Od ostatniego ataku na mnie pod szpitalem minął tydzień. Mówiąc atakiem, mam na myśli to że jakiś osobnik stał za mną i zapewne chciał zrobić mi krzywdę. Gdyby nie Louis to naprawdę nie wiem co by mi się stało. Widziałam jaki był wściekły, na szczęście nie na mnie, a to już jakiś plus.
Od tamtej pory nie odstępuje mnie na krok. Nawet odprowadza mnie do kawiarni i czeka, aż się przebiorę co jest naprawdę irytujące i już mam tego dość.
Czasem mam ochotę walnąć go w tą głupią głowę za jego durne pomysły, ale wiem że się o mnie martwi i stąd taka przesadzona reakcja z jego strony.
Już jutro mam pierwszy egzamin w tym roku i obawiam się, że go nie zdam. Ponieważ przez ten tydzień, w którym zakuwałam do niego nie mogłam się na niczym skupić i jak nauczyłam się jakiejś regułki, za kilka minut jej nie pamiętałam. Louis starał się mi nie przeszkadzać i dawał naprawdę mnóstwo przestrzeni, a to mnie jeszcze bardziej denerwowało.
Gotował, sprzątał i wyprowadzał Boba na spacery. Chciałabym mu pomóc w tym, ale nie miałam jak. Od popołudnia do wieczora wkuwałam materiał na jutrzejszy egzamin, a czuję się jakbym nic nie umiała i boję się, że nie zdam.
Zeszłam na dół do kuchni, gdzie Louis przyrządzał coś pysznego, a jego zapach roznosił się po całym mieszkaniu.
- Hej, nauczyłaś się? - zapytał cmokając mnie w policzek, gdy podeszłam bliżej niego.
- Nauczyłam, ale zdaje mi się że nie zdam. - odpowiedziałam smutno siadając na blacie kuchennym obok chłopaka ,który kroił właśnie paprykę w drobną kostkę.
- Jak będziesz tak myśleć to na pewno nie zaliczysz. Nie możesz tak do tego podchodzić. Musisz wierzyć, że ci się uda. - powiedział uśmiechając się na koniec i wsypał paprykę do wysokiego garnka, z którego unosiła się biała para, a zapach był niesamowity.
- To nie jest takie proste Loui. - powiedziałam smutno spuszczając głowę. Chłopak stanął między moimi nogami i zbliżył palec wskazujący do mojego podbródka podnosząc go, abym spojrzała w jego oczy.
- Em, ja w ciebie wierzę i wiem że ci się uda zdać za pierwszym razem, a jak nie to jest przecież termin poprawkowy, prawda? - uśmiechnął się, a ja uderzyłam go w ramię z całej siły.
- Ej za co to? - zapytał pocierając bolące ramie.
- Wiesz za co. - odpowiedziałam. - Co gotujesz? - zapytałam zainteresowana.
- Coś dobrego. - odpowiedział tajemniczo, a ja wydęłam dolną wargę.
- Siadaj. - wskazał na zakryty białym obrusem stół w jadalni, po czym dodał. - Zaraz podam kolację. - uśmiechnął się do mnie, a ja zeskoczyłam z blatu i przechodząc obok niego klepnęłam go jeszcze w tyłek i uciekając przed nim pobiegłam do jadalni.
- Haha bardzo śmieszne. - powiedział przewracając oczami.
- Nie mogłam się powstrzymać. - odpowiedziałam śmiejąc się z jego reakcji.
- Jasne. - burknął niosąc dwa talerze wypełnione po brzegi przepysznym jedzeniem, aż mój brzuch zaburczał.
Położył przede mną ciemny talerz z risottem, a ja dziękując cicho zabrałam się za jedzenie.
Nie wiedziałam, że byłam taka głodna, gdy poprosiłam Louisa o dokładkę, a nawet dwie.
- Ty to masz apetyt. - skomentował chłopak, gdy wkładałam naczynia do zmywarki.
- Byłam głodna. - wzruszyłam ramionami zamykając drzwiczki zmywarki i włączając ją.
