czwartek, 21 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 16.

To Liam. Ten cholerny Liam mi grozi. Ale dlaczego? Co ja mu takiego zrobiłam? Czego on ode mnie chce?
Gdy wczoraj rozpakowałam ten list i znalazłam te zdjęcia i liścik w środku zdenerwowałam się także bałam się zostać sama w swoim własnym mieszkaniu.
Już miałam dzwonić do Louisa, aby po mnie wrócił i zabrał do siebie, ale pomyślałam że przesadzam. Przecież to zwykły list, tyle że z pogróżkami. Przez moją głowę przelatywały miliony myśli, zastanawiałam się czy może aby nie zgłosić tego na policję. Ale po krótkim zastanowieniu się doszłam do wniosku, że nie. Ponieważ Liam może się na mnie za to zemścić.
Dlatego postaram się uważać na każdym kroku.
Nawet jak dziś rano jechałam do pracy na rowerze rozglądałam się wokół siebie, czy może ktoś mnie nie śledzi. I faktycznie miałam wrażenie jakby ktoś siedział mi na ogonie. Tyle, że za każdym razem gdy odwracałam się za siebie nie widziałam nikogo poza chłopakiem z psem. Nic dziwnego, że miałam wrażenie że ktoś mnie śledzi. W pewnym momencie nawet szybciej pedałowałam, aby znaleźć się jak najszybciej w kawiarni, a najlepsze jest to że gdy tylko odwróciłam się za siebie dwa osobniki były coraz to bliżej mnie. Wpadłam wtedy w panikę i prawie, że rozjechałam starszą panią, na szczęście udało mi się ją ominąć w porę, więc jej nie stratowałam.
Powinnam bardziej uważać na siebie i na innych, bo nigdy nie wiadomo co może się nam przydarzyć.
Teraz właśnie siedzę na zapleczu i popijam ciepłą herbatę. Aktualnie z Ve mamy godzinną przerwę, więc korzystamy z wolnego czasu.
Ve gdzieś się ulotniła zaraz po tym jak zaparzyłam dla nas herbatę. Chyba poszła do łazienki, ale dość długo jej nie ma, a herbata prawie że wystygła.
Odstawiając kubek na mały stoliczek pod ścianą ruszyłam do łazienki.
Ale gdy tylko się tam znalazłam stanęłam przed drzwiami i w małej szparce miedzy drzwiami, a framugą nasłuchiwałam rozmowy przyjaciółki z ... właśnie kim?
Stała odwrócona do mnie tyłem, ale łatwo mogłam dostrzec, że jest zdenerwowana.
- Przestań do mnie dzwonić. Powiedziałam ci już przecież żebyś mnie zostawił w spokoju. Dałam ci na nią namiary, teraz wszystko należy do ciebie. - powiedziała, a ja zamarłam. Co to miało znaczyć, że dała mu na kogoś namiary? - Przestań tak do mnie mówić! - prawie, że krzyknęła przeczesując blond włosy, za których końce zaczęła boleśnie ciągnąć.
- Tak. - powiedziała krótko odwracając się za siebie, jakby czuła, że jej się przyglądam. Zrobiłam szybki krok w tył i uciekłam do kantorka. Nie wiem co to za sprawa z Ve, ale wiem jedno, że przyjaciółka nie powie mi o co chodzi. To musi być jakaś tajemnica skoro ukryła się w łazience i rozmawiała z kimś przez telefon. Domyślam się, że to musiał być mężczyzna, bo Ve naprawdę brzmiała na zdenerwowaną i nieco przerażoną. Może ktoś jej grozi? Albo wkopała się w jakieś ciemne sprawy z kimś niebezpiecznym, a teraz ma wrogów? Mam nadzieję, że nie to, bo jeśli tak to wiem że może być naprawdę niebezpiecznie.
- Dzięki za herbatkę. - powiedziała Ve wchodząc do kantorka i nawet na mnie nie patrząc. Podeszła tylko do szafki i wyciągnęła z niej tabletki na ból głowy.
-Widzę, że wczoraj nieźle zaszalałaś. Gdzie byłaś? - zapytałam, gdy odwróciła się do mnie i połknęła dwie pastylki po czym popiła wodą mineralną.
- Po wykładach wróciłam do domu i zakopałam się w pościeli. - powiedziała, ale widziałam w jej oczach, że kłamała i to bardzo dobrze kłamała.
- To skąd ten ból głowy?  - zapytałam ironicznie mocząc usta w letniej już herbacie.
- Nie wiem! Daj mi spokój. - krzyknęła dzięki czemu ja aż podskoczyłam na krześle.
- Co się tak drzesz na mnie? Co ja ci takiego zrobiłam? To, że zapytałam się jak przyjaciółka przyjaciółki co się dzieje to od razu musisz na mnie krzyczeć? Normalna jesteś? - wstałam od stołu i wrzucając kubek do zlewu wyszłam na salę.
Moja przerwa się jeszcze nie skończyła, ale nie mogłam już dłużej usiedzieć z nią w jednym pomieszczeniu.
Tom, gdy mnie zauważył posłał mi uśmiech i uniósł w górę kciuk stojąc przy kasie.
Odpowiedziałam mu tym samym zawiązując swój fartuszek wokół bioder.
