czwartek, 13 listopada 2014

ROZDZIAŁ 40.

W sobotę rano wstałam w miarę wyspana. Nie żebym w nocy nie spała. Bo spałam, kilka godzin ale zawsze coś, prawda? Dzisiejszy dzień, jako że mam wolny od pracy, poświęcam na posprzątanie w domu. Dużo kurzu się już uzbierało, dużo śmieci do wyrzucenia, i ogólnie pasuje odkurzyć okruszki z kanapy.
Dlatego dziś od rana latam ze szmatką z pomieszczenia do pomieszczenia. Eric ma dziś jakieś ważne załatwienia w pracy i zapewne dziś się nie spotkamy. Ubolewam nad tym, bo naprawdę super by było go zobaczyć po męczącym dniu, ale rozumiem że chłopak ma swoje sprawy i przede wszystkim pracę, w której nie może wziąć wolnego.
Ve dobija się do mnie od samego rana, ale ja nie mam ani ochoty ani czasu z nią gadać. Skoro jest po stronie wroga, to niech nadal sobie tam będzie.
Louis nie raz próbował się ze mną skontaktować, a ja co robiłam? Ignorowałam go. Nawet wyciszyłam dźwięk w telefonie, aby ciągle go nie słyszeć. A pod koniec dnia okazywało się, że mam dwadzieścia nieodebranych połączeń i tyle samo smsów, których nawet nie czytałam.
Błagał mnie o wybaczenie, przepraszał milion razy, a ja nie ustępowałam.
Tak, kocham go nadal i obawiam się że nigdy nie przestanę, ale straciłam do niego zaufanie. Miałam jeszcze nadzieję, że jakoś oboje dojdziemy do porozumienia i wrócimy do siebie, ale wątpię aby tak było.
Nie powiedziałam Erickowi o Louisie i o tym co między nami było. Próbowałam za każdym razem gdy chłopak był obok mnie, to już miałam mu się zwierzyć ale albo jego telefon zadzwonił, albo nie miałam jak bo Eric zajęty był swoja pracą. Lub najwyraźniej w świecie czułam, że to nie ten moment.
Wiem, tchórz ze mnie. Bo zamiast na początku mu o nim powiedzieć, ja zwlekam tyle czasu i nie wiadomo ile jeszcze mi to zejdzie.
Chciałabym być odważniejsza. Powiedzieć sobie w środku: Dawaj Emma, raz kozie śmierć. Ale najzwyczajniej w świecie nie potrafię.
Tak bardzo mi to ciąży, bo chciałabym zacząć nowy etap swojego życia bez rozpamiętywania przeszłości, ale nie da się.
Pamiętam jak moja babcia zawsze powtarzała, że gdy w przeszłości coś mocno zakotwiczyło się w nas, to w przyszłości nas nie opuści. I tak mi się zdaje, że moja miłość do Louisa raczej, albo w ogóle nie będzie chciała mnie zostawić i opuścić.
Zawsze gdy sprzątam, a zwłaszcza odkurzam nachodzą mnie różne myśli. I akurat dziś musiały to być wspomnienia związane z Louisem.
Przypomniałam sobie jak ostatnio sprzątałam w mieszkaniu i specjalnie przeszkadzałam Louisowi w pracy.
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Jasne, że za nim tęsknie, cholernie tęsknie.
Chciałabym móc go znów przytulić, poczuć jak oplata swoje ramiona wokół mojej talii oraz szepce do ucha słodkie słówka.
Ale z drugiej strony nie mam ochoty znów go widzieć. Jego widok jest za bardzo bolesny dla mnie. A zwłaszcza ostatnio, gdy wygląda jak trup. Blady, bez życia, beż uśmiechu na twarzy.
Co się z nim dzieje? Zapewne się tego nie dowiem, bo nie mam od kogo ani jak.
Liam milczy, nie zadzwonił do mnie odkąd kazałam mu dać mi spokój i chyba mnie posłuchał bo nie odezwał się do mnie od tamtego czasu.
W sumie nie dziwię się mu. Bezbronna, zraniona dziewczyna każe mu się odczepić, a potem dziwię się że chłopak mnie unika.
Dobra, dość tych myśli na temat Louisa. Od dziś zaczynam całkiem nowe postanowienie. Nie mówić, nie myśleć o Louisie.
Ale to wcale nie jest takie proste jak się może komuś wydawać. Naprawdę nadal go kocham, czuję coś do niego w środku serca i to uczucie nie chce mnie opuścić. Jestem przekonana, że jakbym go teraz zobaczyła rozkleiłabym się przy nim i wpadł w jego ramiona, które zapewne byłyby otwarte i czekały na mnie. To mnie najbardziej przeraża.
Gdy wszystko było już w mieszkaniu ogarnięte siadłam na kanapie w salonie z kubkiem mrożonej herbaty w dłoni i odpoczywałam. Byłam taka dumna z siebie za to, że udało mi się posprzątać całe mieszkanie, a ono naprawdę jest maleńkie.
Teraz pasuje tylko zrobić zakupy na obiad, przygotować go i będę mieć wolne popołudnie.
Zebrałam się w sobie i z reklamówką oraz portfelem w dłoni zeszłam na dół do malutkiego sklepu niedaleko mojego mieszkania.
Kupiłam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do zrobienia placuszków drożdżowych z dżemem.
Zawsze je uwielbiałam. Łatwo się je przyrządza i są bardzo pożywne.
Kupiłam mleko, drożdże, mąkę i oczywiście dżem malinowy - mój ulubiony.
Ze wszystkimi produktami leżącymi bezpiecznie w koszyku podeszłam do kasy. Stanęłam w małej kolejce, która utworzyła się przede mną i posyłając uśmiech starszej kobiecie stojącej przede mną zaczęłam się rozglądać po wnętrzu sklepu. Nagle mój wzrok padł na stoisko z gazetami. I najlepsze w tym wszystkim było to, że na pierwszej stronie jakiegoś plotkarskiego magazynu widniał buźka Louisa.
Zamrugałam kilka razy, aby upewnić się czy to na pewno on. Ale gdy podeszłam bliżej nie myliłam się. Chwyciłam gazetę i od razu otworzyłam na odpowiedniej stronie. Louis nie wyglądał jak on, wydawał się taki smutny, inny.
Ale zaraz, im bardziej przyglądałam się temu zdjęciu to tym bardziej przypominałam sobie, gdzie ono było zrobione. Wtedy, gdy wychodziłam z kawiarni, a Louis na mnie wpadł i wszystkie rzeczy z mojej torebki mi się rozsypały. Czyżby paparazzi na niego polowali i śledzili każdy jego krok? Czyżby zrobili nam zdjęcie, gdy rozmawiamy? Na to wygląda.
Ale najbardziej szokujące w tym wszystkim było to, gdy przeczytałam pierwszych kilka zdań tam napisanych.

