środa, 15 października 2014

ROZDZIAŁ 34.

Jestem jak wrak człowieka. Nic nie jem. Nic nie piję. Nie śpię. Bo gdy tylko zamykam oczy widzę jego twarz. Widzę jego uśmiech, to jak otwiera ramiona zachęcając mnie abym się w nie wtuliła. A za chwilę przed oczami ukazuje mi się obraz Louisa z inną dziewczyną. wysoką, szczupłą blondynką z którą widać że jest szczęśliwy. Całują się, obejmują szepcą sobie czułe słówka na ucho.
Szlag chce mnie trafić, gdy pomyślę o tym że może teraz być z inną dziewczyną. Szlag mnie trafia, że to nie jestem ja, że to nie ja go całuję, mówię że go kocham. Nie ja!
- Cholera! - skaleczyłam się w palec. Szklanka wypadła mi z rąk do zlewu, a odłamek wbił mi się w skórę. Ale piecze!
Dlaczego to co najgorsze zawsze musi mnie spotkać? Śmierć rodziców, utrata jedynej osoby która mnie naprawdę kochała... Nie Em, on cię nie kochał, on cały czas cię okłamywał i oszukiwał. mówił, że cię kocha, a tak naprawdę spotykał się z kimś innym.
Boże, jaka ja byłam głupia że się w nim zakochałam. Mówią, że miłość jest najwspanialszym uczuciem jakie może nas spotkać w życiu. Gdybym spotkała tego co tak twierdzi strzeliłabym go w twarz i to bardzo mocno.
Osunęłam się na podłogę w kuchni i ukryłam twarz w dłoniach. Jestem bezsilna, nie ma we mnie ani krzty życia.
Od tygodnia chodzę nieobecna. nie potrafię się na niczym skupić. W pracy ledwo co daje radę. Pani Jones dała mi kilka dni wolnego na załatwienie swoich spraw, ale ja nie wiem o czym ta kobieta mówi. Przecież Louisa już nie ma. Jest za oceanem, z dala ode mnie i ze swoją ukochaną.
Załkałam cicho przypominając sobie wyraz jego twarzy, gdy stał pośrodku salonu i mówił  mi że musi wyjechać. To było straszne, okropne i przerażając zarazem. Chłopak, którego kocham... kochałam, nie nadal skurczybyka kocham, zdradził mnie.
Zdradzał mnie przez cały czas trwania naszego.... związku? Czymkolwiek to było.
Wczoraj wieczorem, gdy wróciłam ze spaceru na który o dziwo zmusiła mnie Ve nie rozpłakałam się. Pomyślałam sobie, że to już jakiś sukces, ponieważ od tygodnia regularnie płakałam do poduszki. Ale gdy weszłam do sypialni, a na łóżku dostrzegłam jego bluzę, która pachniała tak intensywnie iż zastanawiałam się czy to w ogóle może być możliwe. Rozpłakałam się. Założyłam na siebie ubranie i padłam na łóżko płakałam aż sen mnie zmorzył.
Tęskniłam za nim, cholernie za nim tęskniłam. Nigdy nie sądziłam, że może kogoś aż tak bardzo brakować. Uświadomiłam to sobie dopiero, gdy on ode mnie odszedł. Chciałabym, aby był przy mnie cały czas. Aby mnie przytulał, mówił jak mnie kocha. A ja mogłabym słuchać jego śmiechu, przytulać się do jego torsu i czuć że jestem bezpieczna. Ale nie mogę. Leżę teraz sama na łóżku. Zapewne wyglądam jak idiotka w za dużej bluzie chłopaka, który mnie już nie chce. Tylko zastanawia mnie jedno: dlaczego się ze mną związywał, skoro potem mnie zdradził? Po co unieszczęśliwiał mnie, przecież ja mu nic nie zrobiłam. Jasne, nasza znajomość nie zaczęła się jakoś super, ale myślę że nawet dziwnie zaczynające się znajomości, a nawet i później miłości, tak jak było w naszym przypadku są możliwe. Chociaż co do tej miłości bym się zastanawiała, czy ona w ogóle istniała.
