środa, 17 września 2014

ROZDZIAŁ 26.

Nazajutrz obudziłam się w ramionach mojego ukochanego chłopaka, który głośno chrapał.
Wydarzenia z wczorajszego dnia zaczęły wypełniać moją głowę. Przypomniałam sobie jak babcia i mama Louisa mówiły o mnie złe rzeczy, a później jego mama przyszła do nas, by nas przeprosić. Myślę, że chciała zatuszować tylko złe wrażenie o sobie, a dziś będzie się zachowywać jakby nigdy nic się nie stało i będzie udawać dobrą matkę i dobrego człowieka. Mówiłam, że nie potrafię czasem zrozumieć zachowania Louisa, ale wychodzi na to że i jego mamy również. Co ona w ogóle sobie myślała? W ogóle co ona sobie o mnie myśli? Że jestem wyzyskiwaczką, nie jestem godna by być z Louisem, jestem tylko z nim dla jego pieniędzy?
Poczułam jak łzy zaczęły lecieć po moich powiekach. Czy to jakaś zbrodnia, że się zakochałam? Według mnie, dobrze ulokowałam własne uczucia. Bo patrząc na śpiącego obok mnie Louisa stwierdzam, że jestem prawdziwą szczęściarą. I nie chodzi mi o to, że chłopak ma mnóstwo pieniędzy, bo to nie jest w życiu najważniejsze. Jest ważne, ale nie najważniejsze. Liczy się to co mamy w sercu i w głowie.
Spojrzałam ostatni raz na śpiącego chłopaka i powoli i bardzo ostrożnie wyślizgnęłam się z jego objęć. Wzięłam swoją kosmetyczkę, czyste ubrania i weszłam do łazienki przylegającej do pokoju. Spojrzałam w lustro. zanim weszłam pod kabinę prysznica. Przeraziłam się swoim wyglądem, naprawdę.
Czarne cienie pod powiekami, podpuchnięte i czerwone od płaczu oczy i te włosy, to jakaś masakra. Chyba muszę udać się do fryzjera, aby jakoś je ujarzmił i sprawił że będą znów układały się tak jak należy.
Weszłam pod strumień wody i stałam pod nim chwilę, a gorąca woda obmywała moje zranione ciało i duszę. Czułam się fatalnie z samą sobą. Wszystko wali mi się na głowę, a ja nie jestem w stanie sobie z tym poradzić.
Wypadek Ve, egzaminy, a na koniec oliwy do ognia dodaje mama Louisa.
Rozpłakałam się. Znowu.
Ale nie dziwię się sobie, który normalny człowiek nie popłakałby się gdyby w jego życiu coś takiego się działo? Myślę, że płacz jest dobrą odskocznią od problemów i dzięki niemu możemy poczuć jakiekolwiek ukojenie.
Po kilku minutach płaczu i użalania się nad sobą postanowiłam wziąć się w garść.
Umyłam włosy, całe ciało, aż w końcu wyszłam spod prysznica. Ubrałam czystą bieliznę oraz czarną koszulkę i ciemne dżinsy. Mój dzisiejszy strój odzwierciedlał mój nastrój.
Rozczesałam włosy i w poszukiwaniu suszarki do włosów weszłam do pokoju, w którym Louis w samych spodniach od pidżamy siedział na środku ogromnego łóżka.
- Dzień dobry. - przywitałam się z nim wkładając swoje rzeczy do torby. Zauważyłam, że jest dość smutny a wyraz jego twarzy to potwierdza.
- Coś się stało? - zapytałam siadając na brzegu łóżka i przyglądając mu się uważnie.
- Płakałaś? - zapytał wytrącając mnie całkowicie z równowagi.
- Co? - chyba do mnie nie dotarło o co mnie zapytał.
- Pytam czy płakałaś? - zapytał ponownie tym razem podnosząc na mnie wzrok. Nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- To przeze mnie, prawda? - jego oczy zaszkliły się co mnie przeraziło.
