środa, 27 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 18.

We wtorkowy ranek obudziłam się w ramionach Louisa. Nie było dla mnie zaskoczeniem widząc go obok siebie w łóżku. Śpiąc blisko niego czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że będąc w jego ramionach nic mi nie grozi.
Zaraz po otwarciu powiek rozejrzałam się po pokoju i dostrzegłam, na małym zegarku stojącym na stoliku nocnym obok łóżka, że dochodzi godzina siódma, czyli mam jakąś godzinę na przygotowanie się do pracy.
Wczoraj wyciągnęłam z Louisa informacje jak załatwił mi dzień wolnego w pracy. Powiedział mi, że poinformował panią Jones o mojej wczorajszej niedyspozycji. A ona ochoczo zgodziła się na danie mi dnia wolnego. Co w ogóle nie było do niej podobne, bo pani Jones nie jest zbytnio chętna do dawania nam urlopu. Ale jak to później stwierdził Louis urok osobisty pozwala załatwić wszystko. Więc ja nie miałam nic w tej sprawie do powiedzenia.
Wracając do wczorajszego dnia, to muszę przyznać że było bajecznie, rzekłabym że to była randka o której do końca życia nie zapomnę. Louis naprawdę się postarał, aby wszystko było idealne. Pokazał mi, że takie najmniejsze gesty, jak rozmawianie na błahe tematy, czy śmianie się z nieśmiesznych żartów chłopaka, może naprawdę poprawić humor i pokazać, że chce się żyć, a życie wcale nie jest takie nudne jak się innym wydaje.
Z Louisem nie można się nudzić. On zawsze jest uśmiechnięty i skory do tego, aby choć trochę dobrego humoru przekazać mnie.
O wilku mowa, pomyślałam, gdy tylko zaczął się budzić. Jego uścisk wokół mojej klatki piersiowej się rozluźnił. Obserwowałam go jak wybudza się z głębokiego snu, w którym jeszcze kilka minut temu się znajdował. Jego bujne rzęsy okalały górę policzków, a kilka sekund później mogłam dostrzec jego niebieskie tęczówki patrzące na mnie.
- Dzień dobry. - przywitał się ze mną ukazując swój śnieżnobiały uśmiech.
- Cześć. - odpowiedziałam mu tym samym.
- Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że spałem wtulony w ciebie. - powiedział lekko zawstydzony odsuwając się ode mnie, a na moim ciele od razu pojawiła się gęsia skórka powodująca, ze zadrżałam z zimna.
- Oczywiście, że nie. - odpowiedziałam obserwując jak Louis wychodzi z łóżka i staje obok niego na dywanie.
Mogłabym obserwować go całymi dniami. To jak się rozciąga zaraz po przebudzeniu, to jak jego mięśnie poruszają się pod materiałem koszulki, czy to jak mruży oczy, gdy głośno się śmieje.
Ja naprawdę nie wiem czym zasłużyłam sobie na tego chłopaka.
- To się cieszę, bo mnie się dobrze śpi gdy mam cie blisko. I tak pomyślałem czy może nie chciałabyś ze mną spać co noc. - zaproponował pocierając swój kark w zdenerwowanym geście.
- Co prawda spałam tu ju dwie noce i każdą z nich dzieląc łóżko z tobą, więc spaliśmy już razem. Ale jeśli chcesz oficjalne oświadczenie to tak, byłabym prze szczęśliwa móc spać z tobą co noc. - odpowiedziałam, a Louis aż podskoczył ze szczęścia. Wdrapał się na łóżko i nachylając się nade mną cmoknął mnie w usta.
- Dziękuję. - powiedział odrywając się ode mnie, a ja z uśmiechem na ustach obserwowałam jak wychodzi z pokoju.
Zgodziłam się z nim spróbować. Teraz przystałam na jego prośbę o wspólne spanie, czy to nie dzieje się za szybko? Czy nie powinnam odmówić dzielenia z nim jednego łóżka? Zdecydowanie nie! On tego potrzebuje, tak jak i ja. Znacznie lepiej śpię, gdy on leży obok mnie. A on śpi lepiej, gdy ma MNIE blisko siebie. Więc dobrze, że się zgodziłam.

