sobota, 25 października 2014

ROZDZIAŁ 36.

Jest mi źle, jest mi niedobrze, czuję się jakby jakaś część mnie odeszła i już nigdy miała nie wrócić.
Chciałabym być znów tą samą Emmą, to samą zanim poznała Louisa. Mogłabym pracować, studiować, żyć normalnie nie bojąc się o siebie i swoją przyszłość, gdy nigdy nic nie wiadomo. Chciałabym go nawet nigdy nie poznać i mieć spokój. Być sama i zdana tylko na siebie. Jakoś bym sobie poradziła, prawda?
Coraz częściej zastanawiam się nad propozycją pani Jones dotyczącą przejęcia kawiarni w Manchesterze. Coraz częściej chodzi mi to po głowie. Nawet szukałam uczelni w tamtym mieście, ale gdy przypomniałam sobie o Louisie zatrzasnęłam klapę laptopa także prawie spadł mi na podłogę ze stolika.
Dlaczego całe moje życie kręci się wokół niego? Dlaczego nie mogę pomyśleć o sobie choć przez chwilę? Dlaczego nie mogę zrobić czegoś dla siebie tylko ciągle myślę o tym palancie?
Bo jestem głupia i naiwna czekajac na niego i majac nadzieję, że do mnie wróci.
On cię zostawił i nigdy nie wróci Em, musisz się z tym pogodzić - mówiłam sobie w myślach ale to i tak nic nie dawało. Jestem bezsilna, nie potrafię logicznie myśleć. W pracy próbuję skupić się całą swoją uwagę na wszystkim tylko nie na myśleniu o Louisie, ale nie potrafię. Nawet już kilka razy pomyliłam zamówienia dla klientów. Co się ze mną dzieje?
Nie poznaję siebie ostatnio. Jestem jakaś dziwna i nie potrafię tego zmienić. Potrzebuję kogoś bliskiego, aby mnie pocieszył, zapewnił że wszystko będzie dobrze.
Już nawet nie mam nadziei, na to że Louis do mnie wróci. Zapewne jest daleko stąd i cieszy się, że nie ma mnie już na głowie. Jeden kłopot z głowy, prawda?
Już na niego nie czekam, jestem tylko zła na siebie że nie potrafię wyrzucić go ze swojej głowy. Boję się też że nie będę potrafiła zaufać nikomu innemu właśnie przez Louisa i jego głupie zachowanie.
Czasem w nocy mnie nawiedza. Ukazuje mi się w snach, jakby chciał przekazać mi jakaś ważną informację, ale ja wtedy budzę się z krzykiem tak jakbym nie chciała nic o nim wiedzieć.
Na początku przejmowałam się nim i bałam się o niego, bo naprawdę nie wiedziałam gdzie jest i czy faktycznie ma kogoś, czy może mnie okłamał. Próbowałam od Liama wyciągnąć jakieś informacje, ale ten nie chciał mi nic powiedzieć. Romansował tylko z Ve, a ta była chętna na jego zaczepki. Gdzie ten świat zmierza?
Wczoraj wieczorem postanowiłam, że moja "żałoba" po Louisie minęła. Chłopak się do mnie nie odzywał przez prawie trzy tygodnie. Nie dał żadnego znaku życia, nie zadzwonił, nie napisał. Dlatego powiedziałam sobie, że to koniec. Definitywny koniec naszego związku, albo co to tam było. Postanowiłam, że od dzisiejszego ranka będę żyć jak normalny człowiek. Chodzić do pracy, skupiać się przede wszystkim na sobie. Może wyjadę na jakieś wakacje w ciepłe kraje, a nawet i jeśli zajdzie taka potrzeba przeprowadzę się do Manchesteru. Jestem coraz bliżej podjęcia decyzji. Ale jeśli w ciągu tego tygodnia Louis nie da jakiegoś znaku życia wyprowadzam się z Londynu. Nie chcę mieszkać w mieście, które tak bardzo mi go przypomina. Nawet jadąc przez park do kawiarni przypominam sobie nasze pierwsze spotkanie, gdy Bob na mnie wpadł. Zawsze śmieje się wspominając moją minę i minę Louisa,gdy zaczął się tłumaczyć oraz przepraszać za zwierzaka.
Nawet mam gdzieś te potargane i brudne z trawy spodnie. Zostawiłam je na pamiątkę. Ale teraz z biegiem czasu patrzę na to z odrazą, a spodnie prawdopodobnie wyrzucę do śmieci przy najbliższym sprzątaniu szafy.
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie w kuchni. Dochodziła ósma, czyli za jakieś dziesięć minut do domofonu zadzwoni Ve.
Ostatnio jeździmy razem do pracy, na rowerach rzecz jasna. Wciągnęłam ją w pedałowanie, bo to naprawdę świetna zabawa i można przy tym choć trochę schudnąć, a jeśli chodzi o Ve to ostatnio coś jej odwala i ma bzika na punkcie zdrowego jedzenia i odchudzania się. Myślę, że głównym powodem tego jest Liam.
Dopiłam spokojnie resztkę kawy po czym umyłam kubek. I nim się zorientowałam stałam już z w salonie i pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do małej torebki.
Gdy poprawiałam swój kucyk w łazience zadzwonił domofon, to Ve pomyślałam. Wyłączyłam światło w pomieszczeniu i pobiegłam do drzwi, a następnie zamykając je na klucz zbiegłam na dół.
