czwartek, 14 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 14.

Może znacie taki stan, gdy budzicie się rano, a waszą czaszkę przedziera ogromny ból.
Niektórzy nazywają to kacem, a inni (ci co nie piją) niewyspaniem.
Ja zaliczam się do tych drugich, bo mój ból pochodzi właśnie od niewyspania.
"Przygody", które miały miały wczoraj miejsce nigdy, powtarzam nigdy nie powinny mi się przytrafić.
Po pierwsze: kłótnia z Louisem o jego stanowisko w firmie. Co mnie to obchodzi? Jeśli chłopak robi to co lubi to ja jestem jak najbardziej za tym. Skoro jemu się to podoba, to ja nie mam mu tego za złe.
Wiem, że głupim było naśmiewaniem się z niego. Każdy ma prawo do odpoczynku, a zwłaszcza on. Widzę czasem po nim jaki jest zmęczony i jak ma wszystkiego dosyć.
Natomiast po drugie: spotkanie z Ronem. Nie wiem czego oni ode mnie chcą, nie wiem czego ode mnie oczekują i nie mam pojęcia jak ja mogę im pomóc.
Już dawno temu uciekłam od nich i urwałam wszystkie kontakty z tą chorą rodzinką. Miałam nadzieję, że nigdy ich już nie spotkam na swojej drodze, a tu proszę dwa lata później pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie mojego życia.
Zostaje jeszcze trzecia sprawa: moje załamanie w damskiej toalecie i w dodatku przy Louisie. Jakbym nie mogła wybrać sobie innego miejsca, czasu i osoby przy której bym się rozkleiła i załamała.
Czasem zastanawiam się czy ja przyciągam do siebie pecha, czy może on za mną chodzi i nie chce mnie opuścić.
Przetarłam dłońmi zmęczone oczy i rozejrzałam się po pokoju.
Coś tu było nie tak. Zasłony są odsłonięte, ale ja zawsze zasłaniam je na noc. A może zapomniałam to wczoraj zrobić? Może wchodząc do domu tylko padłam na łóżko i zasnęłam?
Ale nie, bo gdy tylko popatrzyłam pod kołdrę mam na sobie pidżamę, składająca się z krótkich, czarnych spodenek i luźnej białej bluzki.
Boże, ja nic nie pamiętam z wczorajszego wieczoru! Czyżbym faktycznie piła alkohol? Nie przypominam sobie.
Nagle usłyszałam jak drzwi od sypialni się otwieraja, a w nich staje... Louis?
- Louis? - zapytałam oszołomiona widząc go w moim małym mieszkaniu i co najlepsze w dresach. Wyglądał tak domowo.
- Obudziłaś się już? - wszedł do pokoju i usiadł w rogu łóżka zaraz przy moich nogach.
- C-co ty tutaj robisz? - zapytałam z wyrzutem w głosie.
- Po tym jak wczoraj odleciałaś, w moim samochodzie postanowiłem nie zostawiać cię samej w mieszkaniu. Martwiłbym się niepotrzebnie. Więc postanowiłem zostać u ciebie na noc. Oczywiście spałem na kanapie, żeby było jasne. - wypowiadając ostatnie zdanie zaśmiał się cicho, ale za chwilę spoważniał i unosząc głowę w górę spojrzał na mnie.
- Jak to odleciałam? - ja naprawdę nic nie pamiętałam z wczoraj.
- Zemdlałaś. Chyba z wycieńczenia, tak mi się zdaje. Ale nie jestem lekarzem więc trudno stwierdzić co się takiego stało. Ale cieszę się, że się w końcu obudziłaś. Atak w ogóle to dzień dobry. - powiedział, ale gdy nie odzywałam się dodał. - Zrobiłem ci śniadanie. Przyniosę ci do łózka. - zaczął wstawać, ale komórki w moim mózgu złączyły się i w końcu przemówiłam.
- Nie, już idę. - ale, gdy tylko stanęłam obok łóżka zakręciło mi się w głowie i musiałam usiąść na chwilę na brzegu łóżka.
- Co się dzieje? - zapytał spanikowanym głosem i już znalazł się przy mnie klęcząc przede mną na dywanie.
- Zakręciło mi się w głowie, ale jest już okej. Chodźmy zjeść śniadanie. - zaproponowałam, ale chłopak zaprotestował.
- Nie ma takiej opcji. Kładziesz się do łóżka, a ja zaraz ci przyniosę jedzenie. - zakomunikował, a gdy ja nie wykonałam jego jakże stanowczego polecenia, wziął mnie na ręce i podpierając się na jednym kolanie na łóżku ułożył mnie na wygodnych poduszkach.
