środa, 1 października 2014

ROZDZIAŁ 31.

Perspektywa Louisa


Przycisnąłem guzik domofonu z numerem mieszkania Zayna. Chłopak otworzył kilka sekund później, a ja przepuszczając Emmę w drzwiach, wszedłem do środka.
Gdy powiedziałem jej, że kłamałem gdy mówiłem jej że ją kocham widziałem jak dziewczyna cała się zjeżyła. Musiała sobie pomyśleć, co on takiego mówi przecież nie raz mi powtarzał że mnie kocha, a teraz wyskakuje z taki tekstem? Co mu się stało? Nic mi się nie stało. Po prostu zrozumiałem, że Emma jest dla mnie tą jedyną i nie darowałbym sobie gdybym ją stracił. To byłoby jak dźgniecie nożem w samo serce, gdyby postanowiła ode mnie odejść. Ale udało się, pokonaliśmy to razem i od teraz naprawdę będę się starał zapewnić dziewczynie bezpieczeństwo i to, aby czuła się kochana każdego dnia i każdej nocy.
Gdy dotarliśmy pod mieszkanie Zayna czułem jak moje ciało całe się wzdryga. Przypomniałem sobie wczorajsze miny chłopaków i to jaki Niall była zawiedziony gdy okazało się, że ich okłamywałem. Nie chciałem, aby to tak wyszło. Zapewne powiedziałbym im kiedyś o Emily i wyjaśnił dlaczego wcześniej tego nie zrobiłem. Wyszedłem na kłamcę i oszusta. I teraz nie wiem na czym stoję. I nie wiem czy chłopaki mi wybaczą i czy będą dalej uważali mnie za swojego kumpla którymi byliśmy już od kilkunastu lat.
Usłyszałem za drzwiami jakieś głośne śmiechy. Bałem się tylko czy nie przerwaliśmy Zaynowi i Perrie w ich baraszkowaniu, ale gdy zobaczyłem uśmiechniętą dziewczynę w spiętych wysoko włosach i szarych dresach na sobie uspokoiłem się, że trafiliśmy w odpowiednią porę.
- Louis! Emma! - wykrzyknęła blondynka gdy tylko nas ujrzała. - Wchodźcie. Mamy tu nie małe posiedzenie w salonie. - Emma popatrzyła na mnie, a ja posłałem jej spojrzenie mówiące, że nie wiem o czym ona mówi.
- A my się już kiedyś nie spotkałyśmy? - zapytała Emma Perrie, a ta gdy tylko zamknęła za nami drzwi popatrzyła na mnie, a ja przytaknąłem głową przekazując jej aby się wytłumaczyła.
- Wpadłam na ciebie w kawiarni, w której pracujesz. - wyjaśniła Perrie, po czym dodała. - Przy czym to nie było przypadkowe spotkanie. Chciałam sprawdzić jak się trzymasz. Louis oczywiście nie miał z tym nic wspólnego. - Emma odwróciła się do mnie twarzą, a ja tylko wzruszyłem ramionami.
- Chodźcie, chłopaki już są. - Perrie poprowadziła nas w stronę salonu
- Jak to chłopaki? - zapytałem zdziwiony.
- Liam, Harry i Niall. Spali u nas dzisiaj. - wyjaśniła blondynka wchodząc do salonu, a my z Emmą zaraz za nią. Gdy zobaczyłem moich czterech kumpli zrobiło mi się głupio, że wczoraj tak ich potraktowałem. Nie powinienem się tak zachowywać i od razu wszystko im wyjaśnić, ale byłem za bardzo pijany aby o tym pomyśleć i za bardzo wkurzony na Liama, gdy doradzał mi co mam zrobić. Dlatego postanowiłem nie poruszać tego tematu, aż do dziś. Bo to dziś zamierzam im o wszystkim opowiedzieć i wyjaśnić kilka spraw.