- Nie, to nie przez ciebie. - odpowiedziałam wspinając się na łóżko i siadając mu na kolanach. Zaskoczyłam go tym, bo popatrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
- To dlaczego płakałaś? - zapytał, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. A po kilku sekundach, dla mnie trwających wieczność, Louis objął mnie swoimi ramionami w talii i przycisnął mocniej do siebie, a ja wtedy poczułam się naprawdę szczęśliwa i wiedziałam, że razem możemy pokonać trudności stające nam na drodze.
- Nie przejmuj się tym, dobra? - poprosiłam, a chłopak pokręcił głową nie zgadzając się ze mną.
- Jak mam się nie przejmować? Dziewczyna, która jest dla mnie najważniejsza na świecie i którą kocham najmocniej, płacze prawdopodobnie przeze mnie, a ja mam się tym nie przejmować? Czy ty słyszysz co ty w ogóle mówisz Em? - zapytał odsuwając mnie od siebie, a następnie kładąc obie dłonie na moich policzkach i zbliżając niebezpiecznie blisko do swojej twarzy.
- Kocham cię Emmo i jeśli coś się dzieje zawsze możesz mi o tym powiedzieć, dobrze? - kiwnęłam tylko głową rozumiejąc co chłopak chce mi powiedzieć.
- Ale nie dziś dobrze? - poprosiłam, a Louis kiwnął głową zgadzając się z moją prośbą.
- Gdzie znajdę suszarkę do włosów? - zapytałam po kilku minutach ciszy panującej między nami, gdy siedzieliśmy na środku łóżka przytuleni do siebie.
- W szafce pod zlewem w łazience powinna być jedna. - odpowiedział, a ja już chciałam zejść z jego kolan, ale powstrzymał mnie.
- Pójdę po nią, a ty tutaj zaczekaj. - uśmiechając się zszedł z łóżka i pobiegł do łazienki. Chwilę później wyszedł z niej trzymając w ręce suszarkę i usiadł za mną. Zdziwiło mnie co on kombinuje dlatego zapytałam.
- Co ty robisz?
- Wysuszę ci włosy. - powiedział, a mi szczęka opadła.
- Nie bądź taka zdziwiona, jestem w tym całkiem niezły. - pochwalił mi się, a ja wybuchnęłam śmiechem. Cudne uczucie móc zaśmiać się bez żadnych oporów.
- Dobra, to ja siedzę a ty rób swoje. - powiedziałam. Oparłam się o jego klatkę piersiową i czekałam aż chłopak upora się z włączeniem suszarki do prądu. Nie trwało to tak długo jak mi się zdawało, aż w końcu zabrał się za suszenie moich włosów. Pasmo po paśmie, a ja robiłam się coraz bardziej senna. Nie dość, że Louis strasznie ciągnął mnie za włosy, to jeszcze było mi za gorąco i bałam się że zaraz zemdleję. Ale na szczęście w końcu skończył.
Wstałam z łóżka i podeszłam do dużego lustra stojącego w rogu pokoju. Moje włosy nigdy nie wydawały się być tak puszyste jak teraz.
- Jesteś mistrzem Louis. - skomentowałam, gdy stanął za mną i objął mnie ramionami w talii.
- Wiem. - oznajmił.
- Ale z ciebie zarozumialec.
- Kocham cię. - szepnął mi na ucho, a ja zachichotałam jak uczennica.
- Wiem. - odpowiedziałam mu tym samym co on przed chwilą.
Zaśmiał się tylko i opuścił pokój wchodząc do łazienki.
Zaczęłam się rozglądać po pokoju. Wiem, że Louis nie lubi długo siedzieć w łazience dlatego nie mam zbyt dużo czasu na wycieczkę po jego królestwie.