Czy jeden z największych biznesmenów w Wielkiej Brytanii rozstał się ze swoja miłością?
Louis Tomlinson, bo to o nim mowa, chyba pokłócił się ze swoją druga połówką która krótko, zwięźle i na temat powiedziała mu żeby po prostu się do niej odczepił i dał jej spokój.

Jejku skąd oni biorą takie informacje Przewróciłam oczami, ale czytałam dalej.

Może to przez jego mały sekret?
Czasopismo Stars, rozgryzło tajemnicę młodego prezesa. Okazało się, że pan Tomlinson zachorował i musiał nagle wyjechać. Przez kilka tygodni nikt nie wiedział gdzie się znajduje, ani co robi. Pytaliśmy ludzi pracujących dla Tomlinsona gdzie ich szef może by, ale każdy nas zbywał. Aż tu nagle wiemy co się z nim działo.
Czyżby walka o życie poszła na marne i młody prezes stracił miłość, firmę i zdrowie?
Na to wygląda.

- CO? - wydarłam się na cały sklep. Dopiero po chwili dotarło do mnie, gdzie jestem i co właśnie zrobiłam.
Grupka ludzi czekająca do kasy popatrzyła na mnie jak na idiotkę. Przeprosiłam tylko za swoje wybuchowe zachowanie, zapłaciłam za zakupy i z siatką pełną produktów pobiegłam do mieszkania. Wiem, że to co właśnie przeczytałam może nie być prawdą, bo przecież w takich gazetach są same plotki, ale jak to mówią w każdej plotce jest ziarenko prawdy.
Gdy wpadłam do mieszkania, tylko się przebrałam i zabierając torebkę z blatu w kuchni zbiegłam na dół. Próbowałam dodzwonić się i do Ve i do Liama, ale żadne z nich nie odbierało.
Jak trzeba to nikt nie odbiera, ale jak ja nie trzeba to dobijają się do mnie nawet w nocy. Przewróciłam oczami i pędem biegłam do metra.
Moim celem było mieszkanie Zayna i Perrie, może oni będą wiedzieć co się dzieje z Louisem. Chyba, że ich też okłamał?