Nie mam pojęcia co się dzieje z Ve. Ostatnio dziwnie się zachowuje. Nie można z nią o niczym pogadać, bo od razu krzyczy.
Nawet nie opowiedziałam jej co zaszło miedzy mną, a Louisem bo nie miałam jak.
Od rana mnie unikała, a gdy tylko zaczęła się nasza przerwa to uciekła do łazienki.
Coś mi tutaj śmierdzi. I to jest ewidentne kłamstwo. Tylko dlaczego ona mnie okłamuje skoro traktujemy siebie jak siostry? Albo ja ją tak traktowałam, a ona mnie wręcz przeciwnie.
- Czemu nie korzystasz z przerwy? - zapytał Tom podchodząc do mnie, gdy akurat czyściłam szklanki.
- Nie potrzebuję dziś przerwy. Ale jak chcesz to możesz iść na zaplecze i odpocząć, jak się tutaj wszystkim zajmę. - posłałam mu uśmiech, a chłopak aż podskoczył z radości i całując mnie w policzek pobiegł do kantorka.
- Oj nieładnie, nieładnie. - ktoś za mną wypowiedział te słowa, a ja wiedziałam, doskonale wiedziałam kto to taki.
- Louis. - wyszeptałam tylko i odwróciłam się za siebie i dostrzegłam burzę brązowych wysoko stojących włosów i śnieżnobiały uśmiech.
Miał na sobie dobrze skrojony czarny garnitur, który idealnie na nim leżał i podkreślał boskie oczy, które teraz aż ociekały szczęściem, gdy na mnie patrzył.
- Dzień dobry. - przywitał się ze mną wręczając mi jedną, czerwoną różę. On wie, jak poprawić mi humor.
- Dzień dobry i dziękuję. - odpowiedziałam z entuzjazmem przyjmując od niego pięknie pachnący kwiat.
- Stęskniłem się za tobą. - powiedział, a ja niewiele myśląc nachyliłam się nad blatem i cmoknęłam go w usta. Dobrze, że nie było mojego szefostwa dziś w kawiarni, bo inaczej dostałam bym niezłą reprymendę.
- Cieszę się, że cię widzę. - odpowiedziałam smutno odwracając się za siebie i nalewając wody do wysokiej szklanki, gdzie później umieściłam różę.
- Emma, co się dzieje? - zapytał splatając pace na blacie i przybierając najbardziej poważną minę, na jaką było go stać.
- Nic takiego czym miałbyś się przejmować. - nie chciałam mu wspominać o tym, że jego najlepszy kumpel mi grozi, ani o tym że moja przyjaciółka mnie okłamuje. Zapewne sam ma więcej na głowie i do tego jeszcze ja miałabym mu opowiadać o swoich problemach? Nie ma mowy.
- Powiedz mi. - nalegał, ale ja pokręciłam głową.
- Napijesz się czegoś? Mamy dobrą kawę i ciastko. - powiedziałam odwracając się za siebie, aby tylko uniknąć jego wzroku.
- Mam w dupie kawę i ciastko. Masz mi powiedzieć co się dzieje. - nie dawał za wygraną. Odwróciłam się twarzą do niego i popatrzyłam w te niebieskie, pełne zdenerwowania oczy. Nie mogłam mu o tym powiedzieć, bo wiem że zrobiłby coś głupiego. Już od jakiegoś czasu miał na pieńku z Liamem, a teraz jeszcze jakby doszła do niego informacja o grożeniu mi, to wiem że doszłoby między nimi do bójki.
- Nie mów do mnie tak brzydko. - upomniałam go.
- Przepraszam. Ale widzę że coś cię gryzie. To ja? To moja rodzina? To przez wczorajszy dzień jesteś taka smutna? Zrobiłem coś nie tak? - zapytał przeczesując nerwowym gestem włosy.
- I tak i nie. - powiedziałam cicho.
- Emma, powiedz mi o co chodzi, a postaram się pomóc. Nienawidzę patrzeć na ciebie, gdy jesteś taka przygnębiona. Jest mi wtedy źle, bo nie wiem o co chodzi i nie mogę ci pomóc. - powiedział łapiąc moje dłonie i ściskając je w pocieszającym geście.
- Tęskniłam za tobą. - powiedziałam w końcu, a Louis przewrócił oczami.
- Gówno prawda. - odpowiedział, a ja popatrzyłam na niego wściekle.
- Przestań tak mówić.
- To ty powiedz mi co się dzieje.
- Nie. - odpowiedziałam krótko wyswobadzając się z jego uścisku i przechodząc na drugi koniec blatu, aby obsłużyć gości.
Nie miałam zamiaru mu o tym mówić, nie chciałam aby się o mnie zamartwiał. I tak już ma dużo na głowie, więc wystarczy mu zmartwień.
Wiem, że nie powinnam go okłamywać bo dopiero co zaczęliśmy się spotkać. Ale najpierw chciałam sama to sobie poukładać i może spróbować jakoś to rozwiązać - samemu.
- Podać ci coś? - zapytałam, gdy wróciłam do chłopaka, który był tak zajęty swoim telefonem, że nie zauważył mojej osoby.
Uniósł głowę w górę i jego tęczówki spotkały się z moimi. Zamrugał kilka razy zanim odpowiedział.
