piątek, 1 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 9.

- Co ty robisz?  - zapytałam chłopaka, gdy stał nade mną i z groźnym wzrokiem mi się przyglądał. Usiadł naprzeciwko mnie i patrzył na mnie wściekle. A tym razem o co mu chodzi?
- Przyszedłem odzyskać to co należy do mnie. - wyjaśnił.
- A niby co to takiego jest? - zapytałam wyciągając z ucha drugą słuchawkę i wyłączając muzykę płynącą z odtwarzacza.
- Wiesz, i to bardzo dobrze. - odpowiedział. - A teraz oddawaj. - wysyczał, a ja aż się wzdrygnęłam słysząc ten groźny ton, jakim się do mnie zwrócił.
- Może tak grzeczniej, co? - zapytałam chowając odtwarzacz do kieszonki w jasnym fartuszku.
- Nie. Oddawaj. - wyciągnął do mnie rękę i ruszając palcami, pokazał, abym mu go oddała. Ale ja miałam inny plan, choć teraz zastanawiam się czy aby z niego nie zrezygnować, bo jest on dość nietypowy i nie wiem czy chłopakowi to się spodoba.
- Oddam, ale pod jednym warunkiem. - powiedziałam unosząc palec w górę.
- Czy ty sobie ze mnie żartujesz? - zapytał. - Nie dość że masz coś co należy do mnie, to teraz jeszcze będziesz mnie denerwować i stawiać jakieś jebane warunki? - czyli faktycznie jest na mnie zły, ale to przecież nie moja wina, że telefon wypadł mu u mnie przypadkiem. Mógł się pilnować i zamykać kieszenie, a wtedy takie coś by się nie stało.
- Nie, nie żartuję. A jak się nie uspokoisz to wezwę odpowiednie służby i cię stąd zabiorą. Więc albo przyjmiesz moją propozycję, albo wyniosą cię stąd siłą. Więc co wybierasz? - zapytałam. Sama nie wiedziałam, skąd u mnie tyle odwagi aby się jemu przeciwstawić. Może stąd, iż wiedziałam już o nim co nieco więcej i zrozumiałam, że chłopak jest takim samym zagubionym człowiekiem jak i ja i poniekąd rozumiem co czuje.
- Dobra, co to za propozycja? - zapytał opierając się o oparcie i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Oddam ci twój telefon, jeśli odpowiesz na wszystkie moje pytania. - wyjaśniłam, a twarz chłopaka zmieniła się z jakby zdenerwowanej do nieco łagodnej, ale pewna nie jestem.
- I to tyle? - zapytał marszcząc brwi. Kiwnęłam tylko głową potwierdzająco.
- A będę mógł nie odpowiedzieć na jakieś pytanie, gdy uznam że jest ono za bardzo intymne? - zapytał, a mnie zamurowało.
- Nie. Odpowiadasz na wszystkie pytania, co do jednego. - oznajmiłam unosząc palec wskazujący w górę.
- Dobra. - powiedział zakładając ręce za głową i bacznie mnie obserwując. - Ale najpierw muszę dostać swój telefon. - dodał.
- Naturalnie. - oznajmiłam i zabierając ze sobą pusty już kubek ruszyłam w stronę zaplecza, ale wtedy przyszło mi coś do głowy. - Napijesz się czegoś? - odwróciłam się do chłopaka, który o ironio siedział zwrócony do mnie twarzą i przyglądał się mnie.
- Pewnie. Najlepiej kakao. - odpowiedział mrugając okiem. Zaczerwieniłam się i bąkając ciche oczywiście odwróciłam się za siebie i prawie że biegiem pokonałam odległość dzielącą mnie z salą, a zapleczem.
- Co on tutaj robi? - zapytała Ve stając obok mnie, gdy robiłam mojemu gościowi kakao i wskazując na niego palcem.
- Przyszedł. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Ve nie musiała wiedzieć wszystkiego, a może kiedyś ją tym oświecę i opowiem wszystko dokładnie i ze wszystkimi szczegółami co między nami zaszło. Może kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym w końcu się przełamię i opowiem o wszystkim. Ale nie teraz, nie dziś. Dziś mam inną ważną misję do wykonania. A powodem jej jest leżący w kieszeni mojego fartucha telefon chłopaka.
- Po co? - zapytała przekrzywiając głowę i czekając na moją odpowiedź z niecierpliwieniem.
