Perspektywa Louisa
Przycisnąłem guzik
domofonu z numerem mieszkania Zayna. Chłopak otworzył kilka sekund
później, a ja przepuszczając Emmę w drzwiach, wszedłem do środka.
Gdy powiedziałem
jej, że kłamałem gdy mówiłem jej że ją kocham widziałem jak
dziewczyna cała się zjeżyła. Musiała sobie pomyśleć, co on
takiego mówi przecież nie raz mi powtarzał że mnie kocha, a teraz
wyskakuje z taki tekstem? Co mu się stało? Nic mi się nie stało.
Po prostu zrozumiałem, że Emma jest dla mnie tą jedyną i nie
darowałbym sobie gdybym ją stracił. To byłoby jak dźgniecie
nożem w samo serce, gdyby postanowiła ode mnie odejść. Ale udało
się, pokonaliśmy to razem i od teraz naprawdę będę się starał
zapewnić dziewczynie bezpieczeństwo i to, aby czuła się kochana
każdego dnia i każdej nocy.
Gdy dotarliśmy pod
mieszkanie Zayna czułem jak moje ciało całe się wzdryga.
Przypomniałem sobie wczorajsze miny chłopaków i to jaki Niall była
zawiedziony gdy okazało się, że ich okłamywałem. Nie chciałem,
aby to tak wyszło. Zapewne powiedziałbym im kiedyś o Emily i
wyjaśnił dlaczego wcześniej tego nie zrobiłem. Wyszedłem na
kłamcę i oszusta. I teraz nie wiem na czym stoję. I nie wiem czy
chłopaki mi wybaczą i czy będą dalej uważali mnie za swojego
kumpla którymi byliśmy już od kilkunastu lat.
Usłyszałem za
drzwiami jakieś głośne śmiechy. Bałem się tylko czy nie
przerwaliśmy Zaynowi i Perrie w ich baraszkowaniu, ale gdy
zobaczyłem uśmiechniętą dziewczynę w spiętych wysoko włosach i
szarych dresach na sobie uspokoiłem się, że trafiliśmy w
odpowiednią porę.
- Louis! Emma! -
wykrzyknęła blondynka gdy tylko nas ujrzała. - Wchodźcie. Mamy tu
nie małe posiedzenie w salonie. - Emma popatrzyła na mnie, a ja
posłałem jej spojrzenie mówiące, że nie wiem o czym ona mówi.
- A my się już
kiedyś nie spotkałyśmy? - zapytała Emma Perrie, a ta gdy tylko
zamknęła za nami drzwi popatrzyła na mnie, a ja przytaknąłem
głową przekazując jej aby się wytłumaczyła.
- Wpadłam na ciebie
w kawiarni, w której pracujesz. - wyjaśniła Perrie, po czym
dodała. - Przy czym to nie było przypadkowe spotkanie. Chciałam
sprawdzić jak się trzymasz. Louis oczywiście nie miał z tym nic
wspólnego. - Emma odwróciła się do mnie twarzą, a ja tylko
wzruszyłem ramionami.
- Chodźcie,
chłopaki już są. - Perrie poprowadziła nas w stronę salonu
- Jak to chłopaki?
- zapytałem zdziwiony.
- Liam, Harry i
Niall. Spali u nas dzisiaj. - wyjaśniła blondynka wchodząc do
salonu, a my z Emmą zaraz za nią. Gdy zobaczyłem moich czterech
kumpli zrobiło mi się głupio, że wczoraj tak ich potraktowałem.
Nie powinienem się tak zachowywać i od razu wszystko im wyjaśnić,
ale byłem za bardzo pijany aby o tym pomyśleć i za bardzo wkurzony
na Liama, gdy doradzał mi co mam zrobić. Dlatego postanowiłem nie
poruszać tego tematu, aż do dziś. Bo to dziś zamierzam im o
wszystkim opowiedzieć i wyjaśnić kilka spraw.
- Cześć chłopaki.
- Emma niczego nie świadoma i nie zauważając mojego zdenerwowania
ruszyła, aby przywitać się z każdym z chłopaków buziakiem w
policzek.
Perrie siedząc na
oparciu fotela, w którym siedział Zayn wskazała na kanapę stojącą
naprzeciwko nich abym usiadł.
- Dobrze się
widzieć Louis. - powiedział Niall nachylając się nad oparciem
kanapy i przybijając mi piątkę. Czułem się dość niekomfortowo
z tym, że oni mnie przyjęli z uśmiechami i przybijaniem piątek, a
ja nie powiedziałem im o Emily.