- Eee nie, wiesz co muszę już lecieć. Dostałem dziwną wiadomość od Liama i muszę wyjaśnić o co mu chodzi. Na razie, przyjadę po ciebie o czwartej, tak? - zapytał, a ja przytaknęłam. I kilka sekund później już go nie było.
Dziwna sprawa. Co Liam chce od Louisa? Co chce mu przekazać? Co chce mu powiedzieć? I dlaczego Louis powiedział, że dostał dziwną wiadomość od niego? Nie mam pojęcia, ale coś czuję, że ma to związek z tymi zdjęciami, które wczoraj dostałam.
Teraz wystarczy tylko, że poczekam do naszego spotkania i jeśli szczęście mi dopisze uda mi się wyciągnąć potajemne informacje z Louisa.

***

Do końca mojej zmiany w kawiarni Ve nie odezwała się do mnie, ani słowem. Sama nie wiem dlaczego. Bo przecież to ona ma przede mną jakieś tajemnice i to ona coś przede mną ukrywa.
Po piętnastej zwolniła się u szefowej. Naprawdę dziwne. Zazwyczaj pracowała do końca, a nawet zostawała dłużej, aby pomóc drugiej zmianie. A dziś? Takie zachowanie nie należy do Ve, ona nigdy się tak nie zachowywała. Była cały czas nieobecna, nie rozumiała podstawowych zdań, które Tom jej mówił. Nawet chłopak dziwił się, że coś złego dzieje się z Ve. Tylko sam nie wiedział co to, no cóż a ja tym bardziej. I głupio mi było, gdy zapytał się mnie czy wiem coś na ten temat, a ja odpowiedziałam że nie, bo nie rozmawiałyśmy ze sobą od kilku dni, a dziś zamieniłyśmy tylko kilka zdań.
Dziwnie, że Ve nie powiedziała mi nic o tym, że się dziś zwalnia. Dlatego ja, jako detektyw, którym postanowiłam od dziś być i dowiedzieć się dlaczego ktoś mi grozi i co dzieje się z moja przyjaciółką, postanowiłam że podpytam o to moją szefową.
Gdy nie było, aż tak dużo klientów i Tom dobrze dawał sobie radę sam postanowiłam zaatakować panią Jones siedzącą teraz przy jednym ze stolików w rogu kawiarni i przeglądającą jakieś papiery.
- Pani Jones? - zwróciłam się do kobiety, która nie zauważyła mojego przyjścia do jej stolika. Uniosła głowę i jej zielone oczy spotkały się z moimi.
- Emma? Coś się stało? Jesteś strasznie blada, dobrze się czujesz? Proszę siadaj. - usiadałam na wyznaczonym prze nią miejscu i splotłam palce na udach.
- Nic się nie stało i czuję się świetnie. Chciałam tylko panią zapytać o Veronike. - wyjaśniłam jej swoje przyjście do niej, odłożyła długopis na bok i skupiona na mojej osobie kazała mi powiedzieć co mnie ciekawi.
- Czy Veronika mówiła pani dlaczego musiała dziś wcześniej wyjść? - zapytałam. Nie byłam pewna, czy kobieta odpowie na moje pytanie, ale gdy to zrobiła kamień spadł mi z serca, choć wiedziałam, że to nie koniecznie musi być prawda.
- Tak. Powiedziała, że ma umówioną wizytę u lekarza i nie może jej przełożyć. Zgodziłam się, bo sama wiem jak trudno teraz dostać się do jakiegokolwiek lekarza. - coś mi tu nie grało. Gdyby faktycznie Ve miała umówioną wizytę u lekarza, to jestem pewna na sto procent, a nawet na dwieście, że by mi to tym powiedziała. Coś czuję, że jej nagła wizyta u doktorka miała związek z tą tajemniczą rozmową w łazience.
- A powiedziała do jakiego lekarza musi iść? - zapytałam, a mina pani Jones mówiła mi dosadnie, że jest poirytowana moimi nachalnymi pytaniami.
- Nie. - odpowiedziała krótko, po czym zapytała. - A mogę wiedzieć, dlaczego tak bardzo chcesz o tym wiedzieć?
- Ve ostatnio dziwnie się zachowuje. Nie jest między nami za dobrze, a jeszcze do tego ta nagła i niespodziewana wizyta u lekarza. Po prostu się o nią martwię.
- Myślałam, że jesteście przyjaciółkami.
- Bo jesteśmy. - a raczej ja ją uważam za swoją przyjaciółkę, nie wiem jak z nią. - Tylko, że pokłóciłyśmy się. - wyznałam, a pani Jones pokiwała głową rozumiejąc
- Nie chcę się wtrącać w wasze sprawy, ale naprawdę powinnyście usiąść i pogadać ze sobą tak od serca. Jak przyjaciółka z przyjaciółką. - doradziła, a ja przytaknęłam.
- Dziękuje Pani Jones, naprawdę mi pani pomogła. - wstałam od stołu i poprawiłam swój fartuszek. - Mam jeszcze jedną prośbę do pani.
- Tak?
 - Mogłaby pani nic nie wspominać Ve o naszej rozmowie? Wolałabym to sama z nią obgadać. - poprosiłam, a szefowa przytaknęła.