Mój wzrok padł na wysoką szafkę stojąca samotnie w rogu pokoju. Podeszłam do niej i z rządku idealnie ułożonych książek wyciągnęłam... album ze zdjęciami?
Znajdowały się w nim zdjęcia Louisa z okresu gdy był malutkim dzieckiem, po wiek szkolny, a w końcu liceum i dorosłość. Zdziwiłam się, że prawie na każdym zdjęciu chłopak jest sam. Oczywiście jest kilka zdjęć z siostrami czy rodzicami, ale na większości jest sam. Może właśnie dlatego, że jego mama jest taka, jak wczoraj? Ojca jeszcze za dobrze nie poznałam. I mam nadzieję, że do tego nie dojdzie bo wyjedziemy zaraz po tym jak Louis wyjdzie z łazienki.
Odłożyłam album na poprzednie miejsce i podeszłam do okna.
Niebo wydawało się być tak niebieskie, że aż to było niewiarygodne. Ani jednej chmurki, a po deszczu nie było w ogóle śladu. Naprawdę dziwne jest to, że wczoraj wieczór, gdy mój nastrój był jaki był to pogoda odzwierciedlała mój humor, a gdy dziś wstałam niebo jest przejrzyście czyste, tak jak i ja. Chyba ta noc i to że udało mi się wyspać oraz w miarę odpocząć zdziałało cud. Myślę, że to będzie to.
Ciekawa jestem jak będzie wyglądał dzisiejszy dzień. Czy pani Jay będzie nadal dla mnie taka wredna, choć wczoraj wydawała się całkiem miła, gdy oczywiście przyszła wieczorem do nas, do pokoju. Bo przecież wcześniej była arogancka i nieufna wobec mnie. Wydawało mi się, że polubię tą kobietę, że będziemy umiały się dogadać i może się zaprzyjaźnimy. Ale widzę, że nic z tego nie będzie, a ja jestem pewna że więcej razy już tutaj nie przyjadę. Nawet jakby Louis mnie błagał na kolanach, to powiem nie. Nie chcę znów tego samego przeżywać.
Ja wiem, że ludzie mogą sobie myśleć o mnie różnie. Że jestem z Louisem dlatego że ma mnóstwo pieniędzy, ale prawda jest całkiem inna. Ja go kocham, on kocha mnie i to się liczy. I nie rozumiem dlaczego mama Louisa mnie nie lubi i co ja jej takiego zrobiłam. Boję się, że gdy zejdziemy na dół dopadnie mnie i zacznie wyzywać od najgorszych, ale sama zaproponowała wczoraj abyśmy zostali na noc i nie jechali w taką pogodę. Więc może zmieniła nastawienie do mnie i w końcu mnie zaakceptowała? Marzenie, pomyślałam.
- Nie myśl o tym. - Louis wszedł do pokoju w samym ręczniku zawiązanym na biodrach. Jego klatkę piersową zdobiły kropelki wody po prysznicu, a włosy opadały mu na czoło. Podszedł do mnie uśmiechnięty.
- O czym myślałaś? - zapytał, a ja skanowałam jego ciało od góry do dołu nie mogąc napatrzeć się na jego umięśnioną klatkę piersiową. Opuszkami palców przejechałam po niej, a z gardła Louisa wydobył się syk.
- Przepraszam. - zawstydzona opuściłam rękę wzdłuż swojego ciała. Ale chłopak szybko ją chwycił i położył na swoim torsie.
- Myślę, że powinieneś się ubrać. - zaproponowałam wskazując na biały materiał luźnie wiszący na jego biodrach.
- Też tak uważam. - odpowiedział i cmokając mnie w policzek ruszył do łazienki. A ja w ostatniej chwili, zanim jeszcze zniknął za drzwiami podbiegłam i zerwałam z jego bioder ręcznik. Chłopak tylko zapiszczał, i to dosłownie, po czym wpadł do łazienki. Wnętrze pokoju wypełnił mój głośny śmiech, a po chwili dopiero przypomniałam sobie że nie jesteśmy tutaj sami i przyłożyłam sobie obie dłonie do ust.