***

Louis uparł się, że zawiezie mnie do pracy. Nie mogłam mu odmówić, więc oboje ubrani i wyszykowani zjechaliśmy do garażu.
Louis w swoim czarnym, dopasowanym garniturze wyglądał tak apetycznie, że przez całą drogę patrzyłam na niego i nie mogłam oderwać wzroku.
Zjedliśmy w trójkę śniadanie. Oczywiście mówiąc, że w trójkę wliczam też do niej Boba. Uwielbiam tego psiaka, a on chyba lubi mnie. Przynajmniej mam takie wrażenie. Jest naprawdę dobrze wychowany i Louis naprawdę o niego dba.
- Co powiesz na to, aby chłopaki wpadli dziś do nas wieczorem? Ma być mecz i tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy obejrzeć go całą grupą. - zaproponował, a ja wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Nie spodziewałam się takiego pytania z jego strony, naprawdę. Raczej myślałam, jak już zaczął mówić, że spyta się mnie co zjemy na obiad, albo czy może po mnie przyjechać, alb coś innego. A nie że jego kumple chcą wpaść do niego.
W sumie nie powinnam się niczym przejmować, ani wstydzić, bo w  końcu byłam na obiedzie u jego rodziców, więc co mi szkodzi spędzić jeden, miły wieczór z jego przyjaciółmi.
- Ty się mnie pytasz o zgodę?- zapytałam zaskoczona po chwili ciszy, gdy w głębi duszy kłóciłam się sama ze sobą.
- Tak, bo w końcu ty teraz mieszkasz u mnie i pomyślałem że zapytam.
- Mieszkam u ciebie? A ja myślałam, że mieszkam z tobą, ale skoro tak to widzisz to dobrze. Mogę w każdej chwili wyprowadzić się do siebie. - powiedziałam zirytowana odwracając głowę w stronę okna.
- Przestań się na mnie dąsać. - Louis zaśmiał się kładąc rękę na moim kolanie i ściskając je w pocieszającym geście.
- Nie dąsam się, jestem wkurzona. - wyjaśniłam odpychając jego dłoń i dalej patrząc przez okno.
- Em, przestań. Przecież nic się nie stało, jedynie przejęzyczyłem się i tyle.
- Jasne. - bąknęłam i wypadłam z samochodu jak poparzona, gdy tylko zaparkował pod kawiarnią.
- Zadzwonię w czasie przerwy. - usłyszałam tylko głos Louisa zanim zamknęłam drzwi od samochodu. Nic mu nie odpowiedziałam weszłam tylko wkurzona do kawiarni i witając się z wiecznie uśmiechniętym Tomem za ladą zniknęłam na zapleczu.
- Emma, cześć. - przywitała się ze mną Ve. Popatrzyłam na nią wkurzonym wzrokiem, który mówił lepiej się do mnie nie odzywaj, ani nie podchodź bo zrobię ci krzywdę.
- Hej. - odpowiedziałam tylko i zaczęłam przebierać się w swoje robocze ubrania.
Gdy już byłam przebrana i gotowa do pracy usłyszałam dźwięk smsa dochodzący z torebki. Wygrzebałam z niej urządzenie i odblokowując klawiaturę przeczytałam sms od Louisa, który pisał.

Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. Wybacz mi, inaczej będę musiał wysłać moją ochronę o sprawdzenie czy z tobą wszystko okej.

A ja myślałam, że ochrona siedzi cały czas przed kawiarnią i obserwują co się dzieje wokoło.

Spadaj, nie odzywam się do ciebie.

Odpisałam, a kilka chwil później dostałam odpowiedź.

Dzwonię do Liama.

Nie! Już dobrze, już się nie gniewam. Jesteś totalnym idiotą, a teraz daj mi pracować. Muszę jakoś zarabiać na życie.

Zaśmiałam się czytając jego odpowiedź.

Jestem totalnym idiotą i wiem o tym. Uwielbiam jak się ze mną droczysz. Dzięki Tobie mój dzień stał się lepszy. Dziękuję.