Nie spodziewałabym się, że chłopak ma tyle siły, bo przecież ja trochę ważę.
Louis wyszedł z pokoju, a ja zastanawiałam się skąd ma dresy. Wczoraj przecież był w dżinsach. Poza tym on zawsze ubiera dżinsy, albo ciemne spodnie, więc nasuwa mi się pytanie: Skąd je wytrzasnął skoro powiedział, że całą noc spędził u mnie na kanapie? A może pojechał do siebie do mieszkania, gdy ja spałam? Bardzo prawdopodobne.
Kilka minut później do moich nozdrzy wleciał zapach świeżo zaparzonej kawy, dopiero co wypieczonych i jeszcze cieplutkich bułek i jajek na twardo, a do tego przeróżnych warzyw.
Mój brzuch zaburczał wyczuwając tą mieszankę zapachów, a ja uśmiechnęłam się z wdzięcznością w stronę Louisa, gdy ten kładł tacę przede mną.
Pod nieobecność chłopaka wślizgnęłam się pod jeszcze ciepłą kołderkę i zaczęłam przyglądać się mojemu strasznemu odbiciu w małym lusterku stojącym na szafce nocnej.
Włosy oczywiście robiły co chciały na mojej głowie, worki pod oczami to u mnie normalność, suche usta i blade policzki bez wyrazu.
Przydałaby mi się długa gorąca kąpiel, ale na razie nic z tego pomyślałam.
Na zajęcia nie mam co już iść, bo dochodzi jedenasta. Mam tylko nadzieję, że nie za dużo mnie ominie, a któraś z dziewczyn z mojego roku pożyczy mi notatki do skserowania.
- Smacznego. - powiedział Louis siadając na przeciwko mnie po turecku i zabierając z tacy jedną bułkę z szynką i pomidorem.
- Nigdy nie jadłam śniadania w łóżku. - przyznałam cicho sięgając po kubek z kawą i upijając łyk spragnionego napoju.
- Nigdy? - zapytał Louis z kanapką w połowie drogi do ust.
- Nigdy. Nawet, gdy rodzice jeszcze żyli naszą tradycją były wspólne posiłki o wyznaczonych godzinach. I tak zostało mi do dziś. - wyjaśniłam nie patrząc mu w oczy.
- Cóż mi też nie zdarza się jeść często śniadań w łóżku, bo zwyczajnie nie mam na to czasu. Ale czasem lubię poleżeć sobie dłużej i poleniuchować. - powiedział uśmiechając się do mnie sympatycznie. Chyba chciał zmienić temat i udało mu się to. - Nawet prezesi własnych firm lubią czasem nic nie robić. - dodał, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Zgadzam się. - mówiąc to śmiałam się głośno, a jakaś część mnie błagała o to już od jakiegoś czasu.
Do końca jedzonego przez nas posiłku rozmawialiśmy na różne tematy. Nie poruszaliśmy tego co wczoraj się wydarzyło. Ja nie chciałam o tym mówić, a Louis nawet o to nie pytał.  Zastanawiałam się czy on potrafi czytać w myślach czy coś, ale może jest na tyle inteligentny, aby domyślić się że ktoś nie ma ochoty  o czymś takim rozmawiać, a nawet wspominać.
- Louis mogę o coś zapytać? - zapytałam, gdy chłopak wstał z mojego łóżka i zabierał już pustą tacę.
- Pewnie. - odpowiedział skupiając się, aby umieścić wszystko na powierzchni plastiku.
- Skąd miałeś dresy na przebranie? - zapytałam zaciekawiona, a twarz chłopaka przeszyło zdenerwowanie połączone z przerażeniem. - Nie żeby coś, ale o ile dobrze pamiętam wczoraj miałeś na sobie dżinsy. - dodałam nie chcąc, aby chłopak pomyślał, że jestem jakaś ciekawska czy coś w tym stylu. Bo przecież nie miałam nic przeciwko, że został u mnie na noc.
- Eee miałem jedne w samochodzie. - powiedział nawet na mnie nie patrząc, a na jego policzkach zagościł lekki rumieniec. - Dresy do trenowania zawsze mam w bagażniku. Ale dziś się przydały. - wypowiadając ostatnie zdanie zaśmiał się lekko, po czym wyszedł z pokoju.
A ja zostałam sama ze swoimi myślami dotyczącymi apetycznie wyglądającego tyłka Louisa nawet w spodniach dresowych.