Perspektywa Louisa

- Dzień dobry panie prezesie. Jak miło znów pana widzieć. - moja asystentka przywitała się ze mną wstając zza swojego biurka. Nie mogłem wyjść z podziwu, że ta młoda i krucha dziewczyna dała radę mnie zastąpić w mojej firmie. Rzecz jasna nie sama musiała nią kierować, ale główne decyzje podejmowała właśnie ona.
- Dzień dobry Andrea. Wszystko w porządku? - zapytałem stając naprzeciwko jej biurka.
- Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Poczta leży u pana na biurku. - zakomunikowała, a ja udałem się do swojego biura. Niby dziś sobota, czyli dzień wolny od pracy, ale musiałem się pojawić w biurze. Potrzebowałem tego, jak wody i powietrza.
Zawsze lubiłem pracować, nigdy się tego nie bałem i zawsze podchodziłem do tego z uśmiechem. Ale dziś, był wyjątkowy dzień ponieważ nie miałem ochoty w ogóle myśleć o pracy. Właściwie to sam nie wiem dlaczego wstałem rano z łóżka, ubrałem się i pojechałem do biura.
Może tego potrzebowałem, albo po prostu udawałem iż tego pragnę.
Ostatnio moje życie kręci się tylko wokół pamiętania o braniu tabletek i ścisłej diecie. Lekarz zalecił mi, abym się nie przemęczał i najlepiej jakbym leżał plackiem w domu i nigdzie nie wychodził. Ale ja tak nie potrafię, odkąd pamiętam zawsze coś robiłem, zawsze w moim życiu coś się działo.
A teraz? Zabraniano mi wszystkiego, i to dosłownie.
Odkąd Emma kazała mi się od niej odczepić, jak to powiedziała staram się o niej nie myśleć już nawet nie zliczę ile razy trzymałem telefon w ręce z wybranym jej numerem.
Kocham ją i to chyba jest oczywiste. Będę o nią walczył do upadłego. Tylko pozostaje jeszcze jedna kwestia - pozbycie się tego gnojka co się obok niej zaczął kręcić. On jakiś dziwny jest. Sam nie wiem gdzie oni się poznali i skąd on się wziął. Zastanawiałem się czy przedstawił ją już rodzicom, czy Emma tak samo śmieje, gdy była ze mną?
Aż mnie szlag trafia, gdy pomyślę jak ją całuje, jak przytula do siebie, że jest przy niej gdy jest smutna. Jak bardzo chciałbym to być ja, to nawet nikt sobie tego nie wyobraża.
Chciałbym ją przytulać, szeptać że ją kocham, udowadniać jej ze mi zależy. Ale nie mogę. Siedzę w biurze nad jakimś głupim projektem i myślę o dziewczynie którą nadal bardzo mocno kocham i nie mogę zrozumieć dlaczego nie powiedziałem jej o mojej chorobie. Ona na to zasługiwała, powinna wiedzieć, powinna znać prawdę. Ale ja - jako głupi idiota, pomyślałem że lepiej będzie jej o niczym nie mówić i teraz mam. Emma jest z innym, a ja zostałem sam.