Wtedy wpadłam na genialny pomysł. Pomyślałam, że zadzwonię do niego. Że ja wcześniej o tym nie pomyślałam.
Wstałam szybko i ocierając łzy z policzków pobiegłam do salonu. Z torebki wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Louisa. Ciekawe czy jest jeszcze w Wielkiej Brytanii, czy może już wyjechał.
Najwyżej nie odbierze, pomyślałam. Drżącymi rękoma przyłożyłam telefon do ucha. Usiadłam nawet na dywanie, bo bałam się że mogę się przewrócić.
Jeden sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygnał.
Poczta głosowa.
Tutaj Louis Tomlinson, po usłyszeniu zostaw wiadomość.
Jego głos sprawił, że zapomniałam o czym miałam mu powiedzieć.
- Cześć Louis. - zaczęłam. Słychać było w moim głosie zdenerwowanie i jakąś dziwną niepewność, bo byłam pewna iż chłopak odbierze i będę mogła usłyszeć jego głos. - Tutaj Emma. Dzwonię, aby zapytać czy... czy.... - zacięłam się, nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Dopiero po chwili powiedziałam. - Czy ty mnie w ogóle kochałeś? Czy ja znaczyłam coś dla ciebie? Jeśli tak to dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego ot tak wszystko porzuciłeś i odszedłeś, zostawiając mnie samą? - teraz łzy ciekły po moich policzkach. Nie chciałam się rozpłakać, ale to było silniejsze ode mnie. - Dlaczego mi to zrobiłeś? Ja cię kocham, a ty mnie zdradzasz. Louis, błagam zrób coś abym znów była szczęśliwa. Wróć do mnie, kocham cię. - ostatnie dwa słowa wyszły z pomiędzy moich ust ledwo, ledwo. Starałam się być wiarygodna, ale załamałam się. Rzuciłam telefonem o ziemię i ukryłam twarz w dłoniach łkając cicho. Chciałabym, aby on tutaj był. Zapewniłby mnie, że wszystko będzie dobrze i że przejdziemy przez to razem. Ale nie ma go tutaj i już nigdy go tutaj nie będzie. Nie będzie go ani w moim sercu ani w moim życiu.
Niesamowity ból rozrywał moje serce na drobne kawałeczki, czułam jak każdy z tych nawet najmniejszych kawałeczków wbija mi się w ten jeden narząd tworząc potworny ból. Cholera jasna, jak to strasznie boli. Utrata kogoś bliskiego, utrata ukochanej osoby. Dlaczego to co najgorsze zawsze musi spotkać mnie?

***

Nazajutrz wstałam przed budzikiem. Był to dzień, w którym postanowiłam że zrobię coś ze swoim życiem. Pójdę do pracy, spróbuję nie myśleć o Louisie. Wczorajsza załamka wynikała z mojej słabości. Zawsze byłam osobą twardą i nie bałam się stawiać pewnych kroków w życiu. Ale wczoraj dzwoniąc do niego wszystkie wspomnienia powróciły ze zdwojoną siła. Zdawałam sobie sprawę, że on nie odbierze gdy zobaczy mój numer na wyświetlaczu, ale zawsze trzeba mieć nadzieję.
Doczołgałam się do łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod strumień wody. Ciepła woda obmywała moje zbolałe i zmarznięte ciało. Na zewnątrz pogoda nie napełniała nas radością. To tak jak mój dzisiejszy humor i nastawienie do życia.
Sięgnęłam po żel pod prysznic i gdy nalałam odrobinę na dłoń. Męski zapach doleciał do mych nozdrzy. Niepewnie spojrzałam na butelkę i dostrzegłam, że to żel Louisa. Łzy pojawiły się w moich oczach zdecydowanie za szybko. Starałam się mrugać szybciej, aby mi to przeszło, ale to nic nie dało, a tylko zwiększyło napad płaczu. Osunęłam się po kafelkach na ziemie i zaczęłam głośno płakać. Nie obchodziło mnie, ze ktoś może mnie słyszeć, nie obchodziło mnie jak w tej chwili wyglądam, nie obchodziło mnie również że jest mi przeraźliwie zimno. Liczyło się dla mnie to, aby wypłakać cały ten ból siedzący we mnie w środku i aby się go pozbyć, żeby nie było we mnie już ani grama bólu. Ale wiedziałam, że tak nie może być. Że ten ból siedzi gdzieś tam w środku mnie i nigdy mnie nie opuści. Ból ten spowodowany był przez Louisa, przez jego nagłe oznajmienie mi że musi wyjechać, że musu mnie zostawić. Dlaczego Louis, dlaczego ty mi to zrobiłeś? Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego, dlaczego, dlaczego?!