***

- Jakie masz plany na resztę dnia? - zapytał Louis, gdy weszłam do salonu po prysznicu i z mokrymi włosami.
- Leżenie w łóżku i zapychanie się lodami brzmi super, co nie? - odpowiedziałam siadając na oparciu kanapy po lewej stronie chłopaka.
- Ty tak na serio? - zapytał spoglądając na mnie, a ja kiwnęłam głową, ze się zgadzam.
- Emma nie pozwolę na to abyś zmarnowała taki piękny dzień. - powiedział wskazując ręką na okno, za którym dzień zapowiadał się na naprawdę piękny i szkoda by go było marnować na bezsensownym leżeniu w łóżku.
- To co proponujesz? - popatrzyłam na niego oczami pełnymi wyczekiwania. Byłam tak podekscytowana wizją spędzenia z Louisem całego dnia, że aż mnie od środka rozsadzało.
- Ty i ja. - gdy zaczął już czułam jak prawie eksploduję ze szczęścia. - Wypad za miasto. - dodał patrząc na mnie niepewnie i czekając w napięciu na moją odpowiedź.
- Hmm. - zamyśliłam się na chwilę. Chciałam go trochę potrzymać w niepewności i podroczyć się z nim troszeczkę. - Stoi, ale pod jednym warunkiem. - dodałam podnosząc w górę palec wskazujący.
- Aż boję się spytać co to takiego.
- Że powiesz mi dokąd jedziemy. - wyjaśniłam, ale brunet kręcąc głową zaczął się śmiać.
- Nie ma mowy, to niespodzianka. Ubierz najlepiej sukienkę. - zaproponował wstając z kanapy i przechodząc w stronę łazienki skąd kilka sekund później usłyszałam dźwięk lecącej wody z prysznica.
On sobie ze mnie żarty robi, prawda?