Głupek z tego Louisa, pomyślałam odkładając telefon do szafki, a następnie ją zamykając.
Napisał, że uwielbia jak się z nim droczę. Tyle, że ja się z nim nie droczyłam, a napisałam mu całą prawdę. Ale Louis, jak to Louis zawsze potrafi wszystko zamienić w żart. Nawet przezywanie go od idiotów. Z kim ja żyje?
- Czemu cię wczoraj nie było? - zapytał Tom, gdy tylko weszłam na salę dołączając do niego i obsługując małą grupkę klientów.
- Mała niedyspozycja. - odpowiedziałam podając kobiecie kubek z kawą. Tom  nie musiał wiedzieć o tym co aktualnie dzieje się w moim życiu. Na pewno domyśla się, że coś jest między mną a Louisem, ale sam nie może tego rozszyfrować. Cóż, a ja mu nie powiem ani słówka.
- Niedyspozycja? Czy to było to o czym myślę? - zapytał krzywiąc się, a ja się zaśmiałam opierając się plecami o blat i krzyżując ręce na piersiach.
- Ja nie wiem co ci siedzi w głowie Tom, ale chyba o to chodzi. - odpowiedziałam, a chłopak za chwilę dołączył do mojego śmiechu.
Obserwowałam jak drzwi na zaplecze się otwierają, a z nich wyłania się blada jak ściana Ve. Coś musiało się stać, że ona tak wygląda.
Popatrzyła tylko na mnie smutnym wzrokiem, po czym spuściła głowę w dół i ruszyła w stronę swojego sektora, aby obsłużyć kilku klientów.
- Nie wiesz co się dzieje z Ve? Jest jakaś nieobecna. - szepnął mi Tom na ucho stojąc za mną, aż wzdrygnęłam się słysząc jego głos tak blisko mnie.
- Nie wiem. A jak było wczoraj? - zapytałam odwracając się do niego twarzą. Wzruszył tylko ramionami po czym odpowiedział.
- Dokładnie tak samo. Nawet, gdy się zapytałem o ciebie to odpowiedziała, że nie wie gdzie jesteś. A przecież jesteście przyjaciółkami. - raczej byłyśmy, powiedziałam sobie w myślach. Choć przecież sama nie wiem na czym teraz stoimy i czym teraz jesteśmy. Czy przyjaciółkami czy wrogami.
- Sama nie wiem jak to jest między nami. - szepnęłam uśmiechając się lekko do niego i mijając go.
- Czekaj, jak to nie wiesz? Odkąd tylko sięgam pamięcią zawsze trzymałyście się razem, a teraz? Emma, nie mów mi że się pokłóciłyście. Nie jesteście już w szkole, obie jesteście dorosłe i postępujcie jak dorosłe. - powiedział łapiąc mnie za ramię i odwracając do siebie twarzą.
- Ale jeśli ktoś ma przed tobą tajemnice i robi coś przeciwko tobie, to jak możesz z tym kimś dalej się przyjaźnić? - powiedziałam smutno.
- Nie wiem o co wam poszło, ale myślę że powinnyście pogadać. Siąść i porozmawiać na spokojnie, a może dojdziecie do jakiegoś porozumienia. - zaproponował uśmiechając się do mnie, a ja dodałam sobie w myślach: wątpię.