***

W końcu wzięłam się w garść. Starałam się jakoś pozbierać po moim kolejnym załamaniu w łazience. Ubrałam się w wygodne ciuchy, czyli czarne dresy i czarną koszulkę oraz bluzę w tym samym kolorze. Nie męczyłam się z makijażem, namalowałam tylko cienkie kreski na powiekach eyelinerem oraz nałożyłam maskarę i błyszczyk na usta, po czym wyszłam z domu. Nie przejmowałam się tym, że wygadałam jak trup, że ledwo żyję, że jest ze mną kiepsko. Miałam to gdzieś. Wsiadłam na rower i odjechałam w stronę kawiarni.
Pani Jones zdziwiła się na mój widok. Złapała się nawet za głowę. Nie wiedziała rzecz jasna co się ze mną ostatnio działo. Nikomu o tym nie mówiłam, oprócz mojej siostry.
- Dziewczyno jak ty wyglądasz. - Emily zwróciła się do mnie, gdy akurat przebierałam się z szatni. Popatrzyłam na nią zmęczonym wzrokiem. Już miałam odpysknąć jej coś niemiłego, ale w tym samym momencie do szatni wszedł Tom. Uśmiechnął się do dziewczyny po czym oznajmił.
- Emma, pani Jones cię wzywa. To chyba coś ważnego - i zrobił coś co mnie zdziwiło. Złapał Emily w pasie i przyciągnął do siebie, po czym cmoknął ją w policzek. Kiedy to nasz mały Tom się z kimś spotyka? Chyba coś mnie ominęło.
- Jasne. - mruknęłam tylko i wychodząc na salę udałam się do gabinetu mojej szefowej.
- Emma! Gdzie idziesz? - odwróciłam się za siebie dostrzegając biegnącą w moją stronę Ve. W sumie szła nieco szybciej z nogą w gipsie niż biegła, ale zawsze coś.
- Do pani Jones, podobno ma mi coś ważnego do powiedzenia. - wyjaśniłam odwracając się, ale po chwili przypomniałam sobie coś. - Od kiedy Tom i Emily się spotykają? - zapytałam przyjaciółkę ponownie się odwracając w jej stronę.
- Od jakiegoś tygodnia. - Ve zamyśliła się na chwilę po czym znów przemówiła. - Tak, od tygodnia. A co? - zapytała. Wzruszyłam tylko ramionami
- Nic, tak tylko pytam. - posłałam jej lekki uśmiech i ruszyłam w  stronę biura pani Jones. Trochę się obawiałam czego kobieta ode mnie chce, ale starałam się nie myśleć o tym co właśnie miało nastąpić.
Zapukałam w drzwi i po kilku sekundach usłyszałam donośne proszę. Pani Jones zawsze była kobietą , która wiedziała czego chce. Zawsze ją za to podziwiałam, zawsze chciałam być taka jak ona. Traktowałam ją jak dobrą ciocię, która zawsze darzyła mnie dobrą radą oraz starała się mi pomagać, gdy tego potrzebowałam. I chyba teraz taki czas nastąpił, kobieta wyraźnie wdziała że coś ze mną jest nie tak i za wszelką cenę chciała mi pomóc. Tylko, że ja nie chciałam nikomu zwierzać się ze swoich problemów. Moje problemy, to moje problemy i nikogo nie powinno to obchodzić czy sobie z nimi radze czy nie.
- Siadaj Emmo. - powiedziała, gdy zamknęłam za sobą drzwi i zrobiłam dwa kroki przed siebie.
Usiadłam na jednym z foteli i czekałam, aż kobieta zacznie rozmowę.