- Cześć chłopaki. - Emma niczego nie świadoma i nie zauważając mojego zdenerwowania ruszyła, aby przywitać się z każdym z chłopaków buziakiem w policzek.
Perrie siedząc na oparciu fotela, w którym siedział Zayn wskazała na kanapę stojącą naprzeciwko nich abym usiadł.
- Dobrze się widzieć Louis. - powiedział Niall nachylając się nad oparciem kanapy i przybijając mi piątkę. Czułem się dość niekomfortowo z tym, że oni mnie przyjęli z uśmiechami i przybijaniem piątek, a ja nie powiedziałem im o Emily.
Okłamywałem ich przez ostatnie lata i teraz czuję się z tym źle. Żałuję, ze nie zrobiłem tego wcześniej.
Emma usiadła chwilę później obok mnie, ale nie usiedziała na miejscu choćby dziesięciu sekund bo Perrie zabrała ją do kuchni pod pretekstem przygotowania dla nas jakiegoś poczęstunku i czegoś do picia. Ale ja za dobrze znam Perrie i wiedziałem co ona kombinowała. Chciała zostawić naszą piątkę samą w salonie, abyśmy sobie wszystko wyjaśnili i aby między nami było tak jak wcześniej.
Nie wiedziałem od czego mam zacząć. Patrzyłem na każdego z chłopaków po kolei i nie miałem pojęcia od czego zacząć rozmowę.
Emma podpowiedziała mi, gdy szliśmy na górę do mieszkania, żeby najpierw ich przeprosił. Dlatego po nabraniu w płuca jak największej ilości powietrza wyszeptałem tylko ciche.
- Przepraszam. - i spuściłem głowę w dół czując jak się zawstydzam, bo dobrze wiedziałem ze źle zrobiłem okłamując moich jedynych przyjaciół z którymi zawsze byłem blisko i nie chciałbym aby to się zmieniło.
- To my przepraszamy. - powiedział Harry czym zaskoczył mnie, więc podniosłem głowę.
- Liam nam o wszystkim powiedział. - wtrącił Zayn, a ja popatrzyłem na bruneta nie wściekłym wzrokiem, tak jak wczoraj, ale dziękując że mnie wyręczył z tej całej sprawy i posłałem mu uśmiech.
- Wiem chłopaki, że zawaliłem na całej linii, ale czy istnieje jakaś szansa abyście mi przebaczyli i byśmy mogli dalej się kumplować? Bardzo mi na tym zależy, bo jesteście moimi jedynymi przyjaciółmi i nie chciałbym was stracić. - powiedziałem łamiącym się głosem, a chłopaki zaskoczyli mnie wstając ze swoim siedzisk i podchodząc do mnie i przytulając mnie każdy po kolei. Dziękowałem sobie w duchu, że tak to się skończyło, a moi kumple mi przebaczyli.
- Dzięki. - wzruszyłem się i ocierając samotnie lecącą łezkę z mojego policzka podniosłem głowę i patrzyłem na każdego po kolei.
Liam stał na samym końcu i uśmiechał się do mnie przyjaźnie. Ten chłopak wyrządził mi dużo krzywd w życiu, ale przeżyliśmy to i dalej jesteśmy kumplami.
Niall tradycyjnie szlochał. Jest najbardziej uczuciowym kolesiem z całej naszej piątki.
Harry szczerzył do mnie swoje proste i białe ząbki, a jego oczy były tak zielone że aż nienaturalne.
Natomiast Zayn stał z rękoma założonymi na klatce piersiowej, ale nie był na mnie zły. Raczej zadowolony z tego, że wszystko wyszło na jaw a ja nie mam już tajemnic przed nimi.