- Nie wiem, może pogadać? - zaraz się jej wygadam, a tego wlałabym uniknąć, bo nie chcę aby chłopak czekał, a mam mu do zadania chyba z milion pytań.
- O czym? - Czy ona nie da mi dziś spokoju?
- O życiu. Cześć. - uciekłam jej widząc, że nowa gromadka klientów nadchodziła. Na szczęście uniknęłam, choć trochę jej krępujących mnie pytań i mogłam w końcu dosiąść się do mojego gościa i zalać go falą pytań.
- Proszę, twoje kakao. - powiedziałam stawiając niewielki talerzyk przed chłopakiem obok, którego leżało malutkie ciasteczko, które dołączamy do napoju.
- Dziękuję, a teraz mogę odzyskać swój telefon? - zapytał wyciągając dłoń w moją stronę.
- Nie.
- Dlaczego?
- Najpierw pytania.
- Jak nie oddasz mi telefonu, to nie będzie żadnych odpowiedzi na pytania. - zaznaczył unosząc w górę obie brwi i przyglądał mi się.
- Jak nie odpowiesz na pytania, to nie oddam ci telefonu. - tym razem ja postawiłam warunek i będę się go trzymać jak koła ratunkowego.
- Dobra! - krzyknął unosząc ręce w górę w geście poddania się. Niektórzy z nielicznych klientów popatrzyli w naszą stronę, ale uspokoiłam ich posyłając lekki uśmiech.
- Nie krzycz tak. - skarciłam chłopaka, na co ten tylko się zaśmiał odpowiadając mi.
- A ty nie mówi mi co mam robić.
- Nie, to nie. Biorę telefon i nie wiem czy w ogóle ci go oddam. - odpowiedziałam obojętnie wstając od stołu, ale w ostatnim momencie chłopak złapał mnie za nadgarstek i popatrzył na mnie oczami pełnymi przerażenia i zwrócił się do mnie.
- Przepraszam Emma, nie chciałem.  - popatrzyłam na niego i siadłam na swoim poprzednim miejscu. Chciałam z nim pogadać, ale zachowywał się dziś jakby miał osy w tyłku.
- Przestań się zachowywać jakby coś cię ugryzło i szanuj też inne osoby w twoim otoczeniu, bo nie jesteś sam na tej planecie, a i inni ludzie też mają uczucia. - powiedziałam kręcąc głową ze zrezygnowaniem i zamykając na chwilę oczy.
- Dobra, Jakie masz do mnie pytania. - powiedział, chyba chciał skończyć tą całą szopkę, którą z resztą sam robi. Ale to dobrze, bo mam już tego po dziurki w nosie.
- Po pierwsze dlaczego zachowujesz się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy i jakbyś wiedział wszystko najlepiej? - zapytałam obserwując dokładnie jego twarz. Teraz mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Miał prosty lekko haczykowaty nos, chude policzki i ładne, malinowe usta. Włosy stały we wszystkie strony świata i tworzyły na głowie artystyczny nieład. Ale pasowała mu taka fryzura, podkreślała jego szalony charakter. A skąd wiem, że jest szalony? Widać to po nim. W końcu od tygodnia mnie prześladuje, więc śmiało mogę stwierdzić, że taki właśnie jest.
- Ja? Chyba ci się coś pomyliło. - odpowiedział śmiejąc się.
- Pamiętasz, że mam twój telefon i jeśli nie odpowiesz na moje pytania to ci go nie oddam prawda? - zapytałam unosząc urządzenie w górę i machając nim w powietrzu.
- Dobra, dobra odpowiem na wszystko, dosłownie.
- Dobry chłopiec. - Louis zmrużył oczy i patrzył na mnie podejrzliwie. Czy ja mam coś na twarzy?
- To o co pytałaś? - potrząsnął głową jakby chciał pozbyć się nieprzyjemnych myśli goszczących w jego głowie.
- Dlaczego jesteś taki? Dlaczego zachowujesz się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy i jakbyś to ty był najmądrzejszy na świecie i wiedział wszystko?  - zapytałam go jeszcze raz i czekałam kilka długich minut na jego odpowiedź. Chłopak przyglądał mi się z ciekawskim spojrzeniem, a mnie w środku dziwnie się zrobiło jakbym czuła, że zbliża się coś nieprzyjemnego i niedobrego.