- Więc Emmo widzę że coś złego się z tobą ostatnio dzieje. Jestem zaniepokojona. Zawsze byłaś uśmiechnięta i pełna życia, a ostatnio widzę że coś jest nie tak. Zechcesz mi wyjaśnić o co chodzi? - zapytała, a ja spuściłam głowę w dół zastanawiając się jak mam odpowiedzieć na to skomplikowane pytanie.
- Nie chcę o tym mówić pani Jones. To jest jeszcze świeża rana i naprawdę nie chcę jej jeszcze bardziej otwierać. - wyjaśniłam łamiącym się głosem. Mimo, że starałam się być twarda i nie dać po sobie poznać iż mnie coś trapi to i tak wszystko wyszło na jaw.
- Oj Emmo. - jej głos był taki troskliwy, że nawet nie wiem kiedy spostrzegłam że kobieta klękła obok mojego fotela i czule głaskała mnie po ramieniu.
- Wszystko w porządku pani Jones. Ciesze się, że wróciłam do pracy i obiecuję że tym razem będę się koncentrować na pracy i klientach, a nie na swoich problemach. - obiecałam patrząc jej prosto w oczy.
- Znam cię Emma, i wiem że dasz radę. Zawsze wydawałaś się silniejsza niż wyglądasz. - zauważyła ani Jones.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
- Wiesz co ja robiłam zawsze, gdy miałam złamane serce? - zapytała nadal pocierając moje ramie. Złamane serce? Skąd ona o tym wie?
- Nie patrz  tak na mnie - wskazała na mnie placem - Jestem stara, ale umiem rozpoznać jeszcze kiedy ktoś cierpi z powodu rozstania, to widać. - zauważyła wstając i siadając na swoim fotelu naprzeciwko mnie.
- Jem czekoladę. - odpowiedziała po chwili, gdy żadna za nas się nie odzywała. Ja, ponieważ zaskoczyła mnie że widzi co się ze mną dzieje, a ona ponieważ czekała na moją reakcję, a że żadnej nie uzyskała postanowiła się odezwać.
- I to pomaga? - zapytałam zaciekawiona podnosząc głowę i patrząc w jej niebieskie oczy. Louis też miał niebieskie oczy. Nie myśl o nim Em, upomniałam się w myślach.
- Jasne. - pani Jones przytaknęła głową i otworzyła dolną szufladę swojego biurka. Po czym wyjęła z niej dużą tabliczkę czekolady i wręczyła ją mnie.
- Proszę, to dla ciebie. - położyła słodkości przede mną.
- Dziękuję. - odpowiedziałam odbierając od niej tabliczkę.
- Emma, jeszcze jedno. - powiedziała, gdy wstałam z fotela. Usiadałam z powrotem.
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o tym że otwieram nową kawiarnię w Manchesterze? - zapytała. przytaknęłam. Pamiętam to dokładnie.
- Przemyśl moją propozycję. Może przyda ci się zmiana otoczenia, odetchniesz, spojrzysz na to z innej strony. - zaproponowała, a ja przez chwilę zastanawiałam się nad jej propozycją. Może i kobieta ma rację? Może powinnam zmienić otoczenie i miasto? Bo wszystko w Londynie przypomina mi Louisa.
- Przemyślę pani Jones i do końca tygodnia dam znać. - posłałam jej lekki uśmiech i wyszłam z gabinetu w ręce trzymając tabliczkę czekolady.
Pani Jones zawsze wie jak mi pomóc, mimo że nie powiedziałam jej konkretnie o moich problemach to ona zawsze ma na to jakieś wyjście, nawet ta głupia tabliczka czekolady.
Weszłam na salę. Nie było dużo klientów, zaledwie kilku oczekujących na swoje zamówienie, a inni siedzący w bocznych boksach i zaczytani w jakichś wciągających powieściach.
Ve stała za ladą i rozmawiała z kimś kogo znałam.
- Liam? - zapytałam podchodząc bliżej. Stanęłam naprzeciwko niego przy ladzie. Chłopak odwrócił się do mnie twarzą. Nie poznałam go. Obciął włosy,na tak zwanego jeżyka, nie powiem ale wyglądał bardzo atrakcyjnie w takim wydaniu, z resztą on zawsze prezentował się idealnie.