***

- Liam, no nie mogę teraz. Mam kupę roboty do robienia. - zajęczałem do słuchawki, gdy przyjaciel zadzwonił.
Rozmawialiśmy już jakieś trzydzieści minut i chłopak błagał mnie żebym przyjechał do mieszkania Perrie i Zayna bo mają jakąś ważną sprawę do mnie.
- W sobotę? - zapytał zapewne marszcząc brwi.
- Tak, nie miałem co robić to przyszedłem do pracy. Czy to cię dziwi Liam? - zapytałem okręcając się na fotelu wokół swojej osi i wstałem. Podszedłem do okna i podziwiałem widok na Big Bena i Tamizę.
- Odkąd pamiętam to zawsze byłeś pracoholikiem Louis, ale dziś to przesadziłeś. Pamiętasz co lekarz ci zalecił? Żebyś się nie przemęczał i odpoczywał. A ty kilka dni po wyjściu z kliniki od razu jedziesz do pracy. Zgłupiałeś?! - Liam wydarł mi się do słuchawki, aż musiałem odsunąć ją od ucha.
- Nie krzycz, słuch mam w miarę dobry. - pomasowałem się po uchu. - Poza tym musiałem czymś zająć myśli, bo ciągle o niej myślę. - dodałem drapiąc się po czole.
Nagle naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Odwróciłem się trzymając ciągle telefon przy uchu.
- Proszę. - powiedziałem głośniej. Andrea wsadziła głowę do mojego gabinetu, a gdy nasze oczy się spotkały powiedziała.
- Panie prezesie czy mogłabym już pójść do domu? Dochodzi siedemnasta, a ja się umówiłam. - nieśmiały uśmiech zagościł na jej ustach. - Zrobiłam wszystko to o co mnie pan prezes prosił. - dodała.
- Oczywiście. Baw się dobrze. - odwzajemniłem uśmiech, a kobieta popatrzyła na mnie inaczej niż zwykle. Zapewne była zdziwiona, że życzę jej miłej zabawy. No ale cóż, zmieniłem się i to na dobre.
- Ty też powinieneś wyjść. - oznajmił Liam, gdy moja asystentka opuściła mój gabinet.
- Jak skończę to wyjdę. - powiedziałem.
- O której to będzie? - zapytał. Dociekliwy jak zawsze.
- Liam, nie mam pojęcia. - zajęczałem do słuchawki, gdy nagle coś zaczęło trzeszczeć i usłyszałem stłumione dźwięki.
- Liam? - zapytałem zaniepokojony. Bałem się, że koś na niego napadł i ukradł mu telefon ale gdy usłyszałem damski głos w słuchawce wiedziałem że nic mu się nie stało.
- Louis posłuchaj mnie.
- Ve? - zapytałem automatycznie się prostując.
- Tak, a teraz mnie wysłuchaj. Jestem na ciebie wściekła. Byłam po twojej stronie i nawet przez to pokłóciłam się z własną siostrą. dlatego chcę żebyś to naprawił.
- Jak niby mam to naprawić? - zapytałem siadając z powrotem na fotelu.
- Przyjedź do Zayna i Perrie, wszyscy tutaj jesteśmy. A Emma... - zaczęła, ale nie usłyszałem końcówki.
- A Emma co? - poganiałem ją.
Usłyszałem tylko głośny wdech, po czym odpowiedź.
- Emma właśnie ogląda twoje nagranie, to ze szpitala. - powiedziała po dłuższej chwili.
Serce podeszło mi do gardła. Pamiętam jak za pomocą Liama nagrałem je dla Emmy w razie gdybym umarł. Chciałem jej je pokazać w odpowiednim momencie, gdy będę na to gotów, gdy ona będzie na to gotowa, ale stchórzyłem. Ale przecież od czego ma się wspaniałych przyjaciół, którzy zawsze przyjdą ci z pomocą.
- Liam. - wyszeptałem tylko wiedząc, że to on za tym wszystkim stoi.
- Przyjedź tutaj, błagam cię. Boję się o nią. Siedzi zamknięta w pokoju i ogląda to nagranie po raz setny. Louis, musisz tutaj przyjechać. Szybko. - powiedziała, a ja już stałem przy drzwiach windy i nerwowo naciskałem guzik ją przywołujący.
Balem się, że Emma coś sobie zrobi po obejrzeniu tego nagrania. Dlatego właśnie chciałem jej je pokazać w odpowiednim momencie, a nie rzucić dziewczynę na głęboką wodę. Ale może dzięki temu zrozumie, ze nie mogłem inaczej postąpić. Myślę, że to moja jedyna i ostatnia szansa na odzyskanie Emmy. Bo jak nie teraz to nigdy.