- Naturalnie. A i Emmo? - zwróciła się do mnie, gdy już odchodziłam. - Wierzę, że dogadacie się. W końcu znacie się nie od dziś, prawda? - na koniec uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
Taa, znamy się nie od dziś, ale nigdy nie było miedzy nami tajemnic i kłamstw, pomyślałam.
Wróciłam za bar i czyściłam resztę szklanek i między czasy obsługiwałam klientów, którzy przyszli do kawiarni.
Mój wzrok napotkał piękną, czerwoną różę stojącą pod barem. A moje myśli błądziły wokół Louisa. Ciekawe czy dowiedział się czego Liam od niego chciał. I co było powodem dla którego musiał się z nim spotkać. Ciekawe czy powie mi o co chodzi. Coś czuję, że sprawa głównie tyczy się mnie i tych zdjęć, które ktoś, a raczej Liam mi wysłał.
Dochodziła czwarta, a ja czułam jak moje ciało całe się spina. Denerwowałam się tym co Louis dowiedział, o ile czegoś się dowiedział.
Za pięć czwarta weszłam na zaplecze i zaczęłam się przebierać się w swoje ciuchy. Czarne spodnie i kremową bluzkę z krótkim rękawem, a do tego czarną marynarkę. Na nogi założyłam balerinki, bo wiedziałam że nie będę wracać do domu rowerem tylko samochodem z Louisem więc postanowiłam zostawić mój pojazd w kawiarni, a jutro przyjechać metrem.
Gdy mój telefon zawibrował w kieszeni marynarki, oznajmiając że Louis już na mnie czeka. Prawie, że wybiegłam z łazienki, w której poprawiałam swój makijaż.
Czułam jak brak mi tchu, gdy pokonywałam te kilka kroków zza zaplecza do drzwi wejściowych.
Czarny samochód bruneta stał na podjeździe. Moje serce zakołysało się nerwowo w piersi, gdy zobaczyłam obojętnie siedzącego Louisa na miejscu kierowcy. Zrobiło mi się smutno, że nie wyszedł aby się ze mną przywitać.
Spuszczając głowę ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je i wsiadając do środka, od razu zapięłam pas.
Louis był tak zainteresowany swoim telefonem, że nawet nie odpowiedział, gdy się z nim przywitałam. A o pocałunku w policzek już mogłam zapomnieć.
Nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę, bo bałam się że gdy tylko coś powiem chłopak naskoczy na mnie krzycząc i wyzywając mnie.
Przez całą drogę do mojego mieszkania nie odzywaliśmy się ani słowem. Z tego co pamiętam mieliśmy najpierw jechać do kina, potem do sklepu po zakupy na kolację i zrobić oraz zjeść posiłek u mnie w mieszkaniu. Ale widzę, że Louis zmienił zdanie nie informując mnie o tym. Albo co gorsza odwozi mnie do mieszkania, a na koniec podróży powie: Miło było. Cześć.
Nie, to nie może się tak skończyć.
Ale jakie było moje zdziwienie, gdy chłopak zaparkował na wolnym miejscu pod moim blokiem, po czym zgasił silnik, a następnie wysiadł z auta i obchodząc go podszedł w moją stronę.
Zamaskowałam uśmiech miną typu: Wszystko mi jedno. Po czym wysiadałam z samochodu. Nie patrząc za siebie ruszyłam do drzwi wejściowych. Nie wiedziałam co Louis zrobi, ale słysząc jego kroki za mną ucieszyłam się, że podjął dobrą decyzję.
Gdy byliśmy już w moim mieszkaniu zdjęłam buty i ruszyłam w stronę sypialni, aby się przebrać. Będąc w pokoju słyszałam jak chłopak ściąga buty i wyobraziłam sobie jak układa je prosto obok siebie, po czym ruszył w stronę sypialni, gdy akurat ja miałam zamiar ściągnąć z siebie spodnie.
Stanął w drzwiach, a gdy podeszłam do niego, aby je zamknąć przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Zdziwiłam się gdy to robił, bo myślałam że przez cały wieczór będziemy nie odzywać się do siebie, a po jakimś czasie Louis opuści moje mieszkanie.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytał nie puszczając mnie ze swoich objęć.
- O czym? - udałam głupią.
- O tych zdjęciach. - powiedział przytulając mnie mocnej do siebie.
- Nie chciałam cię martwić. Masz już wystarczająco dużo problemów w pracy, a teraz jeszcze ja bym dodała ci swoje.
- Boisz się? - zapytał odsuwając mnie od siebie na taką odległość, że mogłam patrzeć na jego twarz.
- Nie, gdy ty jesteś blisko. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Wiedziałam, że gdy tylko Louis jest obok mnie nie muszę się niczego bać, bo on mnie ochroni i zaopiekuje się mną.
- Wiesz dlaczego Liam wysłał mi te zdjęcia? - zapytałam, choć zdawałam sobie sprawę że mogę nie dostać odpowiedzi. Bo gdy tylko Louis słyszy imię chłopaka wpada w szał
- Co? Liam wysłał ci jakieś zdjęcia? - zapytał odsuwając mnie jeszcze bardziej od siebie.
- A nie to miałeś na myśli przed chwilą?
- Nie. Pokaż mi je. - poprosił idąc w stronę salonu.
- To skąd wiedziałeś o zdjęciach? Spotkałeś się z Liamem prawda? - zapytałam. Przytaknął.