Ve siedziała na chodniku przed blokiem, a przed nią stał miętowy rower.
Wyciągnęłam swój ze skrytki na korytarzu i chwilę później do niej dołączyłam.
- Cześć siostro. - przywitałam się z nią wrzucając torebkę do koszyczka przymocowanego do kierownicy.
- Hej. - uśmiechnęła się do mnie. Była cała czerwona na twarzy, a na czole wystąpiły kropelki potu.
- Zmęczona? - zapytałam próbując ukryć uśmiech. Wiedziałam, jaka była Ve gdy śmiałam się z niej. I wiedziałam jak się irytowała, gdy byłam lepsza w czymś od niej.
- Troszeczkę. - odpowiedziała. - Jedziemy? - zapytała wstając o otrzepując swój tyłek.
- Jasne. - powiedziałam z entuzjazmem. Ve zmarszczyła tylko brwi, zapewne zastanawiając się skąd u mnie tyle radości, ale ja wiedziałam skąd i dobrze mi  z tym było. Cieszyłam się z mojego postanowienia i mało brakowało, a byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie.
Wiem, że niektórym może się wydawać że źle postępuje, ale szczerze? Mam to gdzieś. Ja jestem szczęśliwa, że postanowiłam nie czekać już na Louisa. Skoro nie dał mi do tego czasu znaku życia, to zapewne tego już nie zrobi. A ja nie będę czekać na niego przez resztę życia, też chcę mieć z niego pożytek i na pewno ono nie będzie opierać się głównie na nim i tym czy mnie chce czy nie.
Dziesięć minut później zapinałyśmy swoje rowery przy tylnym wejściu do kawiarni.
Uśmiechnięte i lekko zdyszane weszłyśmy na zaplecze. Zdziwiłam się, że jeszcze nie ma Emily, która niestety jest ostatnio z nami na zmianie. Od początku jej nie lubiłam i raczej nigdy to się nie zmieni.
Ale to pani Jones ją zatrudniła i ja nie mam nic do tego. Po prostu muszę to jakoś przeżyć. Choć ta sytuacja też skłania mnie do przeniesienia się do Manchesteru. Mogłabym wtedy zatrudniać ile chcę osób, jakie chce osoby i tak dalej. Ale jeszcze przez ten tydzień muszę się pomęczyć. Jakoś to przetrzymam prawda?
Gdy znalazłyśmy się już w naszym kantorku Ve nagle stanęła. Złapała mnie z ramię i pociągnęła w tył.
- Co ty... - nie dokończyłam, bo zakryła mi swoją dłonią usta, a palcem wskazującym nakazała być cicho.
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co jej chodzi, dopiero jak wskazała na coś znajdującego się w głębi pomieszczenia zrozumiałam co dziewczyna chciała mi przekazać.
W kącie kantorka siedział Tom. Był widocznie załamany, schował twarz w dłoniach, a jego barki drżały. Płakał?
Wyrwałam się z uścisku Ve i posyłając jej wrogie spojrzenia ruszyłam w stronę chłopaka. Uklęknęłam przed nim i próbując odciągnąć jego dłonie od twarzy chciałam sprawdzić co się dzieje.
Chłopak lekko się wzdrygnął, gdy poczuł jak go dotykam, ale po chwili już był w moich objęciach, a ja głaskałam go po plecach w pocieszającym geście.
- Ona... - wyjęczał. a ja już wiedziałam, o kogo chodzi. Emily.
- Em, ona mnie zdradziła. - zajęczał a chwilę, a moje serce stanęło na moment. Jak można było zrobić coś tak strasznego komuś z kimś się było? Dlaczego ludzie są tacy wredni i niszczą sobie życie nawzajem?
- Nie wiem co powiedzieć Tom. Tak mi przykro mały. - głaskałam go czule po plecach, a kątem oka zauważyłam, że Ve robi herbatę. Gdy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnęłam się do niej, dziękując jej tym, że trafnie pomyślała.
- Chciałabym ci jakoś pomóc, mogę to zrobić? - zapytałam, gdy chłopak odkleił się ode mnie i ocierając łzy usiadł na kanapie, a ja obok niego.
Pokręcił tylko głową i spojrzał na mnie. Jego oczy były czerwone od płaczu, a na ustach już nie widniał ten sam szczery uśmieszek jak zawsze.
- Dzięki Em, ale muszę sobie dać radę z tym sam. - powiedział po czym wstał.
Wziął od Ve kubek z herbatą i ściskając ją przyjaźnie wyszedł z kantorka.
- Co za suka. - skomentowała Ve, gdy usiadła obok mnie na kanapie.
- Wydawała się taka miła i naprawdę Tom był z nią szczęśliwy, a teraz? - Ve nie mogła uwierzyć w to co się właśnie stało. Tom zawsze był taki troskliwy, czuły i nie pozwolił aby komuś z jego przyjaciół stała się krzywda. A teraz sam został pokrzywdzony przez jakąś wredną, małą, zdzirę. Jestem zaskoczona, gdzie podążają moje myśli.
- Musimy coś z tym zrobić. - powiedziałam w końcu.
- Zdecydowanie. - przytaknęła Ve przybijając mi piątkę. Teraz tylko zostało co z nią zrobimy, a musimy coś zrobić i to jak najszybciej!