Reszta dnia zleciała mi dość szybko. Nim się spostrzegłam dochodziła dwunasta, a ja siedziałam na zapleczu i czekałam na telefon od Louisa. Mimo, że pokłóciliśmy się rano to teraz naprawdę za nim tęskniłam i chciałam usłyszeć jego głos.
Było mi smutno, że Ve zachowuje się wobec mnie jak obcy człowiek, a nie jak najbliższa mi osoba.
- Halo? - odebrałam połączenie od Louisa.
- No hej. Jak ci mija dzień? - zapytał, a na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech.
- Cześć. Fajnie cię słyszeć, tęsknie za tobą. - ja to naprawdę powiedziałam?
- Eee tęsknisz z..za mną? - Louis zająknął się, a ja cicho zachichotałam.
- Pewnie, a ty za mną nie? - zapytałam wydymając dolną wargę.
- Oczywiście, że tęsknie. Chciałbym być teraz tam gdzie ty. - powiedział.
- To przyjedź do mnie. - poprosiłam z nadzieję w głosie, choć wiedziałam, że nie przyjedzie, bo przecież nie może od tak opuszczać sobie pracy.
- Nie dam rady skarbie, ale przyjadę po ciebie po pracy, dobrze? - zapytał, a moje serce aż podskoczyło słysząc jego czułe określenie w stosunku do mojej osoby.
- Okej. - odpowiedziałam smutno i tak zdawałam sobie sprawę, że chłopak nie da rady teraz, zaraz do mnie przyjechać więc jakoś nie jest mi źle z tego powodu, a raczej smutno.
- A jak z Ve? - Louis zmienił temat, a ja słysząc imię mojej byłej przyjaciółki, aż cała się spięłam.
- Kiepsko. Nie odzywa się do mnie, ani nawet nie patrzy w moją stronę. Ale Tom powiedział mi, że nawet wczoraj była nieobecna i dziś jest tak samo. Louis ja nie wiem co się z nią dzieje. To moja przyjaciółka, czy była czy obecna, ale jednak jest człowiekiem. I martwię się o nią. - powiedziałam szybko, a Louis westchnął zirytowany słysząc moja długą wypowiedź.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze. a jeszcze zobaczysz, że Ve w końcu zrozumie że źle robi i przestanie. A będziecie wtedy mogły spokojnie ze sobą rozmawiać i zachowywać się tak jak dawniej. - wiedziałam, że on to powie. Ale ja w to nie wierzę. Jestem typem człowieka, który wybacza ale nie zapomina i teraz trudno mi będzie zaufać jej od nowa, bo będę myślami ciągle przy tym że mnie oszukała i knuła przeciwko mnie.
- Wątpię Loui.
- Uwielbiam jak zdrabniasz moje imię. - Louis zaśmiał się do telefonu.
- Loui?
- Przestań, błagam cię, bo to mnie podn... - coś przerwało nam połączenie, bo zamiast głosu Louisa usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia.
- Co jest? - powiedziałam sama do siebie patrząc na czarny ekran telefonu, który z resztą po chwili się zaświecił wyświetlając mi zdjęcie i numer telefonu Louisa.
- Co się stało? - zapytałam przerażona nagłym przerwaniem rozmowy z chłopakiem.
- Nie wiem, odrzuciło mi połączenie. - odpowiedział wypuszczając powietrze przez płuca.
- To dobrze, bo już się bałam że coś ci się stało.
- Martwiłaś się o mnie? - zapytał, a ja wyobraziłam sobie jak na jego ustach wpełza uśmiech.
- Pewnie głupolu. Zawsze się o ciebie martwię. - odpowiedziałam z przekonaniem w głosie.
- Em muszę kończyć. Przyjadę po ciebie o czwartej, zgoda? - zapytał, a ja przytaknęłam po czym odpowiedziałam.
- Jasne czekam. Do zobaczenia.
- Pa uważaj na siebie.
- Zawsze. - krzyknęłam śmiejąc się.
Wstałam ze stołka i wrzuciłam kubek do zlewu, po czym wyszłam na salę. Telefon włożyłam do kieszonki fartuszka, aby móc odebrać jakąś wiadomość jakby oczywiście Louis dzwonił, choć pewnie jest tak zajęty że nie ma go wcale.
Wchodząc na salę dostrzegłam Ve stojąca przy kasie i obsługującą klientów. Nie zdziwiło mnie wcale, że nawet na mnie nie popatrzyła, gdy do niej dołączyłam. Postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę. Mimo tego, że knuła przeciwko mnie i spiskowała za moimi plecami, to nadal jest moją przyjaciółką. Nie wolno tak się zachowywać i postępować, bo życie jest naprawdę krótkie i nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie na nas czas, aby odejść.
- Ve możemy pogadać? - zapytałam z nadzieją, że jednak dziewczyna zechce ze mną porozmawiać i wyjaśni mi niektóre rzeczy.
- Nie mamy o czym gadać Em. - odpowiedziała odwracając się do mnie plecami. Co za niestosowne zachowanie, pomyślałam.
- Dlaczego? Coś przede mną ukrywasz, prawda? Jest coś o czym nie wiem? Ve, błagam pogadaj ze mną jak dziewczyna z dziewczyną. - poprosiłam, ale ona miała mnie gdzieś. Zawołała tylko Toma, aby ją zastąpił a sama zniknęła za drzwiami zaplecza.
- Wczoraj zachowywała się tak samo. - powiedział mi Tom na ucho, gdy podążałam wzrokiem za ciałem przyjaciółki, która dosłownie zniknęła mi w mgnieniu oka.
- Nie wiem co się z nią dzieje. - odpowiedziałam mając łzy pod powiekami spowodowane odrzuceniem mnie przez najbliższą mi do tej pory osobę.