- No tak, a on powiedział że ktoś wysłał ci jakieś zdjęcia z listem, a do tego grożąc ci. - powiedział stając naprzeciwko mnie w małym salonie.
- Ja myślałam, że to on za tym stoi Louis. Myślałam, że to on je wysłał chcąc odgrodzić mnie od ciebie. - powiedziałam.
- Nie, nie. - pokręcił głową, po czym zatrzymał się i popatrzył przerażonym wzrokiem na mnie.
- Co jest? - podeszłam bliżej do niego i unosząc głowę w górę obserwując jego twarz.
- Myślę, że to ktoś kto chce się naprawdę na mnie zemścić. Ktoś, komu kiedyś podpadłem i ktoś komu kiedyś odebrałem coś co należało do niego. - odpowiedział patrząc na mnie.Objęłam go w pasie i kładąc głowę na klatce piersiowej wtuliłam się mocniej w jego ciało.
- Co to takiego było? - zapytałam z twarzą wciśniętą w jego klatkę piersiową.
- Nie co, a kto. - odpowiedział, a ja odsunęłam się od niego automatycznie patrząc jak ten piękny chłopak, który jeszcze nie tak dawno mnie przerażał, a teraz należy do mnie, odsuwa się ode mnie.
- Emily? - zapytałam, gdy doszło do mnie że to ona jest przyczyną tego, że teraz ktoś mi grozi i nie jest to Liam, jak na początku mi się wydawało.
- Tak. Myślę, że to jej były chłopak, który z nią był gdy pierwszy raz się spotkaliśmy.
- Czy ty rozbiłeś ich związek, aby Emily była z tobą? - zapytałam.
Louis tylko kiwnął głową, po czym widząc jak się od niego odsuwam zaczął się tłumaczyć.
- Tyle, że z tego związku już praktycznie nie było. On jej nie kochał, a ona bała się od niego odejść. Dopiero, gdy szczerze pogadaliśmy Emily doszła do wniosku, że w moim towarzystwie czuje się lepiej i to ze mną woli spędzać wolny czas niż z nim. - podszedł do mnie, gdy opierałam się rękoma z tyłu blatu kuchennego. Zaczęłam kręcić głową z niedowierzaniem i śmiać się cicho.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał kładąc dłonie na moich biodrach.
- Zniszczyłeś ich związek. - powiedziałam z oczami pełnymi łez. - Zniszczyłeś, a teraz on odgrywa się na tobie. Nie widzisz tego? - podniosłam wzrok i patrząc na jego twarz płakałam coraz to głośniej.
- Emma wszystko mam pod kontrolą. - powiedział obejmując mnie, ale ja wyswobodziłam się z jego uścisku.
- Wcale, że nie. - odpowiedziałam przechodząc obok niego i biegnąc w stronę łazienki, w której się zamknęłam. Wiem, że zachowuję się teraz nie dojrzale ale muszę się od niego odgrodzić, aby przemyśleć niektóre sprawy.
- Emma, otwórz proszę cie. - Louis stał za drzwiami i naciskał klamkę, ale drzwi nie chciały puścić.
- Nie, idź sobie stąd. Wszystko potrafisz zniszczyć. - krzyknęłam w stronę zamkniętych na klucz drzwi.
- Nigdzie nie idę. Musimy pogadać. - powiedział, a ja fuknęłam pod nosem siadając na zamkniętej toalecie i zamykając oczy.
Louis zniszczył związek Emily i tego chłopaka. Co z tego, że dziewczyna wolała spędzać z nim czas niż z własnych chłopakiem. Jestem pewna, że Louis przekonał ją do siebie. Namącił w głowie, nagadał różnych bzdur na jego temat, a wtedy dziewczyna poddała się mu i poleciała na jego urok osobisty. Z resztą tak samo jak i ja. Byłam głupia ufając mu, wpuszczając go do mojego życia. Nie powinnam tego robić. Ale jednak prawdą jest, że czuję się dobrze w jego towarzystwie, gdy on jest przy mnie czuję się bezpieczna i potrzebna komuś.
Przez prawie trzy lata żyłam sama. Budziłam się sama, jadłam sama, robiłam wszystko sama. A teraz mam kogoś, kto prawdopodobnie odwzajemnia moje uczucia, bo sam mi powiedział, że nie może przestać o mnie myśleć gdy nie ma mnie blisko niego.
Teraz to ja sama nie wiem o czym mam myśleć, czego od niego oczekiwać. Wiem, że mogłoby być nam razem dobrze, to dlatego postanowiliśmy spróbować.
Wiem też, że im dłużej będę przebywać w jego towarzystwie tym bardziej będę się w nim zakochiwać i nie będę mogła od niego już uciec.
Poza tym Louis to naprawdę świetny chłopak i nie chodzi mi o to, że jest bardzo bogaty, ale mam na myśli jego osobowość i charakter oraz to jaki jest czuły wobec mnie.
Nigdy z nikim nie byłam, nie wiem jakie to uczucie kochać kogoś naprawdę.
Wiem, że powinnam dać Louisowi szansę na wyjaśnienie tego wszystkiego ale boję się. Boję się usłyszeć całą prawdę o tej sytuacji.
Powinnam mu ufać, wierzyć że nigdy mnie nie okłamie. Wierzyć mu na słowo, że jak mówi iż tak się stanie, to tak właśnie będzie. Ale teraz sama nie wiem czy mogę mu wierzyć.