- Nie jestem taki. Po prostu nie lubię, gdy mi się coś wmawia i twierdzi że ja nie mam racji.
- Ale właśnie powiedziałeś, że nie jesteś taki, a w drugiej części wypowiedzi zaprzeczyłeś. Louis błagam bądź ze mną szczery. Od tygodnia mnie prześladujesz, więc pewnie wiesz wszystko o mnie, a ja wręcz przeciwnie. Nie wiem na twój temat nic. Oświeć mnie. - poprosiłam.
- Po pierwsze nie prześladuję cię. - znowu kłamstwo. - Po drugie nie wiem wszystkiego o tobie, a po trzecie i tak dużo już o mnie wiesz. - dodał uśmiechając się tajemniczo.
- To w takim razie jak nazwiesz chodzenie za mną i obserwowanie każdego mojego kroku? - zapytałam śmiało.
- Patrzeniem na ciebie? - odpowiedział pytaniem.
- Widzę, że nic tu po mnie. Myślałam, że normalnie pogadamy, ale przy tobie się nie da. - odpowiedziałam wyjmując z fartuszka telefon chłopaka i przesuwając nim po blacie w jego stronę.
- Dlaczego mi  go dajesz? Przecież nie odpowiedziałem na wszystkie twoje pytania. - powiedział zaskoczony odbierając ode mnie urządzenie.
- Z tobą nie da się normalnie porozmawiać. - oznajmiłam wstając.
- Nie idź jeszcze, proszę. - poprosił patrząc na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczętami, a ja nie mogłam się mu oprzeć i patrzyłam w nie smutnym wzrokiem.
- Dlaczego i tak nie chcesz ze mną rozmawiać. - oznajmiłam robiąc krok w przód, ale dłoń chłopaka oplotła się wokół mojego chudego nadgarstka.
- Chcę, tylko to dla mnie trudne. Dawno z nikim szczerze nie rozmawiałem. - wyjaśnił puszczając moją rękę, a ja stanęłam obok niego jak wryta. Dawno z nikim nie rozmawiał? Nie rozumiem.
- Jak to nie rozmawiałeś z nikim od dawna? - zapytałam zajmując swoje poprzednie miejsce i czekając na jego odpowiedź.
I czekałam.
I czekałam.
I czekałam.
Aż w końcu się odezwał.
- No tak. Nie mam nikogo bliskiego, abym mógł mu się zwierzyć z moich problemów. - wyjaśnił tak cicho, że ledwo go słyszałam.
- A twoi przyjaciele? - zapytałam. Dlaczego on tak mówi? Przecież nie jest sam. Ma przyjaciół, którzy pomogą mu w każdej chwili, przynajmniej tak zawsze robią przyjaciele.
- Chłopaki? Mają swoje życia, nie będą się przejmować takim kimś jak ja. - odpowiedział spuszczając głowę.
- Przecież jesteście przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają. - powiedziałam.
- Tak, ale tak jak mówiłem mają oni swoje życia. Każdy ma dziewczynę, więc sama rozumiesz. A ja nie mam nikogo. - powiedział kręcąc głową.
- Masz mnie. - szepnęłam łapiąc go za rękę i ściskając pokrzepiająco. Chłopak uniósł głowę w górę i uśmiechając się lekko do mnie odwzajemnił uścisk.
- Dziękuję. - odpowiedział cicho. Nie wiem jak to jest możliwe, że w jednej chwili jest na mnie mocno wkurzony, a z drugiej taki spokojny i zamykający się w sobie na moich oczach.
- Opowiesz mi trochę o sobie? - zapytałam po chwili ciszy. Nasze dłonie nadal były ze sobą złączone, co dawało mi jakieś małe poczucie bezpieczeństwa.
- Pytaj.
- Skąd jesteś? To znaczy gdzie się wychowywałeś, gdzie się urodziłeś? - zapytałam. Na początek takie proste pytanie.
- Z Doncaster, tam się urodziłem i dorastałem. Po ukończeniu osiemnastu lat przeprowadziłem się do Londynu i od tamtej pory tutaj mieszkam.  - odpowiedział patrząc na mnie, a ja pytałam dalej.
- Co robisz w życiu? Studiujesz, pracujesz? - miałam już dodać czy śledzisz inne dziewczyny, ale w porę ugryzłam się w język.