Okłamywałem ich
przez ostatnie lata i teraz czuję się z tym źle. Żałuję, ze nie
zrobiłem tego wcześniej.
Emma usiadła chwilę
później obok mnie, ale nie usiedziała na miejscu choćby
dziesięciu sekund bo Perrie zabrała ją do kuchni pod pretekstem
przygotowania dla nas jakiegoś poczęstunku i czegoś do picia. Ale
ja za dobrze znam Perrie i wiedziałem co ona kombinowała. Chciała
zostawić naszą piątkę samą w salonie, abyśmy sobie wszystko
wyjaśnili i aby między nami było tak jak wcześniej.
Nie wiedziałem od
czego mam zacząć. Patrzyłem na każdego z chłopaków po kolei i
nie miałem pojęcia od czego zacząć rozmowę.
Emma podpowiedziała
mi, gdy szliśmy na górę do mieszkania, żeby najpierw ich
przeprosił. Dlatego po nabraniu w płuca jak największej ilości
powietrza wyszeptałem tylko ciche.
- Przepraszam. - i
spuściłem głowę w dół czując jak się zawstydzam, bo dobrze
wiedziałem ze źle zrobiłem okłamując moich jedynych przyjaciół
z którymi zawsze byłem blisko i nie chciałbym aby to się
zmieniło.
- To my
przepraszamy. - powiedział Harry czym zaskoczył mnie, więc
podniosłem głowę.
- Liam nam o
wszystkim powiedział. - wtrącił Zayn, a ja popatrzyłem na bruneta
nie wściekłym wzrokiem, tak jak wczoraj, ale dziękując że mnie wyręczył z tej całej sprawy i posłałem mu uśmiech.
- Wiem chłopaki, że
zawaliłem na całej linii, ale czy istnieje jakaś szansa abyście
mi przebaczyli i byśmy mogli dalej się kumplować? Bardzo mi na tym
zależy, bo jesteście moimi jedynymi przyjaciółmi i nie chciałbym
was stracić. - powiedziałem łamiącym się głosem, a chłopaki
zaskoczyli mnie wstając ze swoim siedzisk i podchodząc do mnie i
przytulając mnie każdy po kolei. Dziękowałem sobie w duchu, że
tak to się skończyło, a moi kumple mi przebaczyli.
- Dzięki. -
wzruszyłem się i ocierając samotnie lecącą łezkę z mojego
policzka podniosłem głowę i patrzyłem na każdego po kolei.
Liam stał na samym
końcu i uśmiechał się do mnie przyjaźnie. Ten chłopak wyrządził
mi dużo krzywd w życiu, ale przeżyliśmy to i dalej jesteśmy
kumplami.
Niall tradycyjnie
szlochał. Jest najbardziej uczuciowym kolesiem z całej naszej
piątki.
Harry szczerzył do
mnie swoje proste i białe ząbki, a jego oczy były tak zielone że
aż nienaturalne.
Natomiast Zayn stał
z rękoma założonymi na klatce piersiowej, ale nie był na mnie
zły. Raczej zadowolony z tego, że wszystko wyszło na jaw a ja nie
mam już tajemnic przed nimi.
Perspektywa Emmy
- Wiem chłopaki, że
zawaliłem na całej linii, ale czy istnieje jakaś szansa abyście
mi przebaczyli i byśmy mogli dalej się kumplować? Bardzo mi na tym
zależy bo jesteście moimi jedynymi przyjaciółmi i nie chciałbym
was stracić. - powiedział Louis łamiącym się głosem. Mimo, że
obserwowałam ich z kuchni a Louis siedział odwrócony do mnie
plecami to i tak wiedziałam, że się denerwuje i obawia że
chłopaki mu przebaczą.
Ale po ich reakcji
stwierdziłam, że przebaczyli. Cieszyłam się z tego, bo Louis
naprawdę to strasznie to przeżywał i nie był w stanie normalnie
myśleć, gdy na głowie miał kłótnię z najlepszymi przyjaciółmi.
- Pogodzili się? -
Perrie stanęła obok mnie, gdy skończyła nakładać jakiś ładnie
wyglądający placek na duży talerz.
- Myślę, że tak.
Tulą się, więc wszystko poszło dobrze. - odwróciłam się do
niej twarzą i obserwując jak dziewczyna zalewa siedem kubków
gorąca wodą z czajnika.
- A jak między
wami? - zapytała. Już ją polubiłam dziewczyna nie owija w bawełnę
tylko mówi co jej ślina na język przyniesie. Uwielbiam takie typy
ludzi, bo naprawdę nie boją się niczego, ani nikogo i są pewnie
siebie.