Gdy Louis okupywał łazienkę ja postanowiłam nas spakować i doprowadzić siebie do porządku. Pomalowałam się i zapięłam torbę, a wtedy z łazienki wyszedł Louis. Ubrany cały na czarno tak jak i ja.
- Gotowa, aby stawić czoła mojej mamie? - zapytał biorąc torbę z podłogi i zarzucając ją na jedno ramię.
- Szczerze? To nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- U mnie jest tak samo. Chodź. - powiedział i łapiąc mnie za rękę zeszliśmy na dół.
Czułam jak cała zaczynam się trząść z nerwów. Bałam się, że znów zemdleję i Louis będzie miał kolejny problem na głowie. Wzięłam głęboki oddech trzymając się kurczowo chłopaka pokonaliśmy ostatni schodek i weszliśmy do kuchni.
Brunet położył torbę przy dziwach i ściskając mocnej moją dłoń pociągnął mnie w stronę jadalni.
Przy dużym stole siedzieli wszyscy domownicy łącznie z dziadkami chłopaka.
Może dziadek Louisa jakoś mi nie podpadł, ale myślę że jego żona naopowiadała mu już o mnie niestworzonych historii i pewnie bardziej je ubarwiła.
- Witaj, ty pewnie jesteś Emma? Dziewczyna Louisa. - starszy mężczyzna,siwymi włosami i prostokątnymi okularami na nosie, wstał z krzesła i obchodząc stół podszedł do mnie. - Jestem Ken, dziadek tych oto czterech wspaniałych dziewuszek i jednego przystojnego młodzieńca. - dodał, a ja zaśmiałam się cicho słysząc jak nazwał swoje wnuki.
- Dzień dobry jestem Emma Ross. - podałam mu dłoń, ale on zaskoczył mnie tym, że zamiast ją uścisnąć przytulił mnie do siebie.
- Dobra, dziadek przestaniesz obmacywać moją dziewczynę? - Louis oczywiście, jak na zazdrośnika przystało, wkroczył do akcji uwalniając mnie z objęć staruszka. Mężczyzna zaśmiał się, z poczynań swojego wnuka i uśmiechając się jeszcze do mnie wrócił na swoje poprzednie miejsce.
Zauważyłam, że są dwa wolne miejsca obok między mamą Louisa, a jego babcią. Czyż to nie ironia?
Te dwie kobiety, które tak bardzo mnie nie lubią zapewne już od początku to ukartowały
i co mam teraz zrobić? Nie ważne obok której usiądę i tak będę się czuć niekomfortowo.
Louis chyba zauważył moje skrępowanie i przesunął krzesła tak, że stały one obok jego dziadka oraz jego taty. Cieszyłam się, że tak to wymyślił, a ja nie musiałam wtedy czuć się źle jedząc śniadanie.
Usiedliśmy, ja obok dziadka Kena, a Louis koło swojego taty. Zauważyłam,że babcia chłopaka ciągle mi się przygląda. Bałam się, że zaraz powie coś nieodpowiedniego, a ja znów się popłacze przez jej okropne słowa. Nie chciałam, aby tak było. Już i tak nie czuję się za dobrze siedząc z nimi przy stole i jedząc wspólnie posiłek. To jest za dużo jak na ten weekend, a ja jestem tylko małym, słabym człowiekiem, który nie zniesie tego wszystkiego naraz.
- Więc Emmo czym się zajmujesz? Słyszałem, że studiujesz i pracujesz. Da się pracę pogodzić ze studiami? - zapytał mnie dziadek Louisa wyraźnie zainteresowany.
- Oczywiście. Wystarczy się dobrze zorganizować. Poza tym ja studiuję w weekendy, a w ciągu tygodnia pracuję. - wyjaśniłam uśmiechając się przyjaźnie do starszego pana w okularach.