- Pracuję w dużej firmie w centrum Londynu, jestem pośrednikiem pomiędzy innymi filiami w Wielkiej Brytanii i nie tylko. - wyjaśnił. - Studiuję ekonomię, jakby cię to interesowało. - dodał na koniec uśmiechając się do mnie ciepło. Odwzajemniłam uśmiech, w końcu jest ze mną szczery  i rozmawia ze mną, a nie wydziera się na mnie.
- A ile ty masz właściwie lat? - zapytałam.
- Dwadzieścia dwa za kilka miesięcy. - wiedziałam, że jest starszy ale nie że tylko o dwa lata, myślałam że trochę więcej.
-  Czemu nic nie mówisz? Nie spodziewałaś się, że taki człowiek ja jak może okazać się w miarę normalny? - zapytał ze słyszalnym w głosie rozbawieniem, po kilku minutach ciszy panującej między nami.
- Nie, po prostu nie spodziewałam się że aż tyle mi wyjawisz na swój temat. Ale mogę cię o coś jeszcze zapytać?
- Jasne.
- Twoi przyjaciele wiedzą, że twoja dziewczyna nie żyje? - zapytałam niepewnie, ale pomyślałam, że teraz albo nigdy.
- Nie. - szepnął puszczając moją dłoń i odsuwając się ode mnie. Ocho znowu zamyka się w sobie. Nie, błagam nie teraz.
- Dlaczego?
- Po co mają to wiedzieć? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- To twoi przyjaciele. - powiedziałam.
- Liam tylko wie, nikt inny. - czyli jednak jest jedna osoba oprócz mnie, która o niej wie.
- Z tego Liama to bardzo interesujący człowiek jest. - skomentowałam. - Ostrzegał mnie przed tobą. Powiedział, żebym się z tobą nie spotykała, bo możesz mi coś zrobić. - dodałam widząc jego pytające spojrzenie.
- On zawsze się wtrąca, do wszystkiego. - Louis pokręcił głową ze zrezygnowaniem, a ja wyginałam swoje palce we wszystkie strony świata.
Tak naprawdę nie wiem czym kierował się Liam, jaki był jego plan w tym abym nie spotkała się z Louisem i z nim nie porozmawiała. Ale cóż nie udało mu się to, a ja już dwa razy miałam okazję pogadania z Tajemniczym.
- Co to znaczy? - zapytałam cicho, co nie było w ogóle podobne do mnie. Przestraszyłam się. Kiedyś powiedziałabym, że boję się Louisa, ale teraz gdy poznałam go nieco bliżej mogę śmiało stwierdzić, że nie boję się już tak jak kiedyś. Ale za to Liam...
- Jak zaczynałem spotykać się z Emily, wtrącał się do mojego życia. A nawet je uprzykrzał. Za wszelką cenę chciał udowodnić mi, że Emily mnie zdradza z każdym napotkanym na swojej drodze facetem. Ale ja mu nie wierzyłem. - wyjaśnił. Już chciałam mu zadać pytanie, dlaczego taki jest i co nim kierowało, ale chłopak kontynuował. - W dzień wypadku Emily powiedział mi straszną rzecz. - Na chwilę zamilkł i nabierając więcej powietrza w płuca dodał. - Że u Emily w domu ktoś właśnie jest i że mnie zdradza. - dodał nieco ciszej.
A ja przytknęłam sobie obie dłonie do ust chcąc zamaskować szok, jaki u mnie wywołała ta szczera wypowiedź chłopaka.
- Boże Louis, jak on tak mógł powiedzieć? - zapytałam, gdy odzyskałam zdolność mowy, a mój mózg pracował na najwyższych obrotach przyswajając coraz to nowsze informacje jakimi chłopak mnie dziś darzył.