- Myślę, że też
dobrze. - uśmiechnęłam się do niej, gdy popatrzyła na mnie
wkładając resztę ciasta do lodówki.
- Cieszę się.
Louis naprawdę to przeżywał. Wyglądał jak kupka nieszczęścia i
nie mógł nawet normalnie pracować. Mieszkał u nas przez jakiś
czas, więc opiekowałam się nim jak tylko mogłam i karmiłam, bo
gdyby nie to, nie byłoby go w ogóle widać. - powiedziała smutnym
głosem.
- To moja wina, to
ja go zostawiłam.
- Nie Emma, to nie
jest tylko twoja wina. Louis też włożył do tego swoje pięć
gorszy. Faceci czasem są nienormalni jeśli chodzi o te sprawy. -
odpowiedziała uśmiechając się.
- Masz rację, a
Louis jest bardziej niż nienormalny. - zaśmiałam się, a blondynka
dołączyła do mnie.
- Z czego się
chichracie? - Niall wszedł do kuchni w najlepszym momencie, gdy obie
z Perrie trzymałyśmy się za bolące brzuchy i nie mogłyśmy
złapać oddechu.
- Dziewczyny
wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie, a my
wybuchnęłyśmy jeszcze większym śmiechem widząc jego reakcję.
- Dobra, to ja może
sobie stąd pójdę? - wskazał na drzwi za sobą i ulotnił się tak
szybko jak tu wszedł.
Słyszałam tylko
jak mówi do reszty chłopaków, że z nami coś nie teges, ale nie
zwracałam na to uwagi. Wspaniałe uczucie móc się w końcu śmiać
bez żadnych przeszkód i odetchnąć w końcu pełną piersią.
- Chodźmy do nich,
bo pewnie zastanawiają się dlaczego tak długo nas nie ma. -
powiedziała Perrie ocierając kąciki oczu i zabierając talerz z
ciastem, a ja dwa kubki w obie dłonie.
Zniosłyśmy
wszystko z kuchni włącznie z widelcami i talerzykami i w końcu
mogłyśmy normalnie usiąść obok naszych mężczyzn i włączyć
się do ich rozmowy.
***
Po tym jak
pokłóciliśmy się z chłopakami o to kto jest lepszymi kucharzami.
Czy dziewczyny czy chłopaki postanowiliśmy z Louisem wyjść z
mieszkania Zayna i Perrie. Naprawdę spędziłam fajny czas u nich i
poprawiło mi to humor na tyle, abym mogła na nowo rozpocząć
związek z Louisem. Jestem pewna, że uda nam się sobie na nowo
zaufać i jak będziemy mieć jakiś problem rozwiążemy go razem.
- Dzięki za
wszystko i mam nadzieje że do zobaczenia. - powiedziałam do
blondynki, gdy stałyśmy przy drzwiach i się żegnałyśmy.
- Oczywiście.
Wpadnę może do ciebie w poniedziałek rano do kawiarni na jakąś
kawkę. - zaśmiała się, a ja jej przytaknęłam. Wspaniale mieć
jeszcze jedną bliską mi osobę tej samej płci.
- Wiedziałem, że
się zaprzyjaźnicie. - powiedział Louis gdy schodziliśmy na dół
schodami.
- Naprawdę? A ja
myślałam, że Perrie okaże się okropną zołzą i wcale jej nie
polubię. - odpowiedziałam z uśmiechem wychodząc na zewnątrz.
- Cóż może i jest
zołzą, ale Zayn ją kocha i oboje są ze sobą szczęśliwi, więc
naszym obowiązkiem jako przyjaciół jest jej zaakceptowanie. – Louis wzruszył ramionami i otwierając mi
drzwi od samochodu uśmiechnął się na koniec.
- Wiem, że się
tobą opiekowała. - przyznałam, gdy wyjechaliśmy z parkingu i
kierowaliśmy się w stronę apartamentu Louisa.
- Naprawdę? Nie
dość, że zołza to jeszcze jaka wylewna – Louis mruknął pod nosem
zirytowany tym że o tym wiem.
- Przestań Loui.
Naprawdę doceniam to, że zajęła się tobą, gdy mnie nie było
obok. - poklepałam chłopaka po udzie, a gdy chciałam zabrać swoją
dłoń wziął ją w swoją i najpierw pocałował w
wierzch, a następnie położył na wcześniejszym miejscu, czyli na
swojej nodze.
Uśmiechnęłam się
pod nosem, że Louis jest taki skory do okazywania mi uczuć i że
robi to dość często.
- Pomyślałem, że
moglibyśmy wieczorem wyjść do kina. - zaproponował parkując na swoim zwyczajowym miejscu na parkingu podziemnym w apartamentowcu.
- Świetny pomysł.
- uśmiechnęłam się i chciałam wyjść z samochodu, gdy nagle dłoń
Louisa łapiąca za moje ramię mi to uniemożliwiła. Odwróciłam
głowę w jego stronę i dostrzegłam, że na jego twarzy formuje się
złość. Tylko ta mina mówiła mi, abym się nie odzywała i nawet
nie pytała co się dzieje, bo nie jest i raczej nie będzie za
ciekawie.
- Zostań w
samochodzie.
- Ale...
- Żadnego ale, powiedziałem. - wysyczał przez zaciśnięte zęby i wysiadł z
samochodu. Co się dzieje?
Perspektywa Louisa
Gdy tylko
zaproponowałem Emmie wspólną randkę dziś wieczorem, a
dziewczyna od razu się zgodziła i zareagowała z entuzjazmem, wiedziałem że ten wieczór będzie jednym z najlepszych.
Brakowało mi jej przez długi czas i teraz będę próbował to
naprawić relacje między nami i to, aby dziewczyna poczuła się
dobrze ze mną przy boku.
Gdy tylko
wjechaliśmy do garażu przeczuwałem, że coś się zaraz stanie. I
tak właśnie było. Widziałem przerażenie na twarzy Emmy, gdy
złapałem ją za ramię kiedy chciała wysiąść z samochodu. Nie
chciałem jej przestraszyć, ani nic z tych rzeczy po prostu chciałem
uchronić ją od niebezpieczeństwa, które właśnie podjechało.
- Zostań w
samochodzie.
- Ale...
- Żadnego ale, powiedziałem. - wysyczałem przez zaciśnięte żeby i wysiadłem z
auta.
Na parkingu stały
tylko dwa samochody – mój i pewnego osobnika, którego nawet imienia
nie chcę pamiętać.
- Co ty tu robisz?-
zapytałem, gdy wysoki, postawny mężczyzna, z czarnymi włosami, którego znałem od
najmłodszych lat, wysiadł z samochodu.
- Ej co tak ostro
mnie witasz. Nie pamiętasz? Jesteśmy przyjaciółmi. - powiedział wyjmując z paczki papierosa i wkładając go między swoje wargi. Uśmiechnął się do mnie pokazując swoje ohydne, żółte zęby.
- Spierdalaj stąd,
albo inaczej pogadamy. - ostrzegłem go grożąc mu palcem.
- Mamy ci znowu
zdemolować mieszkanie? Swoją drogą bardzo ładny masz apartament i
taki duży. Myślę, że spokojnie zmieściłyby się tam moje rzeczy.
- powiedział drapiąc się po brodzie w zamyśleniu.
- Czego nie
rozumiesz w słowie spierdalaj? - zapytałem już coraz bardziej
zdenerwowany.
- Louis, Louis,
Louis. Dlaczego się tak denerwujesz? Wrzuć na luz. Popatrz tylko
ty i ja w wielkim apartamencie siedzimy sobie przy stole i jemy
śniadanie. Czyż ta wizja ci się nie podoba? - zapytał obejmując
mnie ramieniem, ale szybko je odepchnąłem. Olbrzym wkurzył się i
zamachując się uderzył mnie mocno w policzek, aż zakołysałem się
i upadłem na ziemię.
- Louis! - głos
Emmy dochodził z oddali, a ja leżałem na zimnym betonie zwinięty
w kłębek i wijący się z bólu.
- No proszę a kog my tu mamy? - zapytał podchodząc w stronę Emmy.
- Nie zbliżaj się
do niej. - ostrzegłem go próbując wstać, ale jego wspólnik,
który wyłonił się znikąd złapał mnie za ramiona i trzymając je z tyłu próbował mnie trzymać prosto i tak bym się nie ruszał.
- Przywitam się tylko
z tą ślicznotką. - powiedział do mnie, po czym oblizując swoją dolną wargę w najbardziej obrzydliwy sposób zbliżył się do Emmy.
- Em uciekaj! -
krzyknąłem, ale dziewczyna ani się ruszyła. Patrzyła tylko na
olbrzyma zbliżającego się do niej. Znałem ją już dosyć długo i
wiedziałem, że mnie nie posłucha. Dlatego moje prośby i błagania aby
została w aucie czy nawet teraz uciekała nie zostały przez nią
spełnione.
- Jak masz na imię
piękna? - zapytał brunet zaciągając się papierosem.
Emma tylko stała i
patrzyła mu prosto w oczy. Nie wiem czy mi się zdawało czy w jej
oczach pojawił się jakiś błysk dający jej na tyle siły, aby mogła
znokautować olbrzyma.
Gdy koleś podszedł
jeszcze bliżej niej Emma nagle chwyciła go za barki i jednym ruchem
trafiła go kolanem w między nogi.
Podskoczyłem ze
szczęścia, gdy olbrzym upadł przed nią na kolana. Ale moja radość nie trwała długo, gdy popchnął ją z całej siły, aż dziewczyna
wpadła na betonową ścianę, po czym upadła. Widziałem jaka była
wkurzona na niego. Jeden ruch i już stała na nogach, po czym twardo
stąpając po ziemi podeszła do niego i unosząc swoje kolano w górę
trafiła go w sam nos. Olbrzym zakołysał się na chwilę po czym
wylądował na brzuchu i twarzą skierowaną do podłogi przed nogami
dziewczyny. Brunetka jeszcze nie skończyła, ponieważ zaczęła uderzać pięściami w jego głowę i po samej twarzy. Im bardziej adrenalina napędzała jej drobne ciało tym bardziej jej uderzenia stawały się mocniejsze i bardziej trafne.
- Em, daj spokój! krzyknąłem w pewnym momencie, ale dziewczyna nie zdawała się mnie zauważać. Doprowadziła do tego, że olbrzym stracił przytomność.
Kiedy w końcu mnie dosłyszała, mój szloch wtedy podniosła swoje oczy w górę i spojrzała na mnie. Jej oczy były tak czarne, że aż nienaturalne.
Po chwili zamrugała powiekami i wróciła do mnie i podeszła w moją stronę.
Nie zdawałem sobie sprawy z tego co się dzieje, dopóki dziewczyna nie uderzyła kolesia stojącego za mną pięścią prosto w nos. Ten wydał z siebie pisk, a następnie puścił moje ramiona i pobiegł w stronę wyjścia. Zostawił olbrzyma i ich samochód i po prostu uciekł. Przestraszył się kruchej brunetki.
- Em, daj spokój! krzyknąłem w pewnym momencie, ale dziewczyna nie zdawała się mnie zauważać. Doprowadziła do tego, że olbrzym stracił przytomność.
Kiedy w końcu mnie dosłyszała, mój szloch wtedy podniosła swoje oczy w górę i spojrzała na mnie. Jej oczy były tak czarne, że aż nienaturalne.
Po chwili zamrugała powiekami i wróciła do mnie i podeszła w moją stronę.
Nie zdawałem sobie sprawy z tego co się dzieje, dopóki dziewczyna nie uderzyła kolesia stojącego za mną pięścią prosto w nos. Ten wydał z siebie pisk, a następnie puścił moje ramiona i pobiegł w stronę wyjścia. Zostawił olbrzyma i ich samochód i po prostu uciekł. Przestraszył się kruchej brunetki.
- Jesteś
niesamowita. - powiedziałem pocierając swoje nadgarstki.
- Oj tam. Trochę
się trenowało. - przewróciła oczami. - Co z nim zrobimy?- zapytała
wskazując na nieprzytomnego olbrzyma leżącego u naszych stóp.
- Myślę, że
zadzwonię do Liama i ochrony, aby coś z nim zrobili.
- A nie lepiej
zadzwonić na policje? - zapytała stojąc za mną i zakrywając
siebie mną. Bała się? Po tym co przed chwilą zrobiła, teraz
obawiała się że coś jej się stanie?
- Nie. Wolałbym nie
mieszać w to policji. To sprawa między mną, a nim a gliny nie mają
tutaj nic do gadania. - odpowiedziałam przytulając ją do siebie, gdy
dziewczyna zaczęła szlochać w moja koszulę.
- Em, nie płacz.
Już po wszystkim. - powiedziałem pocierając jej plecy w pocieszającym geście.
- Tak bardzo się
bałam. - wychlipała. - Gdy zobaczyłam jak on cię uderzył
pierwszym moim odruchem było, aby cie ratować. - dodała
niewyraźnie.
- I uratowałaś.
Zachowałaś się jak prawdziwy bohater. - pochwaliłem ją.
- Przepraszam.
- Za co ty mnie
przepraszasz? To ja powinienem ciebie przepraszać za to że naraziłem
cię na niebezpieczeństwo. To ja powinienem cię chronić przed
złem całego świata, a nie ty mnie. - wyjaśniłem. Emma tylko
pokiwała głową i ocierając łzy odkleiła się ode mnie. Ja
natomiast zadzwoniłem do Liama i reszty ochrony. Zjawiali się na
parkingu mniej niż pięć minut później. Oczywiście byli na mnie
źli, dlatego że dałem im dziś wolne i nie pozwoliłem im nas
pilnować.
- My się nim
zajmiemy. - oznajmił Liam wskazując na olbrzyma. - A ty weź Emmę i
jedźcie w jakieś bezpieczne miejsce. Zapewnij jej
spokój.
- Jasne. Dzięki stary
i informuj mnie na bieżąco. - poklepałem kumpla po ramieniu i
ruszyłem do Emmy, która siedziała na siedzeniu pasażera z drzwiami
szeroko otwartymi.
- Jedziemy. -
powiedziałam do niej i pomogłem jej wsiąść do środka. Widziałem, że była roztrzęsiona bo cała aż dygotała. Jej ręka wyglądała
okropnie, była cała czerwona od upadku i uderzania olbrzyma.
- Gdzie? - zapytała
spoglądając na mnie, gdy pomagałem jej zapiąć pas bezpieczeństwa.
- Do ciebie. -
oznajmiłem. Nie wiedziałem, gdzie indziej możemy jechać. Myślę, że w jej mieszkaniu będziemy czuć się bezpiecznie.
- Czyli nic z naszej
randki. - powiedziała smutno, gdy wyjechałem na ulice Londynu.
- A kto tak
powiedział? Nie jesteś chyba na siłach, aby iść do kina więc
możemy zrobić sobie seans u ciebie na kanapie albo w łóżku, jeśli
chcesz. - powiedziałem uśmiechając się do niej i dając do zrozumienia, że ta sytuacja nie wytrąciła mnie z równowagi i wszystko jest
dobrze.
- Jasne. - odpowiedziała tylko patrząc za okno i trzymając swoją
zaczerwienioną dłoń przed sobą. - Opowiesz mi kim byli ci
mężczyźni prawda? - zapytała, gdy staliśmy w małym korku.
- Może kiedyś. -
odpowiedziałem. Nie miałem teraz ochoty wyciągać moich brudów z
przeszłości. Wiedziałem, że jak powiem o wszystkim Emmie ona może
mnie znienawidzić i wtedy już na pewno mnie zostawi na zawsze.
To nie jest
najlepszy pomysł, aby wyjawiać wszystkie moje sekrety. Dziewczyna za
dużo dziś przeszła i wystarczy jej wrażeń jak na jeden dzień.
Dziesięć minut
później parkowałem na wolnym miejscu blisko wejścia do bloku.
Pomogłem Emmie wysiąść z samochodu i trzymając ją jedną ręką w
talii, a drugą za bolącą dłoń prowadziłem ją na klatkę schodową.
Gdy znaleźliśmy się
pod drzwiami do mieszkania, dziewczyna zaczęła grzebać w swojej
torebce w poszukiwaniu kluczy. Syknęła tylko z bólu, więc wyjąłem ją z jej rąk
i znalazłem pęk kluczy.
Otworzyłem drzwi i
prowadząc ją od razu do kuchni usadziłem na jednym z krzeseł. Z
zamrażarki wyjąłem lód i kładąc go na ściereczkę zawinąłem go w nią i przyłożyłem do dłoni Emmy.
Dziewczyna tylko
zajęczała z bólu, a ja ściągnąłem swoją marynarkę i
przewiesiłem ją przez oparcie drugiego krzesła.
- Jesteś głodna? -
zapytałem, gdy obserwowała uważnie swoją pokiereszowaną dłoń.
Pokręciła tylko
głową, ale wiedziałem że jest głodna. Kto by nie był po tak
długim poranku na posterunku policji, a potem jeszcze po bijatyce w
garażu.
- Ugotuję ci coś.
- oznajmiłem. - A ty się położysz i odpoczniesz, dobrze? - pomogłem jej wstać, ale postawiła mi się.
- Nie musisz tego
robić Louis.
- Nie muszę, ale
chcę. - powiedziałem, a gdy nie chciała wstać wziąłem ją na ręce
i zaniosłem do sypialni. Położyłem na poduszkach i całując
jeszcze w czoło wyszedłem z sypialni, a potem z mieszkania.
Udałem się do
małego sklepu na rogu ulicy i kupiłem wszystkie potrzebne rzeczy do
przygotowania zapiekanki warzywnej z serem.