Perspektywa Emmy


- Wiem chłopaki, że zawaliłem na całej linii, ale czy istnieje jakaś szansa abyście mi przebaczyli i byśmy mogli dalej się kumplować? Bardzo mi na tym zależy bo jesteście moimi jedynymi przyjaciółmi i nie chciałbym was stracić. - powiedział Louis łamiącym się głosem. Mimo, że obserwowałam ich z kuchni a Louis siedział odwrócony do mnie plecami to i tak wiedziałam, że się denerwuje i obawia że chłopaki mu przebaczą.
Ale po ich reakcji stwierdziłam, że przebaczyli. Cieszyłam się z tego, bo Louis naprawdę to strasznie to przeżywał i nie był w stanie normalnie myśleć, gdy na głowie miał kłótnię z najlepszymi przyjaciółmi.
- Pogodzili się? - Perrie stanęła obok mnie, gdy skończyła nakładać jakiś ładnie wyglądający placek na duży talerz.
- Myślę, że tak. Tulą się, więc wszystko poszło dobrze. - odwróciłam się do niej twarzą i obserwując jak dziewczyna zalewa siedem kubków gorąca wodą z czajnika.
- A jak między wami? - zapytała. Już ją polubiłam dziewczyna nie owija w bawełnę tylko mówi co jej ślina na język przyniesie. Uwielbiam takie typy ludzi, bo naprawdę nie boją się niczego, ani nikogo i są pewnie siebie.
- Myślę, że też dobrze. - uśmiechnęłam się do niej, gdy popatrzyła na mnie wkładając resztę ciasta do lodówki.
- Cieszę się. Louis naprawdę to przeżywał. Wyglądał jak kupka nieszczęścia i nie mógł nawet normalnie pracować. Mieszkał u nas przez jakiś czas, więc opiekowałam się nim jak tylko mogłam i karmiłam, bo gdyby nie to, nie byłoby go w ogóle widać. - powiedziała smutnym głosem.
- To moja wina, to ja go zostawiłam.
- Nie Emma, to nie jest tylko twoja wina. Louis też włożył do tego swoje pięć gorszy. Faceci czasem są nienormalni jeśli chodzi o te sprawy. - odpowiedziała uśmiechając się.
- Masz rację, a Louis jest bardziej niż nienormalny. - zaśmiałam się, a blondynka dołączyła do mnie.
- Z czego się chichracie? - Niall wszedł do kuchni w najlepszym momencie, gdy obie z Perrie trzymałyśmy się za bolące brzuchy i nie mogłyśmy złapać oddechu.
- Dziewczyny wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie, a my wybuchnęłyśmy jeszcze większym śmiechem widząc jego reakcję.
- Dobra, to ja może sobie stąd pójdę? - wskazał na drzwi za sobą i ulotnił się tak szybko jak tu wszedł.
Słyszałam tylko jak mówi do reszty chłopaków, że z nami coś nie teges, ale nie zwracałam na to uwagi. Wspaniałe uczucie móc się w końcu śmiać bez żadnych przeszkód i odetchnąć w końcu pełną piersią.
- Chodźmy do nich, bo pewnie zastanawiają się dlaczego tak długo nas nie ma. - powiedziała Perrie ocierając kąciki oczu i zabierając talerz z ciastem, a ja dwa kubki w obie dłonie.
Zniosłyśmy wszystko z kuchni włącznie z widelcami i talerzykami i w końcu mogłyśmy normalnie usiąść obok naszych mężczyzn i włączyć się do ich rozmowy.


***


Po tym jak pokłóciliśmy się z chłopakami o to kto jest lepszymi kucharzami. Czy dziewczyny czy chłopaki postanowiliśmy z Louisem wyjść z mieszkania Zayna i Perrie. Naprawdę spędziłam fajny czas u nich i poprawiło mi to humor na tyle, abym mogła na nowo rozpocząć związek z Louisem. Jestem pewna, że uda nam się sobie na nowo zaufać i jak będziemy mieć jakiś problem rozwiążemy go razem.
- Dzięki za wszystko i mam nadzieje że do zobaczenia. - powiedziałam do blondynki, gdy stałyśmy przy drzwiach i się żegnałyśmy.
- Oczywiście. Wpadnę może do ciebie w poniedziałek rano do kawiarni na jakąś kawkę. - zaśmiała się, a ja jej przytaknęłam. Wspaniale mieć jeszcze jedną bliską mi osobę tej samej płci.
- Wiedziałem, że się zaprzyjaźnicie. - powiedział Louis gdy schodziliśmy na dół schodami.
- Naprawdę? A ja myślałam, że Perrie okaże się okropną zołzą i wcale jej nie polubię. - odpowiedziałam z uśmiechem wychodząc na zewnątrz.
- Cóż może i jest zołzą, ale Zayn ją kocha i oboje są ze sobą szczęśliwi, więc naszym obowiązkiem jako przyjaciół jest jej zaakceptowanie. – Louis wzruszył ramionami i otwierając mi drzwi  od samochodu uśmiechnął się na koniec.
- Wiem, że się tobą opiekowała. - przyznałam, gdy wyjechaliśmy z parkingu i kierowaliśmy się w stronę apartamentu Louisa.
- Naprawdę? Nie dość, że zołza to jeszcze jaka wylewna – Louis mruknął pod nosem zirytowany tym że o tym wiem.
- Przestań Loui. Naprawdę doceniam to, że zajęła się tobą, gdy mnie nie było obok. - poklepałam chłopaka po udzie, a gdy chciałam zabrać swoją dłoń wziął ją w swoją i najpierw pocałował w wierzch, a następnie położył na wcześniejszym miejscu, czyli na swojej nodze.
Uśmiechnęłam się pod nosem, że Louis jest taki skory do okazywania mi uczuć i że robi to dość często.
- Pomyślałem, że moglibyśmy wieczorem wyjść do kina. - zaproponował parkując na swoim zwyczajowym miejscu na parkingu podziemnym w apartamentowcu.
- Świetny pomysł. - uśmiechnęłam się i chciałam wyjść z samochodu, gdy nagle dłoń Louisa łapiąca za moje ramię mi to uniemożliwiła. Odwróciłam głowę w jego stronę i dostrzegłam, że na jego twarzy formuje się złość. Tylko ta mina mówiła mi, abym się nie odzywała i nawet nie pytała co się dzieje, bo nie jest i raczej nie będzie za ciekawie.
- Zostań w samochodzie.
- Ale...
- Żadnego ale, powiedziałem. - wysyczał przez zaciśnięte zęby i wysiadł z samochodu. Co się dzieje?