***

Około południa ruch w kawiarni zmniejszył się diametralnie. Nie było już aż tak dużo klientów, więc mogłyśmy z Ve przystąpić do ataku na Emily. Dziewczyna unikała nas przez cały dzień. Myślę, że domyślałam się że Tom nam o wszystkim powiedział. Z resztą chłopak wziął kilka dni wolnego z czego naprawdę się cieszę, bo dobrze mu to zrobi. Powiedział, że pojedzie do dziadków na wieś. Odpocznie, naładuje baterie i przemyśli całą tą chorą sprawę.
- Atakujemy? - Ve pojawiła się przy moim boku, gdy stałam za ladą i obserwowała Emily jak rozmawiała z jednym z klientów. Bawiła się przy tym naprawdę świetnie. Dziwiłam się jak ona tak może? Tom, chłopak którego rzuciła i zdradziła, przeżywał właśnie załamanie nerwowe, a ta bawi się w najlepsze.
- Jasne. - odpowiedziałam pewnie i gdy tylko Emily przeszła w mniej zatłoczone miejsce ruszyłyśmy do ataku.
Widziałam jaka Ve była zdeterminowana aby dokopać dziewczynie. W końcu Tom to też jej najlepszy przyjaciel i nie pozwoli aby tak cierpiał.
- Emily, możemy chwilę pogadać? - zapytałam, gdy podeszłyśmy do niej, gdy ta odkładała swoją tacę na miejsce przy końcu lady.
- Przepraszam dziewczyny, nie mam teraz czasu muszę...
- Dlaczego zdradziłaś Toma? - Ve zapytała prosto z mostu. Czasem dziwiło mnie i jednocześnie irytowało jej zachowanie, ale w tym momencie cieszyłam się, że zadała jej to pytanie, a nie ja.
Emily zrobiła dziwną minę, jakby zniesmaczenie połączone z szokiem.
- Skąd o tym wiecie? - zapytała.
- Od Toma. - odpowiedziała moja siostra.
- Nic wam do tego. To moja sprawa i wy nie powinnyście się do tego wtrącać, zajmijcie się własnym życiem.
- Posłuchaj mnie ty mała dziwko. - Ve pogroziła jej palcem - Tom jest naszym przyjacielem, a my za przyjaciółmi skaczemy w ogień, jeśli jest taka potrzeba. Nie wiem co on w tobie widział i dlaczego w ogóle się z tobą związał, ale wiedz jedno ze ja tego tak nie zostawię. Radziłabym ci teraz odchodzić ode mnie na kilometr i lepiej żebym cię nie widziała, bo naprawdę nie ręczę za siebie. - Ve nie dawała za wygraną. Uwielbiam to jak potrafi się z kimś kłócić i udowadniać swoje racje.
- Emily, skoro wiedziałaś że nie jesteś szczęśliwa z Tomem, to dlaczego się z nim związywałaś? Dlaczego niszczyłaś mu życie, dlaczego pokazałaś że jest dla ciebie ważny i dlaczego go okłamałaś? - zapytałam ze łzami w oczach. Wiedziałam co czuje Tom, w końcu sama przez to przechodziłam i nadal gdzieś to we mnie siedzi, choć obiecałam sobie że przecież skończyłam z Louisem.
- Ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej. - odpysknęła mi zakładając ręce na piersiach.
- Co? O czym ty mówisz? - zapytałam wytrącona z równowagi.
- O tym, że rozstałaś się z Louisem, bo to ty go zdradziłaś. - wyjaśniła z cwaniackim uśmieszkiem.
- To on ją zdradził, nie ona jego. - wyjaśniła Ve.
- Czekaj Ve, bo ja czegoś tutaj nie rozumiem. - pokręciłam głową nie rozumiejąc o co tej małej chodzi. I przede wszystkim to skąd wie o moim rozstaniu z Louisem.
- Skąd o tym wiesz. - zapytałam. To nie było się śmieszne, to było przerażające. Jedyną osobą, która o tym wiedziała, była Ve i tylko ona. Nawet Tom nic nie wiedział. Pewnie się domyślał, ale nie wiedział całej prawdy.
- Od dwóch srok, które krążą wokół kawiarni i rozpowiadają plotki o tobie i nie tylko. - spojrzała wymownie na Ve. -  Właściwie to jestem ciekawa skąd one to wszystko wiedzą.
- Ja też. - szepnęłam sam do siebie. I nim się zorientowałam Emily już nie było przy nas, a na drugim końcu sali, gdzie obsługiwała jakichś nowych klientów.
- Ale wredna mała...
- Nie kończ Ve, proszę. - uciszyłam ją ruchem ręki. - Zastanawiam się skąd one to wiedzą.
- Skąd wiesz, że to babki? - zapytała Ve.
- Myśl, że to kobieta i facet. - wyjaśniłam posyłając Ve spojrzenie pełne przerażenia.
- Myślisz, że to twoja ciotka i kuzyn? - zapytała.
- Na sto procent. - odpowiedziałam łapiąc się za ramiona obiema rękoma i starając się nie rozpłakać. Dlaczego to co najgorsze zawsze spotyka mnie?

