środa, 28 stycznia 2015

EPILOG (z innej perspektywy)

Louis patrzył na swoją piękną żonę śpiącą obok niego w wielkim łóżku. Jej długie rzęsy spoczywały na górze policzków, włosy rozsypane na poduszce przypominały brązową falę. Jest taka piękna, pomyślał. I moja, dodał po chwili. Obrączka, która przyozdabia aktualnie jego palec jest oznaką, że jest zakochany i ma przy sobie osobę którą mocno kocha.
Emma poruszyła się lekko na łóżku. Odetchnęła głęboko, a potem uniosła powieki. Rozejrzała się po pokoju, a gdy jej wzrok padł na Louisa uśmiechnęła się szeroko.
- Dzień dobry słonko. - przywitał się z nią pochylając się w jej stronę.
- Cześć. - odpowiedziała zaspanym głosem, gdy skończył ją całować.
Przypatrywał się jej, gdy rozciągała się na łóżku. Jak on ją kochał, jest idealna, jest tylko jego.
- Co dziś robimy? - zapytała kładąc się na boku i podpierając głowę na łokciu.
- A na co masz ochotę? - ułożył się w takiej samej pozycji jak ona.
Nie mogli oderwać od siebie oczu. On patrzył na nią, ona na niego przez kilka długich minut. Mogliby cały dzień tak leżeć i nic nie robić.
- Możemy dziś pójść na plażę? - zapytała po chwili ciszy panującej między nimi.
- Oczywiście, dla ciebie wszystko kochanie. - Louis cmoknął ją w czubek nosa i wstał z łóżka.
- Gdzie ty idziesz? - zapytała spanikowanym głosem.
- Po śniadanie dla nas, zaraz wracam. - oznajmił zakładając na siebie biały podkoszulek i krótkie spodenki.
- Zaczekaj, pójdę z tobą. Śniadanie w towarzystwie męża brzmi kusząco. - powiedziała wyskakując z łóżka i gnając w stronę łazienki
Dziesięć minut później trzymając się za ręce szli w stronę hotelu. Wynajęli domek na plaży podczas ich miesiąca miodowego w Durham, oddalonym od Londynu o jakieś cztery godziny drogi.
Emma odkąd tylko tutaj przyjechali uśmiecha się, widać że jest szczęśliwa, a Louis widząc swoją żonę zadowoloną, też sprawia wrażenie szczęśliwego. Natomiast w środku rozsadza go z bólu.
- Mam ochotę na naleśniki z owocami i bitą śmietana. - Emma przerwała czarne myśli Louisa, swoim radosnym głosikiem. Chłopak posłał jej lekki uśmiech ciesząc się, że dobry humor jej dopisuje.
Weszli do środka hotelu i witając się z paniami stojącymi za ladą udali się w stronę stołówki. Pachniało tam świeżo zaparzoną kawą, świeżymi bułkami oraz tym co Emma uwielbiała najbardziej – czekoladą. Za czekoladę to mogłaby oddać miliony, aby tylko jej skosztować.
Z talerzami wypełnionymi po brzegi usiedli w rogu i zaczęli jeść pyszne śniadanie. Emma wciągała naleśniki, aż jej się uszy trzęsły.
- Byłaś głodna. - zauważył Louis wskazując na jej pusty już talerz.
- I to jak. - zaśmiała się w odpowiedzi.
- Wiesz co Lou? - zapytała przysuwając się bliżej niego. Chłopak objął ją ramieniem i przysunął jeszcze bliżej siebie.
- Tak skarbie?
- Tak sobie pomyślałam, że jednak nie chcę iść na plaże. - wyjaśniła bawiąc się jego obrączką.
- Dlaczego? Pół godziny temu jeszcze chciałaś pójść, a teraz już nie? Co się stało?- zapytał unosząc jej podbródek w górę, tak aby na niego spojrzała.
- Wolę się nacieszyć tobą póki mamy na to czas. Bo potem to wiesz praca, obowiązki i tak dalej. - szepnęła mu do ucha. Jej policzki przybrały kolor dojrzałego buraka, a Louis już wiedział co dziewczyna ma na myśli.
- Chcesz powiedzieć, żebyśmy poszli do domku i no wiesz? Ten teges? - zaśmiał się całując ją lekko w ucho.
- Lou no, ja tu próbuję być w miarę poważna, a ty wszystko psujesz. - wkurzona Emma założyła ręce na klatce piersiową i z nadąsaną miną siedziała obok swojego męża, który tylko się z niej nabijał.
- No dobra, chodźmy. Zobaczymy co da się z tym zrobić napaleńcu jeden. - brunet zaśmiał się po raz kolejny dzisiejszego dnia. Popatrzyła tylko na niego, gdy stał z wyciągniętą ręką w jej kierunku. Złapała ją ochoczo i po chwili już oboje biegli przez plażę do domku i zabawiali się w to co Emma chciała.