Perspektywa Emmy


Perrie ucieszyła się na mój widok, ale również widziałam zaniepokojenie w jej oczach. Czy aż tak strasznie wyglądałam? No tak bez grama makijażu, w starych dżinsach i z włosami upiętymi byle jak, wyglądałam okropnie.
- Miło cię widzieć. - oznajmiła na wstępie, gdy weszłam do środka. Ściągnęłam buty, a dziewczyna zaprowadziła mnie do salonu, gdzie na jednej z kanap siedział Zayn i oglądał jakiś mecz w telewizji. Gdy mnie zobaczył od razu wstał z kanapy i przytulił mnie tak mocno do siebie, że myślałam iż zaraz mnie udusi.
- Udusisz ją Zayna. - Perrie ruszyła mi na ratunek. Posłałam jej ciepły uśmiech i zajęłam miejsce na fotelu stojącym obok kanapy.
- Napijesz się czegoś? - zapytała stojąc w gotowości aby ruszyć do kuchni.
- Bardzo chętnie. Może herbaty? - odpowiedziałam.
- Już się robi? Zayn?
- Dziękuję kotku, nic mi nie trzeba. - posłał jej tak onieśmielający uśmiech, że ja bym od razu leżała na ziemi. Mrugnął do niej okiem, a Perrie kiwnęła tylko głową, jakby dawała mu znać że rozumie, po czym zniknęła w kuchni. Czy oni coś przede mną ukrywają? Bo to właśnie tak wyglądało.
- Jak leci? Wszystko w porządku? - zapytał Zayn ściszając dźwięk w telewizorze.
- Jasne, jak najbardziej a u was? - zapytałam podpierając się łokciem na fotelu.
- Również. Na szczęście dziś sobota i w końcu wolne. - Zayn uśmiechnął się nerwowo spoglądając w stronę kuchni. Czy on się denerwuje w moim towarzystwie?
- A co u reszty chłopaków? - zapytałam chcąc jakoś pokierować rozmowę, która cóż nie urywajmy ale wcale nam się nie kleiła.
- Harry z Ash wyjechali na jakieś długie wakacje, a Niall jak to Niall. Pewnie zaszył się u rodziców i śpi całymi dniami, budzi się tylko, aby coś zjeść i potem znów idzie spać. - zaśmiałam się z jego komentarza na temat kolegi. Co prawda za dużo to o nich nie wiedziałam, bo widziałam ich tylko kilka razy, ale wydawali się naprawdę super kolesiami.
- A Liam? - zapytałam. Wiedziałam że jest gdzieś z Ve ale nie wiedziałam gdzie dokładnie.
- Liam? Liam jest... - znów popatrzył w stronę kuchni.
- Zayn czy coś jest nie tak? - zapytałam zdziwiona jego reakcją.
- Wszystko w porządku, tylko zastanawiam się gdzie jest Perrie. - powiedział wstając i zostawiając mnie samą w salonie ruszył do kuchni.
Co się z nimi dzieje? Perrie wyraźnie była zdziwiona na mój widok przed ich drzwiami, a Zayn zachowuje się jakbym była na coś chora i bał się, że może się ode mnie zarazić. Nigdy się tak nie zachowywali w moim towarzystwie.
Po kilku długich minutach w końcu oboje się pojawili. Perrie niosła dwie herbaty, a Zayn szedł za nią niosąc tacę z cukrem, łyżeczkami i miseczką w której były ciastka.
- Ja chyba wam przeszkadzam. - oznajmiłam, a wzrok Perrie spotkał się z moim.
- Dlaczego tak sądzisz? Świetnie cię widzieć po tak długim czasie. Naprawdę ciesze się, że do nas przyszłaś. - blondynka usiadła na kanapie obok ukochanego, który przyciągnął ją bliżej siebie i objął w pasie. Tak fajnie było na nich patrzeć, że aż mnie zazdrość zżerała od środka, że to nie mogę być ja i Louis obok mnie.
- Dziwnie się zachowujecie, a ja przyszłam tylko, aby o coś zapytać i spadam. - powiedziałam patrząc to jednemu, to drugiemu prosto w oczy. Czekałam na jakąś reakcję, ale żadnej nie dostałam więc kontynuowałam.
- Przeczytałam dziś w gazecie, ze Louis jest chory czy to prawda? Czy może znów wymysł jakiegoś głupiego czasopisma które chce zarobić na kłamstwach? - zapytałam. A ich reakcja była naprawdę dziwna.
Perrie posmutniała spuszczając głowę w dół, a Zayn uniósł oczy w górę jakby chciał wezwać najwyższego na pomoc.
- Więc? Wyjaśnicie mi to? - ponaglałam ich, gdy nie usłyszałam odpowiedzi od żadnego z nich.
- To nie my powinniśmy ci to wyjaśnić, a Louis. To on jest za wszystko odpowiedzialny. - odezwał się w końcu Zayn.
- Tyle, że ja nie mam z nim kontaktu. - odpowiedziałam, a dzwonek do drzwi przerwał nam naszą rozmowę. Zayn zerwał się z kanapy, aby otworzyć gościom drzwi.
- Ja już chyba pójdę. Pewnie spodziewaliście się tych gości, a ja wam tylko przeszkadzam. - zaczęłam wstawać z fotela.
- Em, zaczekaj. - Perrie chwyciła moją rękę zatrzymując mnie. Popatrzyłam na nią, a ona na mnie posyłając współczujące spojrzenie.
- To ludzie, których znasz Em. Myślę, że maja ci dużo do powiedzenia w całej tej sprawie. - wyjaśniła czym wzbudziła jeszcze bardziej mój niepokój. Na początku pomyślałam, że może to być Louis, ale Perrie zaznaczyła że to ludzie, czyli więcej niż jeden.
- Perrie o czym ty mówisz? - zapytałam, ale nie dane mi było uzyskać odpowiedź, ponieważ w progu pojawili się Liam z Ve. Dziewczyna gdy mnie zobaczyła od razu zaczęła płakać.
Podeszła do mnie, a ja niewiele myśląc przytuliłam ja do siebie bardzo mocno.
- Tak bardzo przepraszam. Chciałam ci o wszystkim powiedzieć ale nie mogłam.
- O czym chciałaś mi powiedzieć Ve? I o co tutaj chodzi? - zapytałam rozglądając się wokół siebie, gdzie stali wszyscy. Nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Każdy stał i patrzył na mnie jakbym była wybrykiem natury.
- Liam może ty mi to wyjaśnisz? - zapytałam chłopaka, który jako jedyny nie wydawał się wzruszony tym co właśnie się wokoło działo.
- Zayn masz laptopa? - zapytał przyjaciela całkowicie mnie ignorując. Zayn kiwnął tylko głową i zniknął w sypialni. Po chwili wrócił do salonu z komputerem w ręce i położył go na stoliku.
- Lepiej będzie jeśli oglądniesz to sama Em. - powiedział Liam wkładając jakąś płytę do odtwarzacza, która była podpisana "Emma".
Kiwnęłam tylko głową. Obawiałam się co to może być i co oni dla mnie przygotowali.
Z pomocą Liama przenieśliśmy laptopa do sypialni Zayna i Perrie, a gdy w końcu znalazłam się sama mogłam odpalić tajemniczy filmik, który był tylko przeznaczony dla mnie.

