego, pani Jay i Lottie.
Cieszyłam się widząc ich wszystkich zgromadzonych w jednym miejscu. Wszystkie najważniejsze osoby w moim życiu teraz znajdowały się tutaj, a ja mogłam się im spokojnie przyjrzeć.
Harry z Ash spijali sobie każde słowo z ust. Widać było, że się naprawdę kochają i chcą to pokazać reszcie świata.
Zayn z Perrie, oni zachowywali się jak stare dobre małżeństwo. Jeszcze im tylko dzieci brakuje.
Ve i Liam. Na ich temat mogłabym się dużo wypowiedzieć. Wyglądali razem świetnie. Ve w końcu znalazła tego jednego, jedynego.
Niall, jak to Niall zabawiał bliźniaczki wygłupiając się i podrzucając orzeszki w górę, które później lądowały w jego buzi. Wyglądało to przekomicznie.
Lottie z Mattem trzymali się pod stołem za ręce. On rozmawiał z chłopakami, ona patrzyła na niego z miłością. Cieszę się, że znalazła sobie kogoś.
Tata Louisa obserwował chłopaka uważnie, przyglądał się mu z każdej strony. Cóż obawiam się że Matty nie będzie miał za dobrze na samym początku, ale wiem że da radę. Wygląda na twardego typa, który nie da sobie niczego wmówić.
Pani Jay posłała mi buziaka, gdy popatrzyłam na nią. Była podobnie jak ja wycofana i przyglądała się wszystkiemu z boku.
Nagle głowy wszystkich skierowały się w stronę Louisa. Wstał on ze swojego miejsca i odchrząkując zaczął mówić.
- Drodzy moi, zebraliśmy się dzisiaj tutaj nie tylko aby spędzić dobrze czas w swoim towarzystwie. Spotkaliśmy się tutaj również, ponieważ razem z Emmą mamy wam coś do powiedzenia. - wskazał na mnie podając mi dłoń. Ujęłam ją i wstałam. Stanęłam obok niego, chłopak objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie. - Chcieliśmy powiedzieć, że ja i Emma... - nie dokończył, bo ktoś nam przerwał. Pobiegłam wzorkiem w stronę skąd pochodził ten osobnik i dostrzegłam ciocię wraz z Ronem i jakąś młodą blondynką u jego boku.
Ron podtrzymywał ciocię, która ledwo co oddychała. Pewnie przez niezliczoną ilość schodów prowadzących na taras tak bardzo się zmęczyła. Szybko pobiegłam do niej, a Louis za mną. Pomogliśmy jej usiąść na jednym z krzeseł. Uklęknęłam przed nią łapiąc ją za dłonie. Uśmiechnęła się do mnie, a ja miałam łzy w oczach. Pogłaskała mnie po policzku chcąc tym załagodzić to jak teraz wygląda i jak się czuje.
- Myślałam, że już nie przyjedziecie. - powiedziałam łamiącym się głosem. Słyszałam za sobą szepty i różne komentarze, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi.
- Bylibyśmy wcześniej, ale straszne korki. - ciocia uśmiechnęła się do mnie ściskając mocniej moje dłonie.
- Dobrze się już czujesz, prawda? - zapytałam. Pokiwała tylko głową, a gdy Louis podał jej szklankę wody podziękowała z wdzięcznością upijając spragniony łyk.
- Chyba wam w czymś przerwaliśmy. - zauważyła. Już całkiem zapomniałam co działo się przed ich przyjściem tutaj. - To coś ważnego? Widziałam jaki Louis miał poważny wyraz twarzy. - dodała patrząc na chłopaka, który rozmawiał akurat z Ronem i jak się domyślam z jego dziewczyną.
- To nic takiego. - machnęłam ręką.
- Jasne, jasne. - ciocia trąciła mnie w nos. - Widziałam, że to poważna sprawa. - dodała odwracając się do Louisa.
- Louis co chciałeś powiedzieć? - zapytała chłopka, który jak na komendę odwrócił się do nas i podszedł bliżej.
- Chciałem ogłosić ważną sprawę. - wyjaśnił spoglądając na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- A możesz proszę powtórzyć? Bo chciałabym ją usłyszeć. - poprosiła ciocia, a Lou tylko kiwnął głową zgadzając się.
- Więc. - zaczął. - Emmo mogę cię prosić? - zapytał podając mi dłoń. Ujęłam ją i stanęłam obok niego. Objął mnie w pasie i kontynuował. - Więc nie owijając w bawełnę chcemy powiedzieć iż oświadczyłem się Emmie, a ona... - wskazał na mnie.
- Zgodziłam się. - powiedziałam z uśmiechem na ustach, po czym nagle rozległy się gromkie brawa i gwizdy. Przytuliłam się do Louisa, ciesząc się że wszyscy tak zareagowali.