Jesteśmy parą od niecałych dwudziestu czterech godzin, a na naszej drodze już stanęły problemy. Zdaję sobie sprawę, że teraz będzie tak ciągle. Raz dobrze, a raz źle. Bo chyba na tym polega związek, że raz jest dobrze, a potem wszystko się wali.
Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw postanowiłam wyjść z łazienki, aby stawić czoła kłopotom, jakie na nas spadły.
- Louis? - zapytałam wychodząc z łazienki i nie zastając Louisa na korytarzu, gdzie myślałam że będzie siedział i czekał na mnie.
- Tu jestem. - usłyszałam jego głos dochodzący z salonu, więc nie spiesząc się tam ruszyłam.
Wchodząc do małego pomieszczenia zauważyłam, że chłopak przegląda zawartość białej koperty, czyli zdjęcia i liścik z groźbą.
- Co ty robisz? - podeszłam do niego, gdy siedział na kanapie i wyrwałam z jego dłoni moją własność.
- Musiałem to zobaczyć. Ale teraz już nie wiem czy to on czy to Liam. - powiedział drapiąc się po brodzie.
- Jak to? - zapytałam wkładając rzeczy do koperty.
- Liam powiedział mi, że on nie ma z tym nic wspólnego. - odpowiedział wzruszając ramionami i wstając.
- A ten dziwny sms? Czego on dotyczył? - zapytałam odkładając kopertę na półkę z książkami.
-  Właśnie tych zdjęć. Liam powiedział mi, że zobaczył kogoś ubranego na czarno i wchodzącego na twoją klatkę schodową i wkładającego kopertę do szkrzynki na listy pod numerem twojego mieszkania. Ale wiesz to by miało sens. - powiedział drapiąc się po głowie i podnosząc wzrok na mnie.
- Co by miało sens? - zapytałam wytrącona z równowagi.
- Nie mówiłem ci, ale Liam pracuje dla mnie. Wiem, że oboje mamy straszną przeszłość. Ale pomyślałem, że mu jakoś pomogę, w końcu to dla twojego bezpieczeństwa.
- Co to znaczy?
- Moja firma zajmuje się różnymi sprawami. Głównie informatyką, ale też dbamy o bezpieczeństwo różnych osób z Wielkiej Brytanii. Dlatego zatrudniłem Liama, aby miał na ciebie oko. I pilnował, abyś była bezpieczna. - powiedział, a mi szczęka całkiem opadła na ziemie.
- Przepraszam co zrobiłeś?
- Zatrudniłem Liama, aby...
- To to wiem, ale po co? - przerwałam mu.
- Aby cie chronił, kiedy ja nie mogę.
- Ale wy się nienawidzicie? I skąd wiesz, że Liam nie wysłał mi tego listu? Może zrobił to specjalnie, aby się na tobie zemścić? - zapytałam.
- Wątpię. Jakiś tydzień temu gość z mojej firmy, który pilnował cię przed Liamem, znalazł w twojej skrzynce pocztowej podobny list, z podobnym listem, z takim samym charakterem pisma, który należał do...
- Byłego chłopaka Emily? - zapytałam, a Louis przytaknął.
- Czyli to Liam dziś za mną szedł? Gdy jechałam do pracy? - zapytałam.
- Tak. Chciałem, abyś była bezpieczna. Wszędzie.
- W pracy tez? To dlatego mnie dziś odwiedziłeś? - zapytałam.
- Można tak powiedzieć. Dostałem wiadomość od Liama, że jakiś podejrzany typek kręci się wokół kawiarni i nie może się zdecydować czy wejść czy nie.
- O Boże, ty naprawdę cierpisz na manię prześladowczą Louis. - zauważyłam łapiąc się za włosy i ciągnąc je ze wszystkich sił.
- Nie, ja troszczę się o to co należy do mnie. A teraz ty jesteś moja i chcę, abyś była bezpieczna. - powiedział podchodząc do mnie na tyle blisko, że mogłam poczuć jego boskie perfumy, które owładnęły moje zmysły i chwilę później byłam w jego ramionach, a on obejmował mnie w mocnym uścisku.
- Ve coś przede mną ukrywa. - w końcu odważyłam się mu o tym powiedzieć.
- Co to takiego?
- Nie mam pojęcia, ale wiem że to coś co prawdopodobnie może się tyczyć mnie. - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Bo podsłuchałam jej rozmowę w pracy, gdy stała w łazience z telefonem przy uchu. Była nieźle zdenerwowana i mówiła coś o ... - próbowałam sobie przypomnieć jej słowa. - Dałam ci na nią namiary, teraz wszystko należy do ciebie. Tak powiedziała.
- Co za suka. - skomentował Louis, a ja głośno wciągnęłam powietrze słysząc jego ostry ton.
- Przestań.
- Ten ochroniarz przed Liamem widział jakąś młodą, blond dziewczynę siedzącą za kierownicą sportowego samochodu, gdy pierwszy raz wkładał kopertę do twojej skrzynki.
- Myślisz, że to ona? - zapytałam.
- Tak, jestem pewien. - odpowiedział po czym odsunął się ode mnie i odszedł na bok, aby wykonać telefon.
- Louis jest coś jeszcze. - chłopak popatrzył na mnie z telefonem w prawej ręce.