- Też tak myślę. - przyznał mi rację i wrócił do jedzenia.
Popatrzyłam kątem oka na resztę domowników. Każdy z nich patrzył na mnie wrogo. Zrobiło mi się bardzo smutno, że mnie nie lubią. I znów zastanawiałam się co ja im takiego wyrządziłam.
Louis nie czuł się lepiej z tym. Miał świadomość, że jego rodzina nie akceptuje jego dziewczyny, to naprawdę go przytłaczało.
- A gdzie mieszkasz? W akademiku? - zapytał mnie dziadek Ken przerywając moje rozmyślania. Zaskoczył mnie tym pytaniem, a ja przerażona nie wiedziałam co ma odpowiedzieć, bo wiem że wywołam tym falę kolejnej nienawiści w moją stronę.


Perspektywa Louisa


Gdy dziadek zapytał Emmę gdzie mieszka wszystkie kolory odeszły z mojej twarz. Widelec, którym nabierałam jedzenie zamarł na talerzu. Popatrzyłem na brunetkę i choć nie widziałem jej twarzy wprost, a tylko boczny profil to wiedziałem, że dziewczyna nie ma pojęcia co odpowiedzieć.
- Mieszka ze mną. - wtrąciłem, a nóż który babcia trzymała w dłoni upadł na talerz i wywołał tym kolejną wojnę.
- To niedorzeczne. - odezwała się babcia wycierając usta w nieskazitelną, białą chusteczkę.
- Przestań Eve. Błagam cię, przestań już się do wszystkiego wtrącać i komentować każdą rzecz, która ci się nie podoba. - powiedział dziadek do babci, która wydawała się zaskoczona jego nagłym wybuchem.
- To ty przestań ją bronić. - odpowiedziała mu siwa kobieta.
- Co ona ci takiego zrobiła, że tak bardzo jej nienawidzisz? Pierwszy raz w życiu ją widzisz i już jej nie lubisz. Daj jej szansę. To dobra dziewczyna, a skoro nasz wnuk jest z nią szczęśliwy to my powinniśmy cieszyć się jego szczęściem i wspierać go w tym. - dziadek już nie wytrzymał i w końcu powiedział babci co sądzi o  jej zachowaniu. Może to i lepiej, że teraz to wyszło i że wszyscy to słyszeliśmy.
- Co? Jesteś po jej stronie? Przecież ona tylko żeruje na naszym wnuku. Nie ma z niej pożytku, tylko same koszty. - oznajmiła babcia, a Emma wstała od stołu i głośno płacząc wybiegła z jadalni.
- I co narobiłaś? - zapytałem kobietę wstając i rzucając ścierkę z kolan na stół.
-Oznajmiam, że już nigdy tutaj nie przyjadę. To twoja wina. - wskazałem na starszą kobietę, która patrzyła teraz na mnie jak na wariata. Zwróciłem się do mamy. - Możesz podziękować swojej teściowej, że więcej mnie już nie zobaczysz. Do widzenia. - oznajmiłem i wyszedłem z jadalni, a potem z kuchni.
Wziąłem naszą torbę i wybiegłem jak najprędzej z domu.
Zastałem Emmę siedzącą na schodach przed domem. Płakała, widziałem jak jej całe ciało dygocze.
- Emma, chodź jedziemy stąd. - oznajmiłem podchodząc do niej i łapiąc ją za łokieć. Dziewczyna ledwo stała. Tak bardzo się zdenerwowała, że nie mogła ustać na własnych nogach, dlatego złapałam ją w pasie i przyciągnąłem bliżej siebie i zaprowadziłem do samochodu. Otworzyłem drzwi po stronie pasażera i wsadziłem załamaną dziewczynę do środka.