Popatrzyłam na ciocię, która miała łzy w oczach. Uklęknęłam przy niej ponownie w tym samym miejscu co przed chwilą.
- Ciociu nie płacz. - również miałam w łzy w oczach.
- To ze szczęścia skarbie. Cieszę się, że tak sobie życie poukładałaś, że tak ci się powodzi. Że mimo tego jak ci było u mnie potrafiłaś wyjść z tego i znaleźć szczęście. - powiedziała dławiąc się swoimi łzami.
- Gratuluję i przepraszam za wszystko co ci robiłam. Kocham cię najmocniej na świecie Emmo, proszę pamiętaj o tym. - poprosiła, a ja kiwnęłam głową i przytuliłam się do niej.
Mimo tych wszystkich złych rzeczy jakie mnie spotkały przez nią, kochałam ją. To była moja jedyna rodzina zaraz po Ve.
Dostaliśmy gratulacje od wszystkich ludzi tutaj zgromadzonych. Widziałam, że cieszyli się z naszego szczęścia. Dziewczyny nie mogły napatrzeć się na mój pierścionek zaręczynowy. Mówiły, że jest piękny i bardzo do mnie pasuje.
W pewnym momencie zauważyłam jak ciocia rozmawia z rodzicami Louisa. Uśmiecha się, opowiada o czymś z energią. Już myślałam, że ich nie będzie, a tu proszę taka niespodzianka.
Poznałam nawet dziewczynę Rona. Piękna, wysoka blondynka o imieniu Sarah. Pasują do siebie i kochają się, to widać na kilometr.
Wieczorem, gdy już na zewnątrz zrobiło się ciemno rodzice i siostry Louisa zebrali się do domu. Louis zaoferował iż mogą zostać u nas i nie będzie z tym problemu. Odmówili twierdząc, że lepiej będzie jak wrócą do domu. Nie przekonywaliśmy ich więcej, skoro podjęli już taką decyzję.
Ciocia z Ronem i Sarą również pojechali za chwilę do domu. Ciocia źle się poczuła, poza tym chciała już dawno wracać do domu. Rozumiałam to.
Została tylko nasza dziewiątka. Niall zasnął na materacu przy basenie, Liam z Ve nie mogli się od siebie odkleić. Ostatecznie udali się do pokoju gościnnego, który dla nich przeznaczyliśmy.
Zayn, Perrie, Harry i Ash śmiali się z jakichś nieśmiesznych żartów Harry'ego, ale że byli pod wpływem procentów to im to mogę wybaczyć.
Louis stał przy barierce i sączył powoli piwo. Podeszłam do niego i opierając się łokciami o poręcz obserwowałam jak samochody poruszają się na ulicy.
- Szczęśliwa? - zapytał Louis po chwili ciszy. Popatrzyłam na niego. Wyglądał na zmęczonego. Górne guziki jego koszuli były odpięte.
- Jasne, a ty? - zapytałam opierając się bokiem o poręcz.
- Jeśli mam ciebie przy sobie to zawsze jestem szczęśliwy. - odpowiedział.
- Kocham cię. - szepnęłam.
- Kocham cię. - odpowiedział również szeptem.
Nigdy bym nie pomyślała, że moje życie tak się potoczy. Że będę mieć siostrę, że będę kochana przez tego wariata, że będę miała grupę przyjaciół przez których będę szanowana i lubiana. Że moja ciocia będzie potrafiła się do mnie normalnie odzywać. Że będę szczęśliwa.
Nie wiem jak i komu mam za to dziękować, ale wiem jedno że od teraz wszystko będzie już o wiele lepsze.
I jak to kiedyś powiedział pewien pisarz Paulo Coelho:
Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie.
Tak więc ja podjęłam ryzyko, a czy ty to zrobiłeś?
_______________________________________________________________________________
Pragnę poinformować, że to był ostatni rozdział tego opowiadania. Oczywiście epilog pojawi się za kilka dni.
Więcej rozpiszę się pod epilogiem.
Więc do napisania za kilka dni.
Buziak :)
Załkałabym, ale nwm jak to wtedy napisać. Mam nadzieję, że tego opowiadania nie skończysz CZYJĄŚ śmiercią i że myślisz już nad kolejną historią. Fajnie, że wszystko się ułożyło.
OdpowiedzUsuńOla
szkoda że to koniec , ale to jest najlepszy rozdział :) :) jaki napisałaś z tego ff :) :)
OdpowiedzUsuńCudo, szkoda że to koniec... ale może tak inne opowiadanie; jak by co zawsze śledzę stronkę; buziaki :D
OdpowiedzUsuńOoo.. rozdział jak z filmu wycięty <3 Super słodko :3/Raisa
OdpowiedzUsuń