Po dokładnym wysuszeniu włosów i wykręceniu ich lokówką zrobiłam sobie makijaż. Postawiłam tym razem na coś mocniejszego i podkreślającego moje wszystkie atrybuty. Czyli duże oczy, pełne usta oraz chude policzki. Namalowałam średnie kreski na powiecie eyelinerem, rzęsy podkreśliłam grubą warstwą tuszu wodoodpornego, który idealnie nadawał się w taką pogodę jak dziś, policzki musnęłam różem i podeszłam do małej, ale dobrze mieszczącej wszystkie moje ciuchy szafy.
Nie miałam zbyt dużego wyboru, ale uznałam że na tą okazję, choć sama nie wiedziałam co to będzie ani gdzie mnie Louis zabiera, ale czułam niemałą ekscytację tym wydarzeniem, postawiłam na koktajlową sukienkę w kolorze turkusowym. Prosta niczym nie wyróżniająca się sukienka, a nadawała się idealnie. Z lekkim dekoltem nieodsłaniającym za dużo i z krótkimi rękawami prezentowała się po prostu bajecznie.
Miała małe marszczenia po lewej stronie, które spokojnie pozwalało wyszczuplić sylwetkę.
Dostałam ją na urodziny od Ve, ale całkiem o niej zapomniałam. A tu proszę nadaje się na ta okazję jak ulał.
Założyłam na siebie czarną bieliznę i akurat, gdy unosiłam ręce z sukienką w nich, do sypialni wparował Louis w samym ręczniku owiniętym wokół bioder.
Na jego twarzy wystąpiło zaskoczenie, a jego oczy skanowały moje jeszcze nagie ciało, gdy sukienka znajdowała się nad moją głową.
- Puka się. - zwróciłam mu uwagę, gdy nawet nie przeprosił, a co dziwne nie powiedział ani jednego słowa.
- Eee sorka pomyliłem drzwi. - wyjaśnił, a ja cicho się zaśmiałam ściągając sukienkę w dół, a ta zakryła moje roznegliżowane ciało przed ciekawskim spojrzeniem chłopaka.
- Skoro tutaj jesteś możesz zapiąć mi zamek? - zapytałam odwracając się do niego tyłem i zbierając włosy nad głową.
Starałam się nie myśleć o fakcie, że ten bosko pachnący i bosko wyglądający chłopak stoi za mną prawie że nagi.
Powoli i wręcz boleśnie zapiął zamek mojej sukienki. Starał się mnie nie dotykać, choć ja czułam całkiem coś innego. Próbował być delikatny, ale gdy jego palec dotknął mojego karku, w miejscu gdzie zamek się kończył przeszył mnie przyjemny dreszczyk spowodowany jego dotykiem.
Odwróciłam się do niego twarzą, po czym cicho podziękowałam.
Próbowałam trzymać wzrok ku górze, aby patrzeć mu prosto w oczy, ale to nie było wcale takie proste, a co chwila moje oczy prześlizgiwały się przez jego klatkę piersiową, docierając do umięśnionego brzucha pokrytego meszkiem ciemnych włosków, aż w końcu do okazałych bioder między którymi tworzyła się litera V i z których biały ręcznik zwisał tak apetycznie.
Oblizałam suche wargi i wróciłam wzrokiem na twarz chłopaka, który przyglądał mi się z ciekawością i pokusą zrobienia czegoś jeszcze, ale powstrzymał się.
- Wyglądasz pięknie. - przerwał moje myśli na temat jego boskiego ciała sprowadzając mnie na ziemię.
- Dzięki. - zaczerwieniłam się, po czym dodałam. - A ty chyba nie zamierzasz tak iść prawda? - wskazałam  na ręcznik i gołą klatkę piersiową.
- No co ty. Mam jakieś czarne spodnie i białą koszule w salonie. - powiedział po czym opuścił pokój, a ja mogłam oglądać jego umięśnione plecy.
Ileż bym dała, aby przejechać opuszkami palców po skórze jego pleców. Żeby dotknąć jego twardego brzucha.
Głośny dźwięk telefonu wyrwał mnie z zamyślenia powodując, że cały ten obraz który wytworzyłam sobie w głowie za jednym ruchem zniknął.
Wygrzebałam telefon z torebki niedbale leżącej na podłodze przy łóżku i nie patrząc na to kto dzwoni odebrałam.
- Em, gdzie ty jesteś? Szukam cię po całej uczelni i nigdzie nie mogę znaleźć. Stoję teraz pod stołówką i czekam na ciebie, lepiej żebyś szybko tutaj przyszła, bo zaraz umrę z głosu. - głos Ve dobrze słyszalny przez słuchawkę telefonu sprowadził mnie na ziemię. Całkiem zapomniałam, ze przecież dziś są zajęcia na uczelni, a mnie na ich nie ma przez moje wczorajsze zemdlenie i dziwny poranek w towarzystwie Louisa.
- Cześć Ve mi też cie miło słyszeć w ten jakże piękny i słoneczny dzień. - odpowiedziałam przewracając oczami słysząc jej oskarżycielski ton, ale słusznie była na mnie zła. Przecież nie powiedziałam jej, że nie będzie mnie dziś na uczelni, a skąd biedaczka miała o tym wiedzieć?
- Spadaj! Co się z tobą dzieje? Czyżbyś miała dobry humor? - zapytała zaciekawiona, a ja wyobraziłam sobie jak zabawnie rusza brwiami.
- Wiem, że nie zawsze tak jest, ale dzisiejszy dzień jest wyjątkowy i mam nadzieję, że go nie zepsuję. - powiedziałam siadając na brzegu łóżka i zakładając czarne szpilki z odkrytymi palcami.
- To co takiego na dziś zaplanowałaś, że jesteś taka podekscytowana, co oczywiście słyszę w twoim głosie kochana. Czyżby pan Tajemniczy złożył ci wizytę? - zapytała, a ja odpowiedziałam sobie w myślach, że nie tylko złożył mi wizytę, ale tez został na noc z czego niezmiernie się cieszę.