- Cześć Em. - przywitał się ze mną całusem w policzek. Mimo, że nie jestem już z Louisem mam nadzieję, że będę mogła nadal utrzymywać kontakty z jego przyjaciółmi. Bardzo polubiłam czwórkę zwariowanych chłopaków i ich dziewczyny, a zwłaszcza Perrie z którą dogadywałam się bardzo dobrze.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam. Zaczęłam się rozglądać dookoła siebie w poszukiwaniu Louisa, który może przemyślał całą sprawę i postanowił mnie przeprosić oraz wrócić do mnie. Ale nigdzie go nie mogłam znaleźć.
- Louis tutaj nie ma, jestem sam. - oznajmił. Czy to było aż tak widoczne, że rozglądałam się za brunetem?
- Przecież wiem. - powiedziałam przechodząc za ladę i stając obok Ve. Czekoladę, którą miałam w dłoni położyłam na niższej ladzie.
- Czego chcesz Liam? - zapytałam nie zwracając uwago na to jak Ve piorunuje mnie wzrokiem.
- Zastanawiałem się jak sobie radzisz, po wiesz. - zaczął gestykulować.
- Po zdradzie Louisa? Świetnie, przecież to widać, co nie? - zapytałam wskazując na swoją twarz i czerwone od płaczu oczy.
- Zdradzie? - zapytał Liam, jakby wytrącony z równowagi.
- No tak. Louis przecież wyjechał do Ameryki ze swoją dziewczyną. Tak mi powiedział. To znaczy tak nie powiedział, tylko ja sama to z niego wyciągnęłam bo wielki pan Tomlinson nie raczył się przyznać. - przewróciłam oczami.
- Louis cię nie zdradził Em. - powiedział Liam, a ja prychnęłam.
- A skąd to niby wiesz? Zachowywał się bardzo dziwnie wobec mnie, gdy ostatni raz się widzieliśmy, więc nie wiesz co mówisz Liam. - odpowiedziałam. Brunet już mnie wkurzał. Nie dość, ze przyszedł sobie tutaj jakby nigdy nic to jeszcze teraz śmie twierdzić, że Louis mnie nie zdradził. Śmieszne.
- On nigdy by ci tego nie zrobił. Za bardzo cię kocha. Znam go na tyle dobrze, aby być tego pewny. Myślę, że jakby tak było nie zachowałby się tak jak się zachował, a na pewno by cię nie zostawił. - powiedział nie patrząc mi przy tym w oczy. A mnie to zastanowiło. On coś wie.
- Liam czy ty coś wiesz? - zapytałam nachylając się bardziej w jego stronę. Ve również to zrobiła i zastanawiałam się dlaczego nic się nie odzywa, ale pewnie nie chce się wtrącać.
- Nie, nic nie wiem. - brunet wydał się zaskoczony moim nagłym pytaniem. On musiał coś wiedzieć.
- Liam, on jest twoim przyjacielem, musiał ci powiedzieć chociaż dlaczego tak nagle musiał wyjechać i po co. Błagam cie powiedz mi. - złapałam go za dłoń leżącą na ladzie.
- Emma, ja nic nie wiem. Przyszedłem tylko sprawdzić jak się trzymasz, bo Louis mnie o to prosił, a ja.... - po chwili dopiero zauważył, że zaczął gadać o Louisie i jego prośbie i trzasnął się w czoło.
- Boże Liam, ty masz z nim kontakt. Błagam cię powiedz mi co się z nim dzieje, błagam cię. - zaczęłam mocniej ściskać jego dłoń. Wiedziałam, wiedziałam że on wie co się dzieje z Louisem.
- Emma nie mogę. Obiecałem mu to. - odpowiedział wyrywając dłoń z mojego uścisku.
- Liam, błagam powiedz mi chociaż czy z nim wszystko okej. - poprosiłam ze łzami w oczach, a chłopak kiwnął tylko głową.