Perspektywa Louisa


Gdy tylko zaproponowałem Emmie wspólną randkę dziś wieczorem, a dziewczyna od razu się zgodziła i zareagowała z entuzjazmem, wiedziałem że ten wieczór będzie jednym z najlepszych. Brakowało mi jej przez długi czas i teraz będę próbował to naprawić relacje między nami i to, aby dziewczyna poczuła się dobrze ze mną przy boku.
Gdy tylko wjechaliśmy do garażu przeczuwałem, że coś się zaraz stanie. I tak właśnie było. Widziałem przerażenie na twarzy Emmy, gdy złapałem ją za ramię kiedy chciała wysiąść z samochodu. Nie chciałem jej przestraszyć, ani nic z tych rzeczy po prostu chciałem uchronić ją od niebezpieczeństwa, które właśnie podjechało.
- Zostań w samochodzie.
- Ale...
- Żadnego ale, powiedziałem. - wysyczałem przez zaciśnięte żeby i wysiadłem z auta.
Na parkingu stały tylko dwa samochody – mój i pewnego osobnika, którego nawet imienia nie chcę pamiętać.
- Co ty tu robisz?- zapytałem, gdy wysoki, postawny mężczyzna, z czarnymi włosami, którego znałem od najmłodszych lat, wysiadł z samochodu.
- Ej co tak ostro mnie witasz. Nie pamiętasz? Jesteśmy przyjaciółmi. - powiedział wyjmując z paczki papierosa i wkładając go między swoje wargi. Uśmiechnął się do mnie pokazując swoje ohydne, żółte zęby.
- Spierdalaj stąd, albo inaczej pogadamy. - ostrzegłem go grożąc mu palcem.
- Mamy ci znowu zdemolować mieszkanie? Swoją drogą bardzo ładny masz apartament i taki duży. Myślę, że spokojnie zmieściłyby się tam moje rzeczy. - powiedział drapiąc się po brodzie w zamyśleniu.
- Czego nie rozumiesz w słowie spierdalaj? - zapytałem już coraz bardziej zdenerwowany.
- Louis, Louis, Louis. Dlaczego się tak denerwujesz? Wrzuć na luz. Popatrz tylko ty i ja w wielkim apartamencie siedzimy sobie przy stole i jemy śniadanie. Czyż ta wizja ci się nie podoba? - zapytał obejmując mnie ramieniem, ale szybko je odepchnąłem. Olbrzym wkurzył się i zamachując się uderzył mnie mocno w policzek, aż zakołysałem się i upadłem na ziemię.
- Louis! - głos Emmy dochodził z oddali, a ja leżałem na zimnym betonie zwinięty w kłębek i wijący się z bólu.
- No proszę a kog my tu mamy? - zapytał podchodząc w stronę Emmy.
- Nie zbliżaj się do niej. - ostrzegłem go próbując wstać, ale jego wspólnik, który wyłonił się znikąd złapał mnie za ramiona i trzymając je z tyłu próbował mnie trzymać prosto i tak bym się nie ruszał.
- Przywitam się tylko z tą ślicznotką. - powiedział do mnie, po czym oblizując swoją dolną wargę w najbardziej obrzydliwy sposób zbliżył się do Emmy.
- Em uciekaj! - krzyknąłem, ale dziewczyna ani się ruszyła. Patrzyła tylko na olbrzyma zbliżającego się do niej. Znałem ją już dosyć długo i wiedziałem, że mnie nie posłucha. Dlatego moje prośby i błagania aby została w aucie czy nawet teraz uciekała nie zostały przez nią spełnione.
- Jak masz na imię piękna? - zapytał brunet zaciągając się papierosem.
Emma tylko stała i patrzyła mu prosto w oczy. Nie wiem czy mi się zdawało czy w jej oczach pojawił się jakiś błysk dający jej na tyle siły, aby mogła znokautować olbrzyma.
Gdy koleś podszedł jeszcze bliżej niej Emma nagle chwyciła go za barki i jednym ruchem trafiła go kolanem w między nogi.