- Tak? - zapytał krzyżując rękę na piersiach opierając się biodrem o blat. W szarych dresowych spodniach i czarnym podkoszulku oraz bez skarpetek wyglądał bosko. Potargane włosy ze stojącą grzywką dodawały mu uroku i sprawiał wrażenie słodkiego i miłego chłopca, którym z resztą był. Ale czasem potrafił pokazać swoją agresywną stronę zwłaszcza wtedy gdy zagrażało mi niebezpieczeństwo.
Kiwnęłam głową zgadzając się i odwracając się za siebie ruszyłam w stronę schodów.
- A ty gdzie? - zapytał łapiąc mnie za ramię i odwracając do siebie twarzą.
- Na górę powtórzyć materiał. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Chciałam powtórzyć wszystko czego się nauczyłam, wykąpać się i położyć wcześniej spać, aby rano nie wyglądać jak zombie i być wyspaną.
- Mogę ci pomóc? - zapytał niepewnie, a ja uśmiechnęłam się i kiwając głową złapałam go za dłoń ciągnąc w stronę schodów, a następnie pokoju.
***
Rano obudziłam się przed budzikiem. Gdy dotarło do mnie, że za dwie godziny mam egzamin mój żołądek podszedł mi do gardła i poczułam, że zaraz zwymiotuję ze zdenerwowania.
Wyleciałam z łóżka jak torpeda, a Louis który leżał na mnie spadł z łóżka na podłogę i jęknął z bólu.
Krzyknęłam tylko przeprosiny i wbiegłam do łazienki. Kucnęłam przed toaletą i zbierając włosy w jedną dłoń zaczęłam wymiotować. Wstrząsnęło moim ciałem, a torsje nie mogły ustać.
- Emma, o Boże. - zajęczał Louis wchodząc do łazienki widząc co się ze mną dzieje.
- Wyjdź stąd. - poprosiłam odpychając go jedną ręką.
- Nie ma opcji. - powiedział klękając obok mnie i czule głaszcząc mnie po plecach.
Było mi tak bardzo wstyd, że musiał mnie widzieć w takiej sytuacji.
Nie dość, że czułam się okropnie z powodu egzaminu, to jeszcze Louis widział mnie w takim stanie.
Gdy w końcu skończyłam wymiotować spuściłam wodę w toalecie i usiadłam na zimnych kafelkach. Louis usiadł przede mną, gdy ja chowałam twarz w dłoniach cicho szlochając.
- Em już wszystko dobrze. Nie przejmuj się tym. - wskazał na toaletę stojącą przed nami.
- Przepraszam. - zaszlochałam podnosząc wzrok i patrząc na niego. Przyglądał mi się z wyraźną troską. Martwił się, widziałam to po jego zmarszczonych brwiach i niespokojnym wyrazie twarzy.
- Nie przepraszaj. Dziewczyno każdemu może się to zdarzyć. - uśmiechnął się przyciągając mnie bliżej siebie, także teraz siedziałam na jego kolanach. Objął mnie ramionami, a ja przytuliłam się do jego nagiego torsu.
Pachniał tak bosko, że nie mogłam się opanować i coraz bardziej wciągałam powietrze przez nos, chcąc jeszcze bardziej zwariować od jego boskiego zapachu.
- Odwiozę cię na ten egzamin, dobrze? Nie chcę, abyś sama jechała i jeszcze zemdlała mi po drodze. - oznajmił po kilu minutach ciszy. Kiwnęłam tylko głową zgadzając się z jego propozycją.
- Mogę się wykąpać? Czuję się brudna i naprawdę tego potrzebuję. - powiedziałam próbując zejść z jego kolan, ale Louis jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie i wstał razem ze mną na rękach.
-Wolisz prysznic czy kąpiel w wannie? - zapytał wskazując podbródkiem raz na jedno, raz na drugie urządzenie.