***

Gdy nasza zmiana dobiegała końca i szczęśliwe ale bardzo zmęczone kierowałyśmy się na zaplecze, ktoś zawołał moje imię.
Kojarzyłam ten głos skądś, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Dopiero, gdy odwróciłam się dostrzegłam Liama. Ve aż jęknęła na jego widok i zamiast iść na zaplecze podeszła do niego i co mnie zdziwiło rzuciła się mu na szyję i cmoknęła w usta.
Kiedy się to stało, że moja siostra ma kogoś, a jak się później okazuje jest nim przyjaciel mojego byłego chłopaka? Jak?
- Cześć skarbie. - pzywitał się z nią obejmujac ją w pasie. "Skarbie", pamiętam jak Louis tak do mnie mówił. Odległe czasy, ale jakie wspaniałe, ale też zakłamane.
- Em, musimy pogadać. - zwrócił się do mnie, a ja jakby zamknięta w swoim małym świecie nie dostrzegłam że chłopak złapał mnie za ramię.
- O czym? Albo raczej o kim. - wyrwałam się z jego uścisku.
- Wiesz o kim, musisz mnie wysłuchać.
- Nic nie muszę, a ty na pewno nie jesteś osobą której powinnam słuchać Liam. Dlatego lepiej daruj sobie, dobra? - poprosiłam i odwróciłam się za siebie i zniknęłam na zapleczu. Łzy prawie, że wydostały się z moich oczu, ale potrafiłam utrzymać je i żadna nie wydostała się na zewnątrz.
- Em, pogadaj z nim. - nagle Ve znalazła się przy moim boku. Odwróciłam się do niej plecami i zaczęłam się przebierać w swoje ubrania.
- Nie będę z nim gadać Ve. Okłamał mnie. Wie, gdzie jest Louis i nie pozwala mi do niego pojechać, z resztą on i tak już dla mnie nic nie znaczy. - odpowiedziałam klękając i zawiązując swoje trampki.
- Daj mu chociaż powiedzieć dlaczego tutaj przyjechał. - przyjaciółka położyła dłoń na moim ramieniu.
- Nie, nie chcę go słuchać. Nie chcę słuchać jak usprawiedliwia Louisa, bo to nie ma sensu. - wyjaśniłam wstając i zarzucając na siebie miętowy sweterek.
- Liam ma coś dla ciebie Em.
- Ja nie chcę nic od niego. Powiedz mu, że doceniam iż tak się stara ale ja już skończyłam z Louisem i niech mu powie że nie chcę go już więcej widzieć ani znać. - poprosiłam zatrzaskując szafkę i wychodząc tylnym wyjściem, aby uniknąć Liama czekającego na sali.
Podeszłam do mojego roweru i odpinając zabezpieczenie wsiadałam na niego i odjechałam. Niestety musiałam przejechać obok głównego wejścia do kawiarni. Nie ma innej drogi aby dostać się do parku, przez który zazwyczaj przejeżdżam. Niestety, na moje nieszczęście Liam mnie zauważył. Wybiegł szybko przez szklane drzwi i zatrzymał mnie chwytając kierownice roweru. Dopiero teraz zauważyłam, że chłopak obciął sobie włosy. Wyglądał inaczej, tak dziwnie.
- Em musisz mnie wysłuchać, błagam cię to bardzo ważne. - powiedział.
- Liam odpieprz się ode mnie. Możesz powiedzieć panu wolącemu-inne-dziewczyny, że nie chcę go znać. Dla mnie on może już nie żyć, rozumiesz? Powiedz mu, żeby o mnie zapomniał, żeby wymazał te kilka miesięcy naszej znajomości z głowy. - patrzyliśmy sobie przez cały czas w oczy. Gdy wypowiadałam te słowa widziałam jak wyraz twarzy Liama diametralnie się zmienia. Z zaskoczonego na zaniepokojonego, a na koniec na smutnego.
- I co ja mam mu teraz powiedzieć? On wierzy, że jak wróci to nadal będziesz na niego czekać. - powiedział, a mnie wbiło w chodnik.
- Jakbyś mnie zapytał o to tydzień temu pewnie powiedziałabym, że będę czekać, ale teraz gdy nie mam żadnych wiadomości od niego, żadnego telefonu, nawet krótkiego smsa mówiącego że żyje i ma się dobrze, to nie ma sensu na niego czekać. - próbowałam się nie rozpłakać, ale nic z tego nie wyszło. Jestem pewna, że gdybyśmy nie rozmawiali o Louise nic by mi się nie działo i byłabym twardsza i nie rozczulała się na samą myśl o nim.