Podskoczyłem ze szczęścia, gdy olbrzym upadł przed nią na kolana. Ale moja radość nie trwała długo, gdy popchnął ją z całej siły, aż dziewczyna wpadła na betonową ścianę, po czym upadła. Widziałem jaka była wkurzona na niego. Jeden ruch i już stała na nogach, po czym twardo stąpając po ziemi podeszła do niego i unosząc swoje kolano w górę trafiła go w sam nos. Olbrzym zakołysał się na chwilę po czym wylądował na brzuchu i twarzą skierowaną do podłogi przed nogami dziewczyny. Brunetka jeszcze nie skończyła, ponieważ zaczęła uderzać pięściami w jego głowę i po samej twarzy. Im bardziej adrenalina napędzała jej drobne ciało tym bardziej jej uderzenia stawały się mocniejsze i bardziej trafne.
- Em, daj spokój!  krzyknąłem w  pewnym momencie, ale dziewczyna nie zdawała się mnie zauważać. Doprowadziła do tego, że olbrzym stracił przytomność.
Kiedy w końcu mnie dosłyszała, mój szloch wtedy podniosła swoje oczy w górę i spojrzała na mnie. Jej oczy były tak czarne, że aż nienaturalne.
Po chwili zamrugała powiekami i wróciła do mnie i podeszła w moją stronę.
Nie zdawałem sobie sprawy z tego co się dzieje, dopóki dziewczyna nie uderzyła kolesia stojącego za mną pięścią prosto w nos. Ten wydał z siebie pisk, a następnie puścił moje ramiona i pobiegł w stronę wyjścia. Zostawił olbrzyma i ich samochód i po prostu uciekł. Przestraszył się kruchej brunetki.
- Jesteś niesamowita. - powiedziałem pocierając swoje nadgarstki.
- Oj tam. Trochę się trenowało. - przewróciła oczami. - Co z nim zrobimy?- zapytała wskazując na nieprzytomnego olbrzyma leżącego u naszych stóp.
- Myślę, że zadzwonię do Liama i ochrony, aby coś z nim zrobili.
- A nie lepiej zadzwonić na policje? - zapytała stojąc za mną i zakrywając siebie mną. Bała się? Po tym co przed chwilą zrobiła, teraz obawiała się że coś jej się stanie?
- Nie. Wolałbym nie mieszać w to policji. To sprawa między mną, a nim a gliny nie mają tutaj nic do gadania. - odpowiedziałam przytulając ją do siebie, gdy dziewczyna zaczęła szlochać w moja koszulę.
- Em, nie płacz. Już po wszystkim. - powiedziałem pocierając jej plecy w pocieszającym geście.
- Tak bardzo się bałam. - wychlipała. - Gdy zobaczyłam jak on cię uderzył pierwszym moim odruchem było, aby cie ratować. - dodała niewyraźnie.
- I uratowałaś. Zachowałaś się jak prawdziwy bohater. - pochwaliłem ją.
- Przepraszam.
- Za co ty mnie przepraszasz? To ja powinienem ciebie przepraszać za to że naraziłem cię na niebezpieczeństwo. To ja powinienem cię chronić przed złem całego świata, a nie ty mnie. - wyjaśniłem. Emma tylko pokiwała głową i ocierając łzy odkleiła się ode mnie. Ja natomiast zadzwoniłem do Liama i reszty ochrony. Zjawiali się na parkingu mniej niż pięć minut później. Oczywiście byli na mnie źli, dlatego że dałem im dziś wolne i nie pozwoliłem im nas pilnować.
- My się nim zajmiemy. - oznajmił Liam wskazując na olbrzyma. - A ty weź Emmę i jedźcie w jakieś bezpieczne miejsce. Zapewnij jej spokój.
- Jasne. Dzięki stary i informuj mnie na bieżąco. - poklepałem kumpla po ramieniu i ruszyłem do Emmy, która siedziała na siedzeniu pasażera z drzwiami szeroko otwartymi.
- Jedziemy. - powiedziałam do niej i pomogłem jej wsiąść do środka. Widziałem, że była roztrzęsiona bo cała aż dygotała. Jej ręka wyglądała okropnie, była cała czerwona od upadku i uderzania olbrzyma.
- Gdzie? - zapytała spoglądając na mnie, gdy pomagałem jej zapiąć pas bezpieczeństwa.
- Do ciebie. - oznajmiłem. Nie wiedziałem, gdzie indziej możemy jechać. Myślę, że w jej mieszkaniu będziemy czuć się bezpiecznie.
- Czyli nic z naszej randki. - powiedziała smutno, gdy wyjechałem na ulice Londynu.