- Kąpiel. Boję się, że nie ustoję w brodziku. - odpowiedziałam, a Louis postawił mnie na ziemi i jednym ruchem ściągnął ze mnie jego koszulkę, która robiła za moją pidżamę. Pod spodem miałam tylko majtki. Pisnęłam, gdy poczułam jak chłodne powietrze otula moją nagą klatkę piersiową i szybko odwróciłam się plecami do Louisa.
- Wstydzisz się mnie? - zapytał, a ja zakrywając nagie piersi kiwnęłam głową.
- Nie ma potrzeby. - dodał cicho i podszedł bliżej mnie po czym objął ramionami w pasie.
- Louis wyjdź, proszę cię. - poprosiłam, a gdy chłopak to usłyszał cały zesztywniał. Spuściłam głowę w dół czekając gdy Louis wyjdzie i w końcu będę mogłam wejść do wanny i zatopić się w gorącej wodzie. Ale brunet nie był wcale skory do spełnienia mojej prośby.
- Emma nie musisz się mnie wstydzić, naprawdę. - powiedział całując miejsce pod moim uchem.
- Loui zrób to dla mnie i zostaw mnie samą, dobrze? - poprosiłam zamykając oczy, a chwilę później usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami od łazienki.
Nie mogłam pozwolić, aby Louis widział mnie w takim stanie. Z resztą i tak już mnie widział, ale jeszcze na większe upokorzenie nie mogłam pozwolić. Spaliłabym się chyba ze wstydu, gdybym jeszcze raz przy nim zwymiotowała. Nie wiem co mi się stało, że aż tak dziś rano zareagowałam. Stres przed egzaminem, sprawa z tajemniczym prześladowcą, a do tego Ve która jest pozbawiona studiów, pracy i kontaktu ze światem dopóki jej gipsu nie ściągną.
Życie naprawdę potrafi być upokarzające i potrafi zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Mam nadzieję, że Louis nie będzie na mnie zły za to, że wygoniłam go z jego własnej łazienki, ale musiałam zostać sama.
Gdy wanna napełniła się wodą, a w powietrzu unosił się zapach mojego waniliowego olejku do kąpieli uznałam, że to odpowiedni czas aby wejść do środka i zatopić się w ciepłej wodzie i spróbować się nieco zrelaksować.
Ale nie udało mi się to, bo przez cały czas myślałam jak będzie wyglądać egzamin, jakie będą pytania i czy uda mi się go zdać. Starałam się myśleć pozytywnie, tak jak polecił mi to Louis, ale nie dało się. Naprawdę próbowałam, ale nic z tego nie wyszło.
Ostatecznie wyszłam z wanny, gdy woda zrobiła się już lodowata i nie nadawała się, aby w niej już siedzieć.
Owinęłam się białym, puszystym ręcznikiem i wyszłam z łazienki do pokoju. Ubrałam się w przygotowane wczoraj wieczorem ubrania, czyli czarną spódnicę w wysokim stanem i białą, elegancką bluzkę z krótkim rękawem, którą włożyłam do środka. Rozczesałam skotłunione włosy i spięłam je w koka. Nałożyłam lekki makijaż starając się ukryć niedoskonałości z ledwo co przespanej nocy i ze szpilkami w jednej ręce i torbą w drugiej zeszłam na dół.
Louis ubrany w ciemne dżinsy i czarny podkoszulek przygotowywał śniadanie, a gdy zapach jajecznicy wleciał do moich nozdrzy w żołądku mi się przewróciło i prawie znów zwymiotowałam na podłogę w jego salonie.
Gdy mnie zauważył na jego ustach pojawił się malutki uśmieszek, który próbował zamaskować lekkim kaszlnięciem.
- Przepraszam. - powiedzieliśmy w tym samym momencie, po czym gdy zorientowaliśmy się co zrobiliśmy zaśmialiśmy się głupio.
- Zjesz coś? - zapytał wskazując na jajecznicę na patelni.
Pokręciłam tylko głową mówiąc.
- Napiję się tylko herbaty. - sięgnęłam po dzbanek ze świeżo zaparzoną herbatą po czym nalałam sobie do czarnego kubka. Nie słodziłam jej, bo podobno taka jest najlepsza na bolący żołądek.