- Em on cię kocha, ja cię zapewniam. Po prostu musiał wyjechać na trochę, ale wróci. Obiecuję ci to. - przysiągł łapiąc moją dłoń.
- Nie wróci, pewnie jest szczęśliwy ze swoją nową połówką. - powiedziałam przez łzy.
- Nie, ona kocha ciebie!
- Przestań i mnie puść, muszę już jechać. - powiedziałam ocierając łzy i wyrywając się z jego uścisku.
Liam, widać było, że przez chwilę się wahał czy zrobić kolejny ruch, ale jednak zrezygnował. I dobrze, pomyślałam, bo już nie mogłam słuchać jak broni Louisa.
- Do widzenia Liam. - pożegnałam się z nim posyłając uśmiech i ruszając w drogę do mieszkania.
Było mi smutno, że nasza przyjaźń tak się skończyła, ale niestety wszystko co dobre się kiedyś kończy.
Gdy byłam już naprawdę blisko mieszkania najechałam na coś i przednia opona w rowerze wydała z siebie dziwny dźwięk, jakby syk.
Popatrzyłam w dół i nie myliłam się - przedziurawiłam oponę.
- Super. - powiedziałam do siebie. Stanęłam i zeszłam z roweru. Obejrzałam go całego od przodu do tyłu i faktycznie przednia opona była jednym, wielkim flakiem. I jeszcze to, powiedziałam w myślach.
- Boże dlaczego to zawsze mnie winisz za wszystko? - spojrzałam w górę i wypowiedziałam to zdanie.
- Obawiam się, że cię nie słyszy. Jest tak zajęty, że może nie wysłuchiwać twoich zażaleń. - jakiś męski głos odwrócił moją uwagę od użalania się nad sobą. Spojrzałam na osobnika stojącego obok mnie. Był przystojny i to nawet bardzo przystojny. Ubrany w ciemne spodnie, białą koszulkę opinającą jego tors oraz założoną na to dżinsową koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci.
Jego włosy były ciemne jak węgiel, a oczy jeszcze ciemniejsze.
- Tak myślisz? - zapytałam uśmiechając się lekko.
- Zdecydowanie. - chłopak zaczął się śmiać.
- Jestem Eric. - przedstawił mi się podając dłoń.
- Emma. - odwzajemniłam uścisk.
- Jesteś stad? - zapytał.
- Tak, mieszkam tutaj pracuję i studiuję. - odpowiedziałam. Czułam się świetnie w jego towarzystwie, nie byłam zestresowana, nie bałam się go. Wydawał mi się naprawdę miłym chłopakiem.
- Miło słyszeć, że ładna, mądra dziewczyna studiuje i pracuje, naprawdę. - uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki.
Zaczerwieniłam się słysząc jego komplement? Myślę, że to mógłby być komplement, zwłaszcza teraz i to jak na mnie patrzy. Zupełnie jak Louis, gdy zaczynaliśmy się spotykać.
- Masz kogoś? - zapytał nagle zainteresowany patrząc na mnie podejrzanie.
- Co? - zachłysnęłam się powietrzem słysząc to pytanie.
- Masz kogoś? - powtórzył patrząc wciąż na mnie, tymi jego czarnymi tęczówkami.
- Właściwie to... - umysł podpowiadał mi by powiedzieć, że tak, a serce że nie. - Sama nie wiem jak to ze mną jest, ale powiedzmy że nie jestem z nikim związana. - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- Czyli był jakiś chłopak, ale już go nie ma? - zapytał upewniając się.
- Tak. - potwierdziłam skinięciem głowy.
- Wiesz, ja nie chcę cię do niczego zmuszać ale może moglibyśmy gdzieś razem pójść na kawę, albo herbatę? Co ty na to? - zaproponował drapiąc się po karku. Widziałam, że był zestresowany zadając to pytanie.
- Wiesz muszę zrobić coś z rowerem. Zawieźć go do serwisu, ale spróbować napompować oponę. - wskazałam na pojazd stojący obok mnie.
- Nie ma problemu, ja się tym zajmę. - zaoferował się Eric odbierając ode mnie rower, a ja uśmiechnęłam się.
Nie chciałam tak szybko zacząć się z kimś spotykać, ale przecież muszę żyć, a nie rozmyślać na temat przeszłości. Poza tym to tylko głupia kawa, z młodym, przystojnym i bardzo atrakcyjnym chłopakiem.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę kawiarni niedaleko parku, w którym spotkałam obydwóch chłopaków z którymi umówiłam się na randkę.