- A kto tak powiedział? Nie jesteś chyba na siłach, aby iść do kina więc możemy zrobić sobie seans u ciebie na kanapie albo w łóżku, jeśli chcesz. - powiedziałem uśmiechając się do niej i dając do zrozumienia, że ta sytuacja nie wytrąciła mnie z równowagi i wszystko jest dobrze.
- Jasne. - odpowiedziała tylko patrząc za okno i trzymając swoją zaczerwienioną dłoń przed sobą. - Opowiesz mi kim byli ci mężczyźni prawda? - zapytała, gdy staliśmy w małym korku.
- Może kiedyś. - odpowiedziałem. Nie miałem teraz ochoty wyciągać moich brudów z przeszłości. Wiedziałem, że jak powiem o wszystkim Emmie ona może mnie znienawidzić i wtedy już na pewno mnie zostawi na zawsze.
To nie jest najlepszy pomysł, aby wyjawiać wszystkie moje sekrety. Dziewczyna za dużo dziś przeszła i wystarczy jej wrażeń jak na jeden dzień.
Dziesięć minut później parkowałem na wolnym miejscu blisko wejścia do bloku. Pomogłem Emmie wysiąść z samochodu i trzymając ją jedną ręką w talii, a drugą za bolącą dłoń prowadziłem ją na klatkę schodową.
Gdy znaleźliśmy się pod drzwiami do mieszkania, dziewczyna zaczęła grzebać w swojej torebce w poszukiwaniu kluczy. Syknęła tylko z bólu, więc wyjąłem ją z jej rąk i znalazłem pęk kluczy.
Otworzyłem drzwi i prowadząc ją od razu do kuchni usadziłem na jednym z krzeseł. Z zamrażarki wyjąłem lód i kładąc go na ściereczkę zawinąłem go w nią i przyłożyłem do dłoni Emmy.
Dziewczyna tylko zajęczała z bólu, a ja ściągnąłem swoją marynarkę i przewiesiłem ją przez oparcie drugiego krzesła.
- Jesteś głodna? - zapytałem, gdy obserwowała uważnie swoją pokiereszowaną dłoń.
Pokręciła tylko głową, ale wiedziałem że jest głodna. Kto by nie był po tak długim poranku na posterunku policji, a potem jeszcze po bijatyce w garażu.
- Ugotuję ci coś. - oznajmiłem. - A ty się położysz i odpoczniesz, dobrze? - pomogłem jej wstać, ale postawiła mi się.
- Nie musisz tego robić Louis.
- Nie muszę, ale chcę. - powiedziałem, a gdy nie chciała wstać wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Położyłem na poduszkach i całując jeszcze w czoło wyszedłem z sypialni, a potem z mieszkania.
Udałem się do małego sklepu na rogu ulicy i kupiłem wszystkie potrzebne rzeczy do przygotowania zapiekanki warzywnej z serem.
Gdy szukałem odpowiedniego żółtego sera do głowy przyszła mi myśl. Gdybym nie przywiózł Emmy do siebie zapewne nic by się nie stało, a teraz może byśmy spacerowali po parku trzymając się za ręce i jedząc watę cukrową. Emma śmiałaby się głośno, a ja cieszył że jest uśmiechnięta i szczęśliwa. Gdybym nie postanowił, że nasz dzień będzie tak wyglądał i nie przyszłoby mi do głowy zabierać ją do mnie nie byłaby teraz taka smutna i leżała z bolącą ręką na łóżku. Ale zaraz. Coś zaświtało mi w głowie. Skąd oni wiedzieli, że akurat dziś i o tej porze będę jechał do mojego mieszkania? Śledzili nas? Marchewka, którą trzymałem akurat w dłoni wypadła mi z ręki. Tak, teraz to wszystko ma sens. Wtedy, gdy ktoś włamał się do mojego mieszkania i wtedy gdy Emma mnie zostawiła to byli oni. To oni zmasakrowali moje mieszkanie. Tak! Olbrzym powiedział nawet, że mam bardzo duży i ładny apartament. To on zdemolował mi je porzednim razem. Że ja od razu nie pomyślałem o nim?
Szybko zapłaciłem za moje zakupy i wyszedłem ze sklepu. Zadzwoniłem do Liama, odebrał po dwóch sygnałach.
- Liam już wiem kto włamał się do apartamentu.