- Zabiera mnie w jakieś tajemnicze miejsce. Nie mam pojęcia, gdzie bo nie chciał nic zdradzić powiedział tylko że to niespodzianka. - wyjaśniłam. Nie widziałam na razie sensu, aby wspominać jej o spędzeniu z nim nocy, oczywiście nie razem.
- To w takim razie życzę powodzenia.A jeszcze powiedz mi jak jesteś ubrana to powiem czy tak pasuje czy nie. - no tak Ve musiała wszystko wiedzieć, nawet to jaki kolor bielizny mam na sobie. Ale w końcu to moja przyjaciółka, więc mogłam jej powiedzieć o wszystkim. Taa, ale o tym że Louis został na noc to nie wspomniałaś, jakiś cichy głosik w mojej głowie zaczął wydzierać się głośno. Ale przecież sama no tym nie wiedziałam, dopiero gdy się obudziłam i zobaczyłam Louisa wchodzącego do mojej sypialni wiedziałam co się dzieje.
- Ta turkusowa sukienka co dostałam od ciebie na ostatnie urodziny i czarne szpilki. - powiedziałam. - Myślisz, ze nie przesadziłam? - zapytałam po chwili ciszy ze strony Ve.
- Laska aleś się wystroiła! - wykrzyknęła mi do słuchawki, także musiałam na chwilę odsunąć aparat  od ucha, bo inaczej mogłabym ogłuchnąć.
- Wiedziałam, że przesadziłam. Zaraz się przebiorę w jakieś dżinsy i T-shirt. - powiedziałam spanikowana wstając z łóżka i podchodząc w stronę szafy.
- Przestań! Wyglądasz super i skoro sytuacja tego wymaga ubrałaś się idealnie. - odpowiedziała Ve uspokajająco. - Em weź kilka głębokich oddechów i uspokój się. Wszystko będzie dobrze. - uspokoiła mnie, ale tylko na moment bo za chwilę przypomniałam sobie, że nie mam pojęcia gdzie ten wariat mnie zabiera i co on wymyślił.
- Spokojnie Em. Zobaczysz wszystko będzie w jak najlepszym porządku, a później chcę zdanie relacji z tego co się tam wydarzyło, dobra?
- Pewnie, jak zawsze. Kocham cię. - powiedziałam do słuchawki, z której usłyszałam głośny śmiech przyjaciółki i życzenie mi dobrej zabawy i śmiałe wyznanie miłości.
Uśmiechnęłam się do telefonu i wrzucając go do małej, czarnej, kwadratowej torebki w której znalazły się już inne, potrzebne mi rzeczy wyszłam z sypialni.
Zastałam Louisa siedzącego w salonie i popijającego kawę z kubka. Chyba mnie nie zauważył, gdy weszłam do salonu. Dopiero moje znaczące odchrząknięcie oderwało jego wzrok od ekranu telewizora i popatrzył na mnie. A wtedy jego policzki zaczerwieniły się znacząco i taksował moje ciało od góry do dołu.
Nikt nigdy tak na mnie nie patrzył. Czułam się dziwnie obnażona przed nim. Jakby znał każdy fragment mojego ciała lepiej ode mnie. Patrzył na mnie jak na jakąś zwierzynę, którą w każdej chwili może zaatakować.
- Może tak być? - zapytałam okręcając się wokół własnej osi.
- Tak! Boże Emma tak! - słychać było w jego głosie podekscytowanie.
Wstał szybko z kanapy i kładąc kubek na stojącym przed nim niskim stoliku podszedł do mnie.
Zauważyłam, że jest ubrany równie elegancko co ja, czyli nie wygłupiłam się pomyślałam.
Miał na sobie czarne spodnie, do tego białą elegancką koszulę, której końce włożył do spodni, a rękawy podciągnął do łokci. Włosy opadały mu na czoło, które jednym ruchem dłoni przeczesał i teraz układały się po prawej stronie.
Wyglądał równie apetycznie jak z ręcznikiem na biodrach i w dresach. Aż miałam ochotę go schrupać, ale wiem że nie byłoby to na miejscu.
- Chodźmy. - powiedział łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę drzwi wejściowych.
Zamknęłam je na klucz, po czym włożyłam go do torebki i łapiąc ponownie Louisa za rękę zaczęliśmy ostrożnie schodzić uważając abyśmy nie potknęli się o swoje nogi, a zwłaszcza ja. Bo w tych zabójczych szpilkach mogłam potknąć się i wybić sobie wszystkie zęby.
Louis pomagał mi schodzić po nich, bo widział i zdawał sobie dobrze sprawę że niewiele brakuje abym wylądowała na kolanach.
Jedną ręką trzymał mnie w talii, a drugą za wyciągniętą dłoń. Czułam się bezpieczna i chroniona przez chłopaka, a dzięki temu wiedziałam że nic mi nie grozi.
Chłopak jednym ruchem dłoni wydobył z tylnej kieszeni spodni klucze od auta i  nacisnął odpowiedni guzik, a czarny samochód zamrugał pomarańczowymi światłami w naszym kierunku i chwile później już siadałam na siedzeniu pasażera.
Louis prędko obszedł samochód i wślizgnął się na siedzenie kierowcy i gdy zapięliśmy pasy ruszyliśmy w nieznaną mi stronę miasta.
- Teraz możesz mi powiedzieć gdzie jedziemy. - oznajmiłam, gdy mknęliśmy przez pustkowie za miastem.
Sądząc po otoczeniu jakie wyłaniało się zza przyciemnianych szyb samochodu zorientowałam się, że jedziemy na zachód od Londynu. Tyle, że sama nie miałam pojęcia gdzie się udajemy, bo Louis milczy odkąd tylko wsiedliśmy do auta.
- Nie wiem jak mam ci to powiedzieć. - odpowiedział gryząc opuszek swojego kciuka. Denerwował się, tylko nie wiedziałam czym.
- Po prostu to powiedz,to nic trudnego. - zachęcałam go.
- Jedziemy na spotkanie z moimi rodzicami. - oznajmił, a ja czułam jak całe powietrze schodzi mi z płuc i nie mam czym oddychać.