Louis obserwował mnie, gdy popijałam powoli herbatę z kubka. A gdy nasze oczy się spotkały chłopak odwrócił wzrok.
- Blada jesteś. - skomentował wkładając naczynia do zlewu.
- Wiem. Możemy już jechać? - zapytałam, a brunet pokiwał głową zgadzając się. Zabrał tylko dokumenty i telefon z szafki w salonie i przeczesując włosy ruszył w stronę drzwi. Ubrał na siebie jeszcze czarne Vansy, a ja w tym czasie założyłam szpilki i byłam gotowa do wyjścia.
- Czy ty się na mnie gniewasz? - zapytałam Louisa, gdy wyjeżdżał z parkingu podziemnego na ulice Londynu.
Popatrzył na mnie zanim odpowiedział.
- Ja na ciebie? Zwariowałaś? - zaczął kręcić głową, a mnie zrobiło się lżej na sercu, że chłopak się na mnie nie gniewa.
- Przepraszam cię za ten poranek. Za to, że spadłeś przeze mnie z łóżka. - zaśmiałam się na samą myśl. - I za to, że widziałeś mnie gdy... - zaczęłam gestykulować, a Louis położył swoją szczupłą dłoń na moim kolanie i lekko je ścisnął.
- Przestań się tym zamartwiać. Nie jestem na ciebie zły za to wszystko, tylko trochę zdezorientowany. - odpowiedział.
- Zdezorientowany? - zapytałam. - Nie rozumiem.
- Bo zawsze jesteś taka uśmiechnięta, nawet gdy źle się dzieje w twoim życiu, a dziś? Ani razu się nie uśmiechnęłaś. I nie mówię tutaj o wymuszonym uśmiechu, bo taki się nie liczy. - pogroził mi palcem przed twarzą.
Zachichotałam i kręcąc głową popatrzyłam na rozbawionego Louisa.
- I o to chodzi skarbie. - powiedział, a moje serce radośnie podskoczyło, gdy usłyszałam jak czule mnie nazwał.
Dziesięć minut później parkowaliśmy już pod uczelnią. Zdziwiło mnie to, że Louis wysiadł z samochodu i podszedł do mnie.
- Co ty robisz? - zapytałam, gdy złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wejścia do budynku.
- Idę z tobą. Myślisz, że zostawiłbym cię samą? Nie ma opcji. - powiedział, a ja pociągnęłam jego rękę, aby popatrzył na mnie. Zatrzymał się w pół kroku i obrócił w moją stronę.
- Będziesz czekał na mnie dwie godziny? - zapytałam nie mogąc uwierzyć, że chłopak tak się dla mnie poświęci.
- Chętnie bym wszedł z tobą na salę, ale myślę że profesor mi nie pozwoli, albo co gorsza zgodzi się, a ja będę musiał pisać ten ohydny test. - powiedział z obrzydzeniem w głosie, po czym wybuchnął śmiechem zapewne widząc moją zniesmaczoną minę.
- Myślę, że byłoby trudno z twoim zdaniem. - powiedziałam kiwając z uznaniem głową.
- Też tak myślę. Ale coś wczoraj podłapałem, więc może chociaż pięć procent bym zdobył.
- Wątpię. - oznajmiłam, po czym cmoknęłam go w brodę i zaczęłam ciągnąc w stronę wejścia.
Wyszliśmy na drugie piętro i od razu skierowaliśmy się po salę numer 218, gdzie miał odbyć się egzamin.
Dziewczyny z mojego roku były bardziej niż oczarowane Louisem. A brunet w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że taką reakcję wywołał u nich. Ale gdy popatrzyłam na niego był po prostu wpatrzony we mnie jak w obrazek. Posłałam mu uśmiech i wpadłam na głupi pomysł, aby go pocałować. Szybki buziak w usta chyba nikomu by nie zaszkodził, prawda? A może wywołać niezłe poruszenie wśród zgormadzonych tutaj osób.