Perspektywa Emmy


Obudziłam się, a za oknem było już ciemno. Spojrzałam w dół na swoją rękę, która niesamowicie mnie piekła. Wokół niej, na pościeli była ogromna plama wody pochodząca ze ściereczki. Rozglądnęłam się dookoła siebie i zauważyłam że jestem u siebie w sypialni. A wtedy przypomniałam sobie wszystko to co stało się na parkingu. Olbrzymi facet atakujący Louisa, ja biegnąca mu na pomoc i nokautująca go. Potem moja dłoń boląca niemiłosicernie. Z tego co pamiętam to upadłam na nią, gdy olbrzym mnie popchnął. Niesamowite było to, że ja taka chuda i bojąca się wszystkiego dziewczyna potrafiłam pobić takiego wielkiego mężczyznę. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam schodzić z łóżka. Nogi powlokły mnie do kuchni, w której na jednym z krzeseł siedział Louis. Był odwrócony do mnie plecami i pisał coś na komputerze. Podeszłam bliżej i uwiesiłam się na jego szyi. Chłopak, aż podskoczył i odwrócił głowę w moją stronę, a ja złożyłam pocałunek na jego policzku.
- Czesć śpiochu. - przywitał się ze mną zamykając swój komputer, gdy usiadłam mu na kolanach.
- Hej. - przytuliłam się do niego mocno kładąc głowę na torsie chłopaka.
- Wszystko dobrze? Z ręka i w ogóle? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
- Opowiesz mi o tych mężczyznach? - zapytałam, choć wiedziałam jaka będzie odpowiedź Louisa. Na pewno mi o nich nic nie powie.
- Proszę cię Em, nie dziś. - poprosił, a ja uniosłam głowę i spojrzałam na jego zakłopotany wyraz twarzy.
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się głaskając go po policzku.
- Co tak ładnie pachnie?- zapytałam, aby zmienić temat.
- Zapiekanka. - odpowiedział dumny z siebie.
- Przogotwana przez? - zapytałam, choć dobrze znałam odpowiedź na to pytanie.
- Przeze mnie rzecz jasna. - uśmiechnął się dumny z siebie.
- No jasne. Przyznaj się kupiłeś w sklepie? - zapytałam.
- Kobieto małej wiary, dlaczego mi nie wierzysz? Umiem gotować i genialnie mi to wychodzi. - powiedział, a ja zaśmiałąm się i cmoknełam go w usta.
- No oczywiście. Dziękuje Loui. - powiedziałam zeskakując z jego kolan, po czym pognałam w stronę korytarza.
- Gdzie idziesz? - krzyknął za mną.
- Do łazienki. - odkrzyknęłam.
Chwilę później, gdy weszłam do kuchni zastałam tam zastawiony stół talerzami, sztućcami, kieliszkami z czerwonym winem oraz przepięknym bukietem na środku.
- Jejku Louis, ale to pięknie wygląda. - skomentowałam jego pracę, a ten tylko się uśmiechnął i otwierając piekarnik wyciągnął naczynie żaroodporne z pięknie wyglądającą zapiekanką.
- Ale pachnie. - powiedziałam.
Louis pokroił zapiekankę i podał mi jedną na talerzu. Podziękowałam cicho i czekając aż chłopak usiądzie naprzeciwko mnie mogłam zacząć jeść.
Idelanie przypieczona, idealnie doprawiona, no po prostu ideał.
- Możesz dla mnie gotować codziennie. - powiedziałam odkładając sztućce na pusty już talerz po zjedzeniu dwóch kawałków.
- Nie ma problemu. - odpowiedział uśmiechając się i unosząc kieliszek z czerwonym winem w górę i przechylając go w moją stronę.
- Za naszą randkę. - powiedział.
- Za nas. - odpowiedziałam i stuknęliśmy się kieliszkami, a następnie upiliśmy łyk.
Tak bardzo się cieszyłam, że między nami już wszystko jest dobrze i że potrafiliśmy się dogadać. Bardzo mi go brakowało, a jemu mnie.
- Co powiesz na maraton filmowy? - zaproponował podając mi ostatni talerz do wytarcia. Starałam się tak wycierać, aby nie uszkodzić jeszcze bardziej mojej ręki.
- Brzmi świetnie. - odpowiedziałam zamykając szafkę i podążając za Louisem. Chłopak zrobił mi jeszcze jeden okład na dłoń i razem zasiedliśmy na kanapie w salonie i włączyliśmy film na DVD. Louis położył się wzdłuż kanapy, a ja obok niego. Podparł się jedną ręką pod głową, a drugą jeździł mi po plecach.
Wiedziałam, że może i ten dzień nie był jednym z najlepszych, ale jednak pozytywne wydarzenia przechylały szalkę i to one były dla nas najważniejsze. Louis zdawał sobie sprawę, że jest mi winien wyjaśnienie całej tej sprawy, ale poczekam aż on sam zadecyduje kiedy to nastąpi. Nie będę go w żaden sposób naciskać.