________________________________________________________________________________
No to się dzieje!
Co o tym myślicie? Dlaczego Louis tak zrobił? A może stoi za tym coś więcej?
Piszcie swoje propozycje, chętnie poczytam.

Zmieniłam trochę wygląd bloga.
Podoba się Wam?
Dajcie znać jakby coś było niewidoczne, albo źle się Wam czytało to naprawię to.

Miłego długiego weekendu i korzystajcie z pogody.
O ile będzie z czego korzystać, bo u mnie zapowiadają burze i deszcz przez cały weekend, więc nie ma się czym cieszyć.

Rozdział oczywiście dedykowany osobom z aska, które bardzo mocno mnie wspierają!
Dzięki jeszcze raz i pamiętajcie, że kocham Was wszystkich!!!

7 komentarzy:

  1. Śliczny nagłówek, naprawdę bardzo mi się podoba! W ogóle, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się ciesze, że znalazłam twoje ff na spisie, bo cholernie się wczułam. Piszesz tak fajnie, czyta się je z wielką łatwością i lekkością, co na serio jest wielkim atutem! A co do rozdziału... osz ty, tak pod koniec, juz zaczynałam co nieco kminić, że może do rodziców Tommo jadą i bum! Oto i jadą. Jestem ciekawa, co powie Louis Emmie, bo chyba będzie chciała się dopytywac, right? Rany, tak dużo chciałabym powiedzieć, a nie potrafię ubrać tego ładnie w słowa, po prostu ugH!
    Jednak mam nadzieję, że Tomlinson nie zawozi jej tam ze złymi intencjami.. Może nagle powie rodzicom, że Emily ożyła!? Ha, dobra zagalopowałam się, na pewno tego nie zrobi, ale z pewnością jego rodzice będą w szoku jak zobaczą Emmę.
    Nie mogę doczekać się nowego rozdziału :) xx
    pozdraaaaaaawiam i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekujemy za dedyk misia ! :3
    Rozdział jak kazde inne super ! Aż zdziwiło mnie jak Em taki makijaz, a tu wizyta u (mam nadzieje ) przyszlych tesciow ! :3 nie moge sie doczekac jakiejs akcji ! :3
    Weny aniolku :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny, jesteś BOSKA, ale zwrot akcji, czekam na następny , całusy

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział jestem ciekawa co będzie dalej ;)
    Fajny ten nowy wygląd :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny wygląd bloga :)
    Chcę już następny

    OdpowiedzUsuń
  6. Blog wygląda moim zdaniem lepiej. Rozdział cudowny, ale zastanawia mnie co skłoniło Louisa do takiej akcji. A bym zjadła takie śniadanie. Mi zaczęło burczeć w brzuchu gdy to czytałam!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  7. ohohohohohoho! :D
    Do rodziców? tego to ja się nie spodziewałam! Jestem baaaardzo ciekawa jak to się wszystko potoczy.
    I tak, wiedziałam, że przerwiesz przed tym wyjściem, bo to już jest twoja natura :*
    "A ja zostałam sama ze swoimi myślami dotyczącymi apetycznie wyglądającego tyłka Louisa nawet w spodniach dresowych." Louisa tyłek jest meeeeeeeega boski! ;D I każdy ci to powie! <33
    Tak więc rozdział jest cudowny jak zawsze, i nie mogę się doczekać kolejnego!
    No i jak już pewnie zauważyłaś komentuję z nowego konta i zostanie tam przez dłuuugi czas :)
    Buziaki i duuuużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń