Louis
patrzył na swoją piękną żonę śpiącą obok niego w wielkim
łóżku. Jej długie rzęsy spoczywały na górze policzków, włosy
rozsypane na poduszce przypominały brązową falę. Jest taka
piękna, pomyślał. I moja, dodał po chwili. Obrączka, która
przyozdabia aktualnie jego palec jest oznaką, że jest zakochany i
ma przy sobie osobę którą mocno kocha.
Emma
poruszyła się lekko na łóżku. Odetchnęła głęboko, a potem
uniosła powieki. Rozejrzała się po pokoju, a gdy jej wzrok padł
na Louisa uśmiechnęła się szeroko.
-
Dzień dobry słonko. - przywitał się z nią pochylając się w jej
stronę.
-
Cześć. - odpowiedziała zaspanym głosem, gdy skończył ją
całować.
Przypatrywał
się jej, gdy rozciągała się na łóżku. Jak on ją kochał, jest
idealna, jest tylko jego.
-
Co dziś robimy? - zapytała kładąc się na boku i podpierając
głowę na łokciu.
-
A na co masz ochotę? - ułożył się w takiej samej pozycji jak
ona.
Nie
mogli oderwać od siebie oczu. On patrzył na nią, ona na niego
przez kilka długich minut. Mogliby cały dzień tak leżeć i nic
nie robić.
-
Możemy dziś pójść na plażę? - zapytała po chwili ciszy
panującej między nimi.
-
Oczywiście, dla ciebie wszystko kochanie. - Louis cmoknął ją w
czubek nosa i wstał z łóżka.
-
Gdzie ty idziesz? - zapytała spanikowanym głosem.
-
Po śniadanie dla nas, zaraz wracam. - oznajmił zakładając na
siebie biały podkoszulek i krótkie spodenki.
-
Zaczekaj, pójdę z tobą. Śniadanie w towarzystwie męża brzmi
kusząco. - powiedziała wyskakując z łóżka i gnając w stronę
łazienki
Dziesięć
minut później trzymając się za ręce szli w stronę hotelu.
Wynajęli domek na plaży podczas ich miesiąca miodowego w Durham,
oddalonym od Londynu o jakieś cztery godziny drogi.
Emma
odkąd tylko tutaj przyjechali uśmiecha się, widać że jest
szczęśliwa, a Louis widząc swoją żonę zadowoloną, też sprawia
wrażenie szczęśliwego. Natomiast w środku rozsadza go z bólu.
-
Mam ochotę na naleśniki z owocami i bitą śmietana. - Emma
przerwała czarne myśli Louisa, swoim radosnym głosikiem. Chłopak
posłał jej lekki uśmiech ciesząc się, że dobry humor jej
dopisuje.
Weszli
do środka hotelu i witając się z paniami stojącymi za ladą udali
się w stronę stołówki. Pachniało tam świeżo zaparzoną kawą,
świeżymi bułkami oraz tym co Emma uwielbiała najbardziej –
czekoladą. Za czekoladę to mogłaby oddać miliony, aby tylko jej
skosztować.
Z
talerzami wypełnionymi po brzegi usiedli w rogu i zaczęli jeść
pyszne śniadanie. Emma wciągała naleśniki, aż jej się uszy
trzęsły.
-
Byłaś głodna. - zauważył Louis wskazując na jej pusty już
talerz.
-
I to jak. - zaśmiała się w odpowiedzi.
-
Wiesz co Lou? - zapytała przysuwając się bliżej niego. Chłopak
objął ją ramieniem i przysunął jeszcze bliżej siebie.
-
Tak skarbie?
-
Tak sobie pomyślałam, że jednak nie chcę iść na plaże. -
wyjaśniła bawiąc się jego obrączką.
-
Dlaczego? Pół godziny temu jeszcze chciałaś pójść, a teraz już
nie? Co się stało?- zapytał unosząc jej podbródek w górę, tak
aby na niego spojrzała.
-
Wolę się nacieszyć tobą póki mamy na to czas. Bo potem to wiesz
praca, obowiązki i tak dalej. - szepnęła mu do ucha. Jej policzki
przybrały kolor dojrzałego buraka, a Louis już wiedział co
dziewczyna ma na myśli.