__________________________________________________________________________
Jest sobota jest rozdział :)
Obawiam się że niektórzy z Was mogą mnie znienawidzić, a inni hmm no nie wiem czy po czymś takim można będzie mnie jeszcze lubić :( Mam nadzieję, że to się nie zmieni :)
Pojawiła się nowa postać, którą możecie zobaczyć tutaj:  xxx
Nie wiem co mogę jeszcze napisać, dlatego życzę Wam udanej niedzieli i oby! była słoneczna :)

5 komentarzy:

  1. szczerze nie wiem co napisać ...
    więc po prosu życzę ci dużo weny i oby lou i em wrócili do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. mam przeczucie że Lou i Em się rozstaną , wczoraj zaczęłam czytać bloga i okazał się zajebisty :D XD XD
    LusiaXD

    OdpowiedzUsuń
  3. Oni muszą do siebie wrócić, za bardzo się kochają!!! czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmmm… jakiś przystojny, atrakcyjny, młody, atrakcyjny i (CHYBA!!!) wolny chłopak? Mrałłłł. Nwm jak to się skończy i jeszcze nwm jak wygląda ten chłopak, ale mam nadzieję, że się nie rozczaruję! Niby powinnan myśleć : o NIEEEEWEEEEEEEE jakiś chłopak w historii Em! Ale jakoś tak moje myśli rozprasza widok mega seksiaka… nwm co Ty tam wymyśliłaś, ale mam nadzieję, że będzie coś o którymś przystojniaku
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzydki ten Eric.

    OdpowiedzUsuń