Torbę wrzuciłem do bagażnika i podszedłem do niej klękając obok otwartych drzwi. Wyglądała jak kupka nieszczęścia, z rozmazanym makijażem i czerwonymi od płaczu oczami. Moja, mała, biedna dziewczynka.
- Zaraz wracam, dobra? - powiedziałem, ale Emma złapała mnie w porę za rękę zatrzymując w miejscu.
- Nie, idź. Nie zostawiaj mnie tutaj samej. - poprosiła pociągając nosem.
- Idę tylko po Boba i zaraz wracam, dobra? - wyjaśniłem, a dziewczyna kiwnęła tylko głową.
Ruszyłem do środka tego całego piekła i przystanąłem przed drzwiami kuchni, aby podsłuchać rozmowę, a raczej kłótnię moich rodziców z dziadkami.
- Teraz on już tutaj w ogóle nie przyjedzie. - zapłakała mama.
- Przyjedzie, zobaczysz. - uspokajał ją tata tuląc do swojej piersi.
- Widzisz Eve gdyby nie ty i ten twój oskarżycielski ton, pewnie dalej siedzielibyśmy razem i jedlibyśmy śniadanie. A tak to nie ma ani Louisa, ani Emmy. - powiedział dziadek krążąc bez celu po kuchni.
- Teraz to wszystko moja wina, tak? - zapytała babcia z wyrzutem w głosie. Czy ona naprawdę tego nie widzi, że to ona wszystko spieprzyła? To przez nią teraz Emma nie może się pozbierać i płacze w moim samochodzie. Czy ona jest aż taka głupia? Wiem, nie powinienem tak mówić o własnej babci, ale doprowadziła mnie do takiego stanu, że inaczej nie potrafię.
- Mój jedyny synek, nie chce mnie znać. Już nigdy go nie zobaczę. - zapłakała mama, a ja już chciałem wejść do kuchni i bardzo mocno ją przytulić oraz zapewnić że wrócę do niej przy najbliższej okazji, ale po prostu nie mogłem. Byłem jak przyparty do muru i nie potrafiłem wykonać choćby jednego ruchu.
- Ona do niego w ogóle nie pasuje, więc jeśli zerwą to się nie zdziwię. - babcia działa mi już na nerwy, racząc wszystkich swoimi głupimi i beznadziejnymi mądrościami.
- Ona go kocha, a on kocha ja. Czy tobie to tak trudno zrozumieć? - zapytał dziadek
- Ona chce tylko jego pieniędzy. - powiedziała starsza kobieta, a ja już nie wytrzymałem i wszedłem do środka.
- Wiecie co, Emma mnie kocha. Jako jedyna osoba traktuje mnie tak jak się powinno. Nigdy w życiu nie myślałem, że spotkam kogoś tak dobrego, niewinnego i z ogromnym serce i w dodatku że będzie mnie kochać. Więc zamknijcie się w końcu i zrozumie, że będziemy razem czy wam się to podoba czy nie. - powiedziałem, po czym wyszedłem z kuchni.
Przez całą moją wypowiedź błądziłem wzrokiem po tych czterech osobach. Miałem nadzieję, że w końcu zrozumieją co miałem na myśli i w końcu to zaakceptują, ale znając życie babcia zaraz wyskoczy z jakimś swoim niestosownym tekstem i będzie przekonywać wszystkich, że Emma to jest złą dziewczyną która tylko mnie psuje i bla bla bla.
Już naprawdę miałem dość tego domu, tych osób które go zamieszkiwały, więc poszukałem Boba, który leżał na plecach na środku ogrodu i zapinając mu smycz wyszedłem tylnymi drzwiami na podjazd, gdzie stał mój samochód.
Podchodząc bliżej zauważyłem, że jedna z moich sióstr - Lottie, klęczy obok Emmy i o czymś rozmawiają. Emma wyciera mokre od łez policzki w chusteczkę.