-
Chcesz powiedzieć, żebyśmy poszli do domku i no wiesz? Ten teges?
- zaśmiał się całując ją lekko w ucho.
-
Lou no, ja tu próbuję być w miarę poważna, a ty wszystko
psujesz. - wkurzona Emma założyła ręce na klatce piersiową i z
nadąsaną miną siedziała obok swojego męża, który tylko się z
niej nabijał.
-
No dobra, chodźmy. Zobaczymy co da się z tym zrobić napaleńcu
jeden. - brunet zaśmiał się po raz kolejny dzisiejszego dnia.
Popatrzyła tylko na niego, gdy stał z wyciągniętą ręką w jej
kierunku. Złapała ją ochoczo i po chwili już oboje biegli przez
plażę do domku i zabawiali się w to co Emma chciała.
***
Po
powrocie z miesiąca miodowego, Louis i Emma wrócili do normalnego
życia. Planowali przeprowadzkę, kupowali meble do nowego domu, ale
też starali się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Louis czuł
się coraz gorzej. Miewał okropne bóle głowy, z nosa lała mu się
krew. Nie dawał tego po sobie poznać, by Emma nie czuła się źle.
Chciał, aby zapamiętała go radosnego, opowiadającego ciągle
jakieś nieśmieszne żarty.
Ale
w końcu nadszedł taki dzień, w którym nie mógł podnieść się
z łóżka. Nie, to nie było lenistwo, to było wykończenie
organizmu do takiego stopnia, że Emma musiała wezwać karetkę do
ich domu.
I
wtedy się zaczęło. Odwiedzanie Louisa w szpitalu, przesiadywanie
tam dwadzieścia cztery godziny na dobę. Louis chciał, aby Emma
zapamiętałą go uśmiechniętego, radosnego i takiego jakim był
gdy się poznali. Starał się, nie zawsze mu to wychodziło, bo nie
zawsze miał na tyle sił.
Do
końca swoich dni został uśmiechnięty, nawet gdy nadeszła godzina
jego odejścia uśmiech pozostał na jego twarzy. Taki właśnie był
Louis. Takiego zapamiętała go Emma.
Nawet
teraz, gdy chłopaka nie ma już pośród żywych, to i tak nawiedza
swoich bliskich w snach i w ciągu dnia. Emma czuje jego obecność,
wie kiedy Louis jest obok niej, bo miłości, pierwszej miłości nie
da się ot tak zapomnieć i po prostu żyć z dnia na dzień, jakby
nigdy nic się nie stało.
Louis
wiedział, że jego historia tak się zakończy. Przeczuwał to odkąd
tylko po raz pierwszy poczuł się źle. Choroba wróciła tak
intensywna, że żadne leki, żadne operacje nie zdołałyby jej
powstrzymać, a nawet całkiem usunąć z jego organizmu.
Cóż
takie jest życie, raz wszystko jest dobrze, za drugim razem wszystko
się psuje.
Życie
Louisa i Emmy nie mogłoby być jeszcze bardziej doskonałe. Poznali
się w nietypowej sytuacji, ale i tak oboje podjęli to ryzyko
aby być ze sobą. Mimo, że oboje popełniali błędy, mnóstwo
błędów, to i tak odnaleźli swoją drogę i trwali na niej dopóki
jedno z nich nie odeszło.
Taka miłość nie zdarza się często. Pamiętajmy, że o miłość trzeba walczyć i o nią dbać inaczej nic z tego nie wyjdzie, a my będziemy nieszczęśliwi i smutni.
_________________________________________________________________________________________
Naszło mnie niedawno, aby napisać epilog do tego opowiadania z innej perspektywy. Nie wiem czy mi wyszedł, ale ocena należy do Was :)
Jezu znowu to odżyło i jeszcze raz się połakałam; to jest...
OdpowiedzUsuńZapomniałam zupełnie o tym epilogu ! ;c
OdpowiedzUsuńSzkoda że tak to się kończy, ale takie już życie :/ Szkoda Boba ;c
Będę wracać tu czasem :) /Raisa