- Mógł, ale to nie koniec.- powiedział spuszczając głowę w dół. Dziwnie było słuchać tych wszystkich informacji. Ale słuchałam, bo byłam ciekawa, co takiego brunet zrobił w tej sprawie i jak to wszystko się skończyło. - Wiesz, na początku mu nie uwierzyłem, ale powtórzył to dobitnie kilka razy i wtedy do mnie dotarło co tak naprawdę się dzieje. Nie myśląc długo pobiegłem do jej domu, a że mieszkaliśmy praktycznie obok siebie, w pięć minut byłem na jej podwórku. - kontynuował, a mnie serce podeszło do gardła, bo wiedziałam że zbliżamy się do sedna sprawy. - Wpadłem wściekły do jej pokoju, a tam ona wraz ze swoimi przyjaciółkami leżały na łóżku i oglądały jakieś bzdury na jej laptopie. Nawet nie wiesz jaki byłem szczęśliwy widząc ją całą i zdrową i co najpiękniejsze nie zdradzającą mnie, a śmiejącą się razem z przyjaciółkami. - odetchnęłam z ulgą słysząc końcówkę opowieści, ale coś czułam że to jeszcze nie koniec, bo przez twarz Louisa przeszłą jakaś nieprzyjemna myśl, zapewne dotycząca całej tej dziwnej sytuacji.
- I co było dalej? - zapytałam, a chłopak podniósł głowę i popatrzył na mnie z widocznym bólem w oczach.
- Emily była na mnie wściekła. Zaczęła mnie wyzywać od najgorszych i miała pretensje dlaczego wtargnąłem do jej pokoju bez pukania. I jakim prawem się tutaj pojawiłem, gdy nie byliśmy umówieni. - słyszałam ból w jego głosie, gdy opowiadał o tej dziewczynie. Ale coś czułam, że teraz nadchodzi najgorsza rzecz z najgorszych. - I wtedy obok mnie pojawił się jej ojciec. Zaczął na mnie krzyczeć i wyklinać. A ja tak naprawdę nic złego nie zrobiłem, chciałem tylko zobaczyć, a raczej sprawdzić co moja dziewczyna robi. I czy według informacji jakie miał Liam to prawda. - dodał zaczerpując nieco świeżego powietrza spuszczając głowę i bawiąc się nerwowo palcami kontynuował. - Emily zaczęła mnie bronić przed atakami swojego ojca, nawet wyszliśmy przed dom, bo nie chcieliśmy aby przyjaciółki dziewczyny były świadkami naszej konfrontacji. I wtedy stało się coś czego sobie w życiu nie wybaczę. - uniósł głowę i patrzył na mnie smutnym wzrokiem, a po jego policzkach spływały łzy. Nie płacz, błagam. Nie.
Chwytając go za rękę próbowałam dać mu nieco zachęty do kontynuowania swojej opowieści. Louis najpierw popatrzył na mnie, a potem na nasze splecione dłonie kontynuował. - Emily zaciągnęła mnie na krawężnik, skąd nie było nas słychać. No wiesz jej przyjaciółki to niezłe plotkary i woleliśmy uniknąć plotek na nasz temat, a znając je to  na pewno jakieś by się znalazły i zapewne bardziej u koloryzowane. - powiedział przewracając oczami i ocierając mokre policzki od łez. - I tak rozmawialiśmy przy ulicy i Emily tak żywo gestykulowała że źle sobie stanęła i potknęła się o własne nogi, po czym wylądowała na kolanach na jezdni gdzie akurat przejeżdżał wielki tir. I wtedy... - zająknął się, a łzy uparcie leciały po jego chudych policzkach.
- Spokojnie, nie musisz kończyć. - szepnęłam ściskając mocniej jego dłoń i przełykając rosnącą w gardle gulę.
Mogłam sobie wyobrazić co ten biedny chłopak przeżył. Widział jak jego dziewczynę zabija samochód.
Boże teraz rozumiem co on czuje. Śmierć dziewczyny na jego oczach.
- Nie wiedziałem co mam wtedy zrobić, stałem tylko i patrzyłem jak jej oczy się zamykają i nie widać w nich już życia. Odeszła, a ja nie umiałem nic zrobić. Nie wykonałem żadnego ruchu, nogi miałem jak wrośnięte w chodnik. Patrzyłem tylko na to co się potem działo. Jej ojciec, przyjaciółki i reszta sąsiadów przybiegli tam, aby jej pomóc. A ja stałem jak słup i nie umiałem się ruszyć. Byłem taki zły na siebie, na innych, na Liama. Jaki ja byłem zły na Liama, to sobie nawet nie wyobrażasz. Chciałem go zabić gołymi rekami, ale wiedziałem że Emily by się to nie spodobało. Mieliśmy tyle planów na przyszłość, wiesz chcieliśmy przeprowadzić się do jakichś ciepłych krajów i tam zamieszkać. Żyć z dnia na dzień i nie przejmować się wszystkim. Po prostu żyć. Ale przez Liama to się nie udało. To on wszystko zniszczył. - powiedział kończąc swoją opowieść, a ja patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Ale wybaczyłeś Liamowi. - zauważyłam. Chłopak tylko podniósł swój wzrok na mnie i patrzył beznamiętnym wzrokiem.