________________________________________________________________________

W ogóle nie podoba mi się ten rozdział :( 
Ale cóż ja już taka jestem, że mi się raz podoba a raz nie.
Dziś byłam pierwszy raz na nowej uczelni. 
Oczywiście nie mieliśmy jeszcze prawdziwych zajęć, to będzie jutro. 
Dziś tylko były szkolenia i takie zapoznanie się ze studentami. 
Muszę przyznać, że owszem jestem pełna obaw bo nie wiem co mnie tam czeka, ale z drugiej strony już nie mogę się doczekać aż zasiądę w ławce i będę pilnie notować :) hahha żarcik :)
Jeśli chodzi o plan to jest on PER- FECT i to dosłownie :) 
Będę miała dużo czasu na pisanie rozdziałów, o ile nie wyskoczą mi jakieś kolokwia lub inne bzdety. 
Ale jak już się wdrążę w życie uczelniane i studenckie dam Wam znać co i jak.
Ustaliłam, poza tym większość osób pisało, żebym dodawała rozdziały w sobotę (mam nadzieję, że nie pogniewacie się jeśli czasem zdarzy mi się dodać w niedzielę, prawda?) i jeden raz w tygodniu. Czasem może w ciągu tygodnia nie być, bo różnie to może ze mną dziać, ale w weekend na pewno będzie.
To chyba na tyle parafialnych ogłoszeń.
Na koniec jeszcze wspomnę, że jeśli mielibyście jakieś pytania do mnie, to możecie śmiało pisać mi na askuwww.ask.fm/nutellaenutella 
Dajcie znać co sadzicie o rozdziale i o moim pomyśle. Podnieście też mnie na duchu, bo obawiam się jutra i tego co będzie. Ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :)

7 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny. :) I dasz sobie radę, jesteś mądra i zdolna. Wierzęw Ciebie :* xx L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana to wciąga jak narkotyk, piszesz cudownie, już tęsknie za następnym ") ,<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział zadziwiający ! :o ale swietny ! :3
    Em w akcji ... wiecej takich ! <3
    Powodzenia na uczelni i weny duzo ! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Em powaliła goryla? I kto uważał, że dziewczyny są gorsze?
    Mi rozdział się podaba i przepraszam że nie dałam rady wczoraj skomentować. Rozdział cud miód!
    Ola

    OdpowiedzUsuń