- Jak będzie mógł to skontaktuje się z tobą. On naprawdę cię kocha Em i zrobił to dla twojego dobra, uwierz mi. - powiedział. Louis żyje, jest cały i zdrowy, pytał o mnie i  poprosił Liama o to by ten sprawdził co ze mną. Troszczy się o mnie, a może nawet i nadal mnie kocha?
- A mogę do niego zadzwonić? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Obawiam się, że nie. - pokręcił głową ze smutkiem. - ale możesz napisać list, a ja mu go przekażę bo akurat jadę dziś do niego i ... - uderzył się z otwartej dłoni w czoło.
- Czyli on jest w Londynie? - zapytałam otwierając szeroko oczy.
Liam tylko kiwnął głową, a ja się uśmiechnęłam. Pierwszy raz od tygodnia szczerze się uśmiechnęłam. Miałam jakąkolwiek informacje o Louisie i się z tego cieszyłam.
- Musisz mnie do niego zabrać. - oznajmiłam.
- Nie, Em to nie jest dobry pomysł. - Liam zaprotestował.
- Skąd ty wiesz co dla mnie jest dobre? - zapytałam wkurzona. - Masz mnie do niego zabrać i nic mnie to nie obchodzi. - dodałam wychodząc zza lady.
- Nie, Em uwierz mi nie możesz go zobaczyć w tym stanie. On by tego nie chciał i ty również. Chciałbym to zrobić dla ciebie, ale nie mogę. Obiecałem mu to. - wyjaśnił.
- Jak to, w takim stanie? -zapytałam. - Co mu jest?
- Nic poważnego, po prostu jak poczuje się lepiej i będzie w stanie to do ciebie zadzwoni. Obiecuję, a teraz przepraszam ale muszę już lecieć. Odezwę się jeszcze do ciebie. - powiedział i całując mnie w policzek pośpiesznie wyszedł z kawiarni.
Odwróciłam się za siebie i popatrzyłam na zdezorientowaną Ve.
- Powiedział ci coś zanim ja tutaj przyszłam? - zapytałam siadając na jednym z wysokich stołków przy barze.
- Nic, zapytał tylko jak się trzymasz i tyle. Pogadaliśmy jeszcze o jakichś głupotach i tyle - wyjaśniła wzruszając ramionami, a ja siedziałam i patrzyłam na ścianę za nią.
Zastanawiałam się gdzie jest Louis i dlaczego nie jest w stanie się ze mną skontaktować i co mu się dzieje. Muszę się tego dowiedzieć, ale z drugiej strony on tego nie chce, zrobił to dla mojego dobra, abym ja nie musiała się o niego martwić. Ale teraz gdy nie wiem gdzie jest, co się z nim dzieje i co robi martwię się jeszcze bardziej niż przedtem. Może powinnam mu zaufać i posłuchać Liama i dać mu czas? Chyba tak zrobię, ale coś mi się dzieje gdy pomyślę że on znów mnie okłamał. Sam mi powiedział, że musi wyjechać do Ameryki, a teraz okazuje się że jest w Wielkiej Brytanii.
Gdybym tylko wiedziała w jakim mieście tylko jest...
- Nie myśl o tym tak dużo. - powiedziała Ve.
- Zastanawiam się tylko gdzie on jest i co robi. - wyjaśniłam podpierając się ręką pod brodą i kładąc łokieć na blacie.
- Jak nadejdzie czas on się z tobą skontaktuje Em. - powiedziała Ve odwracając ode mnie swój wzrok. Ona coś wiedziała, ale ukrywała to przede mną. Liam musiał jej coś wyjawić. To jest niesprawiedliwe, że jej powiedział a mi nie. no chyba że coś do niej czuje, hmm...
- Ve, czy Liam nadal ci się podoba? - zapytałam, a dziewczyna od razu uniosła głowę i spojrzała na mnie rozmarzonym wzorkiem. Widać było, że cały czas o nim myśli, odkąd chłopak wyszedł z kawiarni.
- Eee ... no wiesz... - widać było, że czuje do niego mięte.
- Nie wiem Ve, możesz rozwinąć? - zapytałam. Chciałam ja wypytać o wszystko.