Popatrzyłam mu prosto w oczy, po czym musnęłam jego wargi swoimi. Chłopak był zaskoczony moim nagłym atakiem na jego osobę, ale odwzajemnił ten jakże czuły i jednocześnie krótki pocałunek. Uśmiechnął się, gdy oderwaliśmy się od siebie, po czym przytulił mnie stając za mną.
Dziewczyny wróciły do swoich rozmów, gdy wróciłam do obserwowania ich. Widziałam po niektórych twarzach, że były na mnie wściekłe, ale nie wszystkie. Inne uśmiechały się przyjaźnie do mnie, co odwzajemniałam.
Kilka minut później pod salą pojawił się profesor i zaczął otwierać drzwi od sali. Zaczęłam się coraz bardziej trząść ze strachu i zdenerwowania, ale Louis uspokoił mnie szepcąc mi do ucha, że jestem przygotowana i wszystko umiem oraz że zdam.
Nie powiem, ale uspokoiło mnie to i ruszyłam na salę z myślą, że może jednak uda mi się zaliczyć ten cholerny egzamin.
- Będę tutaj czekał. Wskazał na ławkę za sobą.
- Jedź do domu, będziesz się tylko nudził. - powiedziałam.
- Nie będę. Mam ze sobą laptopa, więc trochę popracuję. - odpowiedział wskazując na czarną torbę wiszącą na jego ramieniu. Czemu ja wcześniej jej nie zauważyłam?
- Dobra. Trzymaj kciuki. - powiedziałam, a chłopak uśmiechając się spełnił moją prośbę i
zacisnął chude kciuki w swojej dłoni.
Weszłam do sali i zajęłam swoje zwyczajowe miejsce w środku trzeciego rzędu. Usłyszałam kilka okropnych rzeczy na swój temat z tyłu sali, ale zignorowałam to próbując skupić się na tym, aby dobrze zdać egzamin.
Perspektywa Louisa
Gdy tylko Emma weszła na salę, a drzwi zostały zamknięte poprawiłem torbę wiszącą na ramieniu i zbiegłem schodami w dół.
Mam jakieś dwie godziny na spakowanie kilku rzeczy dziewczyny i swoich oraz zabranie Boba do Zayna, gdzie młody teraz przebywa. Zostawiłem go u niego, ponieważ chciałem aby Em miała ciszę i spokój na czas nauki do egzaminu. A Zayn jako ojciec chrzestny Boba zgodził się bez dwóch zdań. Poza tym jego dziewczyna - Perrie, uwielbia małego więc zgodziła się, aby przygarnąć go na kilka dni.
Wrzuciłem torbę na tylne siedzenie Audi i chwilę później gnałem przez londyńskie, nie aż tak bardzo zakorkowane ulice.
Kocham to miasto, ale czasem mam ochotę uciec stąd, zaszyć się w jakimś domku pośrodku lasu. Usiąść na werandzie i patrzeć jak słońce chowa się za horyzontem. Chciałbym przeżyć kiedyś taki czas, być wtedy z Emmą siedzącą mi na kolanach i abyśmy byli przykryci kocem aż po samą szyję. Ona tuliła by się do mojego torsu, a ja mógłbym ją przytulać ile tylko bym chciał, a ona nie miałaby nic przeciwko temu.
- Cholera! - przekląłem, gdy zobaczyłem przede mną ogromny korek, który miał gdzieś pięć kilometrów. Zapewne jakiś wypadek się zdarzył, pomyślałem. Wjechałem w jakąś mniejszą uliczkę prowadzącą szczerze powiedziawszy to nie wiem. Włączyłem więc nawigację, może ona mi jakoś pomoże. I na całe szczęście dała radę poprowadzić mnie pod moje mieszkanie w niecałe dwadzieścia minut. Byłem jej bardzo wdzięczny, no ale przecież od tego są nawigacje, aby musiały nas poprowadzić tam gdzie tylko chcemy i do tego jak najszybciej.
Szczęśliwy wjechałem do garażu podziemnego. Spojrzałem szybko na zegarek. Minęło czterdzieści minut odkąd wyszedłem z uczelni. Muszę się spieszyć, aby Em nic nie podejrzewała co ja kombinuję.