- Co?
-Ve się dziś zwolniła z pracy twierdząc, że idzie do lekarza. Ale ja jestem pewna, że kłamała. Gdyby faktycznie tak było powiedziałaby mi o tym.
- To może być prawda. - przyznał.
- Ve jeszcze kiedyś prosiła abym, wypytała cię o Liama. Czego nie zrobiłam, bo zapomniałam, a dziewczyna potem już nie naciskała. Nie wiem dlaczego.
- Zaraz wszystkiego się dowiem. - powiedział wskazując na telefon, po czym przytknął go sobie do ucha.
Dopiero co zaczęliśmy ze sobą być, a już na drodze stają nam problemy.
Czy nie możemy mieć chwili spokoju i w swoim towarzystwie spędzić miłego wieczoru? Chyba nie.
- No cześć. Dowiedziałeś się czegoś o tej sprawie o której ci wspominałem? - zapytał Louis kogoś po drugiej stronie słuchawki. Popatrzył na mnie, a za chwilę się ulotnił i zniknął w mojej sypialni.
Ja natomiast, aby nie zaprzątać sobie tym myśli weszłam do kuchni, aby zrobić nam coś do jedzenia. Ale nie było z czego zrobić posiłku, więc zrobiłam dla nas po herbacie z cytryną.
Kilka minut później Louis wrócił do salonu uśmiechając się z wyższością, po czym usiadł obok mnie - przerażonej, zmarzniętej i totalnie wypompowanej z sił.
Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Podkuliłam nogi i oparłam głowę na jego ramieniu, a ręka Louisa w opiekuńczym geście jeździła w górę i w dół po moim ramieniu.
- I dowiedziałeś się czegoś? - zapytałam łapiąc go za drugą dłoń i splatając nasze palce ze sobą.
- Niczego co by zmieniło coś w tej sprawie. Ale miałaś rację Ve nie poszła dziś do lekarza.
- A wiadomo gdzie poszła? - Louis tylko pokręcił głową.
- Nie. Koleś z ochrony śledził ją, ale chyba dziewczyna zorientowała się, że jest śledzona i zniknęła w pierwszym lepszym autobusie.
- To była moja przyjaciółka. Znałyśmy się odkąd zaczęłam pracować w kawiarni. Mogłam jej wszystko powiedzieć, zaufać a ona tak mnie wykorzystała. Dlaczego wszyscy są tacy wobec mnie Louis? Dlaczego wykorzystują moją naiwność? Dlaczego, odpowiedz. - zaczęłam płakać i uderzać Louisa w klatkę piersiową. Chciałam w ten sposób dać upust swojemu gniewowi, ale chłopak powstrzymał mnie unieruchamiając moją dłoń łapiąc za nadgarstek.
- Ja cię obronię, przy mnie jesteś bezpieczna. Pamiętaj o tym.
- Znowu komuś zaufam, a potem ten ktoś mnie wykorzysta. I tym razem to możesz być ty. - wskazałam na niego palcem coraz to bardziej płacząc.
- Nie, obiecuję ci. Nigdy czegoś takiego ci nie zrobię. Jesteśmy do siebie podobni, przeżyliśmy to samo i wiem co ty czujesz do mnie. Widzę to. Dlatego zrobię wszytko, abyś była bezpieczna, abyś czuła się kochana. Obiecuję. - położył sobie moją dłoń na sercu i przykrył ją swoją. Popatrzyłam na niego unosząc brodę w górę.
Siedzieliśmy tacy splątani ze sobą na kanapie w moim mieszkaniu. Ja zapłakana i przerażona, a on otaczający mnie swoimi ramionami i chroniący przed niebezpieczeństwami jaki może przynieść życie.
- A i jeszcze jedno przeprowadzasz się do mnie. - powiedział po kilku minutach ciszy.
- Co!? Nie ma takiej opcji. To za wcześnie. - protestowałam.
- Gówno mnie obchodzi, że za wcześnie. Chcę cię chronić i wiedzieć, że śpisz spokojnie i jesteś bezpieczna. - nie odpuszczał. A dla mnie było to naprawdę za wcześnie. Nie dość, że wcześnie zaczęliśmy być ze sobą, bo po niecałym tygodniu, to on chciał teraz żebym z nim zamieszkała.
- Louis, nie zmuszaj mnie błagam cię. Chcę z tobą być, ale czasem potrzebuję własnej przestrzeni aby móc przemyśleć różne rzeczy i tak dalej. Dlatego moja odpowiedź brzmi nie. - powiedziałam. Musiałam postawić na swoim, bo inaczej on zawładnie całym moim życiem i będę musiała się go pytać czy mogę skorzystać z toalety.
- Ale ja nie pytałem czy chcesz ze mną zamieszkać. Ja już zadecydowałem. - powiedział, a mi szczęka opadła. - Na co czekasz? Pakuj się. - nakazał zostawiając mnie samą na kanapie i patrzącąc jak odchodzi w stronę kuchni z telefonem w ręce.
To się nie dzieje naprawdę. On nie może tak po prostu zdecydować, abym z nim zamieszkała.
- Louis, ja nie mogę z tobą zamieszkać. - powiedziałam wchodząc do kuchni i obserwując jak chłopak cały się spina, po tym co słyszy przez telefon.