- Em, no sama wiesz że Liam jest bardzo atrakcyjny i sama kiedyś tak mówiłaś.
- To prawda, ale ja pytałam czy on się tobie podoba. - ciągnęłam temat dalej. Póki nie uzyskam od niej odpowiedzi nie odpuszczę.
Dziewczyna się zaczerwieniła, co było oznaką iż ja mam rację. Ha wiedziałam!
- No dobra, podoba mi się i to jak cholera. - w końcu się przyznała, a ja klasnęłam w dłonie.
- Wiedziałam, widziałam jak na niego patrzysz i jak on patrzy na ciebie. - zauważyłam.
- Myślisz, że mu się podobam? - zapytała speszona.
- Pewnie, że tak. - odpowiedziałam łapiąc ją za dłoń.
- Przepraszam Em.
- Za co?
- Za to wszystko. Chciałabym ci jakoś pomóc, ale nie wiem jak. - wyjaśniła spuszczając wzrok w dół. Ona coś wie.
- Ty coś wiesz Ve. Błagam cie powiedz mi, proszę. - poprosiłam, ale na marne.
- Nic nie wiem. Niby skąd?
- Na przykład od Liama. - podpowiedziałam.
- Nic nie wiem. Jak ciebie kocham nic nie wiem Em, możesz mi uwierzyć. Gdybym coś wiedziała na pewno bym co od razu o tym powiedziała. Przecież mnie znasz.
To prawda Ve nigdy w życiu mnie nie okłamała, i mam nadzieję, że nigdy tego nie zrobi oraz że dziś tego nie robi.
- Jasne Ve, nie przejmuj się. Cieszę się, że Liam coś ten teges do ciebie, a ty do niego. - uśmiechnęłam się do niej i zeszłam ze stołka.
Miałam wrażenie, że każdy wokół mnie wie co się dzieje, a tylko ja nie. Byłam zła na Liama, że nie chciał mi nic powiedzieć. Byłam zła na samą siebie, że dałam Louisowi tak po prostu odejść ode mnie. Byłam zła na tego kogoś kto postanowił postawić na mojej drodze pieprzonego Louisa Tomlinsona, który odwrócił mój świat o sto osiemdziesiąt stopni i sprawił że stałam się całkiem inną dziewczyną niż byłam przed poznaniem go. Nie bałam się życia tak jak kiedyś, jestem pewniejsza siebie, stałam się lepszą osobą. A to wszystko dzięki niemu. A teraz nawet nie wiem gdzie jest. Od tygodnia się do mnie nie odezwał, nie dał znaku życia, ale dzięki Liamowi wiem, że chłopak żyje, ale czy ma się dobrze to tego nie wiem. Ale się dowiem, już to sobie obiecałam.

______________________________________________________________________________
Witajcie w ten środowy wieczór :)
Wiem, że ostatnio zaniedbałam bloga i moich kochanych czytelników, ale takie życie.
Znalazłam chwilę czasu dziś wieczorkiem i napisałam rozdział.
Mam nadzieję, że się Wam podobał.
Następny standardowo w weekend :)

5 komentarzy:

  1. Jejku jestem pierwsza; szkoda jest mi Em, ale wierzę że wszystko się dobrze skończy, kocham to opowiadanie mimo że ten rozdział jest cholernie smutny (ale tak bywa w życiu, że nie zawsze jest wesoło), czekam na kolejny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju ta wiadomosc na skrzynke Lou :(
    Super srodowy rozdzial :3 trzymam kciuki za Lou... nie koncz jeszcze bloga dziewczyno :( czasu zycze :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny. Mało Louisa (w większości było o nim wspominane, ale łoj tam łoj tam). Chciałam tylko powiedzieć, że postaram się komentować każdy rozdział, ale niestety będę się spóźniać. Em dowiedz się co się dzieje, bo kochasz Louisa i tak musi się stać! Loui ma umierać w samotności!?!?! NIIEEEEEEEE!!!!!!!!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :) :) mam nadzieję że się wszystko dobrze ułoży :) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mówię "coś ten teges" :'D
    A myślałam że tylko ja tak mówię.

    OdpowiedzUsuń