Gdy szukałem
odpowiedniego żółtego sera do głowy przyszła mi myśl. Gdybym
nie przywiózł Emmy do siebie zapewne nic by się nie stało, a
teraz może byśmy spacerowali po parku trzymając się za ręce i
jedząc watę cukrową. Emma śmiałaby się głośno, a ja cieszył
że jest uśmiechnięta i szczęśliwa. Gdybym nie postanowił, że
nasz dzień będzie tak wyglądał i nie przyszłoby mi do głowy
zabierać ją do mnie nie byłaby teraz taka smutna i leżała z bolącą
ręką na łóżku. Ale zaraz. Coś zaświtało mi w głowie. Skąd oni
wiedzieli, że akurat dziś i o tej porze będę jechał do mojego
mieszkania? Śledzili nas? Marchewka, którą trzymałem akurat w
dłoni wypadła mi z ręki. Tak, teraz to wszystko ma sens. Wtedy, gdy
ktoś włamał się do mojego mieszkania i wtedy gdy Emma mnie zostawiła
to byli oni. To oni zmasakrowali moje mieszkanie. Tak! Olbrzym powiedział
nawet, że mam bardzo duży i ładny apartament. To on zdemolował mi je
porzednim razem. Że ja od razu nie pomyślałem o nim?
Szybko zapłaciłem
za moje zakupy i wyszedłem ze sklepu. Zadzwoniłem do Liama, odebrał
po dwóch sygnałach.
- Liam już wiem kto
włamał się do apartamentu.
Perspektywa Emmy
Obudziłam się, a za
oknem było już ciemno. Spojrzałam w dół na swoją rękę, która
niesamowicie mnie piekła. Wokół niej, na pościeli była ogromna
plama wody pochodząca ze ściereczki. Rozglądnęłam się dookoła
siebie i zauważyłam że jestem u siebie w sypialni. A wtedy
przypomniałam sobie wszystko to co stało się na parkingu. Olbrzymi
facet atakujący Louisa, ja biegnąca mu na pomoc i nokautująca go. Potem
moja dłoń boląca niemiłosicernie. Z tego co pamiętam to upadłam
na nią, gdy olbrzym mnie popchnął. Niesamowite było to, że ja
taka chuda i bojąca się wszystkiego dziewczyna potrafiłam pobić
takiego wielkiego mężczyznę. Uśmiechnęłam się pod nosem i
zaczęłam schodzić z łóżka. Nogi powlokły mnie do kuchni, w
której na jednym z krzeseł siedział Louis. Był odwrócony do mnie
plecami i pisał coś na komputerze. Podeszłam bliżej i
uwiesiłam się na jego szyi. Chłopak, aż podskoczył i odwrócił
głowę w moją stronę, a ja złożyłam pocałunek na jego policzku.
- Czesć śpiochu. -
przywitał się ze mną zamykając swój komputer, gdy usiadłam mu na kolanach.
- Hej. -
przytuliłam się do niego mocno kładąc głowę na torsie chłopaka.
- Wszystko dobrze? Z
ręka i w ogóle? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
- Opowiesz mi o tych
mężczyznach? - zapytałam, choć wiedziałam jaka będzie odpowiedź
Louisa. Na pewno mi o nich nic nie powie.
- Proszę cię Em,
nie dziś. - poprosił, a ja uniosłam głowę i spojrzałam na jego
zakłopotany wyraz twarzy.
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się głaskając go po policzku.
- Co tak ładnie
pachnie?- zapytałam, aby zmienić temat.
- Zapiekanka. -
odpowiedział dumny z siebie.
- Przogotwana przez?
- zapytałam, choć dobrze znałam odpowiedź na to pytanie.
- Przeze mnie rzecz
jasna. - uśmiechnął się dumny z siebie.
- No jasne. Przyznaj
się kupiłeś w sklepie? - zapytałam.
- Kobieto małej
wiary, dlaczego mi nie wierzysz? Umiem gotować i genialnie mi to
wychodzi. - powiedział, a ja zaśmiałąm się i cmoknełam go w
usta.
- No oczywiście.
Dziękuje Loui. - powiedziałam zeskakując z jego kolan, po czym pognałam w stronę korytarza.
- Gdzie idziesz? -
krzyknął za mną.
- Do łazienki. -
odkrzyknęłam.
Chwilę później,
gdy weszłam do kuchni zastałam tam zastawiony stół talerzami,
sztućcami, kieliszkami z czerwonym winem oraz przepięknym bukietem na
środku.
- Jejku Louis, ale
to pięknie wygląda. - skomentowałam jego pracę, a ten tylko się uśmiechnął i otwierając piekarnik wyciągnął naczynie żaroodporne
z pięknie wyglądającą zapiekanką.