- Ty też przyszłaś sprawiać Emmie przykrość? - zapytałem, a oczy blondynki od razu odnalazły moje. - Więc jeśli tak, to sobie daruj. Za dużo już przeszła, abyś jeszcze ty jej dowaliła. - dodałem wsadzając Boba na tylne siedzenie i siadając za kierownicą.
- Nie Louis. Lottie przyszła mi powiedzieć bardzo ważną rzecz. - powiedziała Emma na obronę mojej siostry. Ale ja naprawdę nie chciałem jej już wierzyć. Za dużo się już dziś osłuchałem, więc naprawdę nie chciało mi się wierzyć w słowa mojej młodszej siostry.
- Co to takiego? Żebyśmy przestali być ze sobą? - zapytałem wywracając oczami, po czym zapiąłem pas bezpieczeństwa i zamknąłem drzwi.
- Louis, ja wiem że jesteś wściekły na babcię i mamę, ale na mnie nie musisz być. Przychodzę z dobrymi intencjami. Tylko błagam zabierz mnie stąd, bo jak się babci dowie że spiskuję za jej plecami i mówię wam jej plan to mnie wydziedziczy. - wyjaśniła Lottie, a Emma popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, więc nie miałem co zrobić tylko się zgodzić.
- Dobra, wsiadaj. - oznajmiłem, a Lottie uśmiechając się szeroko wsiadła na tylne siedzenie obok Boba.
Odpaliłem silnik i wyjechałem stamtąd szczęśliwy, że w końcu nie będę musiał oglądać tego budynku, który kiedyś uważałem za dom, a od dziś go nienawidzę.

____________________________________________________________________________
Udało mi się go dziś skończyć, wiec tak jak obiecałam jest dziś.
Ale się dzieje, prawda?
Jak myślicie co babcia Louisa kombinuje?
Piszcie swoje pomysły komentarzach,a może komuś uda się zgadnąć?

Zbliżamy się powoli do 7 tysięcy wyświetleń i nie mogę w to uwierzyć, że aż tyle Was tutaj wchodzi i czyta bzdety, które ja tutaj wypisuję.
Mało osób komentuje i jest mi z tego powodu przykro, bo naprawdę chciałabym zobaczyć i przeczytać! więcej słów od Was.
Możecie nawet mnie krytykować :)
Nie jedną falę hejtów na asku już przeżyłam, więc dawajcie śmiało (just kidding of course :) )

Ostatnio coraz bardziej myślę, o tym aby zrobić twitcam. Byłby ktoś kto by go oglądał?
Piszcie w komentarzach co myślicie o tym pomyśle, a ja znajdę jakiś super wygodny termin.
Może uda mi się to zorganizować jeszcze we wrześniu póki mam jeszcze wakacje? Zobaczymy.
Więc do następnego, myślę że będzie jeszcze w tym tygodniu :)

5 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny a pomysł z twicam'em wspaniały. Jestes genialna :) xx L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzial :) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku ale zaborcza ta staruszka, a jej mąż to prawdziwy facet...Będę się powtarzać, ale kocham jak piszesz, czekam na więcej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka wredna babcia... ale za to najlepszy dziadziuś ! :3 jestem super extra ciekawa ck ta babcia kombinuje.. czekam na 27! Z wielka niecierpliwoscia ! Weny dużo :3 bardzoo ..! Do nastepnego studentko !:

    OdpowiedzUsuń
  5. Cholernie wredna kobieta z tej babci. Ale tak to już jest ze starymi babami, które żyją jeszcze swoimi czasami a nie teraźniejszościa.
    Bardzo dobrze ze Louis im sie całkowicie postawił! Prawda, trochę też szkoda bo to jego rodzina. Jednak są rzeczy ważne i ważniejsze. Emma może liczyć na Lou i to jest wspaniałe. Jestem ciekawa tego planu, także wiesz; pisz nowy rozdział, bo doczekać sie nie mogę ^^
    Ily xx

    OdpowiedzUsuń