Nie chcąc go jeszcze bardziej zdenerwować stałam w progu i czekałam, aż się odwócił do mnie przodem, a gdy tak się stało nie wiedziałam gdzie mam patrzeć byle tylko nie w jego oczy, które były aż czerwone ze złości.
Dlatego nie chcąc się z nim kłócić biegiem pokonałam odległość dzielącą kuchnię z moją sypialnią.
Tam spakowałam się w ekspresowym tempie. Do jednej walizki powkładałam ciuchy i buty, a do drugiej, mniejszej, książki i zeszyty.
Zdawałam sobie sprawę, że moja przeprowadzka nie potrwa tylko dwa, trzy dni, a dużo, dużo dłużej.
Gdy skończyłam pakować kosmetyki do kosmetyczki Louis wszedł mi do łazienki. Nie chciałam się go pytać co się stało, bo wolałam uniknąć krzyków i kłótni. Dlatego cierpliwie czekałam, aż chłopak coś z siebie wykrztusi.
- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem. Chcę ci tylko zapewnić bezpieczeństwo, bo gdy przypominam sobie że ty jesteś tutaj sama i skazana tylko na siebie coś mi się dzieje i nie mogę wytrzymać, że coś ci grozi.
- Rozumiem to, ale nie musiałeś od razu na mnie krzyczeć. - nie odwróciłam się do niego, ale widziałam jego odbicie w lusterku nad zlewem. Był zły, mam tylko nadzieję że nie na mnie.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam. Wiem do czego zdolny jest ten chłopak i boję się o ciebie. - wyjaśnił swoje obawy przytulając się do moich pleców.
- A co będzie z tobą? - zapytałam patrząc na jego odbicie w lustrze.
- Jak mam ciebie blisko siebie to nic mi nie grozi. - odpowiedział kładąc brodę na moim ramieniu.
- Spakowana? - zapytał, a ja pokiwałam głową, po czym wziął mnie za rękę i ruszył w stronę salonu. Włożyłam jeszcze kosmetyczkę do torby, a Louis ją zasunął. Wziął jedną na ramię, a druga w rękę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Ubrałam jeszcze buty i złapałam za torebkę po czym wyszliśmy. Pogasiłam światła i zamknęłam mieszkanie na wszystkie zamki i ruszyliśmy schodami w dół.
Na zewnątrz zauważyłam dwa, czarne samochody. Pewnie ochrona, pomyślałam.
- Ale wiesz z czego najbardziej się cieszę? - zapytałam, gdy mknęliśmy ulicami Londynu do mieszkania Louisa.
- Hmm? - mruknął tylko koncentrując się na drodze.
- Że zobaczę Boba. - odpowiedziałam, a Louis wybuchnął śmiechem. Tym razem to był naprawdę czysty, niczym nie zakłócony śmiech, którego trzeba nam było w tej chwili.

_________________________________________________________________________________
Dobra, to na początek chciałam powiedzieć, że chyba straciłam wenę.
Ale jak widzicie u góry, trochu jej powróciło i udało mi się napisać rozdział.
Trochę się u mnie dzieje ostatnio i dobrych i złych rzeczy, więc myślę że to przez te złe rzeczy nic nie pisałam, aż do dziś.

Ależ się dzieje u naszych bohaterów, co nie? Louis taki zaborczy wobec Em jest.
Uuuu ja nie wiem co z tego wyjdzie, oj nie wiem.

Przypominam o zakładce informowani (tutaj)  jeśli ktoś by chciał być informowany o nowych rozdziałach na twitterze, bądź asku, nie ma sprawy :) 

Ankieta znajduje się po prawej stronie u góry, wiec jeśli ktoś jeszcze nie zagłosował bardzo bym prosiła abyście zagłosowali.
To chyba tyle na dziś.
Czekam na Wasze wrażenia po przeczytaniu rozdziału i do następnego :)

6 komentarzy:

  1. Hej! :D
    Tym razem tak jak obiecałam jestem wcześniej niż ostatnim razem.
    Mi rozdzialik się podoba baaaardzo! ;D
    Tylko chyba dla mnie jest to trochę za długie, nie wiem..
    Będę jednak musiała to czytanie dzielić na części, już taka moja natura, że nie mogę się skupić na jeden rzeczy przez tak długi czas :D
    Tak więc przeprowadzka Emm? :D Nie spodziewałam sie tego i tego że Liam ją obserwuje w takich celach. z pewnością sądziłam, że to są inne cele :D
    Tak więc do następnego! ;)
    Chérie

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, no, jest super, zaje...y, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i trochę dreszczyka... z pieprzykiem... ; buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  3. Ups… To ja cofam część słów, które powiedziałam o Liamie. Wow- meeegaaa długi rozdział. Nwm co napisać. Bardzo rozdział mi się podobał.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :) życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myśle że Louis powinien trochę wyluzować, mniej stawiać na swoim i pozwolić Emmie samej decydować.

    Rozdział fajny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli on będzie tak ja naciskał to Emma moŻe w końcu wybuchnąć. I bum - koniec związku. Czego im nie życzę oczywiście . Beznadziejna sprawa Z tym kolesiem od gróźb eh.
    Mam nadzieję że wszystko sie wkrótce wyjaśni :)

    OdpowiedzUsuń