_________________________________________________________________________________
Znowu to zrobiłam, ups :)
Ale wiecie, że ja uwielbiam kończyć rozdziały w takich momentach prawda?
Więc moje pytanie brzmi: Jak zareaguje Emma? I co zrobi Louis?
Piszcie w komentarzach, uwielbiam czytać Wasze rozkminy na temat tego co będzie dalej w opowiadaniu.
Postaram się następny dodać w weekend (albo sobota, albo niedziela).
Zobaczę czy się w ogóle wyrobię z napisaniem go, bo w poniedziałek mam kolokwium, trzymajcie kciuki:)
A dzisiejszy rozdział dość wcześnie, bo akurat mam na później na uczelnię i tak pomyślałam, że dokończę go rano i od razu wstawię.
Miłego dnia Wam życzę i skomentujcie, bo to naprawdę daje mi motywację, aby pisać dalej :)

5 komentarzy:

  1. Musiałaś w takim momencie kończyć rozdział ??
    Ale tak poza tym to rozdział jest GENIALNY !!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju .. w takim momencie ! Ja juz zaczynalam plakac a tu koniec no.. ! Nie moge sie doczekac nexta ! *.* mam nadzieje ze Lou tam wpadnie i porozmawiaja i wroca do siebie... :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Em to obejrzy i będzie płakać. Loui przyjedzie i ją pocieszy. A Eric… niech się okaże, że jest bucem. Myślę, że wszyscy będziemy zadowoleni ;).
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że wszystko się skończy dobrze, czekam na kolejny, buźka <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje mi sie, ze Emma zjedzie Louisa za to z góry n dół. Poniekąd mu ie to należy... Haha
    Ciesze sie, że w koncu sie zobacza, bo tylko tego bylo im trzeba. Mam nadzieje na happy end? ❤
    Powodzenia na kolokwium :*

    OdpowiedzUsuń