***

Po powrocie z miesiąca miodowego, Louis i Emma wrócili do normalnego życia. Planowali przeprowadzkę, kupowali meble do nowego domu, ale też starali się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Louis czuł się coraz gorzej. Miewał okropne bóle głowy, z nosa lała mu się krew. Nie dawał tego po sobie poznać, by Emma nie czuła się źle. Chciał, aby zapamiętała go radosnego, opowiadającego ciągle jakieś nieśmieszne żarty.
Ale w końcu nadszedł taki dzień, w którym nie mógł podnieść się z łóżka. Nie, to nie było lenistwo, to było wykończenie organizmu do takiego stopnia, że Emma musiała wezwać karetkę do ich domu.
I wtedy się zaczęło. Odwiedzanie Louisa w szpitalu, przesiadywanie tam dwadzieścia cztery godziny na dobę. Louis chciał, aby Emma zapamiętałą go uśmiechniętego, radosnego i takiego jakim był gdy się poznali. Starał się, nie zawsze mu to wychodziło, bo nie zawsze miał na tyle sił.
Do końca swoich dni został uśmiechnięty, nawet gdy nadeszła godzina jego odejścia uśmiech pozostał na jego twarzy. Taki właśnie był Louis. Takiego zapamiętała go Emma.
Nawet teraz, gdy chłopaka nie ma już pośród żywych, to i tak nawiedza swoich bliskich w snach i w ciągu dnia. Emma czuje jego obecność, wie kiedy Louis jest obok niej, bo miłości, pierwszej miłości nie da się ot tak zapomnieć i po prostu żyć z dnia na dzień, jakby nigdy nic się nie stało.
Louis wiedział, że jego historia tak się zakończy. Przeczuwał to odkąd tylko po raz pierwszy poczuł się źle. Choroba wróciła tak intensywna, że żadne leki, żadne operacje nie zdołałyby jej powstrzymać, a nawet całkiem usunąć z jego organizmu.
Cóż takie jest życie, raz wszystko jest dobrze, za drugim razem wszystko się psuje.
Życie Louisa i Emmy nie mogłoby być jeszcze bardziej doskonałe. Poznali się w nietypowej sytuacji, ale i tak oboje podjęli to ryzyko aby być ze sobą. Mimo, że oboje popełniali błędy, mnóstwo błędów, to i tak odnaleźli swoją drogę i trwali na niej dopóki jedno z nich nie odeszło.
Taka miłość nie zdarza się często. Pamiętajmy, że o miłość trzeba walczyć i o nią dbać inaczej nic z tego nie wyjdzie, a my będziemy nieszczęśliwi i smutni.


_________________________________________________________________________________________
Naszło mnie niedawno, aby napisać epilog do tego opowiadania z innej perspektywy. Nie wiem czy mi wyszedł, ale ocena należy do Was :)

2 komentarze:

  1. Jezu znowu to odżyło i jeszcze raz się połakałam; to jest...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałam zupełnie o tym epilogu ! ;c
    Szkoda że tak to się kończy, ale takie już życie :/ Szkoda Boba ;c
    Będę wracać tu czasem :) /Raisa

    OdpowiedzUsuń