- Nie. Nie wybaczyłem mu. Nie chciałem niszczyć naszej paczki, więc wszystko zostało między mną, a nim. Reszta chłopaków o niczym nie wie. I wolę, aby tak zostało. - powiedział.
- A oni wiedzieli, że jesteś z Emily? - zapytałam cicho. Uniosłam nieco głowę, aby zobaczyć czy ktoś nam się przygląda, ale w kawiarni nie było żywego ducha. Jedynie nasz dwójka siedząca naprzeciwko siebie i Tom oraz jego pomocnica - Sara, którzy właśnie zaczynali drugą zmianę.
- Nie wiedzieli, zapewne by mnie wyśmiali gdyby się o tym dowiedzieli. Tylko Liam o wszystkim wiedział. Ale do tej pory nie wiem dlaczego tak się zachował i skłamał. Nie odzywamy się do siebie, jedynie zamienimy kilka zdań, gdy jesteśmy całą piątką razem. Ja nawet nie mam do niego numeru telefonu. - wyjaśnił. Kurka wodna, to naprawdę pokopana sprawa.
- I tak się zastanawiam dlaczego Liam znowu atakuje ciebie. Dlaczego nagadał ci o mnie takich bzdur, no wiesz o naszym spotkaniu w parku. - powiedział drapiąc się w zamyśleniu po brodzie. - Dlatego cię chroniłem. I chciałem przeprosić za moje prześladowanie, ale musisz zrozumieć że to ze względu na twoje bezpieczeństwo. Nigdy w życiu bym sobie nie wybaczył gdyby tobie coś się stało. - wyjaśnił. - Zależy mi na tobie. - powiedział nieco ciszej, a mnie zatkało.
Już chciałam coś odpowiedzieć, ale głos Ve sprowadził mnie na ziemię, a moja dłoń, ta która trzymała dłoń Louisa powędrowała na kolana pocierając je w nerwowym geście.
- Em idziesz? Nasza zmiana się już skończyła. - powiedziała spoglądając raz na mnie, raz na Louisa.
- Przeszkodziłam w czymś? - zapytała spoglądając na środek stolika, na którym jeszcze przed chwilą leżały nasze splecione palce.
- Nie. - pokręciłam głową i kątem oka patrząc na Louisa, który przyglądał się z wściekłością wymalowaną na twarzy, Ve. Był zły, że dziewczyna nam przeszkodziła.
- To co idziesz? - zapytała tupiąc nogą w miejscu i czekając na moją odpowiedź.
- Ja... - zaczęłam, ale Louis mi przerwał.
- Właściwie to my wybieramy się razem na obiad, prawda Emmo? - zapytał patrząc na mnie błagalnym wzrokiem i kiwając zachęcająco głową.
Przez chwilę zastanawiałam się czy to, aby jest dobry pomysł, ale mam jeszcze tyle pytań do niego, że to jedyna okazja, aby mu je zadać.
- Tak. - odpowiedziałam pewnie, a na ustach Louisa pojawił się ogromny uśmiech.
- Em możemy pogadać? - zapytała Ve wskazując ze siebie na zaplecze. Kiwnęłam tylko głową wstając ze stołka.
- Zaczekam na ciebie przed wejściem do kawiarni. - powiedział Louis wstając i wkładając do kieszonki mojego fartuszka spory napiwek i wychodząc z pomieszczenia.
Obserwowałam go jak płynnie się porusza, jak jego wyćwiczone i widoczne mięśnie poruszają się pod materiałem czarnej koszulki.
- Co ty robisz? Zgłupiałaś, mówiłaś że się go boisz. - naskoczyła na mnie Ve, gdy tylko przekroczyłam próg zaplecza.
- Daj spokój Ve, on nie jest taki straszny jak ci mówiłam. Myliłam się co do niego i za szybko wydałam taki osąd. Tak naprawdę chłopak przeżył dużo w życiu i stąd ta jego dziwaczność się wzięła. Tak naprawdę dobry z niego chłopak. - wyjaśniłam szybko się przebierając.