Wypadłem z samochodu jak torpeda i darując sobie windę pobiegłem schodami na górę.
I wtedy końcu zrozumiałem, że nie był to za dobry pomysł bo nie mogłem oddychać. Nabierałem coraz to większe oddechy, ale za każdym razem moje płuca strasznie bolały. Powlokłem się, prawie że na czworaka, pod mieszkanie i klęcząc pod drzwiami wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodni klucze. Gdyby ktoś teraz przechodził obok mnie i zobaczył co wyczyniam jestem pewny, że zacząłby się ze mnie śmiać. Ale nie dziwiłbym się mu. Też bym się śmiał widząc osobnika klęczącego pod drzwiami mieszkania i próbującego otworzyć drzwi.
Co pośpiech robi z człowiekiem? Sami widzicie.
Gdy przekroczyłem próg mieszkania, żeby nie było ale stojąc nie klęcząc, od razu pobiegłem do sypialni. Wyciągnąłem dużą torbę spod łóżka i zacząłem przeglądać szafę Em w poszukiwaniu czegoś co nadawałoby się na dzisiejszy wieczór i jutrzejszy dzień.
Zapakowałem dżinsy, dwie koszulki, pidżamę, czyli moją koszulkę i krótkie szorty dziewczyny, a do tego bieliznę i szczoteczkę do zębów.
Sobie wybrałem dresowe spodnie i dżinsy oraz dwa podkoszulki jeden do spania, a drugi na jutro oraz spodnie do spania. Dołożyłem jeszcze bieliznę oraz szczoteczkę do zębów i zasuwając zamek w torbie powiesiłem ją na ramieniu. Spakowałem jeszcze nasze ładowarki do telefonów i odtwarzacz mp3 dla Emmy, bo wiem że dziewczyna uwielbia słuchać muzyki na łonie natury i gdziekolwiek tylko jest.
Zanim wyszedłem z sypialni obejrzałem się za siebie czy, aby wszystko wziąłem. Po krótkiej analizie i sprawdzeniu listy w głowie doszedłem do wniosku, że wszystko mam.
Wyszedłem więc z mieszkania i po zamknięciu drzwi ruszyłem do windy. Nigdy więcej nie skorzystam ze schodów. No może kiedyś tam mi się zdarzy, ale na pewno nie będę po nich biegł, tylko normalnie szedł.
Wysłałem smsa do Zayna, aby sprowadził Boba za dwadzieścia minut na dół, przed blok abym nie tracił czasu na biegnięcie po następnych schodach do mieszkania chłopaka.
Wysiadłem z windy i wrzucając torbę do bagażnika usiadłem za kierownicą. Radość mnie rozpierała na samą myśl co przygotowałem dla Emmy.
Myślę, że się ucieszy słysząc że wybieramy się do moich rodziców na weekend, a oni dla nas przygotowują kolację na którą zaprosili specjalnych gości, czyli moich dziadków. Gdy staruszkowie dowiedzieli się, że mam dziewczynę od razu ją pokochali i chcieli poznać. Zdziwiłbym się gdyby jej nie pokochali. Bo jak można nie kochać takiej słodkiej dziewczyny jaką jest Emma? No jak? Nie da się po prostu. Ta dziewczyna już samą obecnością wzbudza w tobie dobre uczucia i przy niej nie da się nudzić.
Kocham ją i to jest pewne.
Nim się zorientowałem już parkowałem na parkingu pod blokiem Zayna, ale chłopaka nigdzie nie było. Prosiłem go by zszedł na dół, abym nie tracił czasu. Ale z nim jest różnie.
- Zayn? Gdzie ty do cholery jesteś? - zapytałem, gdy odebrał telefon za trzecim razem.
- Kurde stary obudziłeś mnie, co nie? Która jest godzina? - zapytał.
- Sprowadź Boba na dół. Szybko! - krzyknąłem do słuchawki i się rozłączyłem.