- Ale pachnie. -
powiedziałam.
Louis pokroił
zapiekankę i podał mi jedną na talerzu. Podziękowałam cicho i czekając aż chłopak usiądzie naprzeciwko mnie mogłam zacząć jeść.
Idelanie
przypieczona, idealnie doprawiona, no po prostu ideał.
- Możesz dla mnie
gotować codziennie. - powiedziałam odkładając sztućce na pusty już
talerz po zjedzeniu dwóch kawałków.
- Nie ma problemu. - odpowiedział uśmiechając się i unosząc kieliszek z czerwonym winem
w górę i przechylając go w moją stronę.
- Za naszą randkę.
- powiedział.
- Za nas. -
odpowiedziałam i stuknęliśmy się kieliszkami, a następnie upiliśmy
łyk.
Tak bardzo się
cieszyłam, że między nami już wszystko jest dobrze i że
potrafiliśmy się dogadać. Bardzo mi go brakowało, a jemu mnie.
- Co powiesz na
maraton filmowy? - zaproponował podając mi ostatni talerz do
wytarcia. Starałam się tak wycierać, aby nie uszkodzić jeszcze
bardziej mojej ręki.
- Brzmi świetnie. -
odpowiedziałam zamykając szafkę i podążając za Louisem.
Chłopak zrobił mi jeszcze jeden okład na dłoń i razem zasiedliśmy
na kanapie w salonie i włączyliśmy film na DVD. Louis położył
się wzdłuż kanapy, a ja obok niego. Podparł się jedną ręką pod głową, a drugą jeździł mi po plecach.
Wiedziałam, że może
i ten dzień nie był jednym z najlepszych, ale jednak pozytywne
wydarzenia przechylały szalkę i to one były dla nas najważniejsze.
Louis zdawał sobie sprawę, że jest mi winien wyjaśnienie całej
tej sprawy, ale poczekam aż on sam zadecyduje kiedy to nastąpi. Nie
będę go w żaden sposób naciskać.
________________________________________________________________________
W ogóle nie podoba mi się ten rozdział :(
Ale cóż ja już taka jestem, że mi się raz podoba a raz nie.
Dziś byłam pierwszy raz na nowej uczelni.
Oczywiście nie mieliśmy jeszcze prawdziwych zajęć, to będzie jutro.
Dziś tylko były szkolenia i takie zapoznanie się ze studentami.
Muszę przyznać, że owszem jestem pełna obaw bo nie wiem co mnie tam czeka, ale z drugiej strony już nie mogę się doczekać aż zasiądę w ławce i będę pilnie notować :) hahha żarcik :)
Jeśli chodzi o plan to jest on PER- FECT i to dosłownie :)
Będę miała dużo czasu na pisanie rozdziałów, o ile nie wyskoczą mi jakieś kolokwia lub inne bzdety.
Ale jak już się wdrążę w życie uczelniane i studenckie dam Wam znać co i jak.
Ustaliłam, poza tym większość osób pisało, żebym dodawała rozdziały w sobotę (mam nadzieję, że nie pogniewacie się jeśli czasem zdarzy mi się dodać w niedzielę, prawda?) i jeden raz w tygodniu. Czasem może w ciągu tygodnia nie być, bo różnie to może ze mną dziać, ale w weekend na pewno będzie.
To chyba na tyle parafialnych ogłoszeń.
Na koniec jeszcze wspomnę, że jeśli mielibyście jakieś pytania do mnie, to możecie śmiało pisać mi na asku: www.ask.fm/nutellaenutella
Ewewntualnie tt: www.twitter.com/nutellaenutella
Dajcie znać co sadzicie o rozdziale i o moim pomyśle. Podnieście też mnie na duchu, bo obawiam się jutra i tego co będzie. Ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :)
Rozdział cudowny. :) I dasz sobie radę, jesteś mądra i zdolna. Wierzęw Ciebie :* xx L.
OdpowiedzUsuńKochana to wciąga jak narkotyk, piszesz cudownie, już tęsknie za następnym ") ,<3
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńRozdział zadziwiający ! :o ale swietny ! :3
OdpowiedzUsuńEm w akcji ... wiecej takich ! <3
Powodzenia na uczelni i weny duzo ! :3
Aw świetny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńEm powaliła goryla? I kto uważał, że dziewczyny są gorsze?
OdpowiedzUsuńMi rozdział się podaba i przepraszam że nie dałam rady wczoraj skomentować. Rozdział cud miód!
Ola
Super :)
OdpowiedzUsuń