Ve przez chwilę milczała, po czym odezwała się. Ton jej głosu był nieco łagodniejszy.
- Jesteś dorosła, wiesz co robisz. - wypluła z siebie unosząc dłonie w obronnym geście. - Wydaje się miły i to jak siedzieliście razem przy stoliku, można by rzec, że coś do siebie czujecie. - dodała, a ja głośno wciągnęłam powietrze na jej zuchwały komentarz.
Tego bym się po niej nie spodziewała, ale skoro Ve tak twierdzi to musiało to na takie coś wyglądać. Moja przyjaciółka jest dobra w odczytywaniu uczuć i emocji, nawet z głupich gestów, więc jeśli ona tak twierdzi to cóż, coś jest na rzeczy.
- Ja mu tylko pomagam w starej sprawie i tyle. - odpowiedziałam pakując do torby suchy już parasol, po czym założyłam na siebie kurtkę.
- Uważaj na siebie. A jak koleś coś ci zrobi to będzie miał ze mną do czynienia. - zagroziła Ve przytulając mnie mocno do siebie.
- Nic mi nie zrobi, nie jest taki. - odpowiedziałam puszczając ją i całując w policzek na pożegnanie.
- Okej, okej, leć już do niego, bo pewnie czeka. I szczęścia życzę. - powiedziała na koniec śmiejąc się.
- Ve! - upomniałam ją.
- No co? - zapytała. - Pasujecie do siebie. - dodała uśmiechając się. Pokręciłam tylko głową i pchnęłam ciężkie drzwi wychodząc na salę..
- Do widzenia Em. Miłego dnia. - życzył mi Tom, gdy minęłam go na środku sali.
- Dziękuję i wzajemnie. - posyłając mu uśmiech wyszłam na zewnątrz.
Przy krawężniku stało czarne Audi z przyciemnianymi szybami, z którego chwilę później wyskoczył Louis i ruszył w moją stronę. Otworzył mi drzwi od strony pasażera.
Zrobiłam krok w jego stronę, ale ktoś stojący za mną szarpnął moje ramię, także odwróciłam się za siebie, a przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Zdążyłam wyszeptać tylko:
- Ciocia.
- Witaj Emmo, dawno się nie widziałyśmy. - a ja już wiedziałam, że ten dzień nie zaliczę do najlepszych dni w moim życiu.

_________________________________________________________________________________
Ale się dzieje, co nie? Biedna Emma. I jeszcze ta opowieść Louisa. Uuuu szaleństwo :)
Tak jak obiecałam jestem z nowym rozdziałem.
Wiem, wiem, wiem!
Chcecie mnie zadźgać za to, że znowu kończę w takim momencie, ale cóż tak już mam hihi :)
Po prawej stronie jest ankieta i bardzo bym prosiła aby każdy czytelnik tego bloga w niej zagłosował, dobra?
Chciałabym się dowiedzieć co sądzicie o tym blogu.
Dlatego proszę niech więcej osób skomentuje ten rozdział.
Dla Was to kilka minut napisania szczerego komentarza, a mnie rozdział zajmuje czasem pięć godzin pisania, a i czasem dwa dni.
Dlatego byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście podzielili się ze mną szczerą opinią.
A ja za to czasem będę robić Wam takie niespodzianki, a może i będą dwa rozdziały jednego dnia?
Kto wie?
Jeśli chcecie to zapraszam do komentowania :)
Dzięki za wszystko i do następnego!

5 komentarzy:

  1. znowu w takim momencie :P ale ten rozdział wyszedł super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś okropna, zawsze w takim momencie musisz konczyc :( heh ale i tak Cię podziwiam :) Rozdział super. xx L.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kończenie w takich momentach to chyba tradycja na tym blogu. Serio. A akcji tyle że ledwo wyrabiam. Ta ciotka już mnie przeraża. A Liam zastanawia co on ma w tym baniaku! Super rozdział
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak więc opowieść Lou byłaa... no nie wiem jak mam to określić. ciekawa.
    I przepraszam że nie skomentuje wszystkiego i wgl ale mam zły dzień..
    więc wiedz że mi się podobało i w ankiecie zagłosowałam już wcześniej :D
    no i do następnego :)
    Rose x

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak narazie jeden z najlepszych rozdzialow ! Lou juz mnie zauroczyl :) kochany... <3
    Weny zycze !

    OdpowiedzUsuń