Oparłem się o maskę samochodu i czekałem na kumpla.
Pojawił się dziesięć minut później z Bobem na smyczy i niosąc ciężką torbę wypchaną po brzegi zabawkami i karmą zwierzaka.
- Można na ciebie liczyć wiesz? - zapytałem pakując torbę do bagażnika.
- Człowieku kto normalny wstaje przed dziesiątą zwłaszcza w sobotę. - powiedział zirytowany przecierając zaspane oczy.
- Ja na przykład. - skrzywiłem się zabierając od niego Boba który ruszał zabawnie ogonem zapewne ciesząc się na mój widok.
- Dzięki za przypilnowanie Boba. - powiedziałem żegnając się z nim uściskiem dłoni i wsiadłem do samochodu.
Bob dumnie siedział na przednim siedzeniu i z głową wystawioną za otwarte okno obserwował co się dzieje na ulicach Londynu.
Dwadzieścia minut później parkowałem pod uczelnią Emmy. Na szczęście poprzednie miejsce na którym wcześniej stałem było wolne. Em i tak zorientuje się, że gdzieś byłem po tym, że mam ze sobą psa. Ale to nie jest teraz ważne. Ważne jest to co mam zrobić, aby wejść do budynku. Bo przecież nie mogę wziąć ze sobą zwierzaka do środka. Postanowiłem więc, że napiszę Emmie sms z informacją, że stoją na dole i czekam przy samochodzie.
Kilka minut później dostałem wiadomość, że dziewczyna już schodzi.
Stałem oparty o maskę samochodu i z Bobem na smyczy czekaliśmy na Emmę. Wyszła i gdy zobaczyła, że Bob jest ze mną uśmiechnęła się na jego widok, po czym klęknęła na jedno kolano przed nim i zaczęła głaskać go za uszami, tak gdzie młody lubi najbardziej.
- A ze mną się nie przywitasz? - powiedziałem smutno, ale w głębi duszy radość rozsadzała mnie od środka na samą myśl, co ja dziś przygotowałem dla mojej dziewczyny.
- Hej. - wstała i podeszłam do mnie, po czym cmoknęłam mnie w usta. Objąłem ją w pasie i przyciągając do siebie przedłużyłem pocałunek.
- Louis. - jęknęła odsuwając się ode mnie.
- No co? Chciałem się tylko z tobą przywitać. - odpowiedziałem uśmiechając się.
- Co się właściwie tutaj dzieje? Dlaczego odebrałeś Boba od Zayna? Miał być u niego jeszcze przez następny tydzień. - zapytała patrząc na mnie wielkimi oczami.
- Pomyślałem, że dobrze nam zrobi jak wyjedziemy gdzieś na weekend. - odpowiedziałem powoli badając jej reakcję.
- Na weekend? Niby gdzie? - zdziwiła się zakładając ręce na piersiach.
- Do moich rodziców? - zapytałem bojąc się jaka będzie jej reakcja. Na początku otworzyła szeroko usta ze zdziwienia, a potem zaczęła wymachiwać rękoma w powietrzu krzycząc coś ledwo zrozumiałego.
- Louis no. Zwariowałeś? Jak ty sobie to wyobrażasz? Ja i twoi rodzice w jednym domu? Nie, nie, ja muszę wracać do domu. Mam jeszcze dwa egzaminy na które muszę się uczyć. Odpada zawieź mnie do domu. Muszę … - zamknąłem jej usta pocałunkiem.
- Wsiadaj do samochodu i nic już nie mów, dobra? - poprosiłem pomiędzy pocałunkami, ale Em oczywiście nie mogła wykonać mojego polecenia.
- Pod warunkiem, że zawieziesz mnie do domu to wtedy wsiądę. - postawiła mi się.
- Czemu ty mi to robisz? Chcę abyś się odprężyła i wyluzowała, a ty mi się sprzeciwiasz. Dlaczego taka jesteś? - zapytałem, a twarz Emmy całkowicie się zmieniła. Była wytrącona z równowagi i nie wiedziała co ma powiedzieć, ani jak się zachować.
- Bo... bo... bo … sama nie wiem. - odpowiedziała. - Lubię twoją rodzinę, mimo że twoje siostry za mną nie przepadają, ale...
- Jak to nie przepadają? Uwielbiają cię. - przerwałem jej, na co się skrzywiła.
- Nie lubią mnie i to widać na pierwszy rzut oka.
- Pogadam z nimi. - zaproponowałem.
- Nie! - krzyknęła, a jakaś grupka dziewczyn przechodząca akurat obok nas, aż podskoczyła z zaskoczenia. Emma przeprosiła je, po czym kontynuowała.
- Nie, bo pomyślą sobie że naskarżyłam na nie tobie i jeszcze bardziej mnie znienawidzą.
- Znienawidzą? Chyba to za ostre słowo, nie uważasz? - zapytałem unosząc jej podbródek w górę, aby zobaczyć jej piękne oczy.
- Dobra nie mówimy już o tym, to co odwieziesz mnie do domu? - zapytała. Coś czułem, że chciała mnie jeszcze bardziej wkurzyć. Zacisnąłem dłonie w pięści, a Emma zaśmiała się, po czym wsiadła do samochodu. Zaskoczony spojrzałem na nią, gdy łokcie położyła na drzwiach, a jej głowa wystawała przez otwarte okno.
- Jedziemy?- zapytała ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- Yyy jasne. - odpowiedziałem przechodząc na drugą stronę samochodu i wsadzając Boba na tyle siedzenie, a sam wsiadłem za kierownicą.
- Myślisz, że jestem odpowiednio ubrana na spotkanie z twoimi rodzicami? - zapytała po kilku minutach jazdy.
- Nawet jakbyś ubrała na siebie worek to i tak wyglądałabyś pięknie. - odpowiedziałem kładąc dłoń na jej odkrytym kolanie i ścisnąłem je lekko.
- Denerwuję się. - szepnęła kładąc swoją małą dłoń na mojej. Była zaskakująco ciepła jak na Emme.
- Nie bój się, moi dziadkowie cię pokochają. - powiedziałem uśmiechając się pod nosem.
- Co? - krzyknęła, a jej donośny głos wypełnił wnętrze mojego samochodu.
Coś czułem, że ten weekend oboje zapamiętamy do końca życia.
________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że nie jesteście źli na mnie za to że teraz tak rzadko dodaję rozdziały.
Postaram się to zmienić :)
Woow, zapowiada się nieźle; rozdział cudowny tak jak zawsze; piszesz bosko; czekam na next, :D
OdpowiedzUsuńJestem duuużo wcześniej niż ostatnio! Jej! :D
OdpowiedzUsuńTak więc rozdział bardzo fajny i jestem ciekawa jak potoczy się to spotkanie ;)
No i co do egzaminu to wierzę, że zda! Musi zdać, bo mądra jest prawda? :D
A jeszcze tak powracając do wielkich korków.. raz stałam w takim 6h. naprawdę. Byłam nad morzem i jak wracaliśmy to trafiliśmy na korek a najgorsze było to, że nie mieliśmy nic do jedzenia i każdy był głodny. Paluszki tylko mieliśmy. :D
Buziaki i do następnego! x
Cudowny rozdział, to znaczy, mam naddzieję, że Emma zda wszystkie egzaminy i będzie dobrze... I oczywiście Louis aka mistrz w robieniu "niespodzianek". Co ta dziewczyna z nim ma.. Ale to urocze, jakby na to nie spojrzeć :D
OdpowiedzUsuńDom Tomlinsonów - to musi być ciekawe.
Pozdrawiam xx
SUPER ROZDZIAŁ !!!!!!! oby nowy pojawiła się szybko , mam nadzieję że emma zda egzaminy :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :) :) :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny nie mogę się doczekać kolejnego...
OdpowiedzUsuńRzadko? Ja z czytaniem nie nadążam. Niby to tylko początek roku, ale dla mojego muzgu to Masakra. Jestem ciekawa tego weekendu.
OdpowiedzUsuńOla