***

Zaraz po szesnastej rozległo się głośne dzwonienie mojego telefonu w kieszeni spodni. Uśmiechnęłam się lekko widząc buźkę Louisa na ekranie telefonu.
- No hej, ja już czekam. - powiedział, gdy tylko odebrałam.
- Już idę, dwie minutki. - odpowiedziałam, po czym rozłączyłam się, a telefon włożyłam do torebki.
- Em? Masz może chwilę? - Ve złapała mnie za nadgarstek, gdy byłam już w połowie drogi do drzwi wejściowych.
- Nie mam czasu. - odpowiedziałam.
- Pięć minut, proszę. - poprosiła, a ja pokręciłam głową.
- Mówiłam, nie mam czasu. Chłopak na mnie czeka. - powiedziałam wskazując na Louis stojącego obok zaparkowanego samochodu przy ulicy.
- On? - wskazała na Louisa, który aktualnie rozmawiał z kimś przez telefon.
- Serio Em, on? - zapytała ponownie.
- Co w tym dziwnego, on chce być ze mną, ja chcę być z nim. takie jest życie Ve. - odpowiedziałam chwytając za klamkę od drzwi i już chciałam je otworzyć, gdy szczupła dłoń Ve mnie powstrzymała.
- Nie możesz z nim być Em. On jest... on jest...
- Jaki jest? Zależy mu na mnie. Wspiera mnie, gdy moja przyjaciółka ma mnie gdzieś, a teraz wypuść mnie bo się śpieszę. - powiedziałam odpychając jej rękę i ciągnąc za drzwi.
- Em on zrobi ci krzywdę i ja ci to mówię. - popatrzyłam tylko na nią i kręcąc głową ruszyłam w stronę Louisa. Wpadłam w jego ramiona, a on zaskoczony moim zachowaniem przytulił mnie mocniej do siebie, cały czas prowadząc rozmowę.
- Bill, zadzwonię później. - rzucił do słuchawki i objął mnie mocniej.
- Emma co się stało? - zapytał, ale ja pokręciłam tylko głową dając mu do zrozumienia, że nie mam ochoty o tym gadać.
- Jedźmy do domu, dobrze? - poprosiłam patrząc na niego oczami pełnymi łez.
- Jasne. - odpowiedział nie pytając już o co chodzi.
Tylko wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Przez przyciemnianie okno auta widziałam Ve, która tylko kręciła głową ze zrezygnowaniem.
Nie wiem co ona przede mną ukrywa, ale prędzej czy później się dowiem.

_______________________________________________________________________________
Chyba wena powróciła do mnie :)
Rozdział dość wcześnie niż zazwyczaj, bo akurat teraz miałam czas aby go sprawdzić.
Wy czytajcie, a ja biorę się za następny.
Trzeba w końcu wykorzystać wenę póki jest :)

6 komentarzy:

  1. Super rozdział, kiedy widzę powiadomienie na tt że dodałaś rozdział to momentalnie się uśmiecham :) xx L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Co ta Ve wymyśliła? Powiedziałabym, źe spiskuje z Liamem, ale Liaś jest niby dobry. Dziwne…
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. I teraz przez Ciebie zastanawiam się o co chodziło Ve , oby nowy pojawił się szybko

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, co takiego Ve miała na myśli.... Według mnie Louis jest tu typem idealnym, więc nie rozumiem. Ale ogólnie rozdzial cudowny. Nie mogę doczekać sie nowego x

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział fantastyczny a apetyt rośnie w miarę jedzenia więc czekam na następny, buziaki

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej w końcu jestem :)
    Wczoraj przeczytałam poprzedni a dzisiaj zabrałam się za ten! :D
    I zauważyłam, że Emm trochę kapryśna jest, o wszystko się obraża :D
    No nic, ogólnie rozdział cudny jak zawsze i bardzo przyjemnie się go czytało ;)
    Buziaki i do następnego! :)

